niedziela, 28 grudnia 2014

Rozdział Dwudziesty: "Pożegnanie.

         Hostem's POV

         Stoimy właśnie na lotnisku z Lex i czekamy na samolot do Rio de Janeiro. Czuję się wręcz fatalnie i po wczorajszym pocałunku z Louisem w cale nie chcę się ruszać z Londynu, ale niestety wszystko już mamy zaplanowane, a ja chcę się oduczyć tchórzostwa, do którego przyzwyczaiłam się w Ameryce i w końcu doprowadzać wszystkie plany od początku do samego końca. Chociaż… Czy uciekanie nie jest jego oznaką? Ugh! Powinnam zdecydowanie mniej myśleć, bo nie wychodzi mi to później na dobre.

         Westchnęłam ciężko, słysząc w głośnikach, jak wywołują nasz lot. Podniosłam się z krzesła i automatycznie złapałam dłoń Alex, której policzki już dawno były mokre. Ona też nie chciała lecieć. Do teraz nie potrafię zrozumieć, dlaczego po prostu nie zrezygnowałyśmy. Chyba po prostu jesteśmy pieprzonymi masochistkami.

          Louis‘s POV

         Obudziłem się i automatycznie coś zaczęło mi nie pasować. Natychmiast otworzyłem oczy, od razu dowiadując się, co to jest. Mianowicie, brakowało Madeleine, która na pewno usnęła na mojej klatce piersiowej. Poderwałem się z łóżka i zbiegłem na dół, żeby jej poszukać. Niestety już sama cisza mówiła sama za siebie. Wróciłem z powrotem na piętro, a zaraz potem wpadłem do pokoju Alex, której również nie było. Tylko Malik, mocno przytulający się do poduszki. Ochujały nas – znowu.

          Mygale's POV

         Weszłam do kuchni i przeszukałam wzrokiem całą zawartość lodówki. Nie było w niej zupełnie nic ciekawego, a ja jestem głodna. Za niedługo powinny pojawić się dziewczyny, a wtedy mamy poczekać na wieczór, jakoś pozbyć się blondasa i wyjechać. Niby brzmi prosto i ładnie, ale znając życie tych kilka godzin, to będzie przejście przez mękę. Zaczynając od czekania, a kończąc na pozbyciu się Nialla. Szczerze powiedziawszy chciałabym mieć to wszystko już za sobą i móc leżeć w swoim nowym, wygodnym łóżku. Szkoda tylko, że bez takiego jednego blondyna.

- Natalie, muszę powiedzieć ci coś bardzo ważnego – do pomieszczenia weszła Lottie ze skrzyżowanymi na klatce piersiowej rękami i spuszczoną głową. Jej wzrok błądził po całym pomieszczeniu, byleby tylko nie po mnie. Przynajmniej takie miałam wrażenie.

- Horan nas nie słyszy, bo dalej rozmawia z tym chłopakiem. Możesz spokojnie mówić – powiedziałam, zamykając lodówkę i siadając na jednym z blatów. Chwyciłam w dłoń jabłko leżące obok. Jak się nie ma co się lubi, to się je co się ma, niestety.

- Nie jadę z wami – zamrugałam kilkukrotnie, zatrzymując się w miejscu z zębami, wgryzionymi w owoc i przyjrzałam jej się uważnie. Nie za bardzo dotarło do mnie, o co chodzi dziewczynie. – To znaczy nie przeprowadzam się z wami do Nowego Yorku, tylko lecę z Niallem z powrotem do Londynu. Przepraszam, ale po prostu nie dam rady dłużej prowadzić takiego życia. Nie, żeby nie podobało mi się z wami przez ostatnie kilka lat, ale to po prostu nie dla mnie. Mam nadzieję, że zrozumienie – objęła się ramionami, spuszczając głowę. Odłożyłam czerwoną roślinę na bok i podeszłam do niej, przyciągając ją do siebie.

- Oczywiście, że zrozumiemy. Szczerze ci powiem, że mnie też nie chce się tam jechać, bo nie widzę w tym najmniejszego sensu, ale wiem też, że dziewczyny nie zrezygnują z tego. Już wszystko zapłacone, więc za późno na myślenie. Jak już będziesz w tym Londynie, to pozdrów ode mnie tych dwóch pozostałych i nie zapomnij powtarzać blondasowi, że jest totalnym kretynem, ale za to go uwielbiam – zacisnęłam powieki, nie chcąc się rozryczeć. Będzie mi jej brakować, ale nie chcę jej zatrzymywać przy nas na siłę. W sumie nie po to się przeprowadzamy.

         Dopiero głośne trzaśnięcie drzwi sprowadziło nas na ziemię. Odsunęłyśmy się od siebie i poszłyśmy do przedpokoju, gdzie stały Madeleine z Alex. Ta druga wyglądała, jakby zaraz miała zbić wszystkich dookoła, a zaraz potem siebie, a pierwsza, jak siedem nieszczęść. Tusz rozmazany na policzkach i dekolcie wskazywał na to, jak bardzo ryczała, lecąc tutaj, ale nie chciałam pytać z jakiego powodu. Doskonale wiedziałam, a mogłabym dostać zjebkę za to, że oddycham tym samym powietrzem, co one.

         W tamtym momencie zdałam sobie sprawę, że jesteśmy trzema kretynkami, które w ogóle nie myślą. Po co robić sobie krzywdę, skoro wszystko tak naprawdę się poukładało.

- My nie jedziemy – powiedziałam, dopiero po chwili zdając sobie z tego sprawę. Uwielbiam podejmować decyzję w ostatnim momencie. Mam nadzieję, że się o to nie obrażą. – Oczywiście pomożemy wam w przeniesieniu się, przynajmniej ja, ale nie jestem w stanie z wami pojechać. Nie teraz – mimowolnie mój wzrok powędrował na blondyna, który właśnie zmierzał w naszym kierunku. Jednak ktoś postanowił przeszkodzić mi w obserwowaniu go, ponieważ poczułam, jak rzuca mi się na szyję, a później zamyka w szczelnym uścisku. Jakież było moje zdziwienie, kiedy dostrzegłam blond czuprynę Sorex.

- Będzie mi cię cholernie brakować, ale w stu procentach rozumiem twój wybór – powiedziała, kiedy ja również ja objęłam. Nie spodziewałam się tego po niej, ale w czasie naszej kilkunastoletniej przyjaźni nie raz mnie zaskakiwała.

- Dlaczego jesteście tutaj, skoro powinniście być w Anglii? – wypalił blondyn, stając w wejściu do salonu. Popatrzyłyśmy na niego i Davida, który stojąc za nim uważnie nam się przyglądał. Popatrzyłyśmy po sobie i już wiedziałyśmy, co zrobić, żeby nam nie przeszkadzali. Charlotte zniknęła w kuchni.

- Horan, wiesz. Miałam ci coś pokazać – uśmiechnęłam się szeroko, złapałam go za rękę i zaczęłam prowadzić w górę schodów. Nie zaszliśmy daleko, kiedy dotarł do nas zdezorientowany głos drugiego chłopaka.

- Co kurwa?! – a zaraz potem odgłos upadania ciała na podłogę. Blondyn natychmiast odwrócił się w tamtym kierunku, żeby zobaczyć co dzieje się z jego przyjacielem, a ja niewiele myśląc zacisnęłam dłoń w pięść i z całej siły uderzyłam go w potylicę. Nie przewidziałam jednak, że zacznie spadać z tych cholernych schodów. Mam nadzieję, że nic mu się nie stało, bo moja dłoń pulsuje. Natychmiast ją rozłożyłam i potrząsnęłam nią w powietrzu kilkukrotnie, jakby to miało mi w czymkolwiek pomóc.

- Serio dziewczyny, patelnią? – przewróciłam oczami i zeszłam do nieprzytomnego Nialla, po czym złapałam go za włosy i odchyliłam mu głowę do tyłu. Zaklęłam pod nosem, widząc rozcięty łuk brwiowy. Zabije mnie za uszkodzenie ciała. No trudno.

- Nie każdy potrafi wymierzyć tak, żeby rozłożyć prawie dwie głowy wyższego od siebie faceta – fuknęła Madeleine, a ja zaczęłam się głośno śmiać. Nie wiem, jak przeżyję bez nich, w dodatku nie wiedząc, kiedy zobaczymy się po raz kolejny. I wtedy mój wzrok powędrował na nieprzytomnego chłopaka. Jakoś wytrzymam.

          Niall's POV

         Obudziłem się, czując mocne pulsowanie w całej głowie, a najbardziej na lewej brwi. Jęknąłem cicho, otwierając oczy. Chciałem poruszyć rękami, ale niestety byłem przywiązany do jakiegoś cholernego krzesła. Rozejrzałem się po pokoju, ale nie byłem w stanie zobaczyć zbyt wiele, ponieważ dookoła mnie panowała totalna ciemność. Warknąłem pod nosem, doskonale wiedząc, co się dzieje. One uciekły, znowu. Chłopaki mnie zabiją – przecież miałem pilnować, żeby to się nie stało do momentu, w którym nie uporają się ze sprawą Louisa i nie będą w stanie tutaj przylecieć.

         Szarpnąłem się kilkukrotnie, starając się chociaż trochę poluźnić więzy, ale niestety – te laski mają sporą siłę. Przekonałem się o tym na własnej głowie. Westchnąłem ciężko, spuszczając głowę. To i tak nie ma najmniejszego sensu. Możemy je po raz kolejny znaleźć, a one i tak uciekną. Najwyższa pora się poddać.

          Zayn‘s POV

         Byłem bardzo zdziwiony, kiedy obudziłem się zupełnie sam. Potem Louis zwyzywał mnie od kretynów i doskonale zrozumiałem o co chodzi. Dziewczyny po raz kolejny uciekły. Byłem tak strasznie wściekły na siebie, że nie przywiązałem Stane do łóżka. Przecież miałem pilnować, żeby już zawsze była przy mnie. Najwyraźniej ona zupełnie inaczej wyobrażała sobie naszą przyszłość – osobno. Nie zamierzam dłużej walczyć. To bez sensu. Przecież nie będę jej do niczego zmuszał, skoro sama nie chce.

          Sorex's POV

         Stałyśmy z Hostem przed naszym nowym domem i przyglądałyśmy mu się uważnie. Lottie i Mygale odjechały z powrotem do Rio de Janeiro jakieś pięć minut temu. Podziwiam je za to, że chciało im się tam wracać autobusem. Obie jednogłośnie stwierdziły, że muszą mieć jakieś dobre wytłumaczenie dla chłopaków i kilka wymówek, którymi zamkną im usta. W sumie to w cale im się nie dziwię, ponieważ również wolałabym zrobić tak, a nie inaczej.

- Nowe życie? – usłyszałam cichy głos przyjaciółki, więc natychmiast odwróciłam głowę w jej kierunku. Uśmiechnęłam się delikatnie, chcąc dodać otuchy zarówno jej, jak i sobie.

- Po raz kolejny – złapałam ją za dłoń i zacisnęłam delikatnie. – Ale ty razem zaczynamy od początku i zupełnie same. Nie ma Allana, nie ma jego drużyny. Musimy wszystko zbudować same, od postaw, więc ‘nowe życie’ tym razem pasuje lepiej niż ostatnio.

9 komentarzy:

  1. Dziewczyno ja rycze! Jak mogłaś to zrobić! Oni wszyscy mieli być razem! Chociaż wiemy, że teraz nikt im nie przeszkodzi ale ja tak bardzo chciałam żeby Louis i Hostem byli razem! Załamałam sie! Mam nadzieje ze w epilogu wrócą i sie wszystko ułoży!/Kicia ����

    OdpowiedzUsuń
  2. Blog naprawdę mnie zaciekawił :)
    Muszę przyznać, że naprawdę masz talent do pisania *.*

    I jak mogłaś to zrobić co? :'( Oni mieli być razem! Proszę niech się między nimi ułoży i niech wszystko będzie dobrze! :(

    OdpowiedzUsuń
  3. Czemu? Ja pytam się czemu? Przecież on mieli być razem! Wszystko miało się skończyć pięknie, jak w bajce! Mam nadzieje, że jednak się odnajdą i do siebie wrócą. Louise i Zayn macie ich szukać! Przecież je kochacie! Prosze!!! Musi być happy and!!!

    OdpowiedzUsuń
  4. Odpowiedzi
    1. Od dziś to zdecydowanie mój ulubiony komentarz xD
      Niby nic, a cieszy jak głupie xD

      Usuń
    2. Moje krwawiące serce krwawi krwią o kolorze krwisto krwistym jeszcze bardziej! Niee! Ja się nie zgadzam, kuźwa! Przyjadę do tej twojej Stalowej Woli i sobie porozmawiamy! A tak na poważnie to gratuluje Ci i czekam na kolejny zajebisty bloooog! Pozdrawiam

      Usuń
    3. A serdecznie zapraszam. Na przykład na sylwestra xD
      Jak skombinujesz kogoś dorosłego (znajomi mnie olali, nienawidzę ich), to pójdziemy do jakiegoś klubu z Evi xD
      Tylko od razu mówię, że mój nos już krwawi, więc oszczędzę ci nadwyrężania dłoni xD

      Usuń
  5. Boże dziewczyno! Kocham Cie i nienawidze w jednym. Oni wszyscy mieli kurde być razem ;c Także wypowiem się tu na temat całego opowiadania, bo potem pod epilogiem nie będzie chciało mi się tego pisać. Btw to czytałam twoje opowiadanie przez całą noc XD Ale nie żałuje, bo jest świetneee! Dużo opowiadań się powtarza, albo są tak banalne, że od początku wiadomo jak się zakończy c; Natomiast twoje ff to taka zagadka, niczym Hostem :3 No to byłoby chyba na tyle xd A teraz zabieram sie za czytanie twojego poprzedniego bloga c;

    OdpowiedzUsuń