wtorek, 11 listopada 2014

Rozdział Trzynasty: "Niezapowiedziane spotkania, wybite szyby i denerwujące stosunki." (II)

            Malik minął salon, w którym kanapę okupował Louis i wszedł szybko po schodach. Tym razem, kiedy powiedział mi „możesz się w końcu zamknąć?”, naprawdę to zrobiłam. Doskonale zdaję sobie sprawę z tego, w jakiej sytuacji aktualnie się znajduję, więc nie chcę jej jeszcze bardziej pogorszyć. Chciałabym przeżyć tę rozmowę do końca. Kiedy tylko znaleźliśmy się u niego w pokoju posadził mnie na łóżku, a sam położył się za mną. Może to i lepiej, że nie będę musiała patrzeć mu na twarz – łatwiej będzie mi sklejać zdania. Zaczęłam przyglądać się swoim dłoniom, kiedy w dalszym ciągu nie pozwolił mi się odezwać. Nie chcę ryzykować, że znów się wścieknie. Zdaję sobie sprawę z tego, że popadam ze skrajności w skrajność, ale to nie ma znaczenia.

- Może byś w końcu zaczęła – usłyszałam po chwili ciszy. Zamknęłam oczy i przechyliłam się do tyłu, kładąc głowę na jego brzuchu. Przygryzłam dolną wargę, splatając dłonie razem, po czym położyłam je na swojej klatce piersiowej.

- Kiedy nas rozpracowałeś od razu podjęłyśmy decyzję o tym, że zmywamy się z Londynu. Nawet nie było mowy o żadnym innym wyjściu. Mogłeś zrobić z tą informacją wszystko. Nie liczyło się to, że tak naprawdę w ogóle nie znamy twoich intencji i nie chciałyśmy ich znać. Tak na dobrą sprawę czekałyśmy tylko na pretekst, żeby uciec z Anglii, więc nie bierz tego do siebie – mruknęłam. Wydawało mi się, że mówię tak cicho, że tylko ja siebie słyszę. Jednak Zayn nie kazał mi powtarzać, więc wnioskuję, że wszystko do niego dotarło.

            Wszystkie inne słowa uciekły mi z głowy. Nie miałam pojęcia, co jeszcze powiedzieć, więc po prostu leżałam i wodziłam wzrokiem po białym suficie. Uśmiechnęłam się do siebie, kiedy poczułam dłoń chłopaka, bawiącą się moimi włosami. Normalnie zabiłabym każdego, kto tylko odważyłby się ich dotknąć. Jak byłyśmy małe, to dziewczyny zawsze mnie za nie ciągnęły i chyba stąd ten wstręt. Ale nie ważne.

- Dlaczego nie zadzwoniłaś tak, jak reszta dziewczyn? – zapytał, a do mnie natychmiast wróciła świadomość, którą na kilka sekund straciłam. A szkoda, bo było naprawdę przyjemnie.

- Chciałam. Miałam już nawet wybrany twój numer, ale w ostatnim momencie stchórzyłam. A potem stwierdziłam, że nie chcę tego załatwiać przez telefon i nawet, jeśli Louis nie miałby sprawy w sądzie, to i tak pojawiłabym się razem z Allanem w Londynie – wzruszyłam ramionami, jakby moja odpowiedz była najbardziej oczywistą rzeczą na świecie.

            Pomiędzy nami po raz kolejny zapanowała cholerna cisza. Nienawidzę momentów, w których nie odzywamy się do siebie słowem, ponieważ to może oznaczać wszystko – że jest dobrze, źle, a nawet tragicznie. Wolałabym mieć wszystko jasne. Zamknęłam oczy, kiedy poczułam jak chłopak zaczyna delikatnie bawić się moimi włosami. Gdyby był to ktokolwiek inny, to najprawdopodobniej skończył by kilka metrów pod ziemią, martwy.

- Przez ostatni czas nie myślałem o niczym innym niż o tobie, a teraz pojawiasz się po kilku latach i jak gdyby nigdy nic mówisz mi, że mimo wszystko i tak uciekłabyś bez słowa. Zastanawiam się, czego ode mnie oczekujesz, ale tak na dobrą sprawę nie chcę znać odpowiedzi – czyli mam przesrane. Może faktycznie ma rację i nie powinnam się tutaj z powrotem pojawiać? Muszę iść do domu Allana, bo zaraz stanie się tragedia.

           Hostem's POV

            Weszłam do pustego domu, od razu kierując się do swojego pokoju. Charlotte i Natalie są jeszcze w pracy, więc nie mam co liczyć na ich towarzystwo. Tak samo, jak na rozmowę z kimkolwiek innym. W Rio de Janeiro nie mamy żadnych znajomych, z którymi utrzymywałybyśmy jakieś bliższe kontakty. To prawda, wieczorami kilka ludzi stoi za nami i nawet można powiedzieć, że się z nimi kolegujemy, ale nie znają nas na co dzień, więc nie mają o nas pojęcia i o tym, czym się zajmujemy. Reasumując, jestem zmuszona na własne towarzystwo.

            Zdjęłam perukę z głowy, odrzucając ją gdzieś na bok. Zrezygnowana wyjęłam z szafy jakieś lekkie dresy oraz bokserkę i szybko się w to przebrałam. Zeszłam szybko na dół i weszłam do kuchni. Wczoraj wieczorem przyswoiłam zbyt dużo informacji, żeby teraz o nich nie myśleć. Żeby usnąć, musiałam połknąć dwie tabletki na uspokojenie. Aktualnie nie mam w planach nic innego, jak upicie się do nieprzytomności. Ogólnie zastanawiam się, jak Tomlinson mógł być na tyle głupi, żeby dać się wpakować do kicia. Przecież wcześniej miał już wątpliwą przyjemność goszczenia w tym okropnym miejscu. Może stęsknił się za jakimiś dawnymi przyjaciółmi, którzy dostali dożywocie, przez co nie mieli okazji spotkać się w ostatnim czasie. A z resztą to nie moja sprawa, więc powinnam przestać zaprzątać sobie tym głowę. W końcu mam jeszcze masę innych spraw do przemyślenia, którymi najpierw powinnam się zająć.

            Otworzyłam barek, od razu wyjmując z niego butelkę wódki. Odnalazłam jeszcze w lodówce sok pomarańczowy, a z szafki wydobyłam szklankę do drinków. Nie mam siły myśleć nad czymś innym, niż to, co zamierzam właśnie zrobić, a poza tym nic innego nie potrafię. Mam nadzieję, że Natalie zgodzi się coś wykombinować. Ona jest najlepsza w robieniu przeróżnych drinków. Chociaż sama preferuje czystą wódkę. Nie rozumiem jej. Jak dla mnie za mocne i za szybko się tym upija, ale co ja tam wiem? W między czasie nastawiłam sobie jeszcze lasanage w mikrofalówce i wzięłam za przygotowanie trunku.

            Wyjrzałam prze okno, kiedy zauważyłam na podjeździe zupełnie nieznany mi samochód. Jednak po zauważeniu kierowcy pojazdu, natychmiast podbiegłam do drzwi wejściowych i zamknęłam je na każdy możliwy zamek. Do Allana nic nie mam, ale jeśli chodzi o Horana, to już zupełnie inny interes. Zastanawiam się tylko, co oni do jasnej kurwy robią pod moim i dziewczyn domem w Ameryce! Spencer za to zginie, a ja osobiście dopilnuję, żeby go zaszlachtowali. Podskoczyłam, słysząc głośne pukanie do drzwi, ale zupełnie je zignorowałam i jak najszybciej pobiegłam do salonu, żeby zamknąć wejście na taras. Sprawdziłam jeszcze tylko, czy aby na pewno wszystkie okna na parterze są pozamykane i udałam się z powrotem do kuchni. Dokończyłam robienie mojego drinka i wyjęłam jedzenie z mikrofalówki i wróciłam z powrotem do największego pomieszczenia w całym domu. Uśmiechnęłam się tryumfująco, zauważając przyjaciela, stojącego po drugiej stronie szyby i pomachałam mu zadziornie ręką, w której trzymała napój. Usiadłam na fotelu, oparłam stopy piętami o szklany stolik, krzyżując je w kostkach. Upiłam łyk alkoholu, po czym odstawiłam go obok moich nóg i wzięłam się za jedzenie obiadu.

- Madeleine, przestań się wygłupiać i wpuść nas do jasnej cholery! – chwyciłam pilota, po czym włączyłam telewizor i zaczęłam szukać jakiegoś kanału muzycznego, który zupełnie by go zagłuszył.

            Po chwili jednak, pomimo moich największych chęci nie robienia tego, odwróciłam głowę w kierunku wkurwionego do granic możliwości Allana oraz powstrzymującego śmiech i usiłującego być poważnym Nialla. Nie wiem, czy Natalie chciałaby się z nim dzisiaj zobaczyć. Doskonale wiem, co jej powiedział i nie mam zamiaru dopuścić do tego, żeby ta dwójka w najbliższym czasie miała ze sobą jakąkolwiek styczność. Koniec przemyśleń na ten temat.

- Hostem do kurwej nędzy. Nie rozumiesz, że przyjechaliśmy tutaj, żeby porozmawiać? Pokojowo – szatyn zaczął wymachiwać rękami w każdą możliwą stronę, na co blondas nie wytrzymał i zaczął się głośno śmiać. Ja jednak zachowałam całkowity spokój. Podniosłam wysoko jedną brew, wzięłam szklankę i upiłam łyka alkoholu. Najlepszym, co mogę zrobić w takiej sytuacji, to zachować spokój. Wtedy zdenerwuję go jeszcze bardziej.

            Kiedy skończyłam jeść obiad odstawiłam talerz na stół i chwyciłam telefon w dłoń. Allan stwierdził, że nie zamierza się stąd ruszyć, dopóki nie porozmawiamy w cywilizowany sposób. Po raz kolejny napiłam się drinka, którego już pół nie było i z nim oraz telefonem w dłoni podeszłam do drzwi tarasowych. Spencer poderwał się i stanął naprzeciwko mnie, a na jego twarzy pojawił się szeroki uśmiech. Skucha, panie geniuszu. Wybrałam w telefonie numer Mygale i pokazałam im go, włączając jednocześnie głośnik.

~ Cześć Madeleine! Nie za bardzo mogę teraz rozmawiać, ale obiecuję, że za chwilę będę w domu i pogadamy o twoim pobycie w Nowym Yorku – uśmiechnęłam się zadziornie w kierunku chłopaków, a Niall pokręciła przecząca głową, jakby chciał powiedzieć „nie zrobisz tego”. Jego wyraz twarzy ewidentnie wskazywał na to, że za chwilę mnie zabije. Wzruszyłam obojętnie ramionami. Zaraz się przekonasz, że robię co mi się podoba, blondi.

~ Zmień kierunek. Nie chcesz teraz być w domu – rzuciłam do telefonu, natychmiast cofając się o krok, ponieważ Horan rzucił się z impetem na szybę. Na całe szczęście Allan złapał go za ramię i przyciągnął do siebie.

~ Dlaczego? – zapytała, ewidentnie zdziwiona. Oblizałam usta, patrząc w oczy rozwścieczonego chłopaka. Wyrwał się z uścisku Allana, po czym odwrócił się na pięcie i wszedł na ogródek, rozglądając się dookoła. Ojć, chyba się biedactwo obraziło.

~ Bo Horan właśnie stoi na naszym tarasie i ewidentnie ma ochotę pozbyć się mnie raz na zawsze – rzuciłam na pozór obojętnie, po czym rozłączyłam się natychmiast i w ostatnim momencie zdążyłam odskoczyć na bok, ponieważ Niall wziął zamach i kamieniem wybił szybę.

          Mygale's POV

            Po odebraniu telefonu od Madeleine natychmiast przyspieszyłam, żeby ominąć nasz dom. Lottie, siedząca obok mnie, popatrzyła na mnie zdziwionym spojrzeniem, ale nie odezwałam się do niej nawet słowem wyjaśnienia. Później jakoś jej to wytłumaczę, ale na razie muszę skupić się na tym, żeby znaleźć się jak najdalej od Horana. Nie chciałam z na razie stawać z nim twarzą w twarz, ponieważ oznaczało to zmierzenie się z przeszłością, a na coś takiego nie byłam jeszcze w pełni przygotowana. Zbyt wiele spraw nie zostało zakończonych, żeby rozgrzebywać stare rany.

- Natalie do cholery! – podskoczyłam, kiedy po jakimś czasie Tomlinson mocno się zdenerwowała, nie chcąc dłużej czekać na to, aż łaskawie się odezwę. Westchnęłam ciężko, zjeżdżając na pobocze. Moja psychika powoli zaczyna wysiadać i nie wiem, jak długo zdołam jeszcze pozostać przy zdrowym rozsądku.

- Niall jest w naszym domu i Madeleine usiłuje się go jakoś pozbyć. A ja nie mam siły dzisiaj z nim rozmawiać – rzuciłam krótko, zjeżdżając na parking jednej z galerii handlowych, mieszczących się w Rio de Janeiro. – Zakupy? – kiedy stałyśmy już w miejscu, odwróciłam się do mojej towarzyszki i uśmiechnęłam szeroko. Kiwnęła głową, po czym bez słowa wysiadła z samochodu. Widać było, że mocno zastanawia się nad moimi ostatnimi słowami, a ja postanowiłam jej na razie nie przeszkadzać. Ruszyłyśmy w kierunku wejścia do budynku, od razu kierując się do najbliższej kawiarni. Obie nie jadłyśmy nic od rana i to chyba normalne, że należałoby w końcu czymś zapełnić pusty żołądek.

           Sorex's POV

            Leżałam, nie mając pojęcia, co powinnam powiedzieć. Zayn miał świętą rację i nic nie było w stanie tego zmienić. Westchnęłam ciężko, odbierając podtekst, jaki chciał mi przekazać swoją ostatnią wypowiedzią. Chciałam podnieść się z jego brzucha i po prostu zmyć mu z widoku, ale w ostatnim momencie przewrócił nas tak, że leżałam pod nim. Otworzyłam szeroko oczy, piszcząc cicho. Moje spojrzenie przecięło się z jego, a jedyne co mogłam zauważyć w źrenicach chłopaka, to rozbawienie. Zupełnie nie rozumiałam, o co może mu chodzić.

- Bez ciebie byłoby mi tak cholernie nudno – powiedział cicho po kilku sekundach, które spędziliśmy w całkowitym milczeniu i nie czekając na żadną odpowiedź z mojej strony po prostu mocno mnie pocałował.

            Zamknęłam oczy, automatycznie odwzajemniając pieszczotę. Chciałam wpleść palce w jego włosy, ale powstrzymał mnie od tego, łapiąc za moje nadgarstki jedną ręką i umieszczając je nad moją głową. Drugą dłoń Malika poczułam na biodrze, a chwilę później zaczął nią sunąć coraz wyżej. Wzdrygnęłam się, kiedy poczułam jego zimną skórę na swojej rozgrzanej. Przez całe moje ciało przebiegło tysiące dreszczy, potęgujących podniecenie, jakie zaczynało opanowywać mój umysł. I chociaż doskonale wiedziałam, do czego to prowadzi; nie chciałam go powstrzymywać.

           Louis‘s POV

            Nakryłem głowę poduszką, starając się zagłuszyć w ten sposób jednoznaczne dźwięki, dochodzące z piętra. W tym momencie nie marzyłem o niczym innym, jak śmierć, albo trwała głuchota. Jęki Lex uświadamiały mnie tylko w przekonaniu, że Malikowi doskonale idzie odzyskiwanie kogoś, na kim mu zależy, a ja nawet nie mogę wyjść z domu, żeby zabrać się za cokolwiek. Warknąłem zdenerwowany pod nosem sam nie wiem co i poderwałem się z kanapy, od razu idąc na zewnątrz. Nie wytrzymam dłużej w tym cholernym pomieszczeniu ze świadomością tego, co dzieje się kilkanaście metrów ode mnie.

            Położyłem się na leżaku, od razu odchylając go możliwie jak najbardziej do tyłu, dzięki czemu miałem idealny widok na zachmurzone niebo Londynu. Z czystym sumieniem mogę stwierdzić, że pogoda odwzajemnia to, co dzieje się wewnątrz mnie. Nie ma mowy o chociażby odrobinie słońca w moich myślach. Kurwa, pierdolę jak jakiś pieprzony poeta. Muszę jak najszybciej iść na imprezę, żeby się spić i zapomnieć o wszystkim, o czym powinienem pamiętać.

10 komentarzy:

  1. Co nieeee O.o
    niech sie spotkaja z dziewczynami i pogodza sie xx ja tego nie przezyje x
    -A.

    OdpowiedzUsuń
  2. Gdzie ku**a siedzieć?! Nie ma! On ma się spotkać z dziewczynami i dopiero koniec ... chociaż tu też powinnaś się zastanowić :D

    OdpowiedzUsuń
  3. Niee tylko niech nie pójdzie siedzieć ... Rozdział świetny :D

    OdpowiedzUsuń
  4. Jeśli pójdzie siedzieć to cię znajdę i wykastruję...choć to chba niemożliwe.
    Rozdział fajny, ale...po co Niall poleciał do Ameryki, po co!!!
    KOCHAM TO OPOWIADANIE!!!
    ALE UWAŻAJ!!!

    OdpowiedzUsuń
  5. Louis za kratkami? Trzy razy NIE! Ma być Happy End i koniec kropka.
    Widzę że Zayn i Sorex wiedzą jak się pogodzić. Seks na zgodę? Zawsze!
    Szkoda że zbliżamy się do końca będę tęsknić za tymi wariatkami i głupkami. <3 Super i czekam na kolejny :)

    OdpowiedzUsuń
  6. Jakoś wydaje mi się że lepiej będzie jak zajebista 4 wyjedzie do Nowego Jorku, chłopcy wrócą do Londynu a Lou trafi do pierdla... A tak po za tym to rozdział nie został spiepszony w ani 1%, czyli jednym słowem: zajebiste

    OdpowiedzUsuń
  7. KOCHAM TO OPOWIADANIE <3<3<3<3<3<3

    OdpowiedzUsuń
  8. Louis w wiezieniu? Nieee!
    Prosze zkoncz to opowiadanie hap and'em!
    Świetny rozdział! Czekam na kolejny!

    OdpowiedzUsuń
  9. Okej. Uwaga, nadchodzi wielki bulwers za
    3...
    2...
    1...
    0...

    JAK LOUIS WYLĄDUJE W KICIU TO CIĘ ZNAJDĘ, PRZYTARGAM ZA WŁOSY DO KOMPUTERA I BĘDZIESZ PISAĆ MI HAPPY END!
    Louis nie może iść siedzieć!!! Za co? Przecież te narkotyki nie były jego, no dziewczyno! Przecież Madeline się wkurwi jak się o tym dowie, nie mówiąc już o Lottie...
    I co z tym kumplem Louisa, którego rozpoznała Lottie na rozprawie sądowej? ZLITUJ SIĘ I DAJ HAPPY END, CO????

    OdpowiedzUsuń
  10. Jak Louis trafi do więzienia to wiedz że Cię znajdę :D (złowieszczy śmiech) Super <3

    OdpowiedzUsuń