sobota, 13 grudnia 2014

Rozdział Siedemnasty: "Powtórka z rozrywki." (II)

          Hostem's POV

         Alex wytłumaczyła mi po drodze do domu chłopaków, w jakiej sytuacji znajduje się Louis. Szczerze powiedziawszy nie podobała mi się nawet w najmniejszym stopniu. Z tego co wiem, policja bardzo chce wsadzić go do więzienia. Próbują zrobić to odkąd opuściłyśmy Londyn, a oni zaczęli prowadzić własny warsztat samochodowy. Domyślam się, że pośrednio – mniej lub bardziej – moi rodzice mają z tym coś wspólnego. Nie chciałam dopuszczać do siebie tej myśli, ponieważ od razu w moim umyśle pojawiała się nieposkromiona wściekłość. Starałam się jednak panować nad sobą i po prostu wyciągnąć Tommo z kłopotów.

         Wyszłam z samochodu i przyjrzałam się uważnie budynkowi, pod którym zatrzymałyśmy się. Z czystym sumieniem mogę stwierdzić, że nic się w nim nie zmieniło. Uśmiechnęłam się do siebie. Nie wiem dlaczego, ale ucieszyła mnie myśl, że wracam w dokładnie te same progi. Nie wiedziałam tylko, co zmieniło się w lokatorach. Miałam nadzieję, że niewiele.

         Niepewnie weszłam do środka. Starałam się stawiać ostrożne kroki, żeby nie ściągnąć na siebie niczyjej uwagi. Chciałam posłuchać tego, o czym między sobą rozmawiają, ale Alex miała co do tego inne plany. Bez jakichkolwiek skrupułów stanęła w wejściu do salonu i pociągnęła mnie za sobą. Nie chciałam tego, a ta zołza doskonale zdawała sobie z tego sprawę. Podniosłam głowę, odgarniając jednocześnie włosy z twarzy, które przysłoniły mi nieco widok. Zauważyłam zdezorientowanych chłopaków, wpatrujących się prosto w nas. Jednak najgorszy był wzrok Louisa, który za wszelką cenę chciałam ominąć.

- Dzisiaj są nielegalne wyścigi, w których mam zamiar wziąć udział. Allan, Zayn. Idziecie tam ze mną – powiedziała poważnie blondynka. Doskonale widziałam, że chce tą dwójkę wyciągnąć z domu, żebyśmy mieli z Tommo odrobinę prywatności. Spencer i Malik to plotkary, których nic nie odciągnie od źródła informacji. Chyba, że jest to poważna Stane.

- Ale Sorex, to dopiero za kilka godzin – jęknął zrezygnowany Mulat. Blondynka obrzuciła go ostrzegawczym spojrzeniem, przez co od razu podniósł się z siedzenia i wyszedł na zewnątrz. Nie wiem, czy w tamtym momencie byłam jej wdzięczna za to, że tak bardzo uparła się zabrać stąd te dwie kwoki, czy chciałam ją za to zabić.

         Al powiedział coś po cichu do Tomlinsona, a potem razem z Lex opuścił dom. Przygryzłam dolną wargę, żeby zapanować nad drżeniem dłoni. Gdzie podziała się cała odwaga, jaką zawsze miała Hostem? Boże, teraz dopiero zaczyna do mnie docierać, jak beznadziejnym pomysłem był wylot do Ameryki.

          Charlotte‘s POV

         Kiedy już zawiozłam młodszą siostrę Madi do szkoły, postanowiłam wybrać się na miasto. Doskonale zdaję sobie sprawę, że pogodzenie się dziewczyn z chłopakami jest tylko chwilowe i razem z Natalie mamy załatwić resztę spraw związanych z nowym domem, ale szczerze powiedziawszy zaczyna mnie to wszystko przerastać. Nie mam pojęcia, czy chcę po raz kolejny z nimi uciekać, ale tym razem nawet Allan miał nie znać naszego nowego adresu. Chciałabym zobaczyć Louisa i porozmawiać z nim chociażby przez chwilę, ale spodobało mi się życie bez jakiejkolwiek opieki. Mogłam robić co tylko dusza zapragnie i nie musiałam przejmować się żadnymi konsekwencjami oprócz tych w postaci policji.

         Zaparkowałam samochód przed Starbucks‘em. Zrezygnowałam z pracy kilka dni temu, dzięki czemu teraz mogę w końcu mieć wolne całe dnie. Nie wiem, jak mogłam tyle czasu wytrzymywać w tym cholernym budynku. Dopiero teraz wiem, że prawie w cale nie było w nim powietrza, przez co oddychanie było niezmiernie trudne.

         Weszłam do kawiarni, gdzie natychmiast zostałam obsłużona i już po kilku minutach dzierżyłam w dłoni piankowy kubek z gorącym cappuccino. Wyszłam na zewnątrz, szukając wzrokiem wolnej ławki. Niestety wszystkie były zajęte, ale na jednej rozpoznałam znajomą twarz. Od razu przysiadłam się do mężczyzny. Czułam, jak odwraca twarz do mnie przodem i uśmiecha się lekko.

- Mam się do ciebie zwracać pani prokurator? – zapytał cicho, na co ja przygryzłam mocno dolną wargę.

- Jestem obrońcą – rzuciłam bez namysłu, karcąc się za to w myślach. Między nami zapanowała niezręczna cisza, której żadne z nas nie miała zamiaru przerywać. Osobiście nie miałam pojęcia, jak zacząć normalną rozmowę, ale kiedy zauważyłam Davida nie mogłam się powstrzymać od tego, żeby zająć miejsce obok niego. Nie widziałam go od dnia rozprawy i szczerze powiedziawszy zupełnie o nim zapomniałam.

- Dziękuję ci za to, co zrobiłaś dla moich znajomych. U nich sytuacja naprawdę nie jest kolorowa, a teraz dzięki tobie mieszkają w normalnych warunkach – odwróciłam się do niego przodem, siadając na ławce po turecku.

- A ty? Dalej mieszkasz w slumsie? – zapytałam prosto z mostu. Brown zaśmiał się cicho, na co ja podniosłam wysoko obie brwi. Nigdy go nie rozumiałam, ale tym razem przerósł samego siebie. Przecież za mój niewyparzony język powinno się mnie znienawidzić.

- Nie stać mnie na nic lepszego, więc jak na razie mam do wyboru slums, albo ulicę. Mam nadzieję, że mój wybór jest oczywisty, pani prawnik – przewróciłam oczami, słysząc jak mnie nazwał. Doskonale wiedziałam, że w ten sposób chce mnie sprowokować do potyczki słownej. Zawsze tak było.

- Czy miałbyś ochotę spotkać się ze starym znajomym – zapytałam nagle, wpadając na genialny pomysł. Przecież w ten sposób będę mogła zająć czymś Horana i załatwić razem z Natalie dom w Nowym Yorku. Jestem genialna.

- Którego? – chłopak obok mnie zmarszczył mocno brwi, przyglądając mi się uważnie. Uśmiechnęłam się do niego najszerzej, jak tylko potrafiłam.

- Niall Horan. Blondyn, jakieś sto siedemdziesiąt centymetrów wzrostu, strasznie wkurzający. Może kojarzysz typka.

         Hostem's POV

         Siedzieliśmy oboje w ciszy na kanapie. Zdziwiło mnie to, że Louis zajął miejsce zaraz obok mnie szczególnie, że nie wyglądał, jakby był bardzo zadowolony z tego, że mnie widzi. Byłam zdziwiona, bo podobno sam chciał ze mną rozmawiać, ale postanowiłam nie pogarszać i tak fatalnej sytuacji, w jakiejś się aktualnie znajdujemy.

         Szatyn siedzi pochylony do przodu. Palce ma wplecione we włosy, a dłonie zaciśnięte prawie z całej siły. Co chwila porusza się nerwowo, ale od jakiegoś czasu nie padło z jego ust nawet słowo. Zaczynam się powoli niecierpliwić i najchętniej opuściłabym mieszkanie, ale postanowiłam jeszcze poczekać kilka minut. Przecież cierpliwość jest cechą boską.

- Louis, co jest? – zapytałam cicho, kiedy ciałem chłopaka wstrząsnęły dreszcze, które nie chciały ustąpić. Nagle zdałam sobie sprawę z tego, co mu jest. On płakał.

         Niewiele myśląc przysunęłam się do niego i objęłam ramieniem za plecy. Nienawidziłam, kiedy ktoś ważny dla mnie zaczynał płakać, a już szczególnie w mojej obecności. Nie potrafiłam nigdy nikogo pocieszać, a mimo wszystko patrzenie na takie sceny sprawia niesamowity ból. Postanowiłam więc się nie odzywać, tylko po prostu być. W większości przypadków taka postawa skutkowała, więc może warto zaryzykować po raz kolejny…

          Charlotte‘s POV

         Otworzyłam drzwi i wpuściłam chłopaka przodem, jak na gospodynię domu przystało. Zaprowadziłam go do salonu, który okazał się być zupełnie pusty. Westchnęłam ciężko, domyślając się, że blondyn postanowił sobie pozwiedzać. Nie zdziwiłabym się, gdyby siedział teraz w moim pokoju i grzebał w komodzie.

- Horan masz gościa! – wydarłam się na całe gardło, po czym wskazałam chłopakowi głową, aby zajął miejsce na fotelu, a sama udałam się w kierunku schodów. Po drodze minęłam blondyna. Był zdziwiony i zaciekawiony, więc nawet się do mnie nie odezwał.

          Mygale‘s POV

         Upewniłam się po raz ostatni, że przelew na konto agencji nieruchomości został dokonany prawidłowo, po czym wyszłam z dusznego budynku banku i odetchnęłam głęboko. Z każdą chwilą coraz bardziej zbliżamy się do momentu kolejnej ucieczki. Nie chcę tego, ale nie mam zamiaru dłużej pozostawać w miejscu, w którym jestem teraz. To cholernie niesprawiedliwe, że tyle poświęciłyśmy, a jest jeszcze gorzej niż wcześniej. Nie chciałam zostawiać Nialla po raz kolejny, ale już dawno postanowiłyśmy, że zaczniemy wszystko od początku – zupełnie same.

          Hostem's POV

         Siedzieliśmy na kanapie w zupełnej ciszy. Mnie znów męczyły wspomnienia, których z jednej strony chciałam się pozbyć, a z drugiej broniłabym do ostatniej kropli krwi. Szatyn natomiast, pochylony do przodu, opierając łokcie na kolanach, wpatrywał się w ścianę naprzeciwko nas. Z jego twarzy nie dało się odczytać żadnej emocji, a atmosfera między nami stawała się coraz bardziej napięta. Chciałam stamtąd po prostu uciec, kiedy nagle zauważyłam, jak po policzkach chłopaka zaczyna coś spływać. Podskoczyłam, kiedy nagle poruszył się, chcąc ukryć twarz w dłoniach. W tym momencie zorientowałam się, co się dzieje.

- Louis – powiedziałam cicho, natychmiast się do niego przysuwając. Niepewnie położyłam mu dłoń na plecach i zaczęłam je delikatnie pocierać. Nigdy nie podejrzewałam, że będę przy tym, jak Tommo płacze.

- Chyba powinnaś na razie stąd iść. Nie chcę, żeby tu teraz była – mruknął, a ja mogłam usłyszeć, jak jego głos nieznacznie się załamuje. Mimo wszystko ogarnęła mnie złość.

- Nie. Nigdzie nie pójdę – powiedziałam twardo. Nie po to jechałam taki kawał drogi, użerając się z nabzdyczonym Allanem, żebyś ty teraz powiedział mi, że nie chcesz, żebym tutaj teraz była.

7 komentarzy:

  1. Opis pierwszy wydaje się ciekawszy. Rozdział ciekawy. Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  2. Rozdzial ciekawy. A co do opisu to pierwszy jest swietny
    Pozdrawiam xoxo

    OdpowiedzUsuń
  3. Hdjdjdjeje. Genialne ! :*
    zdecydowanie opis 1 przypadl mi do gustu :D
    hahahhhaha. Czekam na nx <3
    @luvmyniallers

    OdpowiedzUsuń
  4. Wole opis pierwszy super rozdzial czekam na next

    OdpowiedzUsuń
  5. Świetne <3 Mi się spodobał opis 2 ;)

    OdpowiedzUsuń