Sorex's POV
Rozejrzałam się
uważnie po pomieszczeniu, do którego właśnie trafiłyśmy. Nie powiem, żeby to
był szczyt moich marzeń, jeśli chodzi o imprezę, ale nie będzie mi również
przyjemnie z niej spieprzyć, żeby poważnie porozmawiać sobie z Allanem. Wydaje
mi się, że Al nie za poważnie podszedł do tego, że ja chcę z nim jechać do
Londynu. Może i nie powinnam tego robić, ale nie mogę się powstrzymać, żeby
porozmawiać z Mlikiem twarzą w twarz. Czy dalej podtrzymuje słowa, które
powiedział do mnie przed wyjazdem do Rio? Może już o nich zapomniał i chciałby
ze mną to wszystko omówić. Właśnie dlatego nie mogę odeprzeć pokusy, która
siedzi we mnie, w środku i ujada za każdym razem, kiedy usiłuję wmówić sobie,
że to jednak zły pomysł i najrozsądniej będzie dać sobie święty spokój. Kto
jednak w dwudziestym pierwszym wieku słucha swojego wewnętrznego głosu rozsądku
od początku do samego końca? No właśnie ja jakoś nie bardzo.
Wmieszałam się w
tłum tańczących ludzi, podchodząc do jakiegoś chłopaka, który na sto procent
był ode mnie sporo młodszy, ale zauważyłam jeszcze jedną rzecz. Błysk w jego
oczach wskazywał na jedną rzecz – rozpoznał mnie już na samym wstępie. Udałam,
że tego nie zauważyłam i zaczęłam tańczyć, używając przy tym coraz to bardziej
wyszukanych, wulgarnych pozycji. Dobrze wiem, że ten taniec będzie jedynym,
jeśli chodzi o mój dzisiejszy wieczór i właśnie dlatego nie mam zamiaru nawet
przez chwilę się oszczędzać. Dziewczyny już zniknęły gdzieś w tłumie, więc
nawet nie ma co się łudzić, że mnie zauważą. Punkt pierwszy misji „Dopaść
Malika”, noszący tytuł „Zgubić niepotrzebnych obserwatorów”, uważam za
zakończony z dużym sukcesem. Spodziewałam się, że pójdzie trochę trudniej, ale
w takich sytuacjach lubię się mylić.
Przebiegłam
uważnym spojrzeniem po wszystkich ludziach, znajdujących się dookoła mnie i
kiedy nie dostrzegłam żadnej znajomej twarzy, ruszyłam w kierunku wyjścia,
zupełnie olewając oburzonego blondaska. Spuściłam głowę, pozwalając długim,
blond włosom zakryć całą moją twarz. Nie mam zamiaru dać się złapać wrednym
policjantom, którzy pilnują wyjścia. Tak, nie pomyliłam się. Karki stoją tylko
na przykrywkę, a po drugiej stronie ulicy stoi kilka suk, które tylko czekają
na znak od swoich popychadeł. Ślepa nie jestem, a do tego naprawdę dobry ze
mnie obserwator.
Kiedy tylko
znalazłam się na zewnątrz, od razu wyciągnęłam telefon z niewielkiej torebki na
łańcuchu i wykręciłam numer taryfy. Nie mam zamiaru włóczyć się po ulicach Rio
de Janeiro w przykrótkiej spódnicy, która w każdym momencie może niezauważenie
dla mnie podwinąć się i pokazać nieco za dużo. Pomimo tego, że policja strzeże
miasta, to i tak nie czuję się w nim bezpiecznie. Gliniarze tak na dobrą sprawę
nie są w stanie nic zrobić, albo po prostu nie chcą. Nie będę się mieszała w
ich zawodowe sprawy, bo informacje na ten temat nie są mi do szczęścia potrzebne.
Taksówka w końcu
po mnie przyjechała, na co od razu poderwałam się z zimnego krawężnika i
wsiadłam do samochodu, zajmując miejsce obok kierowcy. Takie przyzwyczajenie –
po prostu lubię jeździć z przodu. Mężczyzna ruszył z miejsca zaraz po tym, jak
podałam mu adres Spencera. Niech się chłopak strzeże, bo ja nie zamierzam
odpuścić, a wtedy ze mną najnormalniej w świecie nie da się wygrać. Ani
wytrzymać, ale to już inna sprawa, o której nie mam czasu teraz gadać.
Całą drogę
zastanawiałam się nad argumentami i muszę dumnie przyznać, że znalazło się ich
całkiem sporo, jak na półgodzinną jazdę ulicami Rio. Mam nadzieję, że nie będę
musiała się zbyt długo męczyć z przyjacielem, ale z nim nigdy nic nie wiadomo.
Czasami denerwuje mnie to, że z posłusznego Allana, który godzi się na każdą
moją zachciankę staje się wręcz Cerberem, do którego nie dochodzi żadne
tłumaczenie. Zdaję sobie sprawę z tego, że brzmi to tak, jakbym była
rozpieszczonym bachorkiem, ale to nie moja wina, że zawsze dostawałam to, czego
zapragnęłam. Z czasem udało mi się nad tym zapanować, ale niektórych nawyków po
prostu nie da się ze mnie wykorzenić, chociażby nie wiem, jak miałabym
próbować. A robiłam to nie raz, nie dwa. Zdarzył się nawet taki okres w moim życiu, że gryzłam
się w język, żeby tylko nie odparować z jakąś zaczepką, ale zrezygnowałam z
tego, kiedy nic nie mogłam włożyć do ust z powodu dość dużego bólu.
Kiedy zapłaciłam
taksówkarzowi i wysiadłam z samochodu, uważnie przyjrzałam się budynkowi, w
którym od półtora roku mieszka mój przyjaciel. Nagle dopadły mnie wątpliwości
związane z tym, co chcę za wszelką cenę zrobić. Może powinnam zrezygnować i po
prostu zadzwonić tak, jak dziewczyny. Znienawidziłabym się jednak za takie
posunięcie, ponieważ świadczyłoby ono o tym, że czegoś się boję, a nie mogę
nawet dopuścić do siebie takiej myśli.
Odetchnęłam
głęboko, ruszając w kierunku wejścia do domu. Nie bawiłam się nawet w pukanie,
bo i po co. Po prostu otworzyłam drzwi, weszłam do środka, zamknęłam za sobą
przejście i skierowałam się do sypialni, gdzie najprawdopodobniej właśnie
przybywa Allan. Zdjęłam szpilki, nie chcąc zrobić hałasu, kiedy tylko
usłyszałam jak chłopak z kimś rozmawia. Po woli stanęłam w pół uchylonych
drzwiach i zaczęłam uważnie przyglądać się temu, jak chodzi po całym
pomieszczeniu. Jego twarz nie wyrażała niczego, oprócz tego, że mocno się nad
czymś zastanawia. Chciałabym słyszeć, o czym rozmawia, ale n tylko potwierdził,
że będzie za kilka dni i zerwał połączenie. Postanowiłam, że to najlepszy
moment na to, żeby pokazać mu, że nie jest sam. Odchrząknęłam głośno, zwracając
na siebie jego uwagę. Allan natychmiast odwrócił się do mnie przodem i zmierzył
mnie uważnie spojrzeniem.
- Alex, co ty tu robisz o tej godzinie? – chłopak zmarszczył mocno
brwi, nie spuszczając ze mnie wzroku nawet na kilka sekund. Wzruszyłam
ramionami, krzyżując ręce na wysokości klatki piersiowej, po czym podeszłam do
łóżka i usiadłam na nim.
- Chciałam się tylko zapytać, kiedy jedziesz do Londynu i czy
kupiłeś już dla mnie bilet – rzuciłam obojętnie, przyglądając się uważnie swoim
butom, jakby były ósmym cudem świata. Chociaż one właśnie nim są. Musiałam pół
godziny stać w kolejce, żeby je dostać. Nie ważne.
- Czy ty nie możesz chociaż raz odpuścić? – westchnął ciężko,
kręcąc z dezaprobatą głową. Co ja poradzę na to, że chcę porozmawiać z
pieprzonym Malikiem, jak facet z facetem. No, prawie…
- Oczywiście, że nie. Przecież od początku znałeś odpowiedź, wiec
nie rozumiem, dlaczego zadajesz tak kretyńskie pytania – przewróciłam oczyma,
odchylając się do tyłu i opierając łokciami za plecami.
- Wiedziałem, że tak będzie i owszem, zamówiłem ci bilet. Tylko
pamiętaj, że jedziesz tam na swoją odpowiedzialność i kiedy coś pójdzie nie
tak, to mnie w to nie mieszasz – podniósł ręce na wysokość klatki piersiowej. Pokiwałam
głową, podrywając się z siedzenia i szybkim krokiem skierowałam się do wyjścia.
Nie sądziłam, że pójdzie mi tak łatwo, ale skoro jednak udało się bez większych
komplikacji, więc mogę wrócić na imprezę. Usłyszałam za sobą donośny śmiech
Spencer ‘a, ale zupełnie go zignorowałam, wychodząc na zewnątrz i dzwoniąc po
taksówkę. Proszę, niech przyjedzie szybko.
Zayn‘s POV
Podciągnąłem się
na łokciach, kiedy tylko pierwsze promienie słońca wpadły do pokoju. Tak
naprawdę dzisiejszej nocy nie spałem nawet przez chwilę. Nie wiem dlaczego, ale
wydaje mi się, że już niedługo wydarzy się coś, dzięki czemu każdy z nas będzie
zadowolony. Przeczucie podpowiada mi również, że to mnie w udziale przypadnie
największe szczęście. Nigdy wcześniej w to nie wierzyłem, ale teraz jest
inaczej, ponieważ nie mogę odrzucić od siebie tej chorej myśli.
Westchnąłem
głośno, dźwigając się niechętnie z łóżka i udając się prosto do łazienki. Chyba
pójdę dzisiaj wcześniej do warsztatu, żeby zająć swój cholerny umysł czymś
innym. Nienawidzę momentów, w których zaczynam myśleć nad sprawami, o których
powinienem zapomnieć dwa lata temu. Czemu jestem takim kretynem?!
Po
piętnastominutowym prysznicu, ubrałem się szybko w robocze ubrania i zszedłem
po schodach do kuchni. Naprawdę nie mam zamiaru siedzieć dłużej bezczynnie. W
salonie siedział półżywy Niall i skakał bezczynnie po kanałach. Wzruszyłem
jedynie ramionami i poszedłem do kuchni, gdzie zrobiłem sobie dwie kanapki.
Udałem się do samochodu, a potem podjechałem na warsztat, żeby rozpocząć
kolejny dzień z naprawianiem samochodów i użeraniem się z napalonymi na nas
laskami, co swoją drogą nie jest tak przyjemne, jakby mogło się wydawać.
Sorex's POV
Weszłam z
powrotem do klubu i od razu wmieszałam się w tańczący tłum. Ludzie dookoła mnie
podskakiwali, nie zawsze zgodnie z rytmem piosenki, właśnie puszczanej przez DJ
‘a. Zważając na fakt, że przyszłyśmy do dość znanego w mieście klubu, dookoła
mnie nie śmierdziało potem. Owszem, alkohol i fajki czuć i to bardzo dobrze,
ale są zdecydowanie mniej szkodliwe dla mojego nosa.
Tanecznym krokiem
przemieściłam się w kierunku loży, w której przebywały właśnie dziewczyny.
Usiadłam między Madeleine a Natalie i wzięłam szklankę z drinkiem tej drugiej,
po czym opróżniłam ją prawie do połowy. Ruda przewróciła oczami, ale nie
odezwała się wiedząc, że i ta nie zwrócę na niej najmniejszej uwagi.
- Gdzie byłaś? – usłyszałam krzyk Madi przy uchu. Wzruszyłam
ramionami, rozglądając się po całej sali i tańczących ludziach. Davies podniosła
wysoko brew, cały czas nie spuszczając ze mnie wzroku. – A jak wyszłaś z klubu?
- Nie wychodziłam – zaprzeczyłam od razu, marszcząc brwi i udając,
że nie mam zielonego pojęcia, o czym ona do mnie gada. Nie mogę jej powiedzieć,
że lecę z Alem do Londynu, ponieważ – po pierwsze może mnie wyśmiać, po drugie
nawrzeszczeć i zwyzywać, a po trzecie i najgorsze – może chcieć lecieć tam ze
mną, a na to nie ma szans, żebym się zgodziła. Im nas mniej, tym lepiej.
- Skoro tak twierdzisz – westchnęła szatynka, znikając w tłumie.
Nie podoba mi się, że tak łatwo odpuściła. To do niej zdecydowanie niepodobne i
nie zdziwiłabym się, gdyby zaczęła węszyć. Może powinnam ostrzec Allana, że
będzie się z nim w najbliższym czasie kontaktować, czy przypadkiem z nim nie rozmawiałam.
To byłoby
najgorsze z możliwych wyjść, którym by poszła. Przecież ona zawsze wie, kiedy
nasz przyjaciel zaczyna kłamać. Z resztą… Davies zawsze wie, kiedy ktoś zaczyna
przed nią ściemniać i to jest to, czego w niej najbardziej nienawidzę. Za każdym
razem staje przed tobą i zaczyna patrzeć ci się prosto w oczy tym swoim
wzrokiem, jakby zaraz miała prześwietlić cię od wewnątrz, że sam rezygnujesz i
dla świętego spokoju mówisz prawdę; żeby tylko w końcu przestała i dała ci
święty spokój.
Zayn‘s POV
Spojrzałem na
zegarek, który wskazywał osiemnastą. Teoretycznie powinienem zamykać już
warsztat, ale nie mam pojęcia, co mógłbym robić w domu, więc jeszcze chwilę
zostanę. Chłopaki już dawno zrezygnowali z siedzenia tutaj i upewniając się, że
chcę zostać sam, wyszli. Westchnąłem ciężko, odrzucając na bok klucz i
podszedłem do niewielkiego stolika, na którym stała przezroczysta, plastikowa
butelka, wypełniona niebieską cieczą. Chwyciłem ją i wypiłem resztkę napoju
energetyzującego, po czym zgniotłem i wyrzuciłem do stojącego obok śmietnika.
Rozejrzałem się uważnie po całym pomieszczeniu.
Zostało nam sporo
samochodów do naprawy. Pomijając te, stojące na zewnątrz, w środku warsztatu
znajduje się ich cztery. Nie mam pojęcia, kiedy uda nam się z nimi wszystkimi
rozprawić. Szczerze powiedziawszy, to chciałbym przejść się na nielegalne
wyścigi, ale najnormalniej w świecie nie mam na to czasu. Zawsze, kiedy wracam
wieczorem do domu jestem tak wycieńczony, że nie marzę o niczym innym, jak
prysznic, kolacja i moje wygodnie łóżko. A jak wszystkim wiadomo prowadzenie,
kiedy nie kontroluje się nawet odruchów własnego ciała nie jest zbyt
odpowiedzialne, szczególnie gdy wskazówka na liczniki wskazuje ponad dwieście
kilometrów na godzinę. Nie mam zamiaru ryzykować.
Wyszedłem na
zewnątrz, kiedy zauważyłem samochód policyjny, zatrzymujący się przed wjazdem.
Zdążyłem już przyzwyczaić się do tego, że co chwilę nawiedzały nas te imitacje
mężczyzn w mundurach, ale za każdym razem wkurwiało mnie to tak samo. No bo
ludzie, jak można przyjeżdżać raz w tygodniu do tego samego miejsca, kiedy
gdzieś w innej części Londynu ktoś może ich potrzebować?! To jest wręcz
niedorzeczne. Skrzyżowałem ręce na wysokości klatki piersiowej i oparłem się
jednym ramieniem o framugę bramy wjazdowej. Mam nadzieję, że uda mi się ich
szybko pozbyć, bo nie mam humoru, żeby się z nimi użerać.
- Dzień dobry, policja w Londynie. Mamy pozwolenie na przeszukanie
całego tego budynku – jeden z facetów uśmiechnął się do mnie tryumfująco, na co
ja jedynie podniosłem wysoko brew i odsunąłem się, wpuszczając ich do środka
bez większych ceregieli. Nie mamy z chłopakami nic do ukrycia, więc niech sobie
szukają.
Sam natomiast
wsunąłem się pod jeden z naprawianych przeze mnie samochodów i zacząłem robić
to, co wcześniej przerwałem, żeby się napić. Nie mam zamiaru patrzeć na ich
zakazane mordy. Jak dla mnie oni powinni w ogóle nie istnieć. Warknąłem zirytowany
pod nosem, kiedy jeden z nich trącnął mnie czubkiem buta w ramię. Niech zabiera
ode mnie te giry, bo mogę mu je powyrywać.
- Czyje to miejsce pracy? – zapytał, gdy tylko popatrzyłem na
niego od dołu. Zmarszczyłem brwi, przekręcając głowę we wskazanym kierunku. Nie
podoba mi się to.
- Louisa – burknąłem podejrzliwie, wracając do mierzenia go
wzrokiem. – Coś się stało? – zapytałem po chwili milczenia.
- Zupełnie nic. Do widzenia – powiedział gładko, po czym oboje
zniknęli mi z pola widzenia. Okej, to było cholernie dziwne.
Swietny :) pozdrawiam ; D
OdpowiedzUsuńsuper czekam na next niech coś sie w końcu dzieje :)
OdpowiedzUsuńŚwietny rozdział i śmieszny twój szantażyk.
OdpowiedzUsuńCzekam na kolejny
Mia Rosa<3
Super rozdział czekam na next.
OdpowiedzUsuńGenialny ! :) czekam na nx :))) :*
OdpowiedzUsuńNie moge sie doczekac az spotka Zayna !!! :))))
@luvmyniallers
Nie mogę doczekać się spotkania Alex z Zayn'em. Rozdział jak zwykle cudowny! Wyczuwam kłopoty związane z policją dla Tommo. Z niecierpliwością czekam na następny.
OdpowiedzUsuńCzekam na next
OdpowiedzUsuńPolicja to zło
OdpowiedzUsuńŚwietnie ! Czekam na next! ;*
OdpowiedzUsuńKocham i czekam na next ;)
OdpowiedzUsuńSuper
OdpowiedzUsuńCzekam
OdpowiedzUsuńNa
OdpowiedzUsuńNext
OdpowiedzUsuńKocham
OdpowiedzUsuńCie
OdpowiedzUsuńI
OdpowiedzUsuńTwojego
OdpowiedzUsuńBloga
OdpowiedzUsuńBan bang louis jest sexi ;)
OdpowiedzUsuńTalalalalalalalalaxddd
OdpowiedzUsuń