piątek, 8 sierpnia 2014

Rozdział Drugi: "Nieudane próby." (II)

            Hostem's POV

            Przejechałam niezauważona na metę dzisiejszego wyścigu, żeby móc zobaczyć, jak moja przyjaciółka jako pierwsza przekracza linię mety. Uwielbiałam mieć świadomość, że w jakim miejscu na świecie się nie pojawimy, to i tak po jakimś czasie jesteśmy najlepsze ze wszystkich. Jednak to właśnie tutaj, w Ameryce, każdy tryumf przynosi najwięcej przyjemności, ponieważ w Rio de Janeiro ludzie przypomnieli nam, jak smakuje gorzka porażka. Wyścigi są zdecydowanie bardziej emocjonujące, kiedy tak naprawdę nie wiesz, czy uda ci się pokonać rywali i musisz dawać z siebie dwieście procent. Tutaj talent nie wystarczy. Trzeba mieć ogromne umiejętności, które powinno się cały czas rozwijać, bo w innym przypadku po jakimś czasie mogą się one okazać za małe. Dobrze wiem, co robiła Alex i w tajemnicy przyznam się, że ja w cale nie byłam lepsza. Z resztą Natalie również lubiła wyżywać się na nic nikomu winnych policjantach.

            Zatrzymałam motocykl, a na mojej twarzy pojawił się szeroki uśmiech, kiedy blondynka przejechała przez białą kreskę, która jutro będzie jedynym dowodem na to, że cokolwiek miało tutaj miejsce dzisiejszego wieczoru. To kolejna zaleta wyścigów w Ameryce – doskonała organizacja. Służbom rzadko kiedy udaje się złapać kogokolwiek, kto brał w nich udział. Ludzie znają mnóstwo sposobów na to, jak uciec niezauważonym i wmieszać się natychmiast w dość niewielki, co normalne o tak późnej godzinie, tłum. Nie, żebym lekceważyła Anglików, ale niestety prawda wygląda tak, jak wygląda.

            Wyciągnęłam dłoń w kierunku Sorex, którą ona natychmiast uścisnęła. Zdjęłam z pleców niewielki plecak, do którego wsadziłam wygraną blondynki, przyniesioną przez uśmiechniętego chłopaka, który wcześniej zajmował się oprawą muzyczną. Z tego, co wiem, teraz będzie jakaś impreza, ale ja nie mam siły, żeby na niej zostać. Widzę, że Lex również, bo ona jako pierwsza ruszyła w kierunku wyjazdu z tego miejsca. Kiwnęłam głową do grupki naszych znajomych i pojechałam za nią.

            Droga minęła nam bardzo szybko. Widziałyśmy kilka radiowozów, szukających miejsca naszego wyścigu, którzy krążyli w te i z powrotem po głównych ulicach. Ich niedoczekanie. Usiłowałyśmy stwarzać pozory, dzięki którym nie byliby w stanie domyśleć się, że my właśnie stamtąd wracamy. Na szczęście tym razem nam się udało.

            Zaparkowałyśmy nasze motory w garażu i ściągając po drodze kaski, weszłyśmy do wnętrza domu. Natalie siedziała, a właściwie spała, na kanapie w salonie. Telewizor był włączony na jakiejś komedii romantycznej, którą kojarzyłam z jednego, z naszych babskich wieczorów. Tak swoją drogą musimy w końcu jakiś zorganizować, bo już nie pamiętam, kiedy miałyśmy ostatni.

- Zostaw ją, niech sobie jeszcze chwilę pośpi, a potem spróbujemy ją jakoś dotransportować w jednym kawałku do łóżka – mruknęła Stane, kiedy kucnęłam przy blondynce i chciałam ją obudzić. Wzruszyłam ramionami, podnosząc się z podłogi, po czym szybkim krokiem poszłam do swojego pokoju po jakąś piżamę. Nie chce mi się spać, ponieważ emocje dalej mnie trzymają, ale chce w końcu pozbyć się kilku ubrań.

            Louis‘s POV

            Odprowadziłem wzrokiem Malika na piętro, po czym sam udałem się do kuchni. Widzę, że od dwóch lat męczy się z tym wszystkim, co dookoła niego się dzieje i w sumie nie dziwię mu się, bo ja czuję się dokładnie tak samo. Tylko, że ja mam trochę inny sposób na odreagowanie, niż praca. Wszystkie dziwki, które przez ostatnie kilkanaście miesięcy zawitały do mojego pokoju, zostały porównane do Madeleine pod każdym możliwym względem. Nie mogę o niej zapomnieć w żaden możliwy sposób. Nawet, jeśli jestem najebany w trzy dupy, to i tak staram się dostrzec w nich namiastkę szatynki.

            Lottie brakuje mi tak samo bardzo. Wiem, że jestem sam sobie winny tego, że moja siostra uciekła i nawet nie chciała ze mną porozmawiać. Nie dziwię się jej decyzji nawet w najmniejszym stopniu, chociaż na początku trudno było mi zrozumieć, dlaczego postąpiła tak, a nie inaczej. Chciałem sobie wmówić, że mogła przyjść i ze mną porozmawiać, ale bardzo szybko uświadomiłem sobie, że wiele razy próbowała, a ja za każdym wywijałem się od wszystkiego jakąś tanią podróbką wymówki. Czy żałuję? Cholernie, ale nie jestem w stanie cofnąć czasu i zmienić swoich błędów. Cały czas jednak mam nadzieję, że Lottie przynajmniej do mnie zadzwoni. Nie oczekuję od niej niczego więcej, tylko tego jednego, głupiego telefonu.

            Westchnąłem cicho, wyglądając przez okno. Jak to w Londynie bywa – właśnie zanosiło się na mocny deszcz. Szczerze powiedziawszy bardzo go lubiłem. Czasami siadałem przed szybą i bezsensownie wpatrywałem się w strugi deszczu, spływające kaskadami po szklanej powłoce, oddzielającej mniej od podwórza. Zdarzało mi się również spacerować podczas ulewy. Nie obchodził mnie fakt, że moje ubrania prawie natychmiast przemakały i ciążyły mi na ciele. Chciałem po prostu pobyć sam i przemyśleć wszystkie męczące mnie sprawy bez jakichkolwiek ludzi dookoła. A przecież nikt normalny nie wychodzi z domu podczas deszczu.

            Wspiąłem się po schodach i wszedłem do wolnej już łazienki, gdzie wziąłem szybki, gorący prysznic. Nie mam siły na myślenie, więc muszę jakoś się uśpić, a nie znam skuteczniejszego sposobu, niż ten. Z ręcznikiem, zawiniętym dookoła bioder, przeszedłem do swojego pokoju, od razu zamykając za sobą wejście. Ubrałem na siebie bokserki i odrzucając ręcznik na podłogę, położyłem się do łóżka, niemalże natychmiast zasypiając.

            Hostem's POV

            Podniosłam się z łóżka, od razu uśmiechając się szeroko. Szczerze powiedziawszy nie mam pojęcia, co tak dobrze wpłynęło na mój dzisiejszy nastrój. Może fakt, że ktoś z naszego teamu po raz kolejny nie dał się zwyciężyć podczas wyścigu. A może po prostu słońce sprawiało, że od samego rana chciało mi się śmiać. Przeciągnęłam się w drodze do drzwi, po czym po woli zeszłam na dół, od razu kierując się do kuchni. Pomimo dobrego humoru czułam niesamowitą suchość w ustach. Otworzyłam lodówkę, wyjmując z niej wodę mineralną, po czym pociągnęłam z butelki kilka sporych łyków.

            Kiedy tylko odłożyłam plastik z powrotem na miejsce, podeszłam do czajnika i włączyłam go, żeby zagotować wodę na czerwoną herbatę. Od jakiegoś czasu piję ją wręcz litrami, żeby ratować sobie resztki żołądka, który ostatnio nie miał styczności z normalnym jedzeniem. Na początku nie mogłam przestawić się na żarcie z sieciówek, ale na szczęście bardzo szybko mi się to udało. I chociaż staram się ograniczać fast foody, to i tak nie mam czasu na gotowanie.

            Zaparzyłam sobie napój i z kubkiem przeszłam do salonu, gdzie Natalie oglądała jakiś poranny program. Zmierzyłam ją uważnym spojrzeniem, żeby sprawdzić, czy jest w takim samym nastroju, jak ja, czy może u niej trochę gorzej. Po kilku sekundach musiałam niestety obstawić drugą wersję. W sumie, to nawet jej się nie dziwię. Żadna z naszej czwórki nienawidzi siedzieć nad jakimiś durnymi papierzyskami po nocach, ale ostatnio zdarza nam się to coraz wcześniej. Musze powiedzieć swojemu asystentowi, żeby załatwił mi kilka dni wolnego i pojedziemy gdzieś w tak zwaną cholerę. W końcu nam też należy się chociaż odrobina odpoczynku od tej całej charówki, jaką funduje nam nasz zawód. Szczerze powiedziawszy zaczynam zastanawiać się, dlaczego nie wybrałyśmy czegoś innego. Zdecydowanie poradziłybyśmy sobie, jako mechanicy, a Allan na pewno nie odmówiłby nam, gdybyśmy chciały pracować u niego w warsztacie. I równie szybko uświadamiam sobie, że niestety na początku postawiłyśmy na nieukrywanie się i taki zawód byłby zbyt oczywisty, przez co mogliby nas szybciej dopaść.

            Nie wspominałam również o tym, co dzieje się z Sandrą. Otóż mieszka z nami i jeszcze nie słyszałam, żeby narzekała na cokolwiek, co jest związane z życiem w Rio de Janeiro. Ma mnóstwo koleżanek i potrafi całymi dniami przesiedzieć na podwórku, bawiąc się z nimi w każdą możliwą zabawę, co mnie bardzo cieszy. A jeszcze bardziej jestem zadowolona z faktu, że moja księżniczka jest szczęśliwa, jak nigdy wcześniej. Uwielbiam patrzeć, kiedy chodzi uśmiechnięta.

            Aktualnie Sandra jest na jakiejś szkolnej wycieczce i wraca równo za tydzień. Może właśnie wtedy powinnam sprawić sobie urlop i zabrać się z nią gdzieś za miasto. Ogólnie wiadomo, że San jest moją córeczką. Właśnie dlatego nie przefarbowałyśmy jej włosów, ani nic takiego, a ja dostałam blond perukę. Powiedziałyśmy, że Sandra po prostu wdała się bardziej w tatę. Na szczęście wszyscy zdołali nam uwierzyć w kolejne kłamstwo.

- Madeleine, pojedziesz ze mną gdzieś na kraniec miasta? – zapytała cicho Lottie, stając w wejściu do salonu. Była już w pełni ubrana i przyglądała mi się niepewnie. Popatrzyłam na nią, marszcząc czoło, ale w końcu kiwnęłam twierdząco głową i podniosłam się z siedzenia.

- Daj mi dziesięć minut, muszę się ogarnąć – uśmiechnęłam się do niej, po czym szybko poszłam do swojego pokoju, a z niego prosto do garderoby, gdzie wygrzebałam pierwsze lepsze ubrania i naciągnęłam je na siebie szybko.

            Nie starałam się wystylizować dzisiaj na Anabelle, ponieważ nie mam zamiaru zmarnować całej niedzieli na udawanie kogoś, kim tak naprawdę nie jestem nawet w najmniejszym procencie. Mam nadzieję, że w lesie za miastem, nikt nie będzie chciał spędzać wolnego dnia i nie rozpozna mnie, ani Charlotte.

            Zeszłam szybko ze schodów i posłałam delikatny uśmiech Lottie, po czym machnęłam głową w kierunku drzwi, żeby dać jej do zrozumienia, że może już wyjść na podjazd. Sama natomiast poszłam do garażu, gdzie wsiadłam do Mercedesa klasy GL i wyjechałam. Blondynka bez słowa zajęła miejsce pasażera, a ja ruszyłam w miejsce, gdzie już kilka razy Alex i Nat rozmawiały ze swoimi braćmi. Tak swoją drogą, to ja jeszcze nie dzwoniłam do ani jednej osoby z Anglii, bo tak naprawdę, to nie mam do kogo. Kiedy tylko poszła fama, że córki znanych prawników są „tą” trójką i na dodatek uciekły, porywając wcześniej dziecko (oczywiście wątku Sandry nie można było ominąć, żeby dać, wtedy jeszcze siedmiolatce, spokój) większość się od nas odwróciła. A przecież i tak nie było ich dużo. Prawie nikt z nich nie chciał odebrać od nas telefonu. Reasumując – nie każdy kto podaje się za naszego przyjaciela faktycznie nim jest. Ich strata, mój zysk, bo nie muszę myśleć o kimś, kto nawet nie przejąłby się tym, że miałam jakikolwiek wypadek.

            Zjechałam z głównej ulicy na leśną ścieżkę i zaczęłam się uważnie rozglądać dookoła, żeby nie przegapić kolejnego zjazdu. Natalie opowiadała, że znalazła to miejsce całkowicie przypadkowo, kiedy uciekała przed bandą jakichś kolesi, którzy chcieli ukraść jej samochód. Sytuacja w Brazylii faktycznie wygląda tak samo beznadziejnie, jak kreują ją media i na początku nie mogłyśmy przyzwyczaić się do tego, że przypadkowa osoba z ulicy może dopaść cię w korku i zacząć w ciebie mierzyć karabinem, albo inną – równie niebezpieczną – bronią palną. Kiedy Alex pozbyła się w ten sposób jednego z samochodów, Allan wymienił nam wszystkie szyby na kuloodporne. Może i zajęło mu to prawie miesiąc, ale chłopak uparł się, że nie da nam zginąć przez jakiegoś popaprańca, któremu znudziła się strzelnica.

            Ja w cale nie patrzę tak na tych ludzi. Po prostu większość z nich nie ma już innego wyboru i żeby móc dać dzieciom cokolwiek do jedzenia, nie mówiąc już o ubraniu ich, musi kraść, aby zdobyć na to pieniądze. Jestem pewna, że próbowali znaleźć pracę, bo przecież nikt dobrowolnie nie wybrałby życia w slumsach. Oczywiście pomijając jakichś szaleńców, którzy za wszelką cenę chcą zdobyć dobry materiał na film, albo reportaż.

            Zatrzymałam samochód. Dookoła nas nie było nic innego, jak tylko drzewa, ale i tak wyglądało to niesamowicie, kiedy z góry padało światło, podświetlając zielone liście. W lesie nie było również gorąco, ponieważ gdzieś niedaleko znajdowała się rzeka, od której wiał chłodny wiatr. Jednym słowem uwielbiałam tu przebywać.

            Wysiadłyśmy obie z samochodu i usiadłyśmy na masce pojazdu, a Lottie od razu wyjęła telefon, odszukując w nim numer swojego brata. Już miała do niego zadzwonić, ale w ostatnim momencie zawahała się i zablokowała komórkę, którą zaczęła się bawić, cały czas patrząc na nią i zastanawiając się. Nie mam zamiaru jej pospieszać. Dobrze wiem, co przeżywa i szczerze jej tego współczuję. W końcu jednak zrobiła to, z czego przed chwilą zrezygnowała. Powodzenia, Lottie.

            Louis‘s POV

            Siedziałem właśnie z chłopakami w salonie i bezsensownie wgapiałem się w telewizor, który włączyliśmy na jakiejś bezsensownej komedii, którą chciał oglądać Niall, a my pozwoliliśmy mu na to tylko dlatego, że tak naprawdę nic innego nie było. Masakra, jakich mało. Nagle poczułem wibracje w kieszeni. Zmarszczyłem brwi, analizując wszystkie imprezy, które mogły być zorganizowane, albo ludzi, którzy chcieliby ze mną rozmawiać i kiedy nic sobie nie przypomnieć postanowiłem odebrać, nawet nie patrząc na wyświetlać, żeby sprawdzić kto dzwoni.

~ Słucham – mruknąłem od niechcenia, przyciszając telewizor, żeby nie przeszkadzał mi w rozmowie. Wszystkie spojrzenia jak na zawołanie skierowały się prosto na mnie i zaczęły przyglądać mi się z zaciekawieniem. Serio ludzie, nie widzieliście, jak ktoś przez telefon rozmawia? – Słucham – powtórzyłem trochę ostrzej, kiedy po drugiej stronie panowała zupełna cisza.

~ Louis? – zapytał cichy, piskliwy głosik. Po raz kolejny dzisiejszego dnia zmarszczyłem brwi, starając się cokolwiek sobie przypomnieć. Skądś kojarzyłem ten głos, ale za cholerę nie wiem, skąd.

~ Przy telefonie. Z kim rozmawiam? – zapytałem, żeby się upewnić, kto jest moim rozmówcą. Widziałem, jak Liam podnosi się i siada obok mnie, żeby coś usłyszeć. Niech sobie słucha, ta osoba mówi tak cicho, że i tak pewnie nie da rady niczego się dowiedzieć.

~ Louis… - nie no ludzie. Ja rozumiem, dosyć znany jestem i bardzo przystojny,               ale laska mogłaby się przynajmniej przedstawić.

~ Słuchaj wiem, jak mam na imię. Jeśli nie masz mi nic więcej do powiedzenia, to ja spadam. Nara – warknąłem mało uprzejmie i już miałem się rozłączyć, ale w ostatnim momencie przerwał mi jeszcze jeden głos, który kojarzyłem bardzo dobrze.

~ Ja wiem, że ty jesteś kretynem, Tomlinson, ale żeby własnej siostry nie rozpoznać, to naprawdę trzeba się wysilić.

~ Madeleine! – krzyknąłem, podrywając się z kanapy, a wszyscy popatrzyli na mnie szeroko otwartymi oczami. Nareszcie mogę z nimi porozmawiać. Chwila… - To przed chwilą. To była Lottie? – zapytałem cicho, otwierając sobie oczy, a moja podświadomość wymierzyła mi mocnego kopniaka w twarz, a chwilę później w krocze. Ciekwe dlaczego ta podświadomiość miała śliczny uśmiech i brązowe włosy.

~ Dobrze wiem, jak mam na imię, a skoro nie masz mi nic więcej do powiedzenia, to ja spadam. Nara – warknęła dziewczyna i zerwała połączenie.

- Madeleine, kurwa no przepraszam! – krzyknąłem, ale one już tego nie słyszały. Rzuciłem komórką o ścianę, przez co rozpadła się i z hukiem uderzyła o ziemię, a ja sam, wściekły na siebie do granic możliwości, wyszedłem z domu do ogrodu i zacząłem kopać piłką do bramki, rozstawionej przy płocie.

            Ona miała cholerną rację. Jak można być takim frajerem, żeby nie rozpoznać głosu własnej siostry?! Czekałem na ten telefon pierdolone dwa lata, teraz wszystko zjebałem i najprawdopodobniej już więcej do mnie nie zadzwonią. Ja to potrafię sobie wszystko pięknie utrudnić! Kurwa jego mać!

            Hostem's POV

            Przyglądałam się uważnie Charlotte, która cały czas siedziała na masce samochodu z tą różnicą, że teraz schowała twarz w dłoniach. Tommo popisał się po całości i teraz może sobie tylko pogratulować inteligencji. Schowałam telefon blondynki do kieszeni i podeszłam do niej, przytulając ją do siebie. Nie odrzuciła mnie, ale i nie zareagowała w żaden sposób. Biedna.

- Nie poznał mnie – powiedziała cicho, a jej głos się załamał. Nie, proszę. Tylko nie płacz, bo i ja nie wytrzymam.

- To debil Lottie. Za tydzień spróbujemy zadzwonić do niego jeszcze raz, albo namówimy Sorex, żeby zadzwoniła do Zayn‘a. On się wydaje być odrobinę bardziej inteligentny – powiedziałam tym samym tonem głosu, mocniej ją obejmując. Poczułam, jak delikatnie kiwał głową, zgadzając się tym samym ze mną.

- Jedźmy do domu. Potrzebuję położyć się do łóżka – usłyszałam po chwili ciszy.

            Bez słowa odsunęłam się od blondynki, dzięki czemu mogła ze schodzić z maski samochodu i od razu do niego wsiąść. Zrobiłam to samo, od razu zaczynając wycofywać się z polany, na której przez cały czas stałyśmy.

            Drogę do domu pokonałyśmy w kompletnej ciszy. Blondynka siedziała cały czas ze wzrokiem skierowanym za szybę. Nie miałam zamiaru wyrywać jej z zamyślenia, bo mogłaby zacząć płakać, a ja wtedy nie potrafiłabym sobie poradzić. Szykuje się niesamowita niedziela. 

21 komentarzy:

  1. rozdział cudowny jak zwykle zresztą ;) czekam na następny

    OdpowiedzUsuń
  2. Cudowny !! ❤️❤️ juz sie nie moge doczekać następnego 😂😊🙏

    OdpowiedzUsuń
  3. Swietnie piszesz, musze ci sie przyznac ze jestes moja ulubiana autorka ff ;)

    OdpowiedzUsuń
  4. Hahhahaahah, jestescie szalone. Hahahahahh ;)) kocham was ! <3 rozdIal cudowny :)) nie mkge sie doczekac nx :ppppp

    @luvmyniallers

    OdpowiedzUsuń
  5. Takie rozdziały to ja lubię, ale czekam na Alex...Co ty tam sobie wymyśliłaś, intryguje mnie to bardzo.
    Weny
    Mia

    OdpowiedzUsuń
  6. Przepraszam, że tak długo nie komentowałam, ale nie miałam dostępu do komputera. Rozdział cudowny, a Tommo to idiota. Jak można nie rozpoznać własnej siostry. Pozdrawiam i czekam na następny !
    Ps. Dodałabyś mnie do tego bloga, bo nie mogę nawet prologu przeczytać.

    OdpowiedzUsuń
  7. genialny jak zawsze.Jest ciekawa jak oni się spotkają, bo muszä je kiedyś odnaleźć.Życzę weny i czekam niecierpliwie na rozdział :)

    OdpowiedzUsuń
  8. Dalej <3
    / madzia :)

    OdpowiedzUsuń
  9. Swietny ;) czekam na next :D

    OdpowiedzUsuń
  10. Kocham ♥ Jest świetny czekam nn

    OdpowiedzUsuń
  11. Praktycznie kilka godzin zajęło mi przeczytanie wszystkich rozdziałów.
    Chcę tylko powiedzieć, że to jest świetne!
    Mam nadzieję, że Madeleine będzie z Louisem... Alex z Zaynem, a Nat z Niallem ♥

    OdpowiedzUsuń