Hostem's POV
Przejechałam niezauważona na metę
dzisiejszego wyścigu, żeby móc zobaczyć, jak moja przyjaciółka jako pierwsza
przekracza linię mety. Uwielbiałam mieć świadomość, że w jakim miejscu na
świecie się nie pojawimy, to i tak po jakimś czasie jesteśmy najlepsze ze
wszystkich. Jednak to właśnie tutaj, w Ameryce, każdy tryumf przynosi najwięcej
przyjemności, ponieważ w Rio de Janeiro ludzie przypomnieli nam, jak smakuje
gorzka porażka. Wyścigi są zdecydowanie bardziej emocjonujące, kiedy tak
naprawdę nie wiesz, czy uda ci się pokonać rywali i musisz dawać z siebie dwieście
procent. Tutaj talent nie wystarczy. Trzeba mieć ogromne umiejętności, które
powinno się cały czas rozwijać, bo w innym przypadku po jakimś czasie mogą się
one okazać za małe. Dobrze wiem, co robiła Alex i w tajemnicy przyznam się,
że ja w cale nie byłam lepsza. Z resztą Natalie również lubiła wyżywać się na
nic nikomu winnych policjantach.
Zatrzymałam motocykl, a na mojej twarzy
pojawił się szeroki uśmiech, kiedy blondynka przejechała przez białą kreskę,
która jutro będzie jedynym dowodem na to, że cokolwiek miało tutaj miejsce
dzisiejszego wieczoru. To kolejna zaleta wyścigów w Ameryce – doskonała
organizacja. Służbom rzadko kiedy udaje się złapać kogokolwiek, kto brał w nich
udział. Ludzie znają mnóstwo sposobów na to, jak uciec niezauważonym i wmieszać
się natychmiast w dość niewielki, co normalne o tak późnej godzinie, tłum. Nie,
żebym lekceważyła Anglików, ale niestety prawda wygląda tak, jak wygląda.
Wyciągnęłam dłoń w kierunku Sorex,
którą ona natychmiast uścisnęła. Zdjęłam z pleców niewielki plecak, do którego
wsadziłam wygraną blondynki, przyniesioną przez uśmiechniętego chłopaka, który
wcześniej zajmował się oprawą muzyczną. Z tego, co wiem, teraz będzie jakaś
impreza, ale ja nie mam siły, żeby na niej zostać. Widzę, że Lex również, bo ona
jako pierwsza ruszyła w kierunku wyjazdu z tego miejsca. Kiwnęłam głową do
grupki naszych znajomych i pojechałam za nią.
Droga minęła nam bardzo szybko.
Widziałyśmy kilka radiowozów, szukających miejsca naszego wyścigu, którzy
krążyli w te i z powrotem po głównych ulicach. Ich niedoczekanie. Usiłowałyśmy
stwarzać pozory, dzięki którym nie byliby w stanie domyśleć się, że my właśnie
stamtąd wracamy. Na szczęście tym razem nam się udało.
Zaparkowałyśmy nasze motory w garażu
i ściągając po drodze kaski, weszłyśmy do wnętrza domu. Natalie siedziała, a
właściwie spała, na kanapie w salonie. Telewizor był włączony na jakiejś
komedii romantycznej, którą kojarzyłam z jednego, z naszych babskich wieczorów.
Tak swoją drogą musimy w końcu jakiś zorganizować, bo już nie pamiętam, kiedy
miałyśmy ostatni.
- Zostaw ją, niech sobie jeszcze chwilę pośpi, a potem spróbujemy ją jakoś dotransportować w jednym kawałku do łóżka – mruknęła Stane, kiedy kucnęłam przy blondynce i chciałam ją obudzić. Wzruszyłam ramionami, podnosząc się z podłogi, po czym szybkim krokiem poszłam do swojego pokoju po jakąś piżamę. Nie chce mi się spać, ponieważ emocje dalej mnie trzymają, ale chce w końcu pozbyć się kilku ubrań.
Louis‘s POV
Odprowadziłem wzrokiem Malika na
piętro, po czym sam udałem się do kuchni. Widzę, że od dwóch lat męczy się z
tym wszystkim, co dookoła niego się dzieje i w sumie nie dziwię mu się, bo ja
czuję się dokładnie tak samo. Tylko, że ja mam trochę inny sposób na
odreagowanie, niż praca. Wszystkie dziwki, które przez ostatnie kilkanaście
miesięcy zawitały do mojego pokoju, zostały porównane do Madeleine pod każdym
możliwym względem. Nie mogę o niej zapomnieć w żaden możliwy sposób. Nawet,
jeśli jestem najebany w trzy dupy, to i tak staram się dostrzec w nich
namiastkę szatynki.
Lottie brakuje mi tak samo bardzo.
Wiem, że jestem sam sobie winny tego, że moja siostra uciekła i nawet nie
chciała ze mną porozmawiać. Nie dziwię się jej decyzji nawet w najmniejszym
stopniu, chociaż na początku trudno było mi zrozumieć, dlaczego postąpiła tak,
a nie inaczej. Chciałem sobie wmówić, że mogła przyjść i ze mną porozmawiać,
ale bardzo szybko uświadomiłem sobie, że wiele razy próbowała, a ja za każdym
wywijałem się od wszystkiego jakąś tanią podróbką wymówki. Czy żałuję?
Cholernie, ale nie jestem w stanie cofnąć czasu i zmienić swoich błędów. Cały
czas jednak mam nadzieję, że Lottie przynajmniej do mnie zadzwoni. Nie oczekuję
od niej niczego więcej, tylko tego jednego, głupiego telefonu.
Westchnąłem cicho, wyglądając przez
okno. Jak to w Londynie bywa – właśnie zanosiło się na mocny deszcz. Szczerze
powiedziawszy bardzo go lubiłem. Czasami siadałem przed szybą i bezsensownie
wpatrywałem się w strugi deszczu, spływające kaskadami po szklanej powłoce,
oddzielającej mniej od podwórza. Zdarzało mi się również spacerować podczas
ulewy. Nie obchodził mnie fakt, że moje ubrania prawie natychmiast przemakały i
ciążyły mi na ciele. Chciałem po prostu pobyć sam i przemyśleć wszystkie
męczące mnie sprawy bez jakichkolwiek ludzi dookoła. A przecież nikt normalny
nie wychodzi z domu podczas deszczu.
Wspiąłem się po schodach i wszedłem
do wolnej już łazienki, gdzie wziąłem szybki, gorący prysznic. Nie mam siły na
myślenie, więc muszę jakoś się uśpić, a nie znam skuteczniejszego sposobu, niż
ten. Z ręcznikiem, zawiniętym dookoła bioder, przeszedłem do swojego pokoju, od
razu zamykając za sobą wejście. Ubrałem na siebie bokserki i odrzucając ręcznik
na podłogę, położyłem się do łóżka, niemalże natychmiast zasypiając.
Hostem's POV
Podniosłam się z łóżka, od razu
uśmiechając się szeroko. Szczerze powiedziawszy nie mam pojęcia, co tak dobrze
wpłynęło na mój dzisiejszy nastrój. Może fakt, że ktoś z naszego teamu po raz
kolejny nie dał się zwyciężyć podczas wyścigu. A może po prostu słońce
sprawiało, że od samego rana chciało mi się śmiać. Przeciągnęłam się w drodze
do drzwi, po czym po woli zeszłam na dół, od razu kierując się do kuchni.
Pomimo dobrego humoru czułam niesamowitą suchość w ustach. Otworzyłam lodówkę,
wyjmując z niej wodę mineralną, po czym pociągnęłam z butelki kilka sporych
łyków.
Kiedy tylko odłożyłam plastik z
powrotem na miejsce, podeszłam do czajnika i włączyłam go, żeby zagotować wodę
na czerwoną herbatę. Od jakiegoś czasu piję ją wręcz litrami, żeby ratować
sobie resztki żołądka, który ostatnio nie miał styczności z normalnym
jedzeniem. Na początku nie mogłam przestawić się na żarcie z sieciówek, ale na
szczęście bardzo szybko mi się to udało. I chociaż staram się ograniczać fast
foody, to i tak nie mam czasu na gotowanie.
Zaparzyłam sobie napój i z kubkiem
przeszłam do salonu, gdzie Natalie oglądała jakiś poranny program. Zmierzyłam
ją uważnym spojrzeniem, żeby sprawdzić, czy jest w takim samym nastroju, jak
ja, czy może u niej trochę gorzej. Po kilku sekundach musiałam niestety
obstawić drugą wersję. W sumie, to nawet jej się nie dziwię. Żadna z naszej
czwórki nienawidzi siedzieć nad jakimiś durnymi papierzyskami po nocach, ale
ostatnio zdarza nam się to coraz wcześniej. Musze powiedzieć swojemu asystentowi,
żeby załatwił mi kilka dni wolnego i pojedziemy gdzieś w tak zwaną cholerę. W
końcu nam też należy się chociaż odrobina odpoczynku od tej całej charówki,
jaką funduje nam nasz zawód. Szczerze powiedziawszy zaczynam zastanawiać się,
dlaczego nie wybrałyśmy czegoś innego. Zdecydowanie poradziłybyśmy sobie, jako
mechanicy, a Allan na pewno nie odmówiłby nam, gdybyśmy chciały pracować u
niego w warsztacie. I równie szybko uświadamiam sobie, że niestety na początku
postawiłyśmy na nieukrywanie się i taki zawód byłby zbyt oczywisty, przez co
mogliby nas szybciej dopaść.
Nie wspominałam również o tym, co
dzieje się z Sandrą. Otóż mieszka z nami i jeszcze nie słyszałam, żeby
narzekała na cokolwiek, co jest związane z życiem w Rio de Janeiro. Ma mnóstwo
koleżanek i potrafi całymi dniami przesiedzieć na podwórku, bawiąc się z nimi w
każdą możliwą zabawę, co mnie bardzo cieszy. A jeszcze bardziej jestem
zadowolona z faktu, że moja księżniczka jest szczęśliwa, jak nigdy wcześniej. Uwielbiam
patrzeć, kiedy chodzi uśmiechnięta.
Aktualnie Sandra jest na jakiejś
szkolnej wycieczce i wraca równo za tydzień. Może właśnie wtedy powinnam
sprawić sobie urlop i zabrać się z nią gdzieś za miasto. Ogólnie wiadomo, że
San jest moją córeczką. Właśnie dlatego nie przefarbowałyśmy jej włosów, ani
nic takiego, a ja dostałam blond perukę. Powiedziałyśmy, że Sandra po prostu
wdała się bardziej w tatę. Na szczęście wszyscy zdołali nam uwierzyć w kolejne
kłamstwo.
-
Madeleine, pojedziesz ze mną gdzieś na kraniec miasta? – zapytała cicho Lottie,
stając w wejściu do salonu. Była już w pełni ubrana i przyglądała mi się
niepewnie. Popatrzyłam na nią, marszcząc czoło, ale w końcu kiwnęłam twierdząco
głową i podniosłam się z siedzenia.
-
Daj mi dziesięć minut, muszę się ogarnąć – uśmiechnęłam się do niej, po czym
szybko poszłam do swojego pokoju, a z niego prosto do garderoby, gdzie
wygrzebałam pierwsze lepsze ubrania i naciągnęłam je na siebie szybko.
Nie starałam się wystylizować
dzisiaj na Anabelle, ponieważ nie mam zamiaru zmarnować całej niedzieli na
udawanie kogoś, kim tak naprawdę nie jestem nawet w najmniejszym procencie. Mam
nadzieję, że w lesie za miastem, nikt nie będzie chciał spędzać wolnego dnia i
nie rozpozna mnie, ani Charlotte.
Zeszłam szybko ze schodów i posłałam
delikatny uśmiech Lottie, po czym machnęłam głową w kierunku drzwi, żeby dać
jej do zrozumienia, że może już wyjść na podjazd. Sama natomiast poszłam do
garażu, gdzie wsiadłam do Mercedesa klasy GL i wyjechałam. Blondynka bez słowa
zajęła miejsce pasażera, a ja ruszyłam w miejsce, gdzie już kilka razy Alex i
Nat rozmawiały ze swoimi braćmi. Tak swoją drogą, to ja jeszcze nie dzwoniłam
do ani jednej osoby z Anglii, bo tak naprawdę, to nie mam do kogo. Kiedy tylko
poszła fama, że córki znanych prawników są „tą” trójką i na dodatek uciekły,
porywając wcześniej dziecko (oczywiście wątku Sandry nie można było ominąć,
żeby dać, wtedy jeszcze siedmiolatce, spokój) większość się od nas odwróciła. A
przecież i tak nie było ich dużo. Prawie nikt z nich nie chciał odebrać od nas
telefonu. Reasumując – nie każdy kto podaje się za naszego przyjaciela
faktycznie nim jest. Ich strata, mój zysk, bo nie muszę myśleć o kimś, kto
nawet nie przejąłby się tym, że miałam jakikolwiek wypadek.
Zjechałam z głównej ulicy na leśną
ścieżkę i zaczęłam się uważnie rozglądać dookoła, żeby nie przegapić kolejnego
zjazdu. Natalie opowiadała, że znalazła to miejsce całkowicie przypadkowo,
kiedy uciekała przed bandą jakichś kolesi, którzy chcieli ukraść jej samochód.
Sytuacja w Brazylii faktycznie wygląda tak samo beznadziejnie, jak kreują ją
media i na początku nie mogłyśmy przyzwyczaić się do tego, że przypadkowa osoba
z ulicy może dopaść cię w korku i zacząć w ciebie mierzyć karabinem, albo inną
– równie niebezpieczną – bronią palną. Kiedy Alex pozbyła się w ten sposób
jednego z samochodów, Allan wymienił nam wszystkie szyby na kuloodporne. Może i
zajęło mu to prawie miesiąc, ale chłopak uparł się, że nie da nam zginąć przez
jakiegoś popaprańca, któremu znudziła się strzelnica.
Ja w cale nie patrzę tak na tych
ludzi. Po prostu większość z nich nie ma już innego wyboru i żeby móc dać
dzieciom cokolwiek do jedzenia, nie mówiąc już o ubraniu ich, musi kraść, aby
zdobyć na to pieniądze. Jestem pewna, że próbowali znaleźć pracę, bo przecież
nikt dobrowolnie nie wybrałby życia w slumsach. Oczywiście pomijając jakichś
szaleńców, którzy za wszelką cenę chcą zdobyć dobry materiał na film, albo
reportaż.
Zatrzymałam samochód. Dookoła nas
nie było nic innego, jak tylko drzewa, ale i tak wyglądało to niesamowicie,
kiedy z góry padało światło, podświetlając zielone liście. W lesie nie było
również gorąco, ponieważ gdzieś niedaleko znajdowała się rzeka, od której wiał
chłodny wiatr. Jednym słowem uwielbiałam tu przebywać.
Wysiadłyśmy obie z samochodu i
usiadłyśmy na masce pojazdu, a Lottie od razu wyjęła telefon, odszukując w nim
numer swojego brata. Już miała do niego zadzwonić, ale w ostatnim momencie
zawahała się i zablokowała komórkę, którą zaczęła się bawić, cały czas patrząc
na nią i zastanawiając się. Nie mam zamiaru jej pospieszać. Dobrze wiem, co
przeżywa i szczerze jej tego współczuję. W końcu jednak zrobiła to, z czego
przed chwilą zrezygnowała. Powodzenia, Lottie.
Louis‘s POV
Siedziałem właśnie z chłopakami w
salonie i bezsensownie wgapiałem się w telewizor, który włączyliśmy na jakiejś
bezsensownej komedii, którą chciał oglądać Niall, a my pozwoliliśmy mu na to
tylko dlatego, że tak naprawdę nic innego nie było. Masakra, jakich mało. Nagle
poczułem wibracje w kieszeni. Zmarszczyłem brwi, analizując wszystkie imprezy,
które mogły być zorganizowane, albo ludzi, którzy chcieliby ze mną rozmawiać i
kiedy nic sobie nie przypomnieć postanowiłem odebrać, nawet nie patrząc na
wyświetlać, żeby sprawdzić kto dzwoni.
~ Słucham – mruknąłem od niechcenia,
przyciszając telewizor, żeby nie przeszkadzał mi w rozmowie. Wszystkie spojrzenia jak na zawołanie skierowały się prosto na mnie i zaczęły przyglądać
mi się z zaciekawieniem. Serio ludzie, nie widzieliście, jak ktoś przez telefon
rozmawia? – Słucham – powtórzyłem trochę ostrzej, kiedy po drugiej stronie
panowała zupełna cisza.
~ Louis? – zapytał cichy, piskliwy głosik. Po
raz kolejny dzisiejszego dnia zmarszczyłem brwi, starając się cokolwiek sobie
przypomnieć. Skądś kojarzyłem ten głos, ale za cholerę nie wiem, skąd.
~ Przy telefonie. Z kim rozmawiam? – zapytałem,
żeby się upewnić, kto jest moim rozmówcą. Widziałem, jak Liam podnosi się i
siada obok mnie, żeby coś usłyszeć. Niech sobie słucha, ta osoba mówi tak
cicho, że i tak pewnie nie da rady niczego się dowiedzieć.
~ Louis… -
nie no ludzie. Ja rozumiem, dosyć znany jestem i bardzo przystojny, ale laska
mogłaby się przynajmniej przedstawić.
~ Słuchaj wiem, jak mam na imię. Jeśli nie masz
mi nic więcej do powiedzenia, to ja spadam. Nara – warknąłem mało uprzejmie i
już miałem się rozłączyć, ale w ostatnim momencie przerwał mi jeszcze jeden
głos, który kojarzyłem bardzo dobrze.
~ Ja wiem, że ty jesteś kretynem, Tomlinson, ale
żeby własnej siostry nie rozpoznać, to naprawdę trzeba się wysilić.
~ Madeleine! – krzyknąłem, podrywając się z
kanapy, a wszyscy popatrzyli na mnie szeroko otwartymi oczami. Nareszcie mogę z
nimi porozmawiać. Chwila… - To przed chwilą. To była Lottie? – zapytałem cicho,
otwierając sobie oczy, a moja podświadomość wymierzyła mi mocnego kopniaka w
twarz, a chwilę później w krocze. Ciekwe dlaczego ta podświadomiość miała śliczny uśmiech i brązowe włosy.
~ Dobrze wiem, jak mam na imię, a skoro nie masz
mi nic więcej do powiedzenia, to ja spadam. Nara – warknęła dziewczyna i
zerwała połączenie.
-
Madeleine, kurwa no przepraszam! – krzyknąłem, ale one już tego nie słyszały.
Rzuciłem komórką o ścianę, przez co rozpadła się i z hukiem uderzyła o ziemię,
a ja sam, wściekły na siebie do granic możliwości, wyszedłem z domu do ogrodu i
zacząłem kopać piłką do bramki, rozstawionej przy płocie.
Ona miała cholerną rację. Jak można
być takim frajerem, żeby nie rozpoznać głosu własnej siostry?! Czekałem na ten
telefon pierdolone dwa lata, teraz wszystko zjebałem i najprawdopodobniej już
więcej do mnie nie zadzwonią. Ja to potrafię sobie wszystko pięknie utrudnić!
Kurwa jego mać!
Hostem's POV
Przyglądałam
się uważnie Charlotte, która cały czas siedziała na masce samochodu z tą
różnicą, że teraz schowała twarz w dłoniach. Tommo popisał się po całości i
teraz może sobie tylko pogratulować inteligencji. Schowałam telefon blondynki
do kieszeni i podeszłam do niej, przytulając ją do siebie. Nie odrzuciła mnie,
ale i nie zareagowała w żaden sposób. Biedna.
-
Nie poznał mnie – powiedziała cicho, a jej głos się załamał. Nie, proszę. Tylko
nie płacz, bo i ja nie wytrzymam.
-
To debil Lottie. Za tydzień spróbujemy zadzwonić do niego jeszcze raz, albo
namówimy Sorex, żeby zadzwoniła do Zayn‘a. On się wydaje być odrobinę bardziej
inteligentny – powiedziałam tym samym tonem głosu, mocniej ją obejmując.
Poczułam, jak delikatnie kiwał głową, zgadzając się tym samym ze mną.
-
Jedźmy do domu. Potrzebuję położyć się do łóżka – usłyszałam po chwili ciszy.
Bez słowa odsunęłam się od
blondynki, dzięki czemu mogła ze schodzić z maski samochodu i od razu do niego
wsiąść. Zrobiłam to samo, od razu zaczynając wycofywać się z polany, na której
przez cały czas stałyśmy.
Drogę do domu pokonałyśmy w
kompletnej ciszy. Blondynka siedziała cały czas ze wzrokiem skierowanym za
szybę. Nie miałam zamiaru wyrywać jej z zamyślenia, bo mogłaby zacząć płakać, a
ja wtedy nie potrafiłabym sobie poradzić. Szykuje się niesamowita niedziela.
rozdział cudowny jak zwykle zresztą ;) czekam na następny
OdpowiedzUsuńCudowny !! ❤️❤️ juz sie nie moge doczekać następnego 😂😊🙏
OdpowiedzUsuńSwietny ;)
OdpowiedzUsuńSwietnie piszesz, musze ci sie przyznac ze jestes moja ulubiana autorka ff ;)
OdpowiedzUsuńHahhahaahah, jestescie szalone. Hahahahahh ;)) kocham was ! <3 rozdIal cudowny :)) nie mkge sie doczekac nx :ppppp
OdpowiedzUsuń@luvmyniallers
Super
OdpowiedzUsuńTakie rozdziały to ja lubię, ale czekam na Alex...Co ty tam sobie wymyśliłaś, intryguje mnie to bardzo.
OdpowiedzUsuńWeny
Mia
Przepraszam, że tak długo nie komentowałam, ale nie miałam dostępu do komputera. Rozdział cudowny, a Tommo to idiota. Jak można nie rozpoznać własnej siostry. Pozdrawiam i czekam na następny !
OdpowiedzUsuńPs. Dodałabyś mnie do tego bloga, bo nie mogę nawet prologu przeczytać.
Super ;)
OdpowiedzUsuńgenialny jak zawsze.Jest ciekawa jak oni się spotkają, bo muszä je kiedyś odnaleźć.Życzę weny i czekam niecierpliwie na rozdział :)
OdpowiedzUsuńSwietne<3
OdpowiedzUsuńDalej <3
OdpowiedzUsuń/ madzia :)
Superrr<3
OdpowiedzUsuń<3 dalej
OdpowiedzUsuń*.*
OdpowiedzUsuńSwietny ;) czekam na next :D
OdpowiedzUsuńDalej
OdpowiedzUsuńDawajj
OdpowiedzUsuń<3^^
OdpowiedzUsuńKocham ♥ Jest świetny czekam nn
OdpowiedzUsuńPraktycznie kilka godzin zajęło mi przeczytanie wszystkich rozdziałów.
OdpowiedzUsuńChcę tylko powiedzieć, że to jest świetne!
Mam nadzieję, że Madeleine będzie z Louisem... Alex z Zaynem, a Nat z Niallem ♥