piątek, 1 sierpnia 2014

Rozdział Pierwszy: "Tęsknota." (II)

            Sorex's POV

            Siedziałam sobie w salonie, rozwalona na kanapie, z zamkniętymi oczami i wsłuchiwałam się w piosenkę, która właśnie leciała w radiu. Włączony telewizor również wydawał z siebie jakieś dźwięki, aczkolwiek skutecznie je ignorowałam. Teraz najlepsze byłoby dla mnie łóżko, ale muszę uporać się z papierami, żeby móc pojechać jutro na wyścig. Długo zajęło nam wybicie się na sam szczyt, a teraz, kiedy w końcu na nim jesteśmy, nie mam zamiaru tego spierdolić. Za dużo pracy włożyłam w ten sukces.

            Podniosłam się niechętnie, po czym skierowałam swoje kroki na schody, a chwilę później do gabinetu z plakietką „Dominique Bonnet”. W dalszym ciągu nie potrafię przestawić się na swoje nowe nazwisko, chociaż zajmuje mi to już dwa lata. Tak, właśnie tyle siedzimy w Rio i mogłabym powiedzieć, że jest nam dobrze, ale to cholerne ukrywanie się psuje wszystko. Teraz żałuję, że nie zostałam na dłużej w Londynie. Mogłabym wszystko wytłumaczyć sobie z ludźmi dookoła i… i możliwe, że mogłabym spróbować z Malikiem. Wiem, że to chore i nigdy nie powinno się stać, ale Zayn zaintrygował mnie w jakimś stopniu, dzięki czemu zaczęłam się nim w większym stopniu interesować. Dzień przed wyjazdem do Ameryki powiedział mi, jakie ma co do mnie odczucia, a to nie była najprzyjemniejsza rzecz, jaką w życiu usłyszałam. Dlatego tak zależało mu na tym, żebym nigdzie nie wyjeżdżała. Chociaż, czy aby na pewno mogłam mu ufać… Nie ważne, nie będę wracać do wspomnień, bo stanę w miejscu.

            Otworzyłam drzwi i weszłam do pomieszczenia, utrzymanego w jasnych barwach. Podeszłam do biurka, za którym usiadłam, od razu zaczynając grzebać we wszystkich papierach. Ostatnio dostałam sprawę nastolatka, zamieszanego w narkotyki. Muszę doprowadzić do tego, że wyląduje w zakładzie poprawczym, albo zawiodę się sama na sobie. To jest zbyt łatwe, żeby przegrać, a ja przecież nigdy nie przegrywam.

~*~

            Po czterech godzinach ciężkiej pracy mogę stwierdzić, że mam wszystko starannie przygotowane. Rozciągnęłam się, rozglądając po ciemnym już pokoju. Nawet nie zauważyłam, kiedy dookoła mnie zdążyła zapanować noc. Ostatnio zauważyłam, że w moje życie zaczyna wkradać się monotonia. Każdy dzień wygląda prawie tak samo, a na jakiekolwiek rozrywki nie mam najnormalniej w świecie czasu. Chciałabym to jakoś zmienić, ale jak na razie nie zanosi się na nic takiego. Nie po to przyjechałam do Ameryki, żeby cały czas robić to, czego inni dookoła ode mnie wymagają, ale chciałam w końcu zacząć żyć po swojemu. Nie podoba mi się to nawet w najmniejszym stopniu.

            Podniosłam się niechętnie z obrotowego krzesła i poszłam do swojej garderoby, żeby znaleźć w niej jakąś piżamę. Nawet, jeśli chciałabym coś zrobić, to nie mam już na to siły. Wypełnianie tych wszystkich papierów i planowanie tego, co chce się powiedzieć na rozprawie jest cholernie wyczerpujące. Weszłam do łazienki, odrzucając przygotowane ubrania na kosz z brudnym rzeczami i od razu zaczęłam się rozbierać. Wszystkie ciuchy, które miałam na sobie wylądowały gdzieś dookoła, a perukę położyłam na umywalce, ale nie liczył się bałagan. Przecież od czegoś mamy gosposię. Po kilku sekundach znalazłam się w kabinie prysznicowej. Odkręciłam kurki, uśmiechając się do siebie szeroko, kiedy tylko woda zaczęła spływać po moim ciele.

            Czasami myślę sobie, jakby to było, gdybym miała teraz chłopaka. Czy daje mieszkałabym z dziewczynami, czy może u niego. Albo to on wprowadziłby się do nas, chociaż w to szczerze wątpię. Przecież nie zdradziłabym mu tajemnicy, a on nie mógłby się o niej dowiedzieć. Chociaż, gdyby to był Zayn, to nie byłoby z tym problemu. Przecież on sam wszystkiego się domyślił. Zastanawiam się, czy gdybym go poprosiła, to zrobiłby mi masaż, albo coś takiego. Potrząsnęłam mocno głową, chcąc wyrzucić z niej niechciane obrazy. Dwa lata temu zostawiłam przeszłość w Londynie i teraz nie mogę do niej wracać, bo jest to zbyt bolesne. Rany dalej pozostają świeże, a jego słowa obijają się o ściany mojego mózgu.

            Wyszłam z kabiny, owinęłam się ręcznikiem i stanęłam przed lusterkiem, przyglądając się sobie uważnie. Miło jest zobaczyć się  powrotem w blondzie. Szczerze powiedziawszy zdecydowanie wolę ten kolor, chociaż rudy również nie jest taki zły, jakby mogło się wydawać. Przebrałam się w piżamę i zabierając ze sobą perukę, wróciłam do pokoju, od razy rzucając się na łóżko. Zmęczona całym dniem natychmiast usnęłam.

            Zayn‘s POV

            Już od kilku godzin leżałem na łóżku, wgapiając się bezsensownie w sufit i zastanawiając nad pewną blondynką, która nie chce zostawić mnie w świętym spokoju. Nienawidzę tego, ale nigdy nie mogę tego przerwać. Nawet, jeśli zamknę oczy, to w moim umyśle pojawiają się jej uśmiechnięty obraz i to jest już koniec. Cholernie żałuję tego, co powiedziałem przed wyjazdem Alex. Może gdyby nie to, zastanowiłaby się jeszcze nad tym, czy aby na pewno chce wyjeżdżać z Anglii gdzieś na drugi koniec świata. Kilkukrotnie próbowałem się do niej dodzwonić, ale za każdym razem włączała się automatyczna sekretarka. Nie bolałoby tak cholernie, gdyby którakolwiek z nich dała chociaż znać, że jeszcze żyją. A tak nie ma o nich żadnej wiadomości od tych cholernych dwudziestu czterech miesięcy, które miną w przyszłym tygodniu.

            Stwierdzając, że takie myślenie jest kompletnie bez sensu i tylko mnie dołuje, podniosłem się z łóżka, po czym poszedłem do kuchni. Nie siliłem się nawet na to, żeby ubrać na siebie jakąkolwiek koszulkę w obawie przed tym, że jakaś nowa dziwka Tomlinson ‘a może mnie zobaczyć. Przecież nie miałem się czego wstydzić, a ona i tak nie ma u mnie szans, dopóki mam nadzieję, że Alex jest tam gdzieś jeszcze. Czasami chciałbym cofnąć czas, albo w jakiś magiczny sposób sprawić, że spotkamy się całkiem przypadkiem, a ona da mi ze sobą przynajmniej porozmawiać.

Malik stop, miałeś o niej nie myśleć, tyko zająć się czymś innym!

            Wyjąłem z lodówki zimy sok pomarańczowy i usiadłem na krześle barowym, po czym wyjrzałem przez okno. Wolałbym, żeby w mojej dłoni znajdowała się butelka ze schłodzonym piwem, ale nie mogę mieć alkoholu we krwi, ponieważ za trzy godziny muszę iść do pracy. Tak, zacząłem naprawiać samochody, a razem ze mną robią to Louis i Niall, którzy właśnie śpią sobie w swoich pokojach. Co prawda nie potrzebujemy kasy, bo wystarczy nam jej z nielegalnych wyścigów, ale mechanika pozwala oderwać się od niepożądanych myśli. Właśnie dlatego półtora roku temu założyliśmy własny warsztat, który praktycznie raz w miesiącu jest odwiedzany przez policję, która we wszystkim doszukuje się czegoś, co tak naprawdę nie istnieje.

            Podniosłem się z krzesła i cały czas dzierżąc w dłoni sok, poszedłem do salonu, od razu rozkładając się na kanapie i włączając telewizor. Zacząłem przeskakiwać po kanałach, starając się znaleźć coś przynajmniej interesującego, na co można popatrzeć. Oczywiście o takiej godzinie nie ma teoretycznie nic innego, jak same pornole, ale na nie patrzeć to ja nie będę. Aż tak zdesperowany nie jestem. W końcu udało mi się trafić na jakiś dziecięcy kanał, gdzie właśnie leciała animowana bajka. Stwierdziłem, że nie może być aż tak źle i zostawiłem to dziadostwo. Odstawiłem na stolik sok oraz pilot i zacząłem patrzeć bezsensownie na ekran. Moje powieki stawały się coraz cięższe, aż w końcu całkowicie przestałem z nimi walczyć i usnąłem. Nareszcie…

            Sorex's POV

            Zmarszczyłam nos, kiedy przez niezasłonięte okno zaczęły wpadać jasne promienie słońca, tym samym wyrywając mnie z błogiego snu. Nie chciałam jeszcze wstawać, więc naciągnęłam mocniej kołdrę na głowę, starając się o choć odrobinę ciemności. Nic mi to nie dało, ale nie narzekałam, ponieważ Morfeusz postanowił jeszcze na chwilę zabrać mnie z powrotem do swojej  idealnej krainy.

            Zayn ‘s Malik POV

            Obudził mnie głośny hałas na piętrze i jasne światło, rażące mnie w oczy, które otworzyłem trochę za szybko. Przeciągnąłem się, siadając na kanapie, po czym wstałem, od razu łapiąc butelkę z sokiem i dopijając resztę jej zawartości. Wszedłem do kuchni, tylko po to, żeby wyrzucić puste opakowanie i prawie biegiem poszedłem do łazienki, żeby jak najszybciej się załatwić, bo mogłoby dojść do nieszczęścia. Ogarnąłem się szybko i owinięty w pasie ręcznikiem wszedłem do swojego pokoju, a z mojego gardła automatycznie wydał się głośny jęk. Półnaga dziewczyna leżała na łóżku i uśmiechała się do mnie prowokująco, co zupełnie mi się nie podobało.

- To, że Tommo cię wywalił w cale nie znaczyło, że masz zmienić pokój, tylko masz opuścić ten dom – warknąłem, jak gdyby nigdy nic podchodząc do szafy. Zdecydowanie muszę poważnie porozmawiać z Tomlinsonem, bo jego laski zaczynają mnie mocno denerwować. I tak długo wytrzymałem, więc nie powinien mieć do mnie żadnych pretensji.

- Ale Zayn, przecież możesz się jeszcze odprężyć przed pracą, a ja bardzo chętnie ci w tym pomogę – wymruczała, zupełnie nie zrażona tonem mojej wcześniejszej wypowiedzi i natychmiast wstała z łóżka, podchodząc do mnie i przytulając się do moich pleców.

- Jesteś zupełnie nie w moim typie, więc możesz już iść pomęczyć Nialla, albo chcąc uniknąć kolejnego rozczarowania wyjść z naszego domu i nigdy więcej tutaj nie wracać – powiedziałem, starając się nie stracić panowania nad sobą, po czym odtrąciłem ją od siebie. Usłyszałem jej głośne przekleństwo, a chwile później głośny trzask drzwi. Na szczęście tym razem gładko poszło.

            Sorex's POV

            Poniosłam się z łóżka i wyszłam ze swojego pokoju, żeby zejść do kuchni, w której zaczęłam łapczywie pić zimną wodę. Zapowiada się kolejny, gorący dzień w Rio de Janeiro. O niczym innym nie marzę, jak odrobina londyńskiego deszczu na ochłodę. Weszłam do salonu, gdzie na kanapie siedziała Charlotte i bawiła się swoim telefonem, co chwilę odblokowując go i wyłączając. Dobrze wiedziałam, że walczy ze sobą, żeby zadzwonić do Louisa. Boi się ich pierwszej rozmowy od dwóch lat, a ja w cale się nie dziwię. Bądź co bądź uciekła od niego, a Tommo jest tak cholernie nieprzewidywanym człowiekiem, że można się po nim spodziewać dosłownie każdej, możliwej reakcji. Usiadłam obok blondynki i przyciągnęłam ją do siebie. Ona natychmiast wtuliła się we mnie z cichym westchnieniem. Od jakiegoś czasu już nie płakała, ale na początku było jej najtrudniej z nas wszystkich i w cale się temu nie dziwię.

- Zadzwonię do niego jutro – powiedziała cicho, zamykając oczy. Zaśmiałam się cicho, przypominając sobie, że za każdym razem tak mówi, a później zupełnie o tym zapomina. – Alex tym razem mówię poważnie. Mam dość tego ciągłego strachu o to, co on mi powie. Może mnie zwyzywać i znienawidzić, ale ja muszę do niego zadzwonić i w końcu dowiedzieć się, co u niego, bo zwariuję – powiedziała poważnie, odsuwając się ode mnie i popatrzyła mi w oczy.

- Okej, rozumiem cię bardzo dobrze i zamierzam wspierać w każdej decyzji jaką podejmujesz – uśmiechnęłam się do niej delikatnie, podnosząc ręce w obronnym geście. – Wiesz, że dzisiaj jedziemy na wyścig? – zapytałam, wracając do normalnej pozycji i włączając telewizor. Nie mam zamiaru dłużej siedzieć w ciszy, bo zaczyna się ona po woli robić dołująca.

- Jakbym mogła zapomnieć. We trójkę nie gadacie od tygodnia o niczym innym, jak dzisiejszy wieczór – przewróciła oczami, siadając do mnie bokiem. Uderzyłam ją z całej siły pięścią w ramię, na co podskoczyła przestraszona. Zaczęła pocierać obolałe miejsce po czym rzuciła się na mnie z poduszką. Biłyśmy się tak przez chwilę.

- Kurwa mać! – od razu zamarłyśmy, kiedy tylko usłyszałyśmy głośne przekleństwo, pochodzące od Natalie, która wpadła do salonu i zaczęła chodzić w te i z powrotem z wściekłością, wymalowaną na zarumienionej twarzy. Oł.. Nie jest najlepiej. Wściekła Williams to zła Williams.

- Co się stało? – zapytała cicho Lottie, mocniej ściskając w dłoniach poduszkę, żeby w razie co móc się obronić. Nat odwróciła się w naszym kierunku, a jej nozdrza powiększyły się nieznacznie.

- Nie wyrobiłam się i dzisiaj muszę zostać w domu! – krzyknęła, zaciskając dłonie z całej siły w pięści. Otworzyłam szeroko oczy, przyglądając się uważnie rudzielcowi.

- Chcesz, żebyśmy nie poszły razem z tobą? – zapytałam cicho. Co prawda chciałam pojechać na ten wyścig, ale przyjaciółka jest ważniejsza.

- Nie, wiem jak się na to napaliłaś, więc nie chcę, żebyś przeze mnie to straciła – westchnęła cicho, wplatając palce we włosy i zatrzymując obie dłonie na czubku głowy. Odchyliła się nieznacznie do tyłu, zamykając oczy. Od jakiegoś czasu w taki sposób usiłowała się uspokoić i za każdym razem jej się udawało. Muszę kiedyś tego spróbować.

- Ja zostanę. Nigdy nie kręciły mnie nielegalne wyścigi, więc nie mam nic do stracenia – zaoferowała Lottie, uśmiechając się delikatnie. Popatrzyłam na nią wdzięcznym spojrzeniem.

- Na pewno? – Natalie otworzyła oczy i zmierzyła uważnie wzrokiem blondynkę. Ta w odpowiedzi pokiwała energicznie głową.

- Poza tym w następnej rozprawie występuję przeciwko pani Dominique Bonnet, więc nie mogę tego przegrać – dodała po chwili zastanowienia, uśmiechając się do mnie wyzywająco. Prychnęłam pod nosem, odwracając głowę, żeby ukryć swoje rozbawienie.

            Zayn‘s POV

            Wytarłem ręce w brudną szmatę, żeby pozbyć się z nich choć odrobiny smaru. Przed chwilą skończyłem naprawiać samochód jakiegoś bardzo wpływowego gościa w Anglii, o którym tak naprawdę wcześniej nie słyszałem nawet słowem. Jednak nie to jest najważniejsze a fakt, że ludzi przychodzą do nas pomimo tego, że wiedzą jak bardzo mamy namieszane w papierach. Louisowi zdarzyło się nawet robić przegląd samochodu policyjnego. Nie rozumiem w tym jednej rzeczy. Po co do nas przychodzą, skoro nie ufają nam w najmniejszym stopniu? Właśnie dlatego nigdy nie zrozumiem organów państwa, odpowiadających za bezpieczeństwo narodowe.

- Robimy sobie przerwę na lunch? – poczułem dłoń Nialla na ramieniu. Rozejrzałem się dookoła, w poszukiwaniu Liama i Louisa. Ten pierwszy właśnie grzebał w skrzynce z narzędziami. Machnąłem głową na blondasa, żeby poszedł zapytać go o to, co mnie przed chwilą, a ja sam podszedłem do Tommo, sprawnym ruchem wyciągając go spod jakiegoś Opla, którego wcześniej u nas nie widziałem.

- Czego? – warknął szatyn, mierząc mnie złowrogim spojrzeniem. Nienawidził, kiedy ktoś odrywał go od pracy i właśnie dlatego chciałem zrobić to sam, osobiście.

- Idziemy coś jeść z Horanem. Idziesz z nami? – zapytałem, uśmiechając się szeroko. Lou przewróciła oczami, ale pokiwał twierdząco głową, po czym podniósł się z podłogi i poszedł do umywalki, żeby opłukać ręce.

            Wyszliśmy we czwórkę z warsztatu, a Liam zamknął za nami wejście, wieszając na nim kartkę z napisem „zaraz wracam”. Wolnym krokiem udaliśmy się do najbliższej knajpy, żeby zamówić sobie po kebabie. Od kilku tygodni nie jedliśmy nic innego, bo najzwyczajniej w świecie nie mieliśmy na to czasu. Okazało się, że wzięliśmy na siebie zbyt dużo napraw i właśnie dlatego pracujemy również w soboty. Jednak ja nie narzekam. Przynajmniej nie mam czasu, żeby myśleć o niej.

            Sorex's POV

            Kiedy tylko w całym mieście zapanowała noc, a zegar w kuchni wskazał godzinę dwudziestą pierwszą, od razu poszłam do swojej garderoby, żeby przebrać się w dżinsowe spodnie, czarną koszulę, szarą bluzę z motywem Myszki Micky i skórzaną kurtkę. Miałam ochotę założyć czarną czapkę, ale stwierdziłam, że to bez sensu, bo ja nie zamierzam rezygnować z kasku. Niektórzy kretyni z Ameryki właśnie tak robią, ale to tylko moje zdanie na ich temat, więc niech robią to, co im się żywnie podoba, bo ja nawet za nich nie odpowiadam.

            Zeszłam szybkim krokiem na dół, gdzie ubrałam jedne z moich ulubionych butów, które zostały przyozdobione dość sporą ilością ćwieków. Stanęłam przed lusterkiem, związując włosy w prostego, niskiego kucyka i od razu odwróciłam się w kierunku schodów, kiedy tylko usłyszałam, jak ktoś po nich schodzi. Okazało się, że to Madeleine, która również była już w stu procentach gotowa. Uśmiechnęłyśmy się do siebie, po czym ruszyłyśmy w kierunku garażu. Wszystkie nasze samochody i inne zabawki zostały tym razem u nas. Allan nie miał nic przeciwko, a nawet zachęcał nas do tego. Cały czas staram się rozpracować, jaki miał w tym swój ukryty cel, bo on z zasady nie robi niczego bezinteresownie. No, chyba że dla nas, ale my zawsze jesteśmy wyjątkiem od reguły. Z tego, co wiem nie będzie go dzisiaj na wyścigach, bo miał coś bardzo ważnego do załatwienia w innym mieście i wróci dopiero w przyszłym tygodniu.

            Wyjechałam swoją nową Yamahą YZR-M1 z garażu i nie czekając na Madeleine pojechałam prosto w kierunku miejsca wyścigu. Umówiłyśmy się, że dziś to ja biorę udział w wyścigu. Nigdy nie robiłyśmy tego razem, ale nie pytajcie mnie dlaczego. Po prostu. No, chyba że o coś się zakładamy, ale to jest zupełnie inna sprawa. Tak, jak podejrzewałam, Hostem bardzo szybko mnie dogoniła. Wtedy dodałam gazu i jedyne, co robiłam, to rozglądałam się uważnie dookoła, w razie gdybyśmy minęły jakąś policję.

            Już na samym początku zdążyłam zauważyć, że w Ameryce gliniarz zdecydowanie bardziej czepiają się o nielegalne wyścigi, niż w Europie. Może dlatego, że tutaj są one bardziej rozpowszechnione i przychodzi na nie zdecydowanie większa ilość ludzi. Jeżeli mam wybierać pomiędzy tymi z Anglii, a tutaj, to wybór jest bardzo prosty.

            Skręciłam ostro w lewo, żeby przejechać przez ciemną uliczkę i już po kilku sekundach znalazłam się na miejscu. Uśmiechnęłam się do siebie szeroko, widząc jak zgromadzeni zaczynając się nam uważnie przyglądać. Może wspominałam, a może nie, ale zdążyłyśmy wybić się w stosunkowo krótkim czasie, co dla ludzi z innego kontynentu tutaj jest niemalże niemożliwe. Jednak ja nigdy się nie poddaję, tak samo z resztą, jak Madi i Natalie. Pierwsze, po kilku latach, porażki podziałały na mnie bardzo motywująco, a kpiące spojrzenia rywali tylko zmotywowały do dalszej walki. Nawet, jeśli nie było wyścigów, to i tak wsiadałam na motor, zaczynając krążyć po całym Rio de Janeiro. Ścigałam się wtedy z policją. Wiem, że było to mało odpowiedzialne z mojej strony, bo w każdym momencie mogłam popełnić jakiś błąd i wszystko, co starałyśmy się ukryć, mógłby szlak trafić – tak gładko powiedziawszy.

            Davies zatrzymała się z boku, przy ludziach, którzy nam zawsze kibicowali. Tak, zdołałyśmy zdobyć tutaj nasz mały funclub. Na początku bardzo mnie to rozbawiło, a teraz mogłabym im cały czas dziękować za to, że są z nami nawet, jeśli nie jesteśmy rodowitymi Amerykankami. Jak już wspominałam tacy ludzie mają tutaj nie najlepiej i muszą walczyć na każdym kroku o swoje.

            Stanęłam na linii startu, opierając się jedną nogą o asfalt. Głośna muzyka, która utrzymywała się dookoła przestała się dla mnie liczyć, a krzyki ludzi i trąbienie samochodów jakby w sekundzie ucichło. Szeroki uśmiech również zniknął z mojej twarzy, a jej wyraz stał się zacięty, ostry, nieprzychylny wręcz. Zaczynałam po woli wczuwać się w atmosferę, jaka zapanowała dookoła. Popatrzyłam przez ułamek sekundy na wszystkie kontrolki, które informowały mnie o tym, co dzieje się w moim motorze i dodałam gazu, nie puszczając hamulca – dokładnie tak samo, jak moi przeciwnicy. Odczekaliśmy kilka sekund, a przed nami stanęła wysoka, roznegliżowana blondynka na niebotycznych szpilkach. Podniosła wysoko ręce, uśmiechając się prowokacyjnie. Odliczyła po woli do trzech i spuściła dłonie w dół.

            Nie czekając na nic więcej wystartowałam i zaczęłam po kolei wymijać moich rywali. Jak za każdym razem wychodzę z założenia, że najlepiej jest od razu zyskać prowadzenie, niż później się męczyć. Obejrzałam się na chwilę za ramię, żeby zobaczyć jak daleko ode mnie są i natychmiast wróciłam do poprzedniej pozycji, dodając jeszcze więcej gazu. Mam zamiar wygrać ten wyścig i nic mnie przed tym nie powstrzyma. Dzisiejsza trasa to prosta linia, biegnąca przez kilka przecznic. Nic trudnego. Trzeba tylko wiedzieć, kiedy włączyć nitro. Tak, tutaj jest ono montowane nawet w motorach. Jak widać Amerykanie przywiązują większą uwagę do nielegalnych wyścigów, niż Europejczycy i to kolejny powód, że przeprowadzka w cale nie była takim złym rozwiązaniem. Szkoda tylko, że jednym z nielicznych.

            Zayn‘s POV

            Wszedłem do naszego domu jako ostatni i zamknąłem za nami drzwi, przy okazji włączając alarm. Pomimo tego, że wszyscy w mieście nas znają, to i tak nieliczni pokusili się o to, żeby na nas napaść. Ich strata, nie nasza. Szybkim krokiem wspiąłem się po schodach, od razu zajmując łazienkę na piętrze. Rozebrałem się i wszedłem do kabiny prysznicowej, a kiedy tylko ją zamknąłem od razu odkręciłem kurki z wodą. Nie ma lepszego uczucia, niż zmycie z siebie kolejnego, prawie takiego samego dnia pracy, jak poprzedni. Chciałbym czasami oderwać się od tej monotonii i zacząć żyć, jak przed momentem, kiedy dziewczyny wyjechały z Anglii.

            Dobrze wiem, że to wszystko, co się stało jest tylko i wyłącznie moją winą. To ja chciałem wygrać z Hostem w każdy możliwy sposób i to ja chciałem jako pierwszy odkryć ich tajemnicę. Chłopaki na początku tylko mi pomagali, a potem sami się wkręcili w całą tą akcję i skończyło się na tym, że siostra Tommo uciekła razem z nimi. Chyba potrzebuję imprezy, żeby porządnie się nachlać. Na szczęście robimy sobie poniedziałek wolny, więc może jutro uda nam się coś zorganizować. 

20 komentarzy:

  1. genialny rozdział, nareszcie kontynuujesz! zgaduje że Allan mógł pojechać do Londynu :))

    OdpowiedzUsuń
  2. O boże 2 lata później xdd niech ona odezwie sie do louisa :) niech sie spotkaja!

    OdpowiedzUsuń
  3. Kocham Cię normalnie! Xx uwielbiam to opowiadanie :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Super rozdział, nie mogę się doczekać next, mi też ta sprawa z Allanem śmierdzi.

    OdpowiedzUsuń
  5. Zarąbisty. *.* Czekam na następny i mam nadzieję, że szybko się pojawi. :*
    Patrycja♥

    OdpowiedzUsuń
  6. Dzisiaj znalazłam ten blog i tak mnie wciągnął ze nie chcialam przestać czytać xd. Cudowny czekam na nexta ♥ ♥ ♥

    OdpowiedzUsuń
  7. .czy mi sie wydaje czy zmieniłas bohaterów ? Zamieniłas ich.... Dlaczego ?

    OdpowiedzUsuń
  8. Oxokdkfkkekekf. Cudowny. Kocham bardzo bardzO bardzo !!!!! :))))
    @luvmyniallers

    Ps. Mialam problemy z internetem, dlatego dopiero teraz komentuje :D

    OdpowiedzUsuń
  9. A więc przez dwa lata Zayn nie może się odpędzić od Alex. Świetny rozdział :**

    OdpowiedzUsuń
  10. Uwielbiam tego bloga i twój styl pisania :) ale zdecydowanie wole Madeline POV :) czego mi zabrakło w tym rodziale. Ale i tak jest świetny :)

    OdpowiedzUsuń
  11. Cudowny rozdział!!!
    Jednak jak Kitty wolę Madeline POV!!!
    Weny i Pozdrowienia śle
    Mia Rosa

    OdpowiedzUsuń
  12. Boski! Proszę cię! Nie każ mi tak długo czekać bo sie wykończe!
    Plisssska dodawaj nowy! Piszesz swietnie i jeśli nie dodasz następnego rozdziału w tym tygodniu to obiecuje I don't know who you are, I don't know what you want but I will find you and I will kill you! <3

    OdpowiedzUsuń
  13. mega dawaj szybko nowy!

    OdpowiedzUsuń