Usiadłam na motocyklu, oczywiście nie
zgadzając się na to, żeby zdjąć chociaż na chwilę szpilki. Tomlinson trochę rzucał się z tego
powodu, ale oczywiście go zignorowałam. Wściekłe spojrzenie również nie zrobiło na mnie jakiegoś większego wrażenia. Chociaż nie wiem jak bardzo nienawidzę
tych butów, to i tak przecież nie będę popierdzielać po błocie na bosaka, bez
przesady. I musiałam udawać "profesjonalistkę" w byciu kompletną sierotą. Dobra, ale wracając do mojej ciężkiej sytuacji, z której chcę wybrnąć jak najszybciej to możliwe. Udawanie, że nie umiem jeździć wcale nie będzie
łatwe, bo ja po prostu robię to już zdecydowanie za długo na cyrki tego typu.
No i jest jeszcze to, że jak już „zacznie mi całkiem dobrze wychodzić”, to żeby
się przez przypadek nie okazało, że jeżdżę jak sama Hostem. Masakra.
Niepewnie odpaliłam silnik, starając
się zapanować nad dreszczami, rozchodzącymi się wzdłuż mojego ciała. Tak
cholernie długo – gdzieś tydzień – nie siedziałam na moim skarbie, a teraz
dostaję takiego potwora i nie można mi go okiełznać. To jest dopiero porażka
życiowa. Westchnęłam cicho i dla lepszego efektu zacisnęłam mocno dłonie na
kierownicy. Może uda mi się przypomnieć coś z okresu prawdziwej nauki jazdy na
motorze. Uwierzcie, że byłam wtedy najbardziej spanikowaną dziewczyną na
świecie. Uniosłam lekko łokcie w górę, pochylając się do przodu. Rozłożyłam nogi na obie strony, żeby wyglądało to tak, jakbym w każdym
momencie była gotowa ratować się nimi, gdyby pojazd przechylił się na
którąkolwiek ze stron. Ja pierdziele. Takiego upokorzenia już dawno nie
pamiętam i szczerze nie chce sobie przypominać. W ostatnim momencie zahamowałam
przed drzewem, dzięki czemu podskoczyłam, mało nie przelatując nad kierownicę.
Wtopa roku, jakby na to nie patrzeć.
-
Źle to robisz – usłyszałam mocno rozbawiony głos szatyna, przez co podniosłam
wizjer mojego kasku i popatrzyłam na niego z mordem w oczach. Coraz bardziej
mam ochotę go zabić. To ja powinnam dawać mu lekcje jazdy na motocyklu. Jestem prawie pewna, że ten pajac nie potrafi zrobić najprostszego triku, a ja mogłabym wykonać takowy z zamkniętymi oczami.
-
Bo ty robisz to lepiej – zakpiłam, podnosząc się z motocyklu, ale w ostatnim
momencie powstrzymał mnie, kładąc dłoń na moim ramieniu i z powrotem sadzając, przez co wydałam z siebie zduszony, bliżej nie określony dźwięk, który miał być protestem na jego posunięcie. Sam Louis natomiast usiadł za mną, kładąc jedną rękę dookoła mojej talii, a drugą na
kierownicy. Dość dwuznacznie się poczułam. Jak te wszystkie zakochane w sobie pary, które mocno mnie denerwowały. Spięłam się tylko lekko, aby pokazać mu że nie odpowiada mi zupełnie taka pozycja. Jednak on albo zignorował to, albo postanowił udawać że nic nie widzi.
Zupełnie nie wiedząc, co mam robić
również położyłam dłonie na rączkach i otworzyłam szeroko oczy. On. Nie.
Będzie. Uczył. Mnie. Jazdy. Na. Czymkolwiek. Już ja mu pokażę, że do mnie nie
podchodzi się, jeśli mu na to nie pozwolę. Zacisnęłam zęby, żeby nie rzucić
jakimś wrednym komentarzem. Poprawiłam się na siedzeniu, kładąc stopy w
odpowiednich do tego miejscach i schyliłam się do przodu. Oczywiście musiałam
zrobić to w dość komiczny sposób, więc ponownie zgięłam ramiona i podniosłam je możliwie
jak najwyżej. Poczułam na plecach, jak brzuch chłopaka zaczyna się trząść z rozbawienia.
Już ja mu dam milion powodów do śmiechu. Nie zważając na to, że jesteśmy
ścigaczem na mokrej i śliskiej trawie dodałam gazu, kierując się jeszcze bardziej w las.
Koła zatańczyły na błocie, przez co rozbawienie nagle wyparowało z jego postawy, a on w odpowiedzi mocno ścisnął rękę dookoła mojej talii, jakby chciał
powiedzieć, że przesadzam z prędkością. Niech teraz zrozumie swój błąd!
-
Madeleine masz natychmiast stanąć w miejscu! – krzyknął na całe gardło, kiedy o
mało nie przewróciłam się na kolejnym dołku. Nie żeby coś, ale coraz bardziej
mi się to podoba. A to dopiero początek.
To będzie jazda, której ten półgłówek nie zapomni do końca swojego pieprzonego życia. Już ja mu to obiecuję.
Sorex's POV
Odkąd Tommo zabrał gdzieś moją
przyjaciółkę nie zrobiłam nic konkretnego. Przechodzę z kąta w kąt mieszkania,
siedząc w nim zupełnie sama. Nie mam bladego pojęcia jak długo jeszcze tutaj
wytrzymam. Znalezienie sobie jakiegoś satysfakcjonującego zajęcia stało się niemożliwym, a zmuszenie się do usiedzenia w miejscu dłużej niż przez pięć minut niemalże zaczęło graniczyć z prawdziwym cudem. Chociaż … Już dłużej nie mogę. Szybkim krokiem weszłam po schodach,
a później do mojego pokoju. Wyjęłam z szafy odpowiednie ubrania na przejażdżkę motocylkem, czyli
czarne, mocno podziurawione spodnie, szarą bokserkę i koszulkę z bardzo mądrym
napisem, że brak chłopaka oznacza brak problemów. Na stopy nasunęłam Vansy w kolorze spodni, natomiast na ramiona
narzuciłam skórzaną kurtkę. W drodze do salonu związałam włosy w niskiego kucyka przy karku,
na bok, dzięki czemu będę mogła bez problemu włożyć kask. Wyszłam z mieszkania,
które zamknęłam na klucz i szybkim krokiem weszłam do windy. W niej założyłam
kask, a kiedy znalazła się już w podziemnym parkingu od razu wsiadłam na moje
BMW HP4. Przypomniałam sobie, że Allan kiedyś coś wspominał o nowych maszynach,
więc nie ma co. Jadę do niego. Owszem, uwielbiam swoją obecną jednak jak każda dziewczyna lubię nowości.
Wyjechałam z garażu, dziękując
wszystkim świętością w duchu za to, że jeszcze jest wrzesień i deszcz nie pada
aż tak często, jak w październiku. Zbliża się najgorszy, jak dla mnie, okres w
roku. Nienawidzę zimy, bo nie można wtedy jeździć na motocyklu. To znaczy można,
ale na własną odpowiedzialność i bez gwarancji, że nie wyląduje się w zaspie…
z połamanym karkiem. Zjechałam na podjazd do domu Spencera. Dziś miał zamknięty
warsztat, więc nawet nie jechałam w tamtym kierunku. Zeszłam z BMW i
zdejmując kask ruszyłam w kierunku wejścia. Nie pukając weszłam do środka, od
razu kierując się do salonu, jak to miałam w zwyczaju. Myślałam, że padnę, jak zobaczyłam ich wszystkich, siedzących u naszego przyjaciela.
-
Co ona tutaj robi? – no tak, pierwszy do odpowiedzi zawsze jest Speedy, jakoś wcale mnie to nie dziwi. Debil musiał wtrącać się w nieswoje sprawy. Przewróciłam oczami, opierając się ramieniem o framugę
drzwi i zmierzyłam ich wszystkich po kolei wzrokiem, pomijając jedną, oczywistą
osobę. Wsunęłam dłonie do kieszeni spodni, nie wiedząc co innego mogłabym z nimi zrobić.
-
O to samo mogę zapytać ciebie – mruknęłam, patrząc wyczekująco na Allana. Już
ja mu dam popalić, tylko niech ta banda nieudanych podrywaczy po kieliszku czegoś
mocniejszego sobie stąd pójdzie. Nic go przede mną nie uchroni.
-
Rozmawiamy z naszym przyszłym mechanikiem – stwierdził dumnie wpypinając pierś, Horan, a ja nie
wytrzymałam i zaczęłam się głośno śmiać. On chyba sam siebie nie usłyszał. No bo przecież, jak to tak? Chyba zgłupiałam, albo ogłuchłam, a wyraz twarzy Allana wcale mi się nie spodobał.
-
Dobrzy żart – wyjęczałam, starając się uspokoić. – Dobra, Spencer. Teraz
wyproś marnych znajomych, bo muszę z tobą poważnie porozmawiać – mruknęłam, cały czas
uśmiechając się pod nosem. On ich mechanikiem, dobre. Już jest zaklepany.
-
Sorex, ale on mówił prawdę. Będę teraz zajmował się sprzętem obu waszych grup
– powiedział niepewnie, nawet na mnie nie patrząc. Jestem pewna, że gdyby nie ograniczenia anatomiczne, to
moja szczęka dawno pieprznęłaby o podłogę z głośnym trzaskiem.
-
O nie, zapomnij. Nie będziesz grzebał w moim silniku, kiedy oni + tu wymownie wskazałam na nich palcem, urywając na chwilę swoją wypowiedź - stoją nad tobą i obserwują każdy twój ruch – zaśmiałam się nerwowo, stając prosto. – Wybieraj, albo jest tak, jak
dotychczas, albo idziesz do nich – powiedziałam z pogardą. Widziałam zawahanie
w jego oczach, co było jednoznaczne z odpowiedzią. – Nie wiem jak dla Hostem i
Mygale, jak dla mnie możesz nie dzwonić, kiedy ta banda niedorozwojów cię
zostawi - mruknęłam, odwracając się na pięcie i z trzaskiem zamknęła drzwi,
kiedy wyszłam z domu.
Szybko założyłam kask na głowę i
wyjechałam na ulicę, zupełnie ignorując nawoływania mojego pseudonimu. Może ten
idiota wykaże się choć odrobiną honoru i nie zdradzi im naszych prawdziwych
danych. Kurwa, dlaczego to tak cholernie boli? No tak, w końcu kilka tal
przyjaźni to nie jest nic takiego. Mógłby przynajmniej ostrzec, że nie chce już
z nami współpracować. Może nie byłoby aż takiego zawodu, jak teraz. Za mój cel
obrałam sobie stare magazyny, gdzie często ćwiczymy z dziewczynami. Na początku
byłam trochę zdziwiona, widząc na miejscu Mygale, ale później stwierdziłam, że
przecież to było oczywiste, że mogę ją tutaj spotkać.
Zauważyłam, że jeździ strasznie
nerwowo, dodaje gazu w ostatnich momentach, przez co szarpie nią na wszystkie
strony. To nie był jej styl, on należał bardziej do mnie czy Hostem. Chociaż mnie wychodzi
to zdecydowanie lepiej, bo przecież już od dobrych kilku lat go stosuję.
Natalie prowadzi bardziej spokojnie, stara się gładko wchodzić w każdy zakręt,
czasami, siedząc za nią, można mieć wrażenie, że płynie po asfalcie. Jest
bardzo opanowana na drodze i nie daje ponieść się emocjom. Tylko, kiedy jest
zdenerwowana upodabnia się do nas. Wnioskuję po tym, że musiała być najpierw u
pana „będę mechanikiem obu waszych grup”. Jego, kurwa, niedoczekanie.
Zatrzymałam się na środku rasy, blokując przyjaciółce przejazd. W ostatnim
momencie zahamowała, zamyślona nie zauważając mnie. Zdjęła kask z głowy, zeszła
z motoru, nie siląc się na stawianie stopki, tylko po prostu położyła go bokiem
na ziemi i odrzuciła kask na bok. Podeszła do mnie w kilku krokach, robiąc z
moim ochraniaczem na głowę to samo, co ze swoim, mało nie urywając mi przy tym
części ciała, odpowiedzialnej za myślenie.
-
Do końca cię pojebało?! – warknęła, przez co po pustych magazynach przeszło
echo. Westchnęłam cicho, przewracając oczami.
-
Byłaś u niego – stwierdziłam, schodząc z motoru i stawiając go na podparciu.
Podeszłyśmy obie do jednej ze ścian i usiadłyśmy na asfalcie, opierając się o
nią.
-
Nienawidzę go bardziej, niż kiedykolwiek – mruknęła, wyciągając z kieszeni
paczkę papierosów i odpalając jeden. Popatrzyłam na nią z wysoko podniesioną
brwią. – Nic nie mów, bo może się to dla ciebie źle skończyć. – mruknęła,
zaciągając się dymem. Dobrze wiedziałam, o czym mówi. Mygale potrafi być
prawdziwą złośnicą. Naprawdę lepiej z nią nie zadzierać, kiedy jest
podkurwiona.
-
Dobra, nie gadaj tyle, tylko daj mi jednego. – mruknęłam wystawiając w jej
kierunku dłoń. Wzruszając ramionami podała mi całe opakowanie. – Czyli teraz
musimy poszukać sobie nowego mechanika. – stwierdziłam po chwili ciszy. Usłyszałam
ciche westchnienie rudej, co miało oznaczać, że odpowiedź na to pytanie jest
oczywista. Po prostu zajebiście!
Hostem's POV
Siedzę sobie u Tomlinsona w
samochodzie, a ten chodzi w tę i z powrotem, ciągnąc za swoje włosy. Ja nie
wiem na pewno, ale on chyba stara się uspokoić po tym, jak przewiozłam go na
tym motocyklu. Dobrze mu tak, przynajmniej na przyszłość będzie wiedział, że jak
czegoś nie chcę się nauczyć, to nie będę tego umieć, chociaż potrafię to robić
już od dawna. Czy to zdanie ma w ogóle jakikolwiek sens? Wątpię. Wracając. BMW
Tommo trochę się obdarło, kiedy musieliśmy zeskakiwać z niego, żeby nie
wylądować na drzewie. Ekhem… Nowa opona też by się przydała. Jakoś straszne ostre kamienie mi się po drodze trafiały. Z resztą, szkoda
gadać. Ważne, że wszystko poszło tak jak tego chciałam i mam święty spokój z jego chorymi naukami jazdy. Zauważyłam, jak szatyn odbiera telefon, a wyraz jego twarzy łagodnieje z
każdym momentem coraz bardziej. W końcu na ustach szatyna pojawił się uśmiech,
który nigdy nie zwiastuje niczego dobrego. Szybko wsiadł na miejsce kierowcy po
prawej stronie pojazdu i ruszył bez słowa. Odchrząknęłam znacząco. No sorry,
chcę wiedzieć gdzie wywozi mnie tym razem.
-
Jedziemy poznać mojego nowego mechanika – stwierdził, patrząc uważnie na drogę.
Zmarszczyłam brwi, ale nie odezwałam się więcej. Dobrze wiedziałam, że i tak
nie jestem w stanie wyciągnąć od niego jakichkolwiek informacji. A wiedza na ten temat mogłaby być naprawdę bardzo przydatna.
Oparłam łokieć o szybę, a głowę na
dłoni, wyglądając za okno i wpatrując się w drzewa, które mijaliśmy po drodze.
Zastanawiam się, kim jest ten jego cały mechanik, że aż tak się ucieszył,
słysząc o nim w słuchawce. Może go znam i uda mi się jakoś zbajerować, żeby potem
namieszał coś w maszynach Louisa. Tak, taka zemsta za ostatnią imprezę byłaby
na pewno wystarczająca. Uśmiechnęłam się do swoich myśli, kiedy pojawił się w
nich obraz wściekłego szatyna, któremu nie chciał odpalić samochód zaraz na
linii startu. O tak, Hostem lubi takie akcje.
Zmarszczyłam brwi, kiedy wjechaliśmy
w dobrze znaną mi ulicę. Zaczęłam gorączkowo zastanawiać się, czy gdzieś tutaj
ma warsztat ktoś inny, niż nasz Allan. Modliłam się w duchu, żeby tak było
kiedy nie mogłam o żadnym sobie przypomnieć. Przecież on nie mógłby zdradzić
nas w ten sposób. Moje serce stanęło w miejscu, kiedy Tomlinson zaparkował na podjeździe mojego mechanika. Wstrzymałam na chwilę oddech, po czym wypuściłam go z cichym świstem, chcąc zapanować nad emocjami, buzującymi w mojej głowie. Wyszłam niepewnie z
samochodu, rozglądając się dookoła z krzywą miną, jakbym była tutaj pierwszy
raz w życiu. Nie potrafię teraz powiedzieć, czy chciałam stworzyć po prostu
takie pozory, czy naprawdę poczułam się, jakbym nie przebywała w tym domu wcześniej
milion razy. Nie wiedząc, co mam ze sobą zrobić ruszyłam za chłopakiem, kiedy
ten udał się w kierunku wejścia. Nie, ja się zaraz obudzę i wszystko wróci do
normy. Będę jeździć na swoich wyścigach, Louis na swoich i wszyscy będą
niezmiernie szczęśliwi. Niestety tak się nie dzieje i już po chwili wchodzę z
szatynem do domu, a następnie salonu, gdzie siedzą jego przyjaciele. Chcę stąd
natychmiast wyjść.
Allan podniósł głowę, kiedy zauważył
że ktoś wchodzi do środka, a jego mina zrobiła się jeszcze bardziej zbolała,
niż przed chwilą. Spuściłam głowę, poprawiając okulary na nosie, kiedy
Tomlinson pociągnął mnie za rękę, siadając na jednym z foteli i sadzając mnie
sobie na kolanach. Niech to się już skończy, błagam bo nie wytrzymam i zrobię
szopkę, ujawniając tym samym Hostem. Czułam na sobie zdziwione spojrzenia bandy
Tommo, ale starałam się je zignorować. Tak naprawdę, to w tym momencie byli mi
zupełnie obojętni, liczyło się to czy na pewno Al zostaje ich mechanikiem. On
dobrze wie, co to znaczy.
-
Ona tutaj musi być? – usłyszałam głos Horan ‘a. Nie był on przyjemny, więc musiałam
zagryźć policzek od środka, żeby się jakoś nie odpłacić. Spokojnie Madi, wdech
i wydech – tylko opanowanie cię teraz uratuje.
-
Tak – odpowiedział tym samym tonem Louis. Czasami przestaję go rozumieć. Nie,
zaraz. Ja go nigdy nie rozumiałam, nie rozumiem i rozumieć nie będę! Dlaczego
mnie broni? Przecież nawet się nie lubimy, chyba …
-
No to zacznijmy od początku. To jest mój znajomy, Allan. Umówiliśmy się, że
będzie on mi pomagał w naprawianiu waszych maszyn. Miał to robić w przerwach,
między zajmowaniem się sprzętem teamu Hostem, ale one chyba nie są w stanie
tego znieść – mruknął Liam. Jeszcze chwila i stąd zniknę. Muszę się opanować,
tylko spokój nas uratuje.
-
Dlaczego? Przecież to nic strasznego mieć wspólnego mechanika – chłopak objął
mnie ramionami w pasie, przyciągając bliżej do siebie. Starałam się z całej
siły nie dać mojemu oddechowi przyspieszyć, bo to byłby koniec.
No dalej
mała. Przecież obie wiemy, że zabrali ci przyjaciela. Dlaczego miałybyśmy się
nie zemścić?
Spadaj,
dobrze ci radzę. Bo już w tym tygodniu nie pojeździmy na motorze, a do szkoły
zawiezie nas autobus.
I tak zaraz
nie wytrzymasz.
Pieprzona
podświadomość!
-
Nie wiedzą, co tracą – zakpił Malik, a mnie właśnie szlak trafił. Nachyliłam
się nad uchem szatyna. Za chwilę nie wytrzymam i zdzielę któregoś precyzynym ciosem w potylicę.
-
Louis, muszę iść do domu, bo mam jeszcze pracę na studia do zrobienia –
powiedziałam cicho, żeby tylko on mnie usłyszał. Po co zwracać na siebie niepotrzebną uwagę? Opuszczać niechciane towarzystwo trzeba dyskretnie, żeby przypadkiem nikt cię przed tym wbrew twojej woli nie powstrzymał.
-
Mam cię odwieźć do domu? – zapytał, patrząc prosto w moje oczy. Pokiwałam
przecząco głową, podnosząc się z jego kolan i z cichym „cześć” wyszłam z tego
cholernego domu, do którego postanowiłam już nigdy więcej w swoim życiu, dobrowolnie nie wracać.
Wyszłam na ulicę, kierując się do
naszego mieszkania. Ja pierdolę, co za zdradziecka szuja. Mam przynajmniej
nadzieję, że odda nam wszystko, co nasze kiedy przyjdziemy po to, jak już ktoś
zechce być naszym nowym mechanikiem. Wiem, pójdziemy do największego rywala
Allana. Wszyscy będą o tym wiedzieć, a zemsta zostanie dokonana! Wyjęłam
telefon i wykręciłam numer do Lex. Ciekawe, czy one już też wiedzą.
woow , i znowu czekac tydzień ,nie wytrzymam . fajny masz styl pisania :))
OdpowiedzUsuńsuper <3 , nie mg doczekać się kolejnego xx
OdpowiedzUsuńŚwietne opowiadanie! Nie wiem czy tylko to moja chora wyobraźnia czy naprawdę między Madi, a Louisem zaczyna się rodzić jakieś uczucie? Jeszcze jedno pytanie, czy będziesz dodawać rozdziały dwa razy w tygodniu jak w niedawno zakończonym opowiadaniu? Naprawdę bardzo bym chciała częściej to czytać!
OdpowiedzUsuńświetny uwielbiam twój styl pisania. Wszystkiego najlepszego to już na jutro ;)
OdpowiedzUsuńcudooo, a Allan to szuja!
OdpowiedzUsuńSto lat, sto lat niech żyje, żyje nam!
Proszę chcę dwa razy w tygodniu, bo nie wytrzymuję!!!
sto lat ! :*
OdpowiedzUsuńjuż nie lubie Allana jak mógł ?! Hahahahahh opis nauki jazdy Hostem zajebisty <3 a wiesz że pierwsze jak zobaczyłam tytuł rozdziału to sb pomyślałam o którejś z ich trójki xddd czekam od next :3
Haha! Rozwaliła Louisowi motor! Dobre! :)
OdpowiedzUsuńŚwietny rozdział :) a tak poza tym to wszystkiego najlepszego z okazji urodzin!
O boze uwielbiam to xx rozdział genialny a mechanik -,- ugh...
OdpowiedzUsuńCzekam na next <3
Świetny :) Czekam na next
OdpowiedzUsuńŚwietny rozdzial.! Naprawde sie super rozkreca ;>
OdpowiedzUsuńHejj a ja mam taki pomysł :3 a jak teraz już jedno opowiadanie skończyłaś to może... Tu rozdziały pojawiały się by dwa razy w tygodniu ? ^^
OdpowiedzUsuń