Sorex's POV
Usiadłam
wygodnie w samolocie, zajmując miejsce obok okna. Uwielbiam patrzeć w okno
podczas lotu. Szczerze powiedziawszy, to inaczej nie wytrzymałabym na
pokładzie, ponieważ panicznie boję się wysokości, ale kiedy patrzę na chmury,
to jakoś w dziwny sposób się uspokajam. Nawet wrażenie, że cała maszyna się
rozlatuje i poszczególne śrubki z niej wypadają, gdzieś znika. Nie wiem, czemu
się tak dzieje, ale wolę chyba jednak się o tym nie dowiadywać i po prostu
zostawić wszystko w aktualnym stanie.
Allan
siedział obok mnie i dłubał coś w swoim telefonie. Ręki nie dam sobie obciąć,
ale wydaje mi się, że pisze z chłopakami. W sumie nie dziwię mu się. Gdyby
wiedzieli, że to ja mam zająć się sprawą Louisa na pewno robiłabym teraz to
samo. Zastanawiam się, co zrobią, kiedy już dowiedzą się o tym ważnym fakcie.
Na stówę zaczną się drzeć i kłócić, aż w końcu ustąpią, gdy tylko powiem im o
tym, jakim nazwiskiem posługiwałam się w Ameryce. A może i nie… Przecież nigdy
wcześniej nie zajmowałam się obroną ludzi, tylko pakowaniem ich do więzienia,
ale to prawie to samo. Jestem pewna, że poradzę sobie również z tym zadaniem.
Mam numer do Charlotte, a ona bez problemu mi pomoże. Natalie z Madeleine też
mogą się zawsze na coś przydać.
Jeżeli
chodzi o Davies. Nie powiedziałyśmy jej o tym, co stało się u Tommo. Ta
dziewczyna jest za bardzo nieprzewidywalna i uznałyśmy, że lepiej dla niej
będzie, jeśli na razie pozostanie w słodkiej niewiedzy. Dziewczyny obiecały, że
nie pozwolą szatynce dowiedzieć się o całej sprawie nawet z mediów, co ja
osobiście uważam za totalną głupotę. Od początku chciała Hostem o wszystkim
powiedzieć nawet, jeśli poleciałaby razem ze mną do Wielkiej Brytanii. Nie
powinna nie wiedzieć, bo może się obrazić.
Westchnęłam
ciężko, kiedy po woli zaczynało mi się nudzić. Chciałam tym posunięciem zwrócić
na siebie uwagę Allana, ale on dalej nie odrywał wzroku od komórki. Powtórzyłam
czynność jeszcze kilkukrotnie, po czym przywaliłam mu z całej siły pięścią w
ramię. Szatyn popatrzył na mnie z oburzeniem, rozmasowując obolałe miejsce.
Możecie mi uwierzyć na słowo, że mam dużo mocy w rękach i to, co przed chwilą
mu zrobiłam nie było najprzyjemniejszą rzeczą na świecie, jaka mogła go
spotkać.
- Słucham – burknął urażony, czym
mocno mnie rozbawił. Na mojej twarzy pojawił się szeroki, wredny uśmiech. Dawno nie miałam okazji odpowiednio go powkurzać, dlatego najwyższa pora to nadrobić.
- Nudzi mi się – rzuciłam obojętnie,
wzruszając beztrosko ramionami. Al warknął zirytowany i zaczął w myślach
odliczać po woli do dziesięciu, żeby nad sobą zapanować. Zbyt długo go znam,
żeby teraz nie domyśleć się, że właśnie to robi.
- Czy to jest powód do tego, żeby
się na mnie wyżywać – ton jego głosu wskazywał ewidentnie na to, że coś go
podirytowało i to na pewno nie byłam tylko ja.
- Luzuj, Spencer. Nie wyżywaj się na
mnie za coś, co zrobił ci ktoś inny – podniosłam ręce do góry, przybierając
obojętny wyraz twarzy. Chłopak odetchnął głęboko, blokując telefon i schował go
do kieszeni.
- Po prostu chłopaki nie mają
pojęcia co zrobić, a Liam jest teraz w Nowym Yorku i załatwia sprzęt do ich
warsztatu, więc nie ma kto myśleć – szatyn przetarł twarz dłońmi, a mnie wbiło
w siedzenie. Liam w Nowym Yorku. Madeleine też w Nowym Yorku. Dupa zbita!
Nie
czekając na nic wzięłam do ręki telefon i wykręciłam numer przyjaciółki. A
potem kolejny i jeszcze raz, aż w końcu znudziło mi się odsłuchiwanie
automatycznej sekretarki. Allan przyglądał mi się uważnie, ale zupełnie go
ignorując zaczęłam uderzać się lekko telefonem w czoło. Muszę ostrzec Madeleine
i powiedzieć jej, żeby nie szła na żadne nielegalne wyścigi, bo ostatnio
okazywała taką chęć! Kurwa jego mać. Jak się sypie, to wszystko po kolei.
Zayn‘s POV
Czasami
zastanawiałem się, ile jestem w stanie wypalić papierosów w przeciągu
dwudziestu czterech godzin. Jak na razie na liczniku mam całe trzy paczki i
właśnie otwieram następną. Na początku musiałem się zmuszać, żeby odpalać
kolejne fajki, ale od jakiegoś czasu leci z górki. Wiem, że to w niczym nie
pomaga, ale kiedy tylko przestaję wciągać tytoń do płuc, to drę się na
wszystkich dookoła i mam ochotę w coś porządnie przywalić. Najlepiej tak, żeby
rozpadło się na drobne kawałki i już nigdy więcej nie dało się tego naprawić.
Nie
dość, że mój najlepszy przyjaciel siedzi w pace, to ja nie potrafię mu pomóc.
Parker mógłby już być w Londynie z tym swoim prawnikiem, jakich mało. Szczerze
powiedziawszy, to zaczynam po woli wątpić w to, że uda nam się wyciągnąć Tommo
na wolność. Oczywiście chciałbym tego, jak mało czego, ale nie oszukujmy się.
Szatyn jest w tak cholernie dupnej sytuacji, że już chyba bardziej się nie da.
Wszystko wskazuje na to, że to jednak były jego dragi, a policja znajduje coraz
to nowych świadków, kiedy my nie mamy nikogo, oprócz nas.
Zgniotłem
w palcach peta i wyrzuciłem go na podwórko sąsiadów. Podobno są teraz na
wakacjach, ale kiedy przyjadą z powrotem do domu, to czeka ich nieprzyjemna
niespodzianka. Za każdym razem, gdy tylko kończę kolejnego papierosa, to
pozostałość po nim ląduje u nich w ogrodzie.
Nie moja wina, że tak jest mi najlepiej rzucać. Jak przyjdą z precesjami,
to powiem im, że to nie ja, a skoro się nas boją, to najnormalniej w świecie
odpuszczą. A całe nasze osiedle wie, że taka właśnie jest prawda.
Wszedłem
do salonu, od razu rozsiadając się na kanapie i włączyłem sobie telewizor na
stacji muzycznej, na której akurat leciała piosenka Linkin Parku, który jest
jednym z moich ulubionych zespołów. Położyłem pilot na brzuchu i zacząłem
wsłuchiwać się w słowa piosenki. Zamknąłem oczy, krzyżując ręce pod głową. Tego
mi właśnie trzeba. Chwili spokoju i momentu, w którym w końcu przestaję myśleć.
Sorex's POV
Po
kilku godzinach samolot wylądował na lotnisku w Londynie. Z szerokim uśmiechem
zaczęłam rozglądać się dookoła, chcąc pochłonąć każdy widok i zapamiętać go na
jak najdłużej. Co prawda nie za wiele widać zza ogrodzeń, ale cały czas
pozostaję w mojej ukochanej Anglii. Nawet nie zdawałam sobie sprawy, jak bardzo
za nią tęskniłam. A już szczególnie za tą deszczową pogodą. Słońce zdecydowanie
nie najlepiej na mnie wpływa i wolałabym jednak wrócić do mojej mleczno-białej cery.
Wzięliśmy
swoje walizki i daliśmy się prosto na zewnątrz, gdzie czekała na nas taksówka.
Ludzie strasznie dziwnie nam się przyglądali… a najbardziej mi. Strach był
idealnie widoczny w ich oczach. No tak, w końcu ponowne pojawienie się Sorex po
długiej przerwie nie może oznaczać nic dobrego, a spokój, do którego się przyzwyczaili
może się nagle skończyć, czego na pewno nie chcą. Szkoda, że nie założyłam
peruki i „służbowego” ubrania.
- Witaj z powrotem w domu – zaśmiał się
Allan, najprawdopodobniej widząc jak mocno się krzywię. Popatrzyłam na niego z
chęcią mordu w oczach, co jedynie wzmogło jego rozbawienie.
- Nie wkurwiaj mnie Spencer. Oni
chyba zapomnieli, że na mnie się nie patrzy – warknęłam cicho, chowając ręce do
kieszeni spodni. Zatrzymaliśmy się przy żółtym samochodzie. Chłopak wpakował nasze
bagaże do wnętrza bagażnika, po czym zajęliśmy miejsca w środku. Szatyn podał
adres, pod który mieliśmy się udać, a ja beznamiętnie zaczęłam wpatrywać się w widoki
za oknem.
Zupełnie
zignorowałam przyjaciela, który usilnie starał się zająć mnie rozmową. Nie
rozumiem, jak można było tak szybko zapomnieć jednej, najważniejszej zasady –
nie gapić się na mnie, bo pogryzę. Poza tym, czuję się jak kierowca spogląda na
mnie w lusterku. Ja nie wiem, czy on sądzi, że jestem głupia, ale tylko dolewa
oliwy do ognia. A z resztą nie mam siły na nich wszystkich. Chyba powinnam
trochę wyluzować, bo przecież przez najbliższe dni raczej nie będę miała na to
czasu.
- Ziemia do Alex. Wysiadamy – z zamyślenia
wyrwał mnie Al, który zaczął machać mi ręką przed oczami. Zamrugałam
kilkukrotnie, po czym złapałam jego dłoń, chcąc żeby jak najszybciej przestał.
Dobrze wiedział, że coś takiego nie najlepiej na mnie działa, więc powinien się
powstrzymać, skoro wróciłam już do żywych.
Nic
nie mówiąc wysiadłam z taksówki i podeszłam do bagażnika. Obejrzałam się przez
ramię, zanim kierowca otworzył bagażnik. Byliśmy w starym domu chłopaka. Nie
dziwię się, że go nie sprzedał. Przecież przez ostatnie dwa lata bywał w
Londynie dosyć często i nie opłacałoby mu się płacić za hotel. Wyjęłam swoją
walizkę i udałam się prosto do wejścia. Westchnęłam ciężko, zatrzymując się na
chwilę przed drzwiami. Musze poczekać, aż przyjaciel otworzy mi drzwi, ponieważ
nie mam do nich klucza. Oddałam mu, gdy tylko oświadczył nam, że sprzedaje swój
dom. Wredna szuja.
- Która jest godzina? – zapytałam,
kiedy Allan stanął obok mnie. Zmarszczył czoło, po czym spojrzał na zegarek,
zdobiący jego prawy nadgarstek.
- Trzynasta – rzucił obojętnie,
otwierając wejście.
- Jeszcze zdążę – burknęłam do
siebie, zadziwiając tym Ala. Podniosłam rękę, gdy tylko otworzył usta, aby
zapytać o cel, do którego chce się dostać i weszłam do środka, ciągnąc za sobą
walizki. Czas się przygotować.
Zayn‘s POV
Podskoczyłem
na kanapie, kiedy drzwi wejściowe zatrzasnęły się z hukiem. Nawet nie zauważyłem,
kiedy zasnąłem przed telewizorem. Zamrugałem kilkukrotnie i zupełnie olewając
to, kto wszedł do naszego domu, poszedłem na taras z wiadomych przyczyn. Przez
ostatnie kilka godzin nie wprowadziłem do swojego organizmu nawet miligrama
nikotyny, więc najwyższa pora to nadrobić. Sięgnąłem po paczkę papierosów,
leżącą na stoliku i wyjąłem z niej jedną fajkę, od razu umieszczając ją
pomiędzy wargami. Wsadziłem dłonie do kieszeni w poszukiwaniu zapalniczki.
Warknąłem pod nosem kilka przekleństw, kiedy nie znalazłem poszukiwanego
przedmiotu. A wydawało mi się, że mam go przy sobie.
Zrezygnowany
wszedłem do środka chcąc znaleźć jakąś inną. Rozejrzałem się po salonie i
uśmiechnąłem się do siebie szeroko, zauważając przedmiot na niewielkim,
szklanym stoliku do kawy, zdobiącym środek pomieszczenia. Podszedłem do niego i
od razu odpaliłem szluga, nie zważając na fakt, że w dalszym ciągu jestem
wewnątrz domu, a nie na zewnątrz. Najwyżej Niall będzie się darł, że mu
śmierdzi, bo jak na razie nikogo innego nie ma w całym domu. Kurwa mać. Gdzie
jest ten cholery Allan razem ze swoją pomocą. Musi być jakiś sposób, żeby go
stamtąd wyciągnąć!
- Nie pal, kurwa, w domu – dobiegło do
mnie głośne warknięcie blondasa. Dopiero teraz uświadomiłem sobie, że stanąłem
jak wryty i nic nie wskazywało na to, że mam się poruszyć. Potrząsnąłem głową,
przywracając sobie logiczne myślenie, po czym wyszedłem na zewnątrz i usiadłem na
leżaku. Połowa paczki papierosów na mnie czeka.
Sorex's POV
Przyjrzałam
się sobie uważnie w lusterku. Rude włosy kaskadami spływały po moich ramionach
i plecach, a delikatny makijaż podkreślał oczy, które dzięki soczewką miały
zielony kolor. Najbardziej pospolita kombinacja, jaka istnieje na świecie. Poprawiłam czarną marynarkę, którą założyłam na czarną,
garniturową koszulę, zapiętą pod szyję i nieznacznie mocniej zacisnęłam krawat.
Spodnie w kolorze okrycia wierzchniego idealnie przylegały mi do nóg,
wydłużonych optycznie przez cieliste szpilki. Po raz kolejny musiałam odegrać
swoją rolę i nie za bardzo mi się to podobało. Ale muszę uratować kochasia
Madeleine, żeby potem mnie nie zabiła – jak już dowie się o wszystkim.
Chwyciłam
w dłoń torebkę i szybkim krokiem zeszłam na dół. Allan siedział w salonie i
beznamiętnie wgapiał się w telewizor. W dłoni dzierżył puszkę swojego
ulubionego piwa, a na jego udzie leżał pilot. Odchrząknęłam głośno, dzięki
czemu odwrócił głowę w moim kierunku na kilka sekund. Westchnęłam zirytowana,
starając się, żeby to usłyszał i przewróciłam oczami.
- Weź sobie który chcesz – rzucił obojętnie,
na co tylko wzruszyłam ramionami i wyszłam na zewnątrz, kierując się prosto do
garażu. Skoro dał mi wolną rękę, to ja zamierzam z tego skorzystać.
Wzięłam
kluczyki od białego Porsche Panamera i od razu odblokowałam mu drzwi. Kocham
ten samochód. Rzuciłam torebkę na siedzenie po lewej stronie, a sama zajęłam to
po prawej – za kierownicą. Odpaliłam silnik, po czym wyjechałam na zewnątrz, a
zaraz potem wjechałam na drogę. Tak strasznie dawno nie prowadziłam
angielskiego samochodu, że złapałam się kilka razy na przestawianiu biegów prawą
ręką. Totalna masakra.
Zatrzymałam
samochód pod sądem i wyszłam z niego szybko, biorąc torebkę z powrotem w rękę.
Zablokowałam wszystkie drzwi za pomocą zamka centralnego, po czym weszłam
szybkim krokiem do budynku. Wszystkie spojrzenia znów spoczęły na mnie. To jest
po prostu coś zajebistego – przebywać przez cały czas w centrum uwagi ogółu.
Pokazałam podrobiony dowód osobisty i powiedziałam, do kogo chcę pójść.
Ochroniarz kiwnął głową, po czym wskazała mi głową, gdzie mam się udać. Potem
było przeszukanie i od razu zaprowadzili mnie do celi Tomlinsona. Gdy tylko
doszłam na miejsce on już tam siedział. Wyglądał jak obraz nędzy i rozpaczy.
Nigdy nie widziała go w aż takiej rozsypce. Twarz miał całą zarośniętą, oczy
podkrążone, a nadgarstki i kostki spięte kajdankami. Podeszłam do niego wolnym
krokiem, ale popatrzył na mnie dopiero, kiedy usiadłam na drewnianym, mało
wygodnym krześle.
- Nie będę rozmawiał z żadnym
prokuratorem. Tylko z moim prawnikiem – warknął, patrząc beznamiętnym wzrokiem
gdzieś w przestrzeń za mną. Na początku nie miałam pojęcia, o co mu do jasnej
cholery chodzi. Dopiero po chwili dotarło do mnie, co tak naprawdę miał na
myśli.
- Tomlinson ogarnij dupę. To ja –
mruknęłam cicho, patrząc kątem oka na strażnika, który pilnował naszej rozmowy.
Nie mogę z nim rozmawiać zbyt otwarcie, żeby ten kretyn mnie nie rozpracował,
bo to byłby definitywny koniec.
- Dobrze wiem, kim jesteś.
Prokuratorem. Jestem niewinny. Ktoś podrzucił mi dragi, czy nie możecie w końcu
tego zrozumieć – podniósł nieznacznie głos, przez co facet prze drzwiach zaczął
się nam uważnie przyglądać. Zamknij się, bo ci pióra ze łba powyrywam, debilu.
- Będę cię bronić, więc do jasnej
kurwy zacznij ze mną współpracować i użyj głowy, skoro już ją masz. Przypomnij sobie, kim jestem –
odwróciłam wzrok z powrotem na niego i zdjęłam na chwilę jedną z soczewek,
wcześniej upewniając się, że kamera tego nie wyłapie. Louis zmrużył oczy, by po
chwili otworzyć je szeroko.
- Alex – wyszeptał, a ja z całej
siły kopnęłam go w piszczel pod stołem. Syknął, krzywiąc się mocno i spiorunował
mnie wzrokiem, ale nic nie powiedział, rozumiejąc aluzję.
- Podpisz mi papiery, że do czasu
rozprawy nie opuścisz terenu swojej posiadłości, a nie będziesz musiał garować
na dołku. I jeszcze jedne, że zgadzasz się, żeby to ja się broniła – wyjęłam z
torebki teczkę i długopis, po czym otworzyłam ją i przekręciłam w jego stronę,
obie rzeczy podsuwając na jego część stolika. Przeleciał po wszystkim wzrokiem,
ale ja i tak wiedziałam, że tego nie czytał. Miło, że wierzy mi na słowo. Po
kilkudziesięciu sekundach wszystko podpisał.
- Kiedy będę mógł wyjść? – zapytał,
kiedy pakowałam z powrotem teczkę. Wzruszyłam ramionami. Uśmiechnęłam się do niego lekko, chcąc chociaż trochę dodać mu otuchy.
- Za dzień albo dwa. Nie wiem
dokładnie. Może nawet jutro – rzuciłam cicho, podnosząc na niego wzrok.
- Czy Madeleine… Ona jest tutaj z
tobą? – zapytał po chwili milczenia. Westchnęłam ciężko, kręcąc przecząco
głową. No i po moim uśmiechu, a tak się starałam, żeby mi ładny wyszedł. – Domyślam się, że Charlotte również została tam, gdzie teraz mieszkacie
– dodał szybko.
- Nie obwiniaj jej o to. Chciała ze
mną przylecieć, ale uznałyśmy, że mniej podejrzane będzie, kiedy tylko jedna z
nas pojawi się w Londynie. Madi nawet nie wie, co się z tobą dzieje, bo
wyleciała na kilka dni – zaczęłam tłumaczyć, patrząc mu prosto w oczy. Kiwnął
głową.
- Dziękuję ci za pomoc – podniósł się,
by pozwolić odprowadzić się do swojej celi. Siedziałam przez chwilę sama, aż w
końcu udałam się w inne miejsce, żeby złożyć wniosek o warunkowe zwolnienie z
więzienia do czasu rozprawy.
Hahaha 1 ;*
OdpowiedzUsuńRozdział nawet dobry. Czekam na kolejny. Pozdrawiam. Mia <3
OdpowiedzUsuńSwietny ; D
OdpowiedzUsuńRozdział świetny! Nie mogę się doczekać, aż zobaczy się z innymi chłopakami! Czekam na next!
OdpowiedzUsuńCzekałam i w końcu jest! Jestem bardzo ciekawa kto podłożył te narkotyki.
OdpowiedzUsuńSuper rozdział! Czekam na next z niecierpliwością!
OdpowiedzUsuńKurcze trochę krótki:( Dobra spoko jest świetny jak zawsze:) Czekam na nexta. Tak trochę nie wiem czego ale coś mi zabrakło w tym rozdziale, nie mogę się doczekać aż ona spotka się z Zaynem :)
OdpowiedzUsuńSuper ze dodalas kolejny rozdzial. Rozdzial naprawde ciekawy.
OdpowiedzUsuńSuper czekam na nexta
OdpowiedzUsuńKrótko ale bardzo fajnie :) nie moge sie doczekać spotkania Louisa i Madi ♥
OdpowiedzUsuńTaaak. Nareszcie zobaczyla sie z Louisem. Omgggg. Ciekawe jak zobaczy sie z Zaynem. Odnxjjsjdjdjs. Bexzie sie dzialo !!! *.* kocham kocham kocham !!!! <3
OdpowiedzUsuńCzekam na nx ! ;)
@luvmyniallers
Super :)
OdpowiedzUsuńKolejny zajebisty rozdział ! Chcę następny ! :D
OdpowiedzUsuńŚwietny rozdzial:) czekam na nastepny....
OdpowiedzUsuńPozdrawiam mycha
Świetny rozdzial:) czekam na nastepny....
OdpowiedzUsuńPozdrawiam mycha
Rozdział jest niesamowity:):):) z niecierpliwoscia czekam na nastepne rozdzialy i akcje😄
OdpowiedzUsuńJestem strasznie ciekawska osoba i juz nie moge sie doczekac nexta.....
Pozdrawiam xoxo
Świetne <3
OdpowiedzUsuńJeszcze 2 komentarze
OdpowiedzUsuńŚwietny, Boski, Przewspaniały 💕 *.*
OdpowiedzUsuńI 20 jeee a tak w ogóle kocham to ff ssksj
OdpowiedzUsuńTen komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuń