Hostem's POV
Alex
wytłumaczyła mi po drodze do domu chłopaków, w jakiej sytuacji znajduje się
Louis. Szczerze powiedziawszy nie podobała mi się nawet w najmniejszym stopniu.
Z tego co wiem, policja bardzo chce wsadzić go do więzienia. Próbują zrobić to
odkąd opuściłyśmy Londyn, a oni zaczęli prowadzić własny warsztat samochodowy.
Domyślam się, że pośrednio – mniej lub bardziej – moi rodzice mają z tym coś
wspólnego. Nie chciałam dopuszczać do siebie tej myśli, ponieważ od razu w moim
umyśle pojawiała się nieposkromiona wściekłość. Starałam się jednak panować nad
sobą i po prostu wyciągnąć Tommo z kłopotów.
Wyszłam
z samochodu i przyjrzałam się uważnie budynkowi, pod którym zatrzymałyśmy się.
Z czystym sumieniem mogę stwierdzić, że nic się w nim nie zmieniło. Uśmiechnęłam
się do siebie. Nie wiem dlaczego, ale ucieszyła mnie myśl, że wracam w
dokładnie te same progi. Nie wiedziałam tylko, co zmieniło się w lokatorach.
Miałam nadzieję, że niewiele.
Niepewnie
weszłam do środka. Starałam się stawiać ostrożne kroki, żeby nie ściągnąć na
siebie niczyjej uwagi. Chciałam posłuchać tego, o czym między sobą rozmawiają,
ale Alex miała co do tego inne plany. Bez jakichkolwiek skrupułów stanęła w
wejściu do salonu i pociągnęła mnie za sobą. Nie chciałam tego, a ta zołza
doskonale zdawała sobie z tego sprawę. Podniosłam głowę, odgarniając
jednocześnie włosy z twarzy, które przysłoniły mi nieco widok. Zauważyłam
zdezorientowanych chłopaków, wpatrujących się prosto w nas. Jednak najgorszy
był wzrok Louisa, który za wszelką cenę chciałam ominąć.
- Dzisiaj są nielegalne wyścigi, w
których mam zamiar wziąć udział. Allan, Zayn. Idziecie tam ze mną – powiedziała
poważnie blondynka. Doskonale widziałam, że chce tą dwójkę wyciągnąć z domu,
żebyśmy mieli z Tommo odrobinę prywatności. Spencer i Malik to plotkary,
których nic nie odciągnie od źródła informacji. Chyba, że jest to poważna
Stane.
- Ale Sorex, to dopiero za kilka
godzin – jęknął zrezygnowany Mulat. Blondynka obrzuciła go ostrzegawczym
spojrzeniem, przez co od razu podniósł się z siedzenia i wyszedł na zewnątrz.
Nie wiem, czy w tamtym momencie byłam jej wdzięczna za to, że tak bardzo uparła
się zabrać stąd te dwie kwoki, czy chciałam ją za to zabić.
Al
powiedział coś po cichu do Tomlinsona, a potem razem z Lex opuścił dom.
Przygryzłam dolną wargę, żeby zapanować nad drżeniem dłoni. Gdzie podziała się
cała odwaga, jaką zawsze miała Hostem? Boże, teraz dopiero zaczyna do mnie
docierać, jak beznadziejnym pomysłem był wylot do Ameryki.
Charlotte‘s POV
Kiedy
już zawiozłam młodszą siostrę Madi do szkoły, postanowiłam wybrać się na
miasto. Doskonale zdaję sobie sprawę, że pogodzenie się dziewczyn z chłopakami
jest tylko chwilowe i razem z Natalie mamy załatwić resztę spraw związanych z
nowym domem, ale szczerze powiedziawszy zaczyna mnie to wszystko przerastać.
Nie mam pojęcia, czy chcę po raz kolejny z nimi uciekać, ale tym razem nawet
Allan miał nie znać naszego nowego adresu. Chciałabym zobaczyć Louisa i
porozmawiać z nim chociażby przez chwilę, ale spodobało mi się życie bez jakiejkolwiek
opieki. Mogłam robić co tylko dusza zapragnie i nie musiałam przejmować się
żadnymi konsekwencjami oprócz tych w postaci policji.
Zaparkowałam
samochód przed Starbucks‘em. Zrezygnowałam z pracy kilka dni temu, dzięki
czemu teraz mogę w końcu mieć wolne całe dnie. Nie wiem, jak mogłam tyle czasu
wytrzymywać w tym cholernym budynku. Dopiero teraz wiem, że prawie w cale nie
było w nim powietrza, przez co oddychanie było niezmiernie trudne.
Weszłam
do kawiarni, gdzie natychmiast zostałam obsłużona i już po kilku minutach
dzierżyłam w dłoni piankowy kubek z gorącym cappuccino. Wyszłam na zewnątrz,
szukając wzrokiem wolnej ławki. Niestety wszystkie były zajęte, ale na jednej
rozpoznałam znajomą twarz. Od razu przysiadłam się do mężczyzny. Czułam, jak odwraca
twarz do mnie przodem i uśmiecha się lekko.
- Mam się do ciebie zwracać pani
prokurator? – zapytał cicho, na co ja przygryzłam mocno dolną wargę.
- Jestem obrońcą – rzuciłam bez
namysłu, karcąc się za to w myślach. Między nami zapanowała niezręczna cisza,
której żadne z nas nie miała zamiaru przerywać. Osobiście nie miałam pojęcia,
jak zacząć normalną rozmowę, ale kiedy zauważyłam Davida nie mogłam się
powstrzymać od tego, żeby zająć miejsce obok niego. Nie widziałam go od dnia
rozprawy i szczerze powiedziawszy zupełnie o nim zapomniałam.
- Dziękuję ci za to, co zrobiłaś dla
moich znajomych. U nich sytuacja naprawdę nie jest kolorowa, a teraz dzięki
tobie mieszkają w normalnych warunkach – odwróciłam się do niego przodem,
siadając na ławce po turecku.
- A ty? Dalej mieszkasz w slumsie? –
zapytałam prosto z mostu. Brown zaśmiał się cicho, na co ja podniosłam wysoko
obie brwi. Nigdy go nie rozumiałam, ale tym razem przerósł samego siebie.
Przecież za mój niewyparzony język powinno się mnie znienawidzić.
- Nie stać mnie na nic lepszego, więc
jak na razie mam do wyboru slums, albo ulicę. Mam nadzieję, że mój wybór jest
oczywisty, pani prawnik – przewróciłam oczami, słysząc jak mnie nazwał.
Doskonale wiedziałam, że w ten sposób chce mnie sprowokować do potyczki
słownej. Zawsze tak było.
- Czy miałbyś ochotę spotkać się ze
starym znajomym – zapytałam nagle, wpadając na genialny pomysł. Przecież w ten
sposób będę mogła zająć czymś Horana i załatwić razem z Natalie dom w Nowym
Yorku. Jestem genialna.
- Którego? – chłopak obok mnie
zmarszczył mocno brwi, przyglądając mi się uważnie. Uśmiechnęłam się do niego
najszerzej, jak tylko potrafiłam.
- Niall Horan. Blondyn, jakieś sto
siedemdziesiąt centymetrów wzrostu, strasznie wkurzający. Może kojarzysz typka.
Hostem's POV
Siedzieliśmy
oboje w ciszy na kanapie. Zdziwiło mnie to, że Louis zajął miejsce zaraz obok
mnie szczególnie, że nie wyglądał, jakby był bardzo zadowolony z tego, że mnie
widzi. Byłam zdziwiona, bo podobno sam chciał ze mną rozmawiać, ale
postanowiłam nie pogarszać i tak fatalnej sytuacji, w jakiejś się aktualnie
znajdujemy.
Szatyn
siedzi pochylony do przodu. Palce ma wplecione we włosy, a dłonie zaciśnięte
prawie z całej siły. Co chwila porusza się nerwowo, ale od jakiegoś czasu nie
padło z jego ust nawet słowo. Zaczynam się powoli niecierpliwić i najchętniej
opuściłabym mieszkanie, ale postanowiłam jeszcze poczekać kilka minut. Przecież
cierpliwość jest cechą boską.
- Louis, co jest? – zapytałam cicho,
kiedy ciałem chłopaka wstrząsnęły dreszcze, które nie chciały ustąpić. Nagle
zdałam sobie sprawę z tego, co mu jest. On płakał.
Niewiele
myśląc przysunęłam się do niego i objęłam ramieniem za plecy. Nienawidziłam,
kiedy ktoś ważny dla mnie zaczynał płakać, a już szczególnie w mojej obecności.
Nie potrafiłam nigdy nikogo pocieszać, a mimo wszystko patrzenie na takie sceny
sprawia niesamowity ból. Postanowiłam więc się nie odzywać, tylko po prostu
być. W większości przypadków taka postawa skutkowała, więc może warto
zaryzykować po raz kolejny…
Charlotte‘s POV
Otworzyłam
drzwi i wpuściłam chłopaka przodem, jak na gospodynię domu przystało.
Zaprowadziłam go do salonu, który okazał się być zupełnie pusty. Westchnęłam
ciężko, domyślając się, że blondyn postanowił sobie pozwiedzać. Nie zdziwiłabym
się, gdyby siedział teraz w moim pokoju i grzebał w komodzie.
- Horan masz gościa! – wydarłam się na
całe gardło, po czym wskazałam chłopakowi głową, aby zajął miejsce na fotelu, a
sama udałam się w kierunku schodów. Po drodze minęłam blondyna. Był zdziwiony i
zaciekawiony, więc nawet się do mnie nie odezwał.
Mygale‘s POV
Upewniłam
się po raz ostatni, że przelew na konto agencji nieruchomości został dokonany
prawidłowo, po czym wyszłam z dusznego budynku banku i odetchnęłam głęboko. Z każdą
chwilą coraz bardziej zbliżamy się do momentu kolejnej ucieczki. Nie chcę tego,
ale nie mam zamiaru dłużej pozostawać w miejscu, w którym jestem teraz. To
cholernie niesprawiedliwe, że tyle poświęciłyśmy, a jest jeszcze gorzej niż
wcześniej. Nie chciałam zostawiać Nialla po raz kolejny, ale już dawno
postanowiłyśmy, że zaczniemy wszystko od początku – zupełnie same.
Hostem's POV
Siedzieliśmy
na kanapie w zupełnej ciszy. Mnie znów męczyły wspomnienia, których z jednej
strony chciałam się pozbyć, a z drugiej broniłabym do ostatniej kropli krwi.
Szatyn natomiast, pochylony do przodu, opierając łokcie na kolanach, wpatrywał
się w ścianę naprzeciwko nas. Z jego twarzy nie dało się odczytać żadnej
emocji, a atmosfera między nami stawała się coraz bardziej napięta. Chciałam
stamtąd po prostu uciec, kiedy nagle zauważyłam, jak po policzkach chłopaka
zaczyna coś spływać. Podskoczyłam, kiedy nagle poruszył się, chcąc ukryć twarz
w dłoniach. W tym momencie zorientowałam się, co się dzieje.
- Louis – powiedziałam cicho,
natychmiast się do niego przysuwając. Niepewnie położyłam mu dłoń na plecach i
zaczęłam je delikatnie pocierać. Nigdy nie podejrzewałam, że będę przy tym, jak
Tommo płacze.
- Chyba powinnaś na razie stąd iść.
Nie chcę, żeby tu teraz była – mruknął, a ja mogłam usłyszeć, jak jego głos
nieznacznie się załamuje. Mimo wszystko ogarnęła mnie złość.
- Nie. Nigdzie nie pójdę –
powiedziałam twardo. Nie po to jechałam taki kawał drogi, użerając się z
nabzdyczonym Allanem, żebyś ty teraz powiedział mi, że nie chcesz, żebym tutaj
teraz była.
Kocham!!!
OdpowiedzUsuńOpis pierwszy wydaje się ciekawszy. Rozdział ciekawy. Pozdrawiam!
OdpowiedzUsuńRozdzial ciekawy. A co do opisu to pierwszy jest swietny
OdpowiedzUsuńPozdrawiam xoxo
Hdjdjdjeje. Genialne ! :*
OdpowiedzUsuńzdecydowanie opis 1 przypadl mi do gustu :D
hahahhhaha. Czekam na nx <3
@luvmyniallers
Wole opis pierwszy super rozdzial czekam na next
OdpowiedzUsuńŚwietne <3 Mi się spodobał opis 2 ;)
OdpowiedzUsuń♥
OdpowiedzUsuń