wtorek, 7 października 2014

Rozdział Dziewiąty: "My się chyba znamy, ale nie obiecuję" (II)

            Sorex's POV

            Usiadłam wygodnie w samolocie, zajmując miejsce obok okna. Uwielbiam patrzeć w okno podczas lotu. Szczerze powiedziawszy, to inaczej nie wytrzymałabym na pokładzie, ponieważ panicznie boję się wysokości, ale kiedy patrzę na chmury, to jakoś w dziwny sposób się uspokajam. Nawet wrażenie, że cała maszyna się rozlatuje i poszczególne śrubki z niej wypadają, gdzieś znika. Nie wiem, czemu się tak dzieje, ale wolę chyba jednak się o tym nie dowiadywać i po prostu zostawić wszystko w aktualnym stanie.

            Allan siedział obok mnie i dłubał coś w swoim telefonie. Ręki nie dam sobie obciąć, ale wydaje mi się, że pisze z chłopakami. W sumie nie dziwię mu się. Gdyby wiedzieli, że to ja mam zająć się sprawą Louisa na pewno robiłabym teraz to samo. Zastanawiam się, co zrobią, kiedy już dowiedzą się o tym ważnym fakcie. Na stówę zaczną się drzeć i kłócić, aż w końcu ustąpią, gdy tylko powiem im o tym, jakim nazwiskiem posługiwałam się w Ameryce. A może i nie… Przecież nigdy wcześniej nie zajmowałam się obroną ludzi, tylko pakowaniem ich do więzienia, ale to prawie to samo. Jestem pewna, że poradzę sobie również z tym zadaniem. Mam numer do Charlotte, a ona bez problemu mi pomoże. Natalie z Madeleine też mogą się zawsze na coś przydać.

            Jeżeli chodzi o Davies. Nie powiedziałyśmy jej o tym, co stało się u Tommo. Ta dziewczyna jest za bardzo nieprzewidywalna i uznałyśmy, że lepiej dla niej będzie, jeśli na razie pozostanie w słodkiej niewiedzy. Dziewczyny obiecały, że nie pozwolą szatynce dowiedzieć się o całej sprawie nawet z mediów, co ja osobiście uważam za totalną głupotę. Od początku chciała Hostem o wszystkim powiedzieć nawet, jeśli poleciałaby razem ze mną do Wielkiej Brytanii. Nie powinna nie wiedzieć, bo może się obrazić.

            Westchnęłam ciężko, kiedy po woli zaczynało mi się nudzić. Chciałam tym posunięciem zwrócić na siebie uwagę Allana, ale on dalej nie odrywał wzroku od komórki. Powtórzyłam czynność jeszcze kilkukrotnie, po czym przywaliłam mu z całej siły pięścią w ramię. Szatyn popatrzył na mnie z oburzeniem, rozmasowując obolałe miejsce. Możecie mi uwierzyć na słowo, że mam dużo mocy w rękach i to, co przed chwilą mu zrobiłam nie było najprzyjemniejszą rzeczą na świecie, jaka mogła go spotkać.

- Słucham – burknął urażony, czym mocno mnie rozbawił. Na mojej twarzy pojawił się szeroki, wredny uśmiech. Dawno nie miałam okazji odpowiednio go powkurzać, dlatego najwyższa pora to nadrobić.

- Nudzi mi się – rzuciłam obojętnie, wzruszając beztrosko ramionami. Al warknął zirytowany i zaczął w myślach odliczać po woli do dziesięciu, żeby nad sobą zapanować. Zbyt długo go znam, żeby teraz nie domyśleć się, że właśnie to robi.

- Czy to jest powód do tego, żeby się na mnie wyżywać – ton jego głosu wskazywał ewidentnie na to, że coś go podirytowało i to na pewno nie byłam tylko ja.

- Luzuj, Spencer. Nie wyżywaj się na mnie za coś, co zrobił ci ktoś inny – podniosłam ręce do góry, przybierając obojętny wyraz twarzy. Chłopak odetchnął głęboko, blokując telefon i schował go do kieszeni.

- Po prostu chłopaki nie mają pojęcia co zrobić, a Liam jest teraz w Nowym Yorku i załatwia sprzęt do ich warsztatu, więc nie ma kto myśleć – szatyn przetarł twarz dłońmi, a mnie wbiło w siedzenie. Liam w Nowym Yorku. Madeleine też w Nowym Yorku. Dupa zbita!

            Nie czekając na nic wzięłam do ręki telefon i wykręciłam numer przyjaciółki. A potem kolejny i jeszcze raz, aż w końcu znudziło mi się odsłuchiwanie automatycznej sekretarki. Allan przyglądał mi się uważnie, ale zupełnie go ignorując zaczęłam uderzać się lekko telefonem w czoło. Muszę ostrzec Madeleine i powiedzieć jej, żeby nie szła na żadne nielegalne wyścigi, bo ostatnio okazywała taką chęć! Kurwa jego mać. Jak się sypie, to wszystko po kolei.

            Zayn‘s POV

            Czasami zastanawiałem się, ile jestem w stanie wypalić papierosów w przeciągu dwudziestu czterech godzin. Jak na razie na liczniku mam całe trzy paczki i właśnie otwieram następną. Na początku musiałem się zmuszać, żeby odpalać kolejne fajki, ale od jakiegoś czasu leci z górki. Wiem, że to w niczym nie pomaga, ale kiedy tylko przestaję wciągać tytoń do płuc, to drę się na wszystkich dookoła i mam ochotę w coś porządnie przywalić. Najlepiej tak, żeby rozpadło się na drobne kawałki i już nigdy więcej nie dało się tego naprawić.

            Nie dość, że mój najlepszy przyjaciel siedzi w pace, to ja nie potrafię mu pomóc. Parker mógłby już być w Londynie z tym swoim prawnikiem, jakich mało. Szczerze powiedziawszy, to zaczynam po woli wątpić w to, że uda nam się wyciągnąć Tommo na wolność. Oczywiście chciałbym tego, jak mało czego, ale nie oszukujmy się. Szatyn jest w tak cholernie dupnej sytuacji, że już chyba bardziej się nie da. Wszystko wskazuje na to, że to jednak były jego dragi, a policja znajduje coraz to nowych świadków, kiedy my nie mamy nikogo, oprócz nas.

            Zgniotłem w palcach peta i wyrzuciłem go na podwórko sąsiadów. Podobno są teraz na wakacjach, ale kiedy przyjadą z powrotem do domu, to czeka ich nieprzyjemna niespodzianka. Za każdym razem, gdy tylko kończę kolejnego papierosa, to pozostałość po nim ląduje u nich w ogrodzie.  Nie moja wina, że tak jest mi najlepiej rzucać. Jak przyjdą z precesjami, to powiem im, że to nie ja, a skoro się nas boją, to najnormalniej w świecie odpuszczą. A całe nasze osiedle wie, że taka właśnie jest prawda.

            Wszedłem do salonu, od razu rozsiadając się na kanapie i włączyłem sobie telewizor na stacji muzycznej, na której akurat leciała piosenka Linkin Parku, który jest jednym z moich ulubionych zespołów. Położyłem pilot na brzuchu i zacząłem wsłuchiwać się w słowa piosenki. Zamknąłem oczy, krzyżując ręce pod głową. Tego mi właśnie trzeba. Chwili spokoju i momentu, w którym w końcu przestaję myśleć.

            Sorex's POV

            Po kilku godzinach samolot wylądował na lotnisku w Londynie. Z szerokim uśmiechem zaczęłam rozglądać się dookoła, chcąc pochłonąć każdy widok i zapamiętać go na jak najdłużej. Co prawda nie za wiele widać zza ogrodzeń, ale cały czas pozostaję w mojej ukochanej Anglii. Nawet nie zdawałam sobie sprawy, jak bardzo za nią tęskniłam. A już szczególnie za tą deszczową pogodą. Słońce zdecydowanie nie najlepiej na mnie wpływa i wolałabym jednak wrócić do mojej mleczno-białej cery.

            Wzięliśmy swoje walizki i daliśmy się prosto na zewnątrz, gdzie czekała na nas taksówka. Ludzie strasznie dziwnie nam się przyglądali… a najbardziej mi. Strach był idealnie widoczny w ich oczach. No tak, w końcu ponowne pojawienie się Sorex po długiej przerwie nie może oznaczać nic dobrego, a spokój, do którego się przyzwyczaili może się nagle skończyć, czego na pewno nie chcą. Szkoda, że nie założyłam peruki i „służbowego” ubrania.

- Witaj z powrotem w domu – zaśmiał się Allan, najprawdopodobniej widząc jak mocno się krzywię. Popatrzyłam na niego z chęcią mordu w oczach, co jedynie wzmogło jego rozbawienie.

- Nie wkurwiaj mnie Spencer. Oni chyba zapomnieli, że na mnie się nie patrzy – warknęłam cicho, chowając ręce do kieszeni spodni. Zatrzymaliśmy się przy żółtym samochodzie. Chłopak wpakował nasze bagaże do wnętrza bagażnika, po czym zajęliśmy miejsca w środku. Szatyn podał adres, pod który mieliśmy się udać, a ja beznamiętnie zaczęłam wpatrywać się w widoki za oknem.

            Zupełnie zignorowałam przyjaciela, który usilnie starał się zająć mnie rozmową. Nie rozumiem, jak można było tak szybko zapomnieć jednej, najważniejszej zasady – nie gapić się na mnie, bo pogryzę. Poza tym, czuję się jak kierowca spogląda na mnie w lusterku. Ja nie wiem, czy on sądzi, że jestem głupia, ale tylko dolewa oliwy do ognia. A z resztą nie mam siły na nich wszystkich. Chyba powinnam trochę wyluzować, bo przecież przez najbliższe dni raczej nie będę miała na to czasu.

- Ziemia do Alex. Wysiadamy – z zamyślenia wyrwał mnie Al, który zaczął machać mi ręką przed oczami. Zamrugałam kilkukrotnie, po czym złapałam jego dłoń, chcąc żeby jak najszybciej przestał. Dobrze wiedział, że coś takiego nie najlepiej na mnie działa, więc powinien się powstrzymać, skoro wróciłam już do żywych.

            Nic nie mówiąc wysiadłam z taksówki i podeszłam do bagażnika. Obejrzałam się przez ramię, zanim kierowca otworzył bagażnik. Byliśmy w starym domu chłopaka. Nie dziwię się, że go nie sprzedał. Przecież przez ostatnie dwa lata bywał w Londynie dosyć często i nie opłacałoby mu się płacić za hotel. Wyjęłam swoją walizkę i udałam się prosto do wejścia. Westchnęłam ciężko, zatrzymując się na chwilę przed drzwiami. Musze poczekać, aż przyjaciel otworzy mi drzwi, ponieważ nie mam do nich klucza. Oddałam mu, gdy tylko oświadczył nam, że sprzedaje swój dom. Wredna szuja.

- Która jest godzina? – zapytałam, kiedy Allan stanął obok mnie. Zmarszczył czoło, po czym spojrzał na zegarek, zdobiący jego prawy nadgarstek.

- Trzynasta – rzucił obojętnie, otwierając wejście.

- Jeszcze zdążę – burknęłam do siebie, zadziwiając tym Ala. Podniosłam rękę, gdy tylko otworzył usta, aby zapytać o cel, do którego chce się dostać i weszłam do środka, ciągnąc za sobą walizki. Czas się przygotować.

            Zayn‘s POV

            Podskoczyłem na kanapie, kiedy drzwi wejściowe zatrzasnęły się z hukiem. Nawet nie zauważyłem, kiedy zasnąłem przed telewizorem. Zamrugałem kilkukrotnie i zupełnie olewając to, kto wszedł do naszego domu, poszedłem na taras z wiadomych przyczyn. Przez ostatnie kilka godzin nie wprowadziłem do swojego organizmu nawet miligrama nikotyny, więc najwyższa pora to nadrobić. Sięgnąłem po paczkę papierosów, leżącą na stoliku i wyjąłem z niej jedną fajkę, od razu umieszczając ją pomiędzy wargami. Wsadziłem dłonie do kieszeni w poszukiwaniu zapalniczki. Warknąłem pod nosem kilka przekleństw, kiedy nie znalazłem poszukiwanego przedmiotu. A wydawało mi się, że mam go przy sobie.

            Zrezygnowany wszedłem do środka chcąc znaleźć jakąś inną. Rozejrzałem się po salonie i uśmiechnąłem się do siebie szeroko, zauważając przedmiot na niewielkim, szklanym stoliku do kawy, zdobiącym środek pomieszczenia. Podszedłem do niego i od razu odpaliłem szluga, nie zważając na fakt, że w dalszym ciągu jestem wewnątrz domu, a nie na zewnątrz. Najwyżej Niall będzie się darł, że mu śmierdzi, bo jak na razie nikogo innego nie ma w całym domu. Kurwa mać. Gdzie jest ten cholery Allan razem ze swoją pomocą. Musi być jakiś sposób, żeby go stamtąd wyciągnąć!

- Nie pal, kurwa, w domu – dobiegło do mnie głośne warknięcie blondasa. Dopiero teraz uświadomiłem sobie, że stanąłem jak wryty i nic nie wskazywało na to, że mam się poruszyć. Potrząsnąłem głową, przywracając sobie logiczne myślenie, po czym wyszedłem na zewnątrz i usiadłem na leżaku. Połowa paczki papierosów na mnie czeka.

            Sorex's POV

            Przyjrzałam się sobie uważnie w lusterku. Rude włosy kaskadami spływały po moich ramionach i plecach, a delikatny makijaż podkreślał oczy, które dzięki soczewką miały zielony kolor. Najbardziej pospolita kombinacja, jaka istnieje na świecie. Poprawiłam czarną marynarkę, którą założyłam na czarną, garniturową koszulę, zapiętą pod szyję i nieznacznie mocniej zacisnęłam krawat. Spodnie w kolorze okrycia wierzchniego idealnie przylegały mi do nóg, wydłużonych optycznie przez cieliste szpilki. Po raz kolejny musiałam odegrać swoją rolę i nie za bardzo mi się to podobało. Ale muszę uratować kochasia Madeleine, żeby potem mnie nie zabiła – jak już dowie się o wszystkim.

            Chwyciłam w dłoń torebkę i szybkim krokiem zeszłam na dół. Allan siedział w salonie i beznamiętnie wgapiał się w telewizor. W dłoni dzierżył puszkę swojego ulubionego piwa, a na jego udzie leżał pilot. Odchrząknęłam głośno, dzięki czemu odwrócił głowę w moim kierunku na kilka sekund. Westchnęłam zirytowana, starając się, żeby to usłyszał i przewróciłam oczami.

- Weź sobie który chcesz – rzucił obojętnie, na co tylko wzruszyłam ramionami i wyszłam na zewnątrz, kierując się prosto do garażu. Skoro dał mi wolną rękę, to ja zamierzam z tego skorzystać.

            Wzięłam kluczyki od białego Porsche Panamera i od razu odblokowałam mu drzwi. Kocham ten samochód. Rzuciłam torebkę na siedzenie po lewej stronie, a sama zajęłam to po prawej – za kierownicą. Odpaliłam silnik, po czym wyjechałam na zewnątrz, a zaraz potem wjechałam na drogę. Tak strasznie dawno nie prowadziłam angielskiego samochodu, że złapałam się kilka razy na przestawianiu biegów prawą ręką. Totalna masakra.

            Zatrzymałam samochód pod sądem i wyszłam z niego szybko, biorąc torebkę z powrotem w rękę. Zablokowałam wszystkie drzwi za pomocą zamka centralnego, po czym weszłam szybkim krokiem do budynku. Wszystkie spojrzenia znów spoczęły na mnie. To jest po prostu coś zajebistego – przebywać przez cały czas w centrum uwagi ogółu. Pokazałam podrobiony dowód osobisty i powiedziałam, do kogo chcę pójść. Ochroniarz kiwnął głową, po czym wskazała mi głową, gdzie mam się udać. Potem było przeszukanie i od razu zaprowadzili mnie do celi Tomlinsona. Gdy tylko doszłam na miejsce on już tam siedział. Wyglądał jak obraz nędzy i rozpaczy. Nigdy nie widziała go w aż takiej rozsypce. Twarz miał całą zarośniętą, oczy podkrążone, a nadgarstki i kostki spięte kajdankami. Podeszłam do niego wolnym krokiem, ale popatrzył na mnie dopiero, kiedy usiadłam na drewnianym, mało wygodnym krześle.

- Nie będę rozmawiał z żadnym prokuratorem. Tylko z moim prawnikiem – warknął, patrząc beznamiętnym wzrokiem gdzieś w przestrzeń za mną. Na początku nie miałam pojęcia, o co mu do jasnej cholery chodzi. Dopiero po chwili dotarło do mnie, co tak naprawdę miał na myśli.

- Tomlinson ogarnij dupę. To ja – mruknęłam cicho, patrząc kątem oka na strażnika, który pilnował naszej rozmowy. Nie mogę z nim rozmawiać zbyt otwarcie, żeby ten kretyn mnie nie rozpracował, bo to byłby definitywny koniec.

- Dobrze wiem, kim jesteś. Prokuratorem. Jestem niewinny. Ktoś podrzucił mi dragi, czy nie możecie w końcu tego zrozumieć – podniósł nieznacznie głos, przez co facet prze drzwiach zaczął się nam uważnie przyglądać. Zamknij się, bo ci pióra ze łba powyrywam, debilu.

- Będę cię bronić, więc do jasnej kurwy zacznij ze mną współpracować i użyj głowy, skoro już ją masz. Przypomnij sobie, kim jestem – odwróciłam wzrok z powrotem na niego i zdjęłam na chwilę jedną z soczewek, wcześniej upewniając się, że kamera tego nie wyłapie. Louis zmrużył oczy, by po chwili otworzyć je szeroko.

- Alex – wyszeptał, a ja z całej siły kopnęłam go w piszczel pod stołem. Syknął, krzywiąc się mocno i spiorunował mnie wzrokiem, ale nic nie powiedział, rozumiejąc aluzję.

- Podpisz mi papiery, że do czasu rozprawy nie opuścisz terenu swojej posiadłości, a nie będziesz musiał garować na dołku. I jeszcze jedne, że zgadzasz się, żeby to ja się broniła – wyjęłam z torebki teczkę i długopis, po czym otworzyłam ją i przekręciłam w jego stronę, obie rzeczy podsuwając na jego część stolika. Przeleciał po wszystkim wzrokiem, ale ja i tak wiedziałam, że tego nie czytał. Miło, że wierzy mi na słowo. Po kilkudziesięciu sekundach wszystko podpisał.

- Kiedy będę mógł wyjść? – zapytał, kiedy pakowałam z powrotem teczkę. Wzruszyłam ramionami. Uśmiechnęłam się do niego lekko, chcąc chociaż trochę dodać mu otuchy.

- Za dzień albo dwa. Nie wiem dokładnie. Może nawet jutro – rzuciłam cicho, podnosząc na niego wzrok.

- Czy Madeleine… Ona jest tutaj z tobą? – zapytał po chwili milczenia. Westchnęłam ciężko, kręcąc przecząco głową. No i po moim uśmiechu, a tak się starałam, żeby mi ładny wyszedł. – Domyślam się, że Charlotte również została tam, gdzie teraz mieszkacie – dodał szybko.

- Nie obwiniaj jej o to. Chciała ze mną przylecieć, ale uznałyśmy, że mniej podejrzane będzie, kiedy tylko jedna z nas pojawi się w Londynie. Madi nawet nie wie, co się z tobą dzieje, bo wyleciała na kilka dni – zaczęłam tłumaczyć, patrząc mu prosto w oczy. Kiwnął głową.

- Dziękuję ci za pomoc – podniósł się, by pozwolić odprowadzić się do swojej celi. Siedziałam przez chwilę sama, aż w końcu udałam się w inne miejsce, żeby złożyć wniosek o warunkowe zwolnienie z więzienia do czasu rozprawy.

21 komentarzy:

  1. Rozdział nawet dobry. Czekam na kolejny. Pozdrawiam. Mia <3

    OdpowiedzUsuń
  2. Rozdział świetny! Nie mogę się doczekać, aż zobaczy się z innymi chłopakami! Czekam na next!

    OdpowiedzUsuń
  3. Czekałam i w końcu jest! Jestem bardzo ciekawa kto podłożył te narkotyki.

    OdpowiedzUsuń
  4. Super rozdział! Czekam na next z niecierpliwością!

    OdpowiedzUsuń
  5. Kurcze trochę krótki:( Dobra spoko jest świetny jak zawsze:) Czekam na nexta. Tak trochę nie wiem czego ale coś mi zabrakło w tym rozdziale, nie mogę się doczekać aż ona spotka się z Zaynem :)

    OdpowiedzUsuń
  6. Super ze dodalas kolejny rozdzial. Rozdzial naprawde ciekawy.

    OdpowiedzUsuń
  7. Krótko ale bardzo fajnie :) nie moge sie doczekać spotkania Louisa i Madi ♥

    OdpowiedzUsuń
  8. Taaak. Nareszcie zobaczyla sie z Louisem. Omgggg. Ciekawe jak zobaczy sie z Zaynem. Odnxjjsjdjdjs. Bexzie sie dzialo !!! *.* kocham kocham kocham !!!! <3
    Czekam na nx ! ;)
    @luvmyniallers

    OdpowiedzUsuń
  9. Kolejny zajebisty rozdział ! Chcę następny ! :D

    OdpowiedzUsuń
  10. Świetny rozdzial:) czekam na nastepny....
    Pozdrawiam mycha

    OdpowiedzUsuń
  11. Świetny rozdzial:) czekam na nastepny....
    Pozdrawiam mycha

    OdpowiedzUsuń
  12. Rozdział jest niesamowity:):):) z niecierpliwoscia czekam na nastepne rozdzialy i akcje😄
    Jestem strasznie ciekawska osoba i juz nie moge sie doczekac nexta.....
    Pozdrawiam xoxo

    OdpowiedzUsuń
  13. Jeszcze 2 komentarze

    OdpowiedzUsuń
  14. Świetny, Boski, Przewspaniały 💕 *.*

    OdpowiedzUsuń
  15. I 20 jeee a tak w ogóle kocham to ff ssksj

    OdpowiedzUsuń
  16. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń