wtorek, 21 października 2014

Rozdział Jedenasty: „Wpadka.” (II)

            Hostem's POV

            Wystartowałam zaraz po tym, jak dziewczyna, stojąca pomiędzy samochodami spuściła ręce w dół. Mam zamiar pokazać Payne ‘owi, że jestem od niego lepsza. Nie rozpoznał mnie jeszcze, ale wiem, że to tylko kwestia czasu. Z nich wszystkich, to właśnie on jest najbardziej domyślny. A ja nie chcę z nim jeszcze rozmawiać. Po prostu nie jestem na to w pełni gotowa. Wydaje mi się, że potrafiłabym go spławić, ale to Liam. On nie poddaje się tak łatwo, a ja nie mam siły na konfrontację.

            Skręciłam ostro w prawo, kiedy nawigacja poinstruowała mnie w ten, a nie inny sposób. Zmrużyłam oczy, zauważając wjazd na drogę przez sam środek miasta. Oni chcą nas chyba pozabijać. Przecież to Nowy York – jedno z tych miast, które żyją dwadzieścia cztery godziny na dobę, więc łatwo jest władować się w tył jakiegoś innego samochodu. Szczególnie, kiedy prędkość nie spada poniżej stu pięćdziesięciu kilometrów na godzinę. Wyminęłam ostro jakiegoś starego Peugeota, blokując tym samym drogę do wyminięcia mnie jakiemuś innemu zawodnikowi tego wyścigu. Aktualnie jestem na drugim miejscu, a do pokonania został mi nie kto inny, jak sam Payne. To tylko motywuje mnie do dalszej walki o pierwsze miejsce.

            Niestety, tak jak wcześniej się tego spodziewałam, pokonanie go nie jest w cale takie łatwe. Próbowałam nawet zakręty pokonywać driftem, ale za każdym razem udawało mu się być akurat w tym miejscu, w którym ja miałabym szansę go wyprzedzić. Cholerny Liam. Chłopak spojrzał nagle we wsteczne lusterko i otworzył szeroko oczy. Poznał mnie. Uśmiechnęłam się wyzywająco, mocniej naciskając pedał gazu i bardziej odchyliłam się na siedzeniu. Może nie wspominałam, ale podczas wyścigów staram się jeździć całkowicie wyluzowana. Pomaga to w zapanowaniu nad pojazdem i ułatwia wykonywanie niektórych manewrów.

            Nagle usłyszałam odgłos syren policyjnych. Chyba szykowali się na nasz dzisiejszy wyścig, ponieważ zazwyczaj dłużej schodzi im z dojechaniem do nas. Popatrzyłam odruchowo na nawigację. Kilka migających na czerwono kropek pojawiło się na wyświetlaczu, blokując nam niektóre drogi. Kurwa jego mać. Trasa wyścigu natychmiast zmieniła się na krótszą. Niestety – oboje z Liamem byliśmy już w znacznej odległości od zakrętu, którym kazali nam jechać organizatorzy, przez co dwa ostatnie samochody zyskały nad nami sporą przewagę. Nie poddam się tak łatwo.

            Zahamowałam ostro, wrzucając luz na skrzyni biegów. Silnik zawył głośno, ale zignorował to. Jest przyzwyczajonych do takich akcji, więc nie stanie mu się jakaś większa krzywda. Kilka wozów policyjnych nie zorientowało się, co chcę zrobić i po prostu pojechało przed siebie. Jeden z kierowców musiał być naprawdę mocno zdezorientowany, ponieważ wpieprzył się prosto w czarnego Mercedesa; jednego z nowszych. Oj szarpną się gliny na ubezpieczenie, szarpną. I dobrze im tak. Cieniasom nie powinno dawać wsiadać za kółko i prowadzić. W cale mi ich nie szkoda, a nawet wręcz przeciwnie – jestem przeszczęśliwa z takiego obrotu akcji.

            Wracając do wyścigu. Wbiłam pierwszy bieg i zaczęłam szybko cofać. Zaparłam się jedną ręką o zagłówek przeciwległego siedzenia. Zahamowałam po raz kolejny, gdy tylko minęłam swój zakręt i płynnie w niego wjechałam, a zaraz za mną zrobił to samo Liam. Uśmiechnęłam się do siebie, siadając normalnie. Jeżeli teraz uda mi się nie wypuścić go przed siebie, to mogę dopisać kolejne zwycięstwo do długiej listy. Jednak wbrew pozorom to w cale nie jest takie proste, jakby mogło się wydawać. Payne jest zbyt nieprzewidywalnym przeciwnikiem.

            Zablokowałam mu drogę z prawej strony, przez co zaczął strasznie gadać, a ja dam sobie rękę obciąć, że przynajmniej dziewięćdziesiąt procent ze słów, które właśnie padają w jego samochodzie, to same przekleństwa. Uśmiechnęłam się do siebie wrednie, po kolei wrzucając kolejne biegi, aż w końcu dotarła do szóstki. Westchnęłam głośno, kiedy mój telefon zaczął dzwonić. Miałam go przyczepionego do przedniej szyby, więc bez najmniejszego problemu mogłam zobaczyć, że to Lex chce się do mnie dobić. Nie wiem, o co jej chodzi, ale jest skoro zdaje sobie sprawę z tego, że właśnie mam wyścig, to musi to być naprawdę coś poważnego. Wyprzedziłam Maserati przede mną i dotknęłam ekranu, żeby odebrać połączenie.

            ~ Madeleine ja wiem, że powinnyśmy ci z dziewczynami wcześniej powiedzieć, ale Natalie się uparła, żeby zrobić to za twoimi plecami, więc nie krzycz na mnie za bardzo, a wyżyjesz się na niej, jak już wrócisz do domu!

~ Oj po prostu powiedz, co leży wam na sumieniu, bo aktualnie nie mam czasu na rozmowę z nikim. Payne musi zobaczyć, że jestem lepsza również od niego.

~ Ścigasz się. Nie powinnam tego teraz robić, ale muszę się dowiedzieć, czy kiedykolwiek zauważyłaś w zachowaniu Louisa cokolwiek, co wskazywałoby na to, że ćpał.

~ Co ty pierdolisz. Przecież wiesz, że poszedł garować w pace między innymi za dragi. Obiecał sobie i Charlotte, że już nigdy więcej nie popatrzy na ten syf, a co dopiero go brać. Nie sądzę, żeby był zdolny do tego, żeby złamać dane siostrze słowo. Nie ktoś taki, jak Tomlinson i nie po tym, jak mu uciekła. A o co chodzi, bo nie do końca rozumiem. Dlaczego on nagle zaczął cię interesować?

~ Nie teraz, kiedy bierzesz udział w wyścigu. To zbyt niebezpieczne, bo na pewno będziesz mocno wyprowadzona z równowagi, a ja jednak wolę mieć żywą najlepszą przyjaciółkę, bo martwa już do niczego mi się nie przyda.

~ Dzięki wielkie, najlepsza przyjaciółko. Mam o was dokładnie takie samo zdanie, więc nie martw się, że w jakikolwiek sposób mnie uraziłaś.

~ Nawet nie wiesz, jak cieszę się, że zrozumiałaś moje przesłanie! Zadzwoń, jak już umęczysz to drugie miejsce. Wtedy dopiero wydam na siebie wyrok śmierci.

            I nie dając mi nic więcej powiedzieć po prostu się rozłączyła. Wredna suka. Nie mam zamiaru być druga, a pierwsza i właśnie do tego dążę. Wyminęłam ostatniego zawodnika, mierzącego się z nami. Na mojej twarzy nie było już rozbawienia. Udowodnię tej blondynie, że jestem sto razy lepsza od kogokolwiek innego na tym świecie. Kocham tą kretynkę, ale nie pozwolę się w ten sposób obrażać. Zerknęłam we wsteczne lusterko, kiedy zauważyłam w nim niemałe zamieszanie. Liam wybił się na drugie miejsce. Kurwa mać. Jesteśmy dopiero w połowie trasy powrotnej. Myślałam, że zajmie mu to więcej czasu.

            Skręciłam ostro, kiedy to wskazała mi nawigacja i sprawdziłam, w jakiej odległości od wozów policyjnych jesteśmy. Pięć minut to niewiele, ale stoją w korku, więc możemy trochę jeszcze nadrobić ten czas. Zaczęłam kląć głośno pod nosem, widząc jak mój największy rywal tego wyścigu, coraz bardziej się zbliża. Przyspieszyłam znacznie, chcąc zostawić go jak najbardziej w tyle. Wiem, że to bardzo desperackie zachowanie z mojej strony i nie powinnam dać ponieść się emocjom, ale no kurwa no – każdy może mieć problem z zapanowaniem nad swoimi emocjami, nawet ja.

            Spojrzałam po raz kolejny na nawigację. Zostało mi jeszcze cztery kilometry do przejechania, co jest równoznaczne z pięcioma minutami trasy, jeżeli dobrze pójdzie. Przygryzłam mocno dolną wargę. Muszę dobrze wyczuć moment, w którym włączę nitro. W innym przypadku natychmiast mogę zjechać z trasy wyścigu, ponieważ i tak przegram. Niby drugie miejsce też jest dobre, ale ja zdecydowanie wolę być tym pierwszym zawodnikiem. I chyba nic nie jest w stanie tego zmienić. Szczerze powiedziawszy – nawet mi to specjalnie nie przeszkadza.

            Pochyliłam się nieznacznie do przodu, zajeżdżając drogę Liamowi, kiedy chciał po raz któryś z rzędu chciał mnie wyprzedzić. Nie ma dobrze. Jeszcze niecały kilometr. Krzyki ludzi stawały się coraz bardziej głośne i wyraźne. Tak niewiele dzieli mnie od upragnionego celu i nie zamierzam z tego rezygnować. Położyłam dłoń na gałce od zmieniania biegów i otworzyłam ją, odsłaniając tym samym guzik do uruchamiania podtlenku azotu. Jeszcze kilka sekund. Niestety Payne ‘owi udało się wyrównać nasze maski samochodów. Docisnęłam mocniej pedał w podłogę, zaczynając wychodzić na prowadzenie. Niewiele, bo niewiele, ale jednak to zawsze coś. Zmrużyłam oczy, uruchamiając nitro.

            Wszystko, co działo się potem liczyło zaledwie kilkanaście sekund. Wbiło mnie mocno w fotel, przez co musiałam położyć na kierownicy obie dłonie i zacisnąć je mocno, żeby nie stracić panowania nad pojazdem. Otworzyłam szeroko oczy, kiedy zorientowałam się, jak bardzo źle postąpiłam. Nie powinnam była włączać przyspieszenia przed swoim przeciwnikiem. Ale może jednak mi się uda dojechać jako pierwszej; może coś mu się w tym cholernym samochodzie zatnie, dzięki czemu zwycięstwo będzie moje. Niestety, nadzieja matką głupich. Liam, ze zwycięskim uśmiechem z resztą, odpalił podtlenek i pierwszy minął linię mety. Byłam kilka sekund za nim. No to najwyższa pora na to, żeby spierdalać. W razie czego wytłumaczę się policją, która tak swoją drogą powinna za chwilę znaleźć się w miejscu, w którym my jesteśmy.

             Sorex's POV

            Chyba jednak nie powinnam była dzwonić do Madeleine. Może Natalie z Charlotte miały rację, że nie chcą jej na razie powiedzieć. Przecież wszyscy wiemy, jak bardzo porywcza jest Hostem. Niestety na tego typu przemyślenia było już zdecydowanie za późno, ponieważ inteligentna ja postanowiła działać na własną rękę, nie zważając na to, że może władować się w duże kłopoty. Jakże mogłoby być inaczej? No właśnie – nie mogło.

            Zaczęłam nerwowo chodzić po całym swoim tymczasowym pokoju. Jutro miała odbyć się pierwsza rozprawa w sprawie Louisa, a ja tak naprawdę nie miałam nic dobrego, co mogłoby mi pomóc przynajmniej w odroczeniu sprawy. Allan obiecał mi, że zajmie się monitoringiem z warsztatu chłopaków, ale najpierw policjanci muszę się stamtąd wynieść, bo jak na razie ma związane ręce. Mam nadzieje, że te pokraki nie zdążą skasować wszystkiego z pamięci kamer, albo po porostu nie wpadną na pomysł jakiegokolwiek ruszania ich. Al wspominał coś o tym, że Zayn opowiadał mu o tym, że postanowili zrobić mało widoczne okamerownie pomieszczeń. Nie mam pojęcia, dlaczego, ale dziękowałam im za to z całego serca. Wolałabym ten materiał mieć najpierw tylko dla siebie, żeby później zapoznać się z nim znacznie lepiej, niż prokurator i pokazać jako dowód ode mnie.

            Westchnęłam zirytowana i zmęczona jednocześnie. Od ponad dwudziestu czterech godzin jestem cały czas na nogach i nie zapowiada się na to, żebym w najbliższym czasie miała w końcu położyć się spać. Jedynym, co aktualnie trzyma mnie przy życiu są fajki i napoje energetyczne. Nie mam pojęcia, jak daleko jestem w stanie na tym pociągnąć, ale wydaje mi się, że niebyt długo. Wyszłam na balkon, żeby skorzystać z pierwszego koła ratunkowego i od razu rozsiadłam się na mało wygodnym fotelu ogrodowym, która sama sobie tutaj przytargałam. Wyjęłam paczkę papierosów z kieszeni bluzy – strasznie zimno było dzisiaj w Londynie, więc nie rozstawałam się z nią nawet na kilka sekund – i od razu wyjęłam jedną zębami, przytrzymując ją wargami, żeby mi przypadkiem nie wypadła. Wsadziłam rękę przez dekolt pod koszulkę i wyjęłam stamtąd zapalniczkę, którą miałam umiejscowioną pod ramiączkiem stanika. Nie mam zamiaru szukać jej za każdym razem po wszystkich zakamarkach mojego ubrania, więc kiedy tylko odpaliłam sobie szluga, natychmiast wylądowała na swoim poprzednim miejscu. Nie jestem normalna, ale nic na to nie poradzę. Złapałam biały, podłużny przedmiot pomiędzy dwa palce i zamykając oczy, zaciągnęłam się mocno dymem nikotynowym. Wstrzymałam na chwilę oddech, pozwalając używce rozejść się swobodnie po moim organizmie i dopiero kilka sekund później wypuściłam ciemny dym z płuc. Odchyliłam się na leżaku sprawiając, że znalazłam się w pozycji siedzącej i raz za razem zaczęłam powtarzać tę samą czynność.

            Chyba powinnam w końcu wziąć się za rzucanie palenia. Nawet Madeleine z tym skończyła niedługo po tym, jak zaczęła, ale mnie jakoś za bardzo nie spieszy się do kończenia z nałogiem. Gdy tylko mam jakieś trudniejsze dni – które przez ostatni okres czasu zdarzały się wyjątkowo często – potrafiłam spalić nawet półtorej paczki dziennie. Dziewczyny chodziły dookoła mnie i przy każdej nadarzającej się okazji nie omieszkały poinformować mojej świadomości o niebezpieczeństwie i skutkach ubocznych, związanych z nałogowym paleniem. Zawsze wyśmiewałam je i starałam się obrócić wszystko, co do mnie mówiły, w jakiś żart – najczęściej słabych lotów, żeby móc w ten sposób wyrazić swoje niezadowolenia ze sposobu, w jaki postanowiły oduczyć mnie jarania. Jak to się mówi – marne szanse, ale niech dalej próbują. Może przyjdzie taki dzień, w którym im się w końcu poszczęści, ale nie liczyłabym na to na ich miejscu. Przecież wszystkie trzy doskonale wiedzą, że ja osobiście dążę do tych celów, które postanowiłam sobie sama, a nie spełniam zachcianki wszechobecnych dookoła mnie ludzi. Jestem dużą dziewczynką i potrafię brać odpowiedzialność za swoje czyny.

            Skrzywiłam się, czując w ustach gorzki, nieprzyjemny czad. Było to spowodowane skończeniem się mojego papierosa i tym, że teraz usiłuję spalić filtr, na którym znalazły się resztki po mojej bezbarwnej pomadce. Westchnęłam ciężko, zgniatając peta między palcem środkowym a wskazującym, żeby go dogasić, po czym wyrzuciłam go do popielniczki. Nie chcę przecież zaśmiecać podwórka mojemu przyjacielowi… A tak na poważnie to zebrał mi się za to taki opierdol, że nawet zdołałam się go przestraszyć. Spencer potrafi być groźny, jak się tylko postara.

            Podniosłam się z siedzenia, po czym otrzepałam dłonie o spodnie. Zdaję sobie sprawę z tego, że pewnie jedzie ode mnie fajkami, ale nie przejęłam się tym jakoś zbyt specjalnie. Weszłam z powrotem do środka, od razu zamykając za sobą drzwi balkonowe. Nie lubię, kiedy jest mi zimno – albo raczej już się od tego odzwyczaiłam. Kiedy jeszcze mieszkałyśmy na stałe w Londynie, to jakoś za bardzo mi to nie przeszkadzało. Przeciągnęłam się i zamknęłam na kilka sekund oczy. Przydałoby się pojechać do Louisa, żeby porozmawiać z nim na temat tego, kto chciałby go wrobić. Zdecydowanie nie nadaję się do bronienia ludzi. Od tego jest Charlotte, ale ja obiecałam, że pomogę, a ona na razie jeszcze nie powinna przyjeżdżać do Wielkiej Brytanii. Spotkanie z bratem nie wpłynęłoby dobrze na jej – i tak już w dużym stopniu podniszczoną przez nas – psychikę. Nie mówię tego złośliwie, ale Tomlinson średnio nadaje się do stylu naszego życia. Jest na to za delikatna. Jednak będę wspierać ją i akceptować każdą decyzję jaką podejmie i będzie ona zgodna z moimi przekonaniami.

            Wyszłam z pokoju, zabierając ze sobą kilka papierów i zeszłam na dół, od razu kierując się do garażu, gdzie Allan majstrował coś przy jakimś samochodzie. Muszę przez chwilę porozmawiać z kimś, bo przez ostatnich kilkanaście godzin nie robiłam tego nawet przez kilka sekund, a to nie wpływa najlepiej na moją towarzyską naturę, której wręcz nienawidzę zaniedbywać. Uwielbiam przebywać w towarzystwie innych osób i nie wstydzę się ani tego, ani tego, że lubię zawierać nowe znajomości. Może niektórych nie potrafię utrzymywać zbyt długo, ale najczęściej tylko dlatego, że te jednostki nie były warte mojej uwagi.

            Weszłam do sporawego pomieszczenia – chociaż znacznie mniejszego niż garaż szatyna w Ameryce – i podeszłam do samochodu, pod którego maską właśnie grzebał. Stanęłam obok, stukając go w ramię po mojej przeciwnej stronie. Natychmiast zaczął się rozglądać zdziwiony tym, że ktoś odwiedził go w jego samotni, aż w końcu wzrok przyjaciela spoczął właśnie na mnie. Uśmiechnęłam się do niego szeroko, wzruszając beztrosko ramionami, gdy tylko wręcz spiorunował mnie spojrzeniem. Uwielbiam działać mu na nerwy i w dalszym ciągu nie mogę zrozumieć, jak on ze mną wytrzymuje.

            Z dziewczynami jest zupełnie inna sytuacja. Między sobą przez cały czas żartujemy, straszymy się i doprowadzamy do szału. A Al miał od tego przez ostatni czad dość długi odpoczynek, więc nie zdziwiłabym się, gdyby wyszedł z wprawy. Bo w końcu tylko on mógł wpaść na pomysł obudzenia nas za pomocą węża ogrodowego. Nie będę o tym wspominać, bo w dalszym ciągu nie najlepiej kojarzy mi się taka mokra i zimna pobudka o szóstej rano tylko dlatego, że chciał się pochwalić samochodem, który własnoręcznie i sam naprawił od samych podstaw. Podobno przywieźli mu tylko ramy i silnik, ale on zrobił z tego zajebisty samochód, którym Madeleine wygrała kilka wyścigów, a potem sprzedaliśmy go za kupę forsy.

- Błagam cię porozmawiaj ze mną o czymkolwiek, bo abstynencja towarzyska nigdy nie wpłynęła na mnie dobrze i zaczynam po woli wariować z powodu braku kontaktów międzyludzkich – palnęłam pierwsze, co przyszło mi do głowy po kilkunastu sekundowej ciszy, spędzonej na bezsensownym wpatrywaniu się w siebie. Allan wybuchł gromkim śmiechem i zgiął się w pół, wypuszczając metalowe narzędzie, które z głośnym brzdękiem uderzyło o podłogę. – Dzięki – burknęłam cicho, urażona jego reakcją na moją prośbę.

- Boże Alex. Ty jesteś naprawdę zdesperowana, skoro przychodzisz do mnie z takim wyznaniem – wyjąkał, schylając się po przedmiot. Zmierzyłam go ostrzegawczym spojrzeniem i podeszłam do BMW, na siedzenie którego wrzuciłam wszystkie papiery, jakie trzymałam w dłoniach. Nie chcę, żeby się pobrudziły smarem, bo nie wyglądałoby to zbyt elegancko, a mimo wszystko praca w sądzie zobowiązuje. Jeszcze tylko kilka dni i rzucę to wszystko w cholerę, albo po prostu do basenu.

- Więc mógłbyś mi po prostu pomóc i pogadać – wzruszyłam beztrosko ramionami, zamykając drzwi pojazdu. Usiadłam na jego masce i odchyliłam się do tyłu, opierając za sobą na dłoniach, po czym skrzyżowałam nogi w kostkach.

- Nie zaczyna się zdania od więc. O czym chcesz pogadać? – zapytał, wracając do naprawiania samochodu. Może ja też powinnam naprawić jeden dla zabicia czasu, jak tylko wrócę od Tomlinsona. Ale raczej będę siedzieć nad jego sprawą.

- Więc nie mam bladego pojęcia. Pomyślałam, że ty wymyślisz coś ciekawego – specjalnie powiedziałam to słowo na samym początku, żeby pokazać przyjacielowi, że mnie nie obowiązują nawet zasady poprawnego wypowiadania się i są one ułożone tylko dla polityków oraz łamania ich.

- Muszę cię zmartwić. Od kilku dni nie rozmawiałem z nikim na żaden ciekawy temat. Każda rozmowa kończy się na „ca tam u ciebie”, „aha” i „do widzenia”.

- Co ona tutaj robi?! – odwróciłam się z szeroko otwartymi oczami w kierunku wejścia do garażu. Stał tam, oczywiście w bojowej pozycji, Malik i zupełnie wytrącony z logicznego myślenia Horan, który tak swoją drogą wyglądał, jakby zobaczył ducha. W sumie mu się nie dziwię – w końcu zniknęłam dwa lata temu i nie miałam okazji powiedzieć mu, że jednak żyję. Wszystkie dziewczyny dzwoniły, tylko nie ja i teraz będę musiała ponieść tego konsekwencje.

21 komentarzy:

  1. nareszcie :D nie moglam sie doczekac bo teraz tyle sie dzieje i wgl sjwbwidnenndnejdjdnwj genialny rozdzial

    OdpowiedzUsuń
  2. Nareszcie nareszcie nateszcie ! *.* zajebiscie ! <3 kochaaaaaaaaaaam ! *.*
    @luvmyniallers

    OdpowiedzUsuń
  3. Wow, w końcu! Koleżanka musiała mnie siłą od komputera rano odciągać, bo byśmy się na praktykę spóźniły, tak mnie wciągnęło. A teraz właśnie wróciłam i dokończyłam czytanie, bo mi małpiszon skończyć nawet nie dał! Ale wracając, rozdział świetny, tyle czasu czekałam, aż w końcu któryś wpadnie na Alexandre, a najbardziej Malik! No to czekam na next! Pozdrawiam! :-)

    OdpowiedzUsuń
  4. Najlepsze opowiadanie <3

    OdpowiedzUsuń
  5. Jest 20 czekam na rozdział ;)

    OdpowiedzUsuń
  6. Jak zawsze super. Ciekawosc mnie zjada co bedzie w nastepnym.
    Pozdrawiam xoxo

    OdpowiedzUsuń
  7. Świetny! W ciągu jednego dnia przeczytalam wszystkie rozdzialy z obu sezonów. Mega wciągające! Czekam na nastepny!

    OdpowiedzUsuń