Westchnęłam
ciężko, opierając głowę na dłoniach i zamykając oczy. Już od kilku godzin
ślęczymy bezsensownie z Lex nad papierami, starając się znaleźć jakieś
światełko w tunelu, będącym sprawą sądową Louisa. Po naszej – żeby tego nie
ująć zbyt łagodnie – beznadziejnej rozmowie wczorajszego wieczoru, znowu się do
siebie nie odzywamy. Jednak nie zrezygnowałam z tego, żeby mu pomóc. Mimo
wszystko jego osoba zbyt wiele dla mnie znaczy, żebym mogła go od tak po prostu
zostawić na pastwę losu i mojej przyjaciółki, która nie miała bladego pojęcia,
czym się zajmuje i w co ma włożyć ręce. W sumie nie dziwię się jej, ponieważ
Tomlinson wpakował się w cholerne gówno, a ja nigdy wcześniej nie miałam okazji
bronić jakiegokolwiek człowieka. Nie chciałam czegokolwiek spieprzyć, żeby on nie wylądował w więzieniu, ale to
zadanie w cale nie było takie łatwe. Przydałaby się nam tutaj Lottie. Ona
wiedziałby przynajmniej, od czego w ogóle zacząć.
Zrezygnowana
poderwałam się z siedzenia i ówcześnie chwytając paczkę papierosów, wyszłam na
balkon naszego starego mieszkania. Jak się okazało Allan nawet nie miał w
planach sprzedania go i cały czas na nas tutaj spokojnie czekało. Jak twierdzi
nasz przyjaciel – domyślał się, że w końcu nie wytrzymamy i postanowił dmuchać
na zimne. Prawda jest taka, że gdyby nie był Spencerem, to już dawno oglądałby
kwiatki od spodu. Cholerny kretyn.
Pokręciłam
głową, kiedy zauważyłam Stane, siedzącą na kafelkach i wypuszczającą
brudno-biały dym z ust. Zajęłam miejsce zaraz obok niej i bez żadnego słowa
odpaliłam swoją fajkę. Przebywałyśmy w zupełnej ciszy. Nie potrzebowałyśmy
rozmowy, żeby się odprężyć, a nawet wręcz przeciwnie – była nam zupełnie
zbędna. Jakikolwiek hałas, nie będący dźwiękiem silniku samochodu, dochodzącym
z dołu, był wręcz katorgą dla naszych bębenków usznych.
- Przepraszam, Madeleine – powiedziała
nagle blondynka, przerywając kojący spokój. Nie wiem, ile czasu minęło, odkąd
tutaj przyszłam, ale papieros powoli zaczynał mi się kończyć. Zmarszczyłam
brwi, odwracając głowę w jej kierunku. Zupełnie nie wiedziałam, o co jej w tym
momencie chodziło. – Przepraszam za to, że nie jestem w stanie obronić Louisa.
W końcu po to tutaj przyjechałam, ale to zupełnie nie moja brożka – zaśmiała się
nerwowo, spuszczając wzrok na dłoń, w której trzymała fajkę. Przysunęłam się do
niej natychmiast, obejmując ją ramieniem na wysokości pasa i opierając policzek
o jej kręgosłup.
- Nie martw się, Sorex. Jesteśmy najlepsze
we wszystkim, kiedy trzymamy się razem. Co prawda nie ma z nami Natalie, ale na
pewno damy sobie radę. Trzeba tylko pamiętać o walce i o tym, że nie warto się
poddawać, tylko trzymać głowę uniesioną wysoko do góry aż do samego końca.
Poradzimy sobie – zaczęłam wyrzucać z siebie pojedyncze zdania, w które tak na
dobrą sprawę sama nie wierzyłam. Szczerze powiedziawszy, kiedy układałam je
sobie w głowie, brzmiały zdecydowanie lepiej niż teraz, kiedy ujrzało światło
dzienne. Zacisnęłam powieki, zgniatając resztę fajki między palcami i
odrzucając ja na bok, aby po chwili mocniej przyciągnąć do siebie przyjaciółkę.
- Powiedz mi, Hostem. Czy życie już
niewystarczająco dało nam po dupie, żebyśmy na każdym kroku musiały walczyć o
swoje, o to, co dla nas jest najważniejsze? Wiem, że nie jesteśmy święte, ale
przecież chodzą po tej ziemi ludzie zdecydowanie gorsi od nas, a żyje im się
sto razy lepiej niż nam. Mam tego dość – westchnęłam wplatająca palce we włosy
i zaciskając na nich pięści zaczęła mocno za nie ciągnąć.
- Nie wiem. Naprawdę nie mam pojęcia –
westchnęłam ciężko, zaczynając kołysać się w tył i w przód. - Ale obiecuję ci,
że postaram się, żeby to Nowy York był tym miejscem, którym w końcu będziemy mogły odsapnąć i
zająć się tym, co naprawdę kochamy.
Mygale's POV
Założyłam
okulary na nos i wyszłam z kawiarki, dzierżąc w dłoni kubek z kawą. Od dziś
oficjalnie przestałam być panią sędziną i stałam się bezrobotnym. Niestety
media natychmiast podchwyciły temat i już przynajmniej trzy razy musiałam
spieprzać, żeby nie musieć z nimi rozmawiać. W końcu najbardziej rozchwytywany „strażnik
prawa” w Rio de Janeiro nie mógł od tak po prostu rezygnować z wyrobionej
pozycji społecznej. Westchnęłam ciężko nad ich głupotą. Nienawidzę ich za to,
że utrudniają wszystkie prawy i mieszają się do tego, co zdecydowanie ich nie
dotyczy.
Wsiadłam
do samochodu. Musiałam coś wymyślić, żeby pozbyć się Nialla – pieprzonego –
stróża – Horana z domu i móc w końcu spakować chociaż te najpotrzebniejsze
rzeczy, ponieważ z nim na karku na pewno nie uda mi się zebrać wszystkiego.
Najgorzej boli to, że z dziewczynami zabierzemy tylko najlepsze samochody, bo
reszty najnormalniej w świecie nie damy rady. Na całe szczęście motory i jeden
albo dwa już wcześniej udało nam się przetransportować do Nowego Yorku.
Właściciel dom zgodził się na to, zanim jeszcze wpłaciłyśmy kwotę za nasze nowe
miejsce zamieszkania. Miło z jego strony, nie powiem.
Zaparkowałam
na podjeździe i od razu wyszłam z pojazdu, wyrzucając kubek po kawie do kosza
na śmieci. Byłam mocno podenerwowana przez korki, z którymi musiałam zmagać się
przez ponad godzinę, ale znacznie ulżyło mi, kiedy w końcu weszłam do
klimatyzowanego pomieszczenia. Zdziwiłam się, kiedy zastała mnie w nim zupełna
cisza. Spodziewałam się, że tak jak wcześniej – zastanę dwie blondynki, kłócące
się o jakąś pieprzoną głupotę. Albo przynajmniej Sandrę, krzyczącą, że chce coś
słodkiego. Jednak bardzo szybko przypomniałam sobie, że dziewczynka została wysłana
przez Madi na kolejną wycieczkę. Davies chciała jak najwięcej razy „pozbyć” się
jej z domu, żeby nie zadawała pytań na temat tego, dlaczego po raz kolejny się
przenosimy. Przynajmniej nie w trakcie bardzo szybkiej i zupełnie nie
zorganizowanej, jak to na nas przystało, akcji.
Weszłam
do góry, ponieważ usłyszałam dość głośne przekleństwo, które na pewno padło z
ust Charlotte. Weszłam do jej pokoju i stwierdzenie, że moje zdziwienie
osiągnęło apogeum byłoby dużym niedomówieniem. Blondynka leżała na podłodze,
pocierając obolały tyłek, na który najprawdopodobniej upadła. Dookoła walała
się cała masa jej rzeczy, które w pośpiechu pakowała w przypadkowej kolejności
i do przypadkowych walizek.
- Mogę wiedzieć, co ty do jasnej
cholery właśnie robisz? – rzuciłam, podnosząc wysoko jedną brew. Zwróciłam tym
samym na siebie uwagę dziewczyny, która najwyraźniej do tego momentu nie była
świadoma mojej obecności, zbyt zajęta pomstowaniem na swoją paszkę, w którą zaplątały
jej się nogi i to właśnie dlatego znalazła się na podłodze.
- Pakuję się – stwierdziła, jakby to
była najbardziej oczywista rzecz na całym świecie i podniosła się, wracając do
poprzedniej czynności, przerwanej niewinnym wypadkiem. No, może jeszcze
bolesnym, wypadkiem. – Przyprowadziłam do domu starego przyjaciela Nialla, z
którym właśnie siedzi w ogródki i pije piwsko. Wiesz, żeby w razie czego nie
spuszczać z nas spojrzenia, gdybyśmy robiły coś podejrzanego – mówiła, nie
przerywając pakowania. – Przez ostatnią godzinę spakowałam rzeczy Alex i zabrałam
się za swoje. Jej walizki są już zapakowane do Transportera. Pomyślałam, że
spakowanie się do niego będzie najodpowiedniejszym rozwiązaniem, bo poświęcając
jakiś jeden super wypasiony samochód, zabierzemy ze sobą inny. Co prawda mniej
wartościowy, ale w przypadku podobnych sytuacji bardzo pożyteczny.
- Jesteś najgenialniejszą blondynką na
świecie! – pisnęłam i rzuciłam jej się na szyję, mocno do siebie przyciągając.
Dziewczyna wydobyła z siebie jakiś dziwny, niezidentyfikowany przeze mnie
dźwięk, ale po kilku sekundach, spędzonych w moich ramionach, odwzajemniła uścisk
i również zaczęła się cicho śmiać. –Spadam do siebie, a potem razem spakujemy
Madeleine!
Sorex's POV
- Wiem! – krzyknęłam nagle, podrywając
się z kafelków, przez co Madeleine wylądowała na plecach. Szczerze
powiedziawszy jakoś nie za bardzo mnie to obeszło, ponieważ wpadłam na genialny
pomysł, który mógłby nas wyprowadzić z czarnej dupy, w której się właśnie znajdujemy.
Chwila słabości już minęła, teraz należy w końcu zacząć działać. – Żeby założyć
jakąkolwiek działalność, chłopaki musieli założyć kamery w swoim warsztacie i
archiwizować wszystkie nagrania z roku wstecz na wypadek jakiejś ewentualnej
kradzieży. Jeżeli Louis wniósł dragi, to one automatycznie to zarejestrowały,
więc dzwoń po Zayna i jedziemy tam!
Wbiegłam
szybko do swojego pokoju i zaczęłam przebierać się w pierwsze lepsze ubrania,
jakie wpadły mi w ręce. Od samego rana siedziałam dzisiaj w piżamie, ponieważ
nie widziałam większego sensu w tym, żeby się przebierać. Wydawało mi się, ż
nie będę dziś zmuszona do wychodzenia z naszych starych, ale kochanych,
czterech ścian. Teraz to nie miało znaczenia. Chciałam zdobyć dowody i nic nie
było wstanie mnie przed tym powstrzymać. Pani prokurator właśnie weszła w swój
zawód.
Louis‘s POV
Siedziałem
w salonie i bezsensownie wpatrywałem się w ekran telewizora. Zayn poszedł do
dziewczyn, zaraz po tym, jak po niego zadzwoniły. Nie za bardzo orientuję się,
gdzie on właśnie jest, ponieważ rzucił za sobą tylko „spadam, nara”. Taki tam,
kochany przyjaciel. Dalej jestem mega wkurwiony po naszej nieudanej rozmowie z
Madeleine. Tak na dobrą sprawę nie mogę o to obwiniać dziewczyny, ponieważ to
tylko ja ją zawaliłem – znowu. Chciała mnie pocieszyć, a ja zachowałem się jak
zwyczajny, pospolity kutas i wyrzuciłem ją za drzwi. Jeżeli kiedykolwiek
chciałem ją odzyskać, to moje szanse spadły do minus pięciuset stopni Celsjusza.
Warknąłem
kilka przekleństw pod nosem, słysząc po raz kolejny dzwonek do drzwi. Jeżeli
ktoś nie zrozumiał aluzji w tym, że pomimo zapalonego światła ja się nie
podniosłem, to trzeba mu to przetłumaczyć w dość prymitywny sposób – innymi słowy,
po prostu obić mu pysk. Jestem tak zdenerwowany, że może oberwać się nawet
dziewczynie, więc lepiej niech już sobie idzie.
Otworzyłem drzwi, a na mojej twarzy pojawiło się milion
uczuć. Dezorientacja, gniew, ostrożność, wściekłość, zdenerwowanie i wiele
innych, których teraz nawet nie potrafię nazwać. Czy Alicia Parker da mi
wreszcie cholerny, święty spokój?
gratuluje poprawionych zagrożeń. Naprawde ciekawy rozdział choć krótki ale jak wspomniałaś pisałaś go zaledwie dwie godziny ja przez ten czas nawet połowy bum nie napisała :) czekam na kolejny wesołych świąt już jutro <3
OdpowiedzUsuńKocham to ff
OdpowiedzUsuńŚwietny rozdział weny życze xx
OdpowiedzUsuń