czwartek, 25 grudnia 2014

Rozdział Dziewiętnasty: "Przemyślenia i całowanki." (II)

          Sorex's POV

         Uśmiechałam się do siebie szeroko, kiedy wchodziłam do sądu. W piętnaście minut zdążyliśmy obejrzeć film z monitoringu, a ja z Madeleine przebrać się za prokuratorów. Byłam tak zadowolona dowodami, że nawet nie zwróciłam uwagi na cholerną perukę. Wpadłam do pokoju sędzi, który zajmował się sprawą Louisa, a później wszystko poszło z górki. Wyjaśnienia, uniewinnienie, dwa podpisy i sprawa zakończona. Okazało się, że to policjanci podrzucili mu te dragi. Frajerzy, ale ja i Madi ich dorwałyśmy!

         Zaparkowałyśmy pod naszym blokiem – wcześniej wcisnęłam dokument, dający szatynowi wolność, Malikowi. Chciałyśmy się teraz z Hostem upić winem. Mało prawdopodobne, ale zawsze warto spróbować. Niestety, kiedy byłyśmy w połowie pierwszej butelki, ktoś zaczął się dobijać do naszych drzwi. Żadna z naszej dwójki nie chciała otwierać, ale jak to zwykle bywa, większość z ludzi nie rozumie przekazu „nie mam zamiaru z tobą rozmawiać”.

- Impreza, tak bez nas? – Zayn rzucił się na łóżko, od razu kładąc głowę na moich kolanach. Warknęłam pod nosem kilka przekleństw i spróbowałam ją zdjąć, ale niestety chłopak nie chciał ustąpić.

- Bo to impreza tylko dla prawników – wymamrotałam, krzyżując ręce na wysokości klatki piersiowej. Malik uśmiechnął się zadziornie, co poczułam przez cienki materiał spodni i zaczął powoli sunąć dłonią od mojej łydki aż do góry. Zacisnęłam zęby, nie chcąc dawać mu żadnej satysfakcji.

- No to również nie dla was. Z tego co wiem, a wiem naprawdę wiele, jesteście prokuratorami, a nie prawnikami – poczułam gęsią skórkę na udach, ponieważ drgający głos chłopaka obijał się o delikatną skórę na nich i sprawiał mi, chociaż trudno to przyznać, przyjemność.

- Szczegóły, na które nie warto zwracać uwagi – ucięła Madeleine, zaczynając przyglądać się czerwonemu płynowi w lampce, którą trzymała pod światło. Cały dobry humor gdzieś z niej wyparował, kiedy tylko zauważyła Louisa, który tak swoją drogą siedział cicho na fotelu, patrząc na nią jak w obrazek.

- Ale mogłyście nas zaprosić – kontynuował dalej Mulat. Nie zważając na to, że robię mu krzywdę i zaczyna się rzucać, złapałam go za te czarne kudły, podniosłam jego głowę do góry i popatrzyłam prosto w oczy.

- Skoro nie zaprosiłyśmy, to znaczy, że nie mogłyśmy – syknęłam. Chłopak jakimś cudem wyrwał się z mojego uścisku, odstawił pustą lampkę po winie na szklany stolik, przerzucił mnie sobie przez ramię i ruszył w kierunku schodów, a ja od razu wiedziałam, co chce ze mną zrobić. Zaczęłam z całej siły uderzać go w plecy, ale to i tak nic nie dało, bo miał je strasznie twarde i tylko zaczęły boleć mnie dłonie.

- Teraz porozmawiamy sobie po mojemu, Stane.

          Hostem's POV

         Powiedzieć, że pomiędzy mną a Louisem panowała nieprzyjemna, napięta atmosfera byłoby dużym niedomówieniem. Chciałam uciec z salonu i zaszyć się w swoim łóżku pod ciepłą kołdrą, żeby tylko nie musieć czuć na sobie jego przenikliwego spojrzenia, podczas gdy moje bezustannie błądziło po każdej ścianie w tym cholernym pomieszczeniu. Nie miałam bladego pojęcia, dlaczego chciał do mnie przyjść, ale na pewno miało to jakiś głębszy związek z naszą ostatnią rozmową, ponieważ przyprowadził ze sobą Malika, który – nie jestem głupia – miał zabrać Lex, która dobrowolnie nie doprowadziłaby do sytuacji, w jakiej aktualnie się znajdujemy.

         Przygryzłam mocno dolną wargę, odstawiając na stolik szklane naczynie, na dnie którego w dalszym ciągu znajdowało się czerwone wino, które z Alex odnalazłyśmy w barku. Jakoś straciłam ochotę na alkohol. A szkoda, ponieważ zapowiadał się całkiem przyjemny, babski wieczór.

- Nie przygryzaj wargi – usłyszałam z drugiego końca pokoju, przez co natychmiast podniosłam spojrzenie na chłopaka. Na początku nie zrozumiałam, co do mnie powiedział, więc tylko mocniej zacisnęłam zęby na skórze. Usłyszałam ciche westchnienie ze strony Louisa, a w kilka chwil później znajdował się obok mnie.

         Poczułam przyjemne dreszcze na plecach, kiedy kucnął przede mną i delikatnie, kciukiem wydobył wargę spomiędzy moich zębów. Jednak nawet, gdy już skończył, nie odsunął się ode mnie. Przesunął dłoń na mój policzek i zaczął go delikatnie gładzić. Splotłam razem spocone dłonie i ułożyłam je na złączonych kolanach. Spuściłam na nie wzrok, automatycznie zaczynając bawić się palcami. Nie byłam jednak w stanie odsunąć policzka od ręki Lou, chociaż nacisk na niego w cale nie był bardzo duży.

- Pewnie znienawidzisz mnie za to, co zrobię, ale mam zamiar cię pocałować – rzucił, a ja nie zdążyłam nawet zastanowić się nad odpowiedzią, ponieważ już po chwili przywarł swoimi ustami do moich.

         Nie panując nad tym, co robię i jednocześnie – przynajmniej podświadomie – szukając bliskości Tomlinsona, wsunęłam mu delikatnie dłoń we włosy i zaczęłam pociągać za nie lekko, nie chcąc zrobić mu krzywdy. Poczułam, jak automatycznie uśmiecha się przez pocałunek, a jego druga dłoń zaczyna gładzić okrężnymi ruchami moje udo. Przejechał językiem po mojej dolnej wardze, ale ja postanowiłam się z nim podroczyć i nie pozwolić mu jeszcze pogłębić pocałunku. Na moje nieszczęście Tommo był wyrachowanym przeciwnikiem i zacisnął dłoń po wewnętrznej stronie mojego uda, na co westchnęłam cicho, otwierając przy tym usta, co natychmiast wykorzystał i wdarł się językiem do ich wnętrza. Pocałunek stawał się coraz bardziej namiętny, ale niestety ktoś postanowił nam go przerwać.

- Nareszcie – usłyszeliśmy rozbawiony głos Zayna, przez co natychmiast odsunęłam się od twarzy Tomlinsona i zakryłam swoją włosami, żeby nie pokazać rumieńców, które samoistnie pokryły moje policzki. Jednak nie na długo, ponieważ po kilku sekundach Louis znów zaczął mnie całować nie zwracając uwagi na dwuosobową widownię w postaci jego przyjaciela i mojej przyjaciółki.

Żałowałam, że już za chwilę miało się to zmienić, ale nie mogłam nic na to poradzić.

          Mygale's POV

         Kiedy w końcu udało mi się wpakować do transportera wszystkie nasze walizki byłam najszczęśliwszym człowiekiem na świecie. Nie podejrzewałam, że w zaledwie trzy godziny będę w stanie z Charlotte spakować pół naszego dorobku. Odetchnęłam głęboko i wyszłam z garażu, zamykając za sobą drzwi na klucz. Nie chciałam, żeby wchodził tam ktokolwiek oprócz mnie i blondynki. Mogłoby to pociągnąć za sobą różne niepożądane zdarzenia, które w konsekwencji udaremniłby nam kolejną ucieczkę.

         Kiedy tak wrzucałam na oślep różne rzeczy do tych cholernych walizek, to przy okazji zastanawiałam się, dlaczego my tak właściwie nie powiemy chłopakom o naszych zamiarach. W końcu i tak już wystarczająco się przez nas wycierpieli. Doszłam jednak do wniosku, że im mniej osób wie, tym mniejsze prawdopodobieństwo, że gdzieś popełnimy błąd. Przynajmniej chciałam myśleć w ten sposób, ponieważ było mi tak zdecydowanie łatwiej.

         Zmachana weszłam do swojego pokoju i rzuciłam się twarzą w poduszkę. Nie mam w planach już dzisiaj nic więcej. A nawet, jakbym miała, to od razu bym zrezygnowała. Zamknęłam oczy i po kilku sekundach odpłynęłam.

          Charlotte‘s POV

         Siedziałam w salonie i bezsensownie wpatrywałam się przez wybitą szybę w dwóch chłopaków, siedzących na zewnątrz. Uśmiechnęłam się do siebie, doskonale wiedząc, że sprawiłam im obojgu niemałą przyjemność, przyprowadzając tutaj byłego przyjaciela Horana. Jestem również pewna, że Louis ucieszyłby się z rozmowy z Davidem. W końcu nie jedno razem przeżyli i gdyby nie okoliczności, to miałabym nie trzech, a czterech ochroniarzy. Uśmiech natychmiast zszedł z mojej twarzy. Było mi tak cholernie głupio, że wykorzystałam go, aby ułatwić nam zadanie, polegające na spakowaniu wszystkich rzeczy.

         Spuściłam wzrok na swoje stopy, starając się zwalczyć myśl, że ja nie pasuję do dziewczyn. To nie tak, że nie jestem im wdzięczna za to, że przygarnęły mnie do siebie, kiedy byłam załamana i pokazały, co znaczy wolność. Znając życie, gdybym była sama, to nie zrobiłabym nawet połowy z tych rzeczy, które zrobiłam z nimi. Zaliczała się do nich między innymi ucieczka.


         Jednak od jakiegoś czasu chciałabym wrócić do Louisa i do jego przyjaciół. Chciałabym znów być grzeczną i posłuszną starszemu bratu Lottie, której nie wolno było wychodzić na miasto bez obstawy. Tęskniłam za tym coraz bardziej i już coraz mnie byłam w stanie to ukrywać. Może ja nie powinnam wylatywać do Nowego Yorku, tylko wrócić z Niallem do Londynu?

4 komentarze:

  1. One nie mogą wyjechać do NY. Nom przecierz oni muszą być wszyscy razem! Kurde mam nadzieję że będzie Happy End. Szkoda że jusz niedługo koniec. Bardzo przywiązałam się do tego opowiadania. Wesołych Świąt Bożego Narodzenia! Życzę weny!

    OdpowiedzUsuń
  2. Wszystkie chcą wrócić do Londynu! Nich będzie szczęśliwe zakończenie! Prosze!!! I przy okazji Szczęśliwego Nowego Roku!

    OdpowiedzUsuń