Wystartowałam zaraz po tym, jak dziewczyna, stojąca pomiędzy samochodami spuściła ręce w dół. Mam zamiar pokazać Payne ‘owi, że jestem od niego lepsza. Nie rozpoznał mnie jeszcze, ale wiem, że to tylko kwestia czasu. Z nich wszystkich, to właśnie on jest najbardziej domyślny. A ja nie chcę z nim jeszcze rozmawiać. Po prostu nie jestem na to w pełni gotowa. Wydaje mi się, że potrafiłabym go spławić, ale to Liam. On nie poddaje się tak łatwo, a ja nie mam siły na konfrontację.
Skręciłam
ostro w prawo, kiedy nawigacja poinstruowała mnie w ten, a nie inny sposób. Zmrużyłam
oczy, zauważając wjazd na drogę przez sam środek miasta. Oni chcą nas chyba
pozabijać. Przecież to Nowy York – jedno z tych miast, które żyją dwadzieścia
cztery godziny na dobę, więc łatwo jest władować się w tył jakiegoś innego
samochodu. Szczególnie, kiedy prędkość nie spada poniżej stu pięćdziesięciu
kilometrów na godzinę. Wyminęłam ostro jakiegoś starego Peugeota, blokując tym
samym drogę do wyminięcia mnie jakiemuś innemu zawodnikowi tego wyścigu.
Aktualnie jestem na drugim miejscu, a do pokonania został mi nie kto inny, jak
sam Payne. To tylko motywuje mnie do dalszej walki o pierwsze miejsce.
Niestety,
tak jak wcześniej się tego spodziewałam, pokonanie go nie jest w cale takie
łatwe. Próbowałam nawet zakręty pokonywać driftem, ale za każdym razem udawało
mu się być akurat w tym miejscu, w którym ja miałabym szansę go wyprzedzić.
Cholerny Liam. Chłopak spojrzał nagle we wsteczne lusterko i otworzył szeroko
oczy. Poznał mnie. Uśmiechnęłam się wyzywająco, mocniej naciskając pedał gazu i
bardziej odchyliłam się na siedzeniu. Może nie wspominałam, ale podczas
wyścigów staram się jeździć całkowicie wyluzowana. Pomaga to w zapanowaniu nad
pojazdem i ułatwia wykonywanie niektórych manewrów.
Nagle
usłyszałam odgłos syren policyjnych. Chyba szykowali się na nasz dzisiejszy
wyścig, ponieważ zazwyczaj dłużej schodzi im z dojechaniem do nas. Popatrzyłam
odruchowo na nawigację. Kilka migających na czerwono kropek pojawiło się na
wyświetlaczu, blokując nam niektóre drogi. Kurwa jego mać. Trasa wyścigu
natychmiast zmieniła się na krótszą. Niestety – oboje z Liamem byliśmy już w
znacznej odległości od zakrętu, którym kazali nam jechać organizatorzy, przez
co dwa ostatnie samochody zyskały nad nami sporą przewagę. Nie poddam się tak
łatwo.
Zahamowałam
ostro, wrzucając luz na skrzyni biegów. Silnik zawył głośno, ale zignorował to.
Jest przyzwyczajonych do takich akcji, więc nie stanie mu się jakaś większa
krzywda. Kilka wozów policyjnych nie zorientowało się, co chcę zrobić i po
prostu pojechało przed siebie. Jeden z kierowców musiał być naprawdę mocno
zdezorientowany, ponieważ wpieprzył się prosto w czarnego Mercedesa; jednego z
nowszych. Oj szarpną się gliny na ubezpieczenie, szarpną. I dobrze im tak.
Cieniasom nie powinno dawać wsiadać za kółko i prowadzić. W cale mi ich nie
szkoda, a nawet wręcz przeciwnie – jestem przeszczęśliwa z takiego obrotu akcji.
Wracając
do wyścigu. Wbiłam pierwszy bieg i zaczęłam szybko cofać. Zaparłam się jedną
ręką o zagłówek przeciwległego siedzenia. Zahamowałam po raz kolejny, gdy tylko
minęłam swój zakręt i płynnie w niego wjechałam, a zaraz za mną zrobił to samo
Liam. Uśmiechnęłam się do siebie, siadając normalnie. Jeżeli teraz uda mi się
nie wypuścić go przed siebie, to mogę dopisać kolejne zwycięstwo do długiej
listy. Jednak wbrew pozorom to w cale nie jest takie proste, jakby mogło się
wydawać. Payne jest zbyt nieprzewidywalnym przeciwnikiem.
Zablokowałam
mu drogę z prawej strony, przez co zaczął strasznie gadać, a ja dam sobie rękę
obciąć, że przynajmniej dziewięćdziesiąt procent ze słów, które właśnie padają
w jego samochodzie, to same przekleństwa. Uśmiechnęłam się do siebie wrednie,
po kolei wrzucając kolejne biegi, aż w końcu dotarła do szóstki. Westchnęłam
głośno, kiedy mój telefon zaczął dzwonić. Miałam go przyczepionego do przedniej
szyby, więc bez najmniejszego problemu mogłam zobaczyć, że to Lex chce się do mnie
dobić. Nie wiem, o co jej chodzi, ale jest skoro zdaje sobie sprawę z tego, że
właśnie mam wyścig, to musi to być naprawdę coś poważnego. Wyprzedziłam
Maserati przede mną i dotknęłam ekranu, żeby odebrać połączenie.
~ Madeleine ja wiem, że powinnyśmy
ci z dziewczynami wcześniej powiedzieć, ale Natalie się uparła, żeby zrobić to
za twoimi plecami, więc nie krzycz na mnie za bardzo, a wyżyjesz się na niej,
jak już wrócisz do domu!
~ Oj po prostu powiedz, co leży wam na sumieniu,
bo aktualnie nie mam czasu na rozmowę z nikim. Payne musi zobaczyć, że jestem
lepsza również od niego.
~ Ścigasz się. Nie powinnam tego teraz robić,
ale muszę się dowiedzieć, czy kiedykolwiek zauważyłaś w zachowaniu Louisa
cokolwiek, co wskazywałoby na to, że ćpał.
~ Co ty pierdolisz. Przecież wiesz, że poszedł
garować w pace między innymi za dragi. Obiecał sobie i Charlotte, że już nigdy
więcej nie popatrzy na ten syf, a co dopiero go brać. Nie sądzę, żeby był
zdolny do tego, żeby złamać dane siostrze słowo. Nie ktoś taki, jak Tomlinson i nie po tym, jak mu uciekła. A o co
chodzi, bo nie do końca rozumiem. Dlaczego on nagle zaczął cię interesować?
~ Nie teraz, kiedy bierzesz udział w wyścigu. To
zbyt niebezpieczne, bo na pewno będziesz mocno wyprowadzona z równowagi, a ja
jednak wolę mieć żywą najlepszą przyjaciółkę, bo martwa już do niczego mi się
nie przyda.
~ Dzięki wielkie, najlepsza przyjaciółko. Mam o
was dokładnie takie samo zdanie, więc nie martw się, że w jakikolwiek sposób
mnie uraziłaś.
~ Nawet nie wiesz, jak cieszę się, że
zrozumiałaś moje przesłanie! Zadzwoń, jak już umęczysz to drugie miejsce. Wtedy
dopiero wydam na siebie wyrok śmierci.
I
nie dając mi nic więcej powiedzieć po prostu się rozłączyła. Wredna suka. Nie
mam zamiaru być druga, a pierwsza i właśnie do tego dążę. Wyminęłam ostatniego
zawodnika, mierzącego się z nami. Na mojej twarzy nie było już rozbawienia.
Udowodnię tej blondynie, że jestem sto razy lepsza od kogokolwiek innego na tym
świecie. Kocham tą kretynkę, ale nie pozwolę się w ten sposób obrażać. Zerknęłam
we wsteczne lusterko, kiedy zauważyłam w nim niemałe zamieszanie. Liam wybił
się na drugie miejsce. Kurwa mać. Jesteśmy dopiero w połowie trasy powrotnej.
Myślałam, że zajmie mu to więcej czasu.
Skręciłam
ostro, kiedy to wskazała mi nawigacja i sprawdziłam, w jakiej odległości od
wozów policyjnych jesteśmy. Pięć minut to niewiele, ale stoją w korku, więc
możemy trochę jeszcze nadrobić ten czas. Zaczęłam kląć głośno pod nosem, widząc
jak mój największy rywal tego wyścigu, coraz bardziej się zbliża. Przyspieszyłam
znacznie, chcąc zostawić go jak najbardziej w tyle. Wiem, że to bardzo
desperackie zachowanie z mojej strony i nie powinnam dać ponieść się emocjom,
ale no kurwa no – każdy może mieć problem z zapanowaniem nad swoimi emocjami,
nawet ja.
Spojrzałam
po raz kolejny na nawigację. Zostało mi jeszcze cztery kilometry do przejechania,
co jest równoznaczne z pięcioma minutami trasy, jeżeli dobrze pójdzie. Przygryzłam
mocno dolną wargę. Muszę dobrze wyczuć moment, w którym włączę nitro. W innym
przypadku natychmiast mogę zjechać z trasy wyścigu, ponieważ i tak przegram.
Niby drugie miejsce też jest dobre, ale ja zdecydowanie wolę być tym pierwszym
zawodnikiem. I chyba nic nie jest w stanie tego zmienić. Szczerze powiedziawszy
– nawet mi to specjalnie nie przeszkadza.
Pochyliłam
się nieznacznie do przodu, zajeżdżając drogę Liamowi, kiedy chciał po raz
któryś z rzędu chciał mnie wyprzedzić. Nie ma dobrze. Jeszcze niecały kilometr.
Krzyki ludzi stawały się coraz bardziej głośne i wyraźne. Tak niewiele dzieli
mnie od upragnionego celu i nie zamierzam z tego rezygnować. Położyłam dłoń na
gałce od zmieniania biegów i otworzyłam ją, odsłaniając tym samym guzik do
uruchamiania podtlenku azotu. Jeszcze kilka sekund. Niestety Payne ‘owi udało
się wyrównać nasze maski samochodów. Docisnęłam mocniej pedał w podłogę,
zaczynając wychodzić na prowadzenie. Niewiele, bo niewiele, ale jednak to
zawsze coś. Zmrużyłam oczy, uruchamiając nitro.
Wszystko,
co działo się potem liczyło zaledwie kilkanaście sekund. Wbiło mnie mocno w
fotel, przez co musiałam położyć na kierownicy obie dłonie i zacisnąć je mocno,
żeby nie stracić panowania nad pojazdem. Otworzyłam szeroko oczy, kiedy
zorientowałam się, jak bardzo źle postąpiłam. Nie powinnam była włączać
przyspieszenia przed swoim przeciwnikiem. Ale może jednak mi się uda dojechać
jako pierwszej; może coś mu się w tym cholernym samochodzie zatnie, dzięki
czemu zwycięstwo będzie moje. Niestety, nadzieja matką głupich. Liam, ze
zwycięskim uśmiechem z resztą, odpalił podtlenek i pierwszy minął linię mety.
Byłam kilka sekund za nim. No to najwyższa pora na to, żeby spierdalać. W razie
czego wytłumaczę się policją, która tak swoją drogą powinna za chwilę znaleźć
się w miejscu, w którym my jesteśmy.
Sorex's POV
Chyba
jednak nie powinnam była dzwonić do Madeleine. Może Natalie z Charlotte miały
rację, że nie chcą jej na razie powiedzieć. Przecież wszyscy wiemy, jak bardzo
porywcza jest Hostem. Niestety na tego typu przemyślenia było już zdecydowanie
za późno, ponieważ inteligentna ja postanowiła działać na własną rękę, nie
zważając na to, że może władować się w duże kłopoty. Jakże mogłoby być inaczej?
No właśnie – nie mogło.
Zaczęłam
nerwowo chodzić po całym swoim tymczasowym pokoju. Jutro miała odbyć się
pierwsza rozprawa w sprawie Louisa, a ja tak naprawdę nie miałam nic dobrego,
co mogłoby mi pomóc przynajmniej w odroczeniu sprawy. Allan obiecał mi, że
zajmie się monitoringiem z warsztatu chłopaków, ale najpierw policjanci muszę
się stamtąd wynieść, bo jak na razie ma związane ręce. Mam nadzieje, że te
pokraki nie zdążą skasować wszystkiego z pamięci kamer, albo po porostu nie
wpadną na pomysł jakiegokolwiek ruszania ich. Al wspominał coś o tym, że Zayn
opowiadał mu o tym, że postanowili zrobić mało widoczne okamerownie
pomieszczeń. Nie mam pojęcia, dlaczego, ale dziękowałam im za to z całego
serca. Wolałabym ten materiał mieć najpierw tylko dla siebie, żeby później
zapoznać się z nim znacznie lepiej, niż prokurator i pokazać jako dowód ode
mnie.
Westchnęłam
zirytowana i zmęczona jednocześnie. Od ponad dwudziestu czterech godzin jestem
cały czas na nogach i nie zapowiada się na to, żebym w najbliższym czasie miała
w końcu położyć się spać. Jedynym, co aktualnie trzyma mnie przy życiu są fajki
i napoje energetyczne. Nie mam pojęcia, jak daleko jestem w stanie na tym
pociągnąć, ale wydaje mi się, że niebyt długo. Wyszłam na balkon, żeby
skorzystać z pierwszego koła ratunkowego i od razu rozsiadłam się na mało
wygodnym fotelu ogrodowym, która sama sobie tutaj przytargałam. Wyjęłam paczkę
papierosów z kieszeni bluzy – strasznie zimno było dzisiaj w Londynie, więc nie
rozstawałam się z nią nawet na kilka sekund – i od razu wyjęłam jedną zębami,
przytrzymując ją wargami, żeby mi przypadkiem nie wypadła. Wsadziłam rękę przez
dekolt pod koszulkę i wyjęłam stamtąd zapalniczkę, którą miałam umiejscowioną
pod ramiączkiem stanika. Nie mam zamiaru szukać jej za każdym razem po
wszystkich zakamarkach mojego ubrania, więc kiedy tylko odpaliłam sobie szluga,
natychmiast wylądowała na swoim poprzednim miejscu. Nie jestem normalna, ale
nic na to nie poradzę. Złapałam biały, podłużny przedmiot pomiędzy dwa palce i
zamykając oczy, zaciągnęłam się mocno dymem nikotynowym. Wstrzymałam na chwilę
oddech, pozwalając używce rozejść się swobodnie po moim organizmie i dopiero
kilka sekund później wypuściłam ciemny dym z płuc. Odchyliłam się na leżaku
sprawiając, że znalazłam się w pozycji siedzącej i raz za razem zaczęłam
powtarzać tę samą czynność.
Chyba
powinnam w końcu wziąć się za rzucanie palenia. Nawet Madeleine z tym skończyła
niedługo po tym, jak zaczęła, ale mnie jakoś za bardzo nie spieszy się do
kończenia z nałogiem. Gdy tylko mam jakieś trudniejsze dni – które przez
ostatni okres czasu zdarzały się wyjątkowo często – potrafiłam spalić nawet
półtorej paczki dziennie. Dziewczyny chodziły dookoła mnie i przy każdej
nadarzającej się okazji nie omieszkały poinformować mojej świadomości o
niebezpieczeństwie i skutkach ubocznych, związanych z nałogowym paleniem.
Zawsze wyśmiewałam je i starałam się obrócić wszystko, co do mnie mówiły, w
jakiś żart – najczęściej słabych lotów, żeby móc w ten sposób wyrazić swoje
niezadowolenia ze sposobu, w jaki postanowiły oduczyć mnie jarania. Jak to się
mówi – marne szanse, ale niech dalej próbują. Może przyjdzie taki dzień, w
którym im się w końcu poszczęści, ale nie liczyłabym na to na ich miejscu.
Przecież wszystkie trzy doskonale wiedzą, że ja osobiście dążę do tych celów,
które postanowiłam sobie sama, a nie spełniam zachcianki wszechobecnych dookoła
mnie ludzi. Jestem dużą dziewczynką i potrafię brać odpowiedzialność za swoje
czyny.
Skrzywiłam
się, czując w ustach gorzki, nieprzyjemny czad. Było to spowodowane skończeniem
się mojego papierosa i tym, że teraz usiłuję spalić filtr, na którym znalazły
się resztki po mojej bezbarwnej pomadce. Westchnęłam ciężko, zgniatając peta
między palcem środkowym a wskazującym, żeby go dogasić, po czym wyrzuciłam go
do popielniczki. Nie chcę przecież zaśmiecać podwórka mojemu przyjacielowi… A
tak na poważnie to zebrał mi się za to taki opierdol, że nawet zdołałam się go
przestraszyć. Spencer potrafi być groźny, jak się tylko postara.
Podniosłam
się z siedzenia, po czym otrzepałam dłonie o spodnie. Zdaję sobie sprawę z
tego, że pewnie jedzie ode mnie fajkami, ale nie przejęłam się tym jakoś zbyt
specjalnie. Weszłam z powrotem do środka, od razu zamykając za sobą drzwi
balkonowe. Nie lubię, kiedy jest mi zimno – albo raczej już się od tego
odzwyczaiłam. Kiedy jeszcze mieszkałyśmy na stałe w Londynie, to jakoś za bardzo
mi to nie przeszkadzało. Przeciągnęłam się i zamknęłam na kilka sekund oczy.
Przydałoby się pojechać do Louisa, żeby porozmawiać z nim na temat tego, kto
chciałby go wrobić. Zdecydowanie nie nadaję się do bronienia ludzi. Od tego
jest Charlotte, ale ja obiecałam, że pomogę, a ona na razie jeszcze nie powinna
przyjeżdżać do Wielkiej Brytanii. Spotkanie z bratem nie wpłynęłoby dobrze na
jej – i tak już w dużym stopniu podniszczoną przez nas – psychikę. Nie mówię
tego złośliwie, ale Tomlinson średnio nadaje się do stylu naszego życia. Jest
na to za delikatna. Jednak będę wspierać ją i akceptować każdą decyzję jaką
podejmie i będzie ona zgodna z moimi przekonaniami.
Wyszłam
z pokoju, zabierając ze sobą kilka papierów i zeszłam na dół, od razu kierując
się do garażu, gdzie Allan majstrował coś przy jakimś samochodzie. Muszę przez
chwilę porozmawiać z kimś, bo przez ostatnich kilkanaście godzin nie robiłam
tego nawet przez kilka sekund, a to nie wpływa najlepiej na moją towarzyską
naturę, której wręcz nienawidzę zaniedbywać. Uwielbiam przebywać w towarzystwie
innych osób i nie wstydzę się ani tego, ani tego, że lubię zawierać nowe
znajomości. Może niektórych nie potrafię utrzymywać zbyt długo, ale najczęściej
tylko dlatego, że te jednostki nie były warte mojej uwagi.
Weszłam
do sporawego pomieszczenia – chociaż znacznie mniejszego niż garaż szatyna w
Ameryce – i podeszłam do samochodu, pod którego maską właśnie grzebał. Stanęłam
obok, stukając go w ramię po mojej przeciwnej stronie. Natychmiast zaczął się
rozglądać zdziwiony tym, że ktoś odwiedził go w jego samotni, aż w końcu wzrok
przyjaciela spoczął właśnie na mnie. Uśmiechnęłam się do niego szeroko,
wzruszając beztrosko ramionami, gdy tylko wręcz spiorunował mnie spojrzeniem.
Uwielbiam działać mu na nerwy i w dalszym ciągu nie mogę zrozumieć, jak on ze
mną wytrzymuje.
Z
dziewczynami jest zupełnie inna sytuacja. Między sobą przez cały czas
żartujemy, straszymy się i doprowadzamy do szału. A Al miał od tego przez
ostatni czad dość długi odpoczynek, więc nie zdziwiłabym się, gdyby wyszedł z
wprawy. Bo w końcu tylko on mógł wpaść na pomysł obudzenia nas za pomocą węża
ogrodowego. Nie będę o tym wspominać, bo w dalszym ciągu nie najlepiej kojarzy
mi się taka mokra i zimna pobudka o szóstej rano tylko dlatego, że chciał się
pochwalić samochodem, który własnoręcznie i sam naprawił od samych podstaw. Podobno
przywieźli mu tylko ramy i silnik, ale on zrobił z tego zajebisty samochód,
którym Madeleine wygrała kilka wyścigów, a potem sprzedaliśmy go za kupę forsy.
- Błagam cię porozmawiaj ze mną o
czymkolwiek, bo abstynencja towarzyska nigdy nie wpłynęła na mnie dobrze i
zaczynam po woli wariować z powodu braku kontaktów międzyludzkich – palnęłam pierwsze,
co przyszło mi do głowy po kilkunastu sekundowej ciszy, spędzonej na
bezsensownym wpatrywaniu się w siebie. Allan wybuchł gromkim śmiechem i zgiął
się w pół, wypuszczając metalowe narzędzie, które z głośnym brzdękiem uderzyło
o podłogę. – Dzięki – burknęłam cicho, urażona jego reakcją na moją prośbę.
- Boże Alex. Ty jesteś naprawdę
zdesperowana, skoro przychodzisz do mnie z takim wyznaniem – wyjąkał, schylając
się po przedmiot. Zmierzyłam go ostrzegawczym spojrzeniem i podeszłam do BMW,
na siedzenie którego wrzuciłam wszystkie papiery, jakie trzymałam w dłoniach.
Nie chcę, żeby się pobrudziły smarem, bo nie wyglądałoby to zbyt elegancko, a
mimo wszystko praca w sądzie zobowiązuje. Jeszcze tylko kilka dni i rzucę to
wszystko w cholerę, albo po prostu do basenu.
- Więc mógłbyś mi po prostu pomóc i
pogadać – wzruszyłam beztrosko ramionami, zamykając drzwi pojazdu. Usiadłam na
jego masce i odchyliłam się do tyłu, opierając za sobą na dłoniach, po czym
skrzyżowałam nogi w kostkach.
- Nie zaczyna się zdania od więc. O
czym chcesz pogadać? – zapytał, wracając do naprawiania samochodu. Może ja też
powinnam naprawić jeden dla zabicia czasu, jak tylko wrócę od Tomlinsona. Ale
raczej będę siedzieć nad jego sprawą.
- Więc nie mam bladego pojęcia.
Pomyślałam, że ty wymyślisz coś ciekawego – specjalnie powiedziałam to słowo na
samym początku, żeby pokazać przyjacielowi, że mnie nie obowiązują nawet zasady
poprawnego wypowiadania się i są one ułożone tylko dla polityków oraz łamania
ich.
- Muszę cię zmartwić. Od kilku dni
nie rozmawiałem z nikim na żaden ciekawy temat. Każda rozmowa kończy się na „ca
tam u ciebie”, „aha” i „do widzenia”.
- Co ona tutaj robi?! – odwróciłam się
z szeroko otwartymi oczami w kierunku wejścia do garażu. Stał tam, oczywiście w
bojowej pozycji, Malik i zupełnie
wytrącony z logicznego myślenia Horan, który tak swoją drogą wyglądał, jakby
zobaczył ducha. W sumie mu się nie dziwię – w końcu zniknęłam dwa lata temu i
nie miałam okazji powiedzieć mu, że jednak żyję. Wszystkie dziewczyny dzwoniły,
tylko nie ja i teraz będę musiała ponieść tego konsekwencje.