Louis‘s POV
Wściekły
wróciłem do swojego pokoju, mocno trzaskając za sobą drzwiami. Jak mogła mnie
tak wykiwać. Chociaż teraz, jak patrzę na to z perspektywy czasu, to
uświadamiam sobie, że jestem kompletnym kretynem. Przecież ona zakładała tylko
okulary i soczewki. Szczerze powiedziawszy, wolę ją w tym grzeczniejszym
wydaniu. Przynajmniej wiem, że to ja jestem tym dominujący, a bardzo lubię się
rządzić w związku. Chociaż… Skąd mogę to wiedzieć, skoro jeszcze w ani jednym
nie byłem. Co w cale nie oznacza, że nie chciałbym czegoś takiego. Po prostu
jeszcze żadna dziewczyna, czy kobieta, nie przyciągnęła na tyle mojego
zainteresowania, żebym zwracał na nią uwagę dłużej, niż jedna noc. Ale pojawiła
się Madeleine i cały mój uporządkowany świat pierdolną z hukiem, rozchodzącym
się po całej głowie. Nienawidzę jej i jednocześnie uwielbiam ją za to, że
pokazała mi inną stronę mnie. Tego Louisa, który potrafi uganiać się za
jakąkolwiek dziewczyną. Cholernie żałuję tego, jak potraktowałem ją, kiedy
zwracała mi uwagę, co do moich relacji z Charlotte. Normalnie nie postąpiłbym w
ten sposób, ale wtedy byłem wkurwiony, o to że ktokolwiek podważył moje
postępowanie wobec młodszej siostry. Przecież ja zawsze wszystko wiem
najlepiej.
A pro po. Potrzebuję teraz mojej
małej księżniczki. Podniosłem się natychmiast z łóżka i szybkim krokiem
przeszedłem na koniec korytarza. Impreza już się skończyła. Tak naprawdę, to
Liam chciał ją zorganizować, żeby ściągnąć tutaj Hostem, Sorex i Mygale, bo
musiał coś sprawdzić. Sprawdził i przy okazji zniszczył bajkę, która dopiero
miała zacząć się tworzyć. Wiecie. Zły chłopiec zakochuje się w poukładanej
dziewczynie i chce zrobić wszystko, żeby ta zwróciła na niego uwagę. Szkoda
tylko, że w tej historii bardziej przebiegła okazała się księżniczka, niż rycerz.
Nie mam przyjacielowi za złe tego, że ją zdemaskował. Przecież wcześniej czy
później prawda i tak wyszłaby na jaw. Pchnąłem lekko, uchylone drzwi i wszedłem
do środka.
-
Lottie? – zapytałem cicho, kiedy nie zastałem nikogo w środku. Światło w
łazience nie paliło się. Zmarszczyłem brwi, podchodząc do szeroko otwartych
drzwi garderoby. Myślałem, że oczy wyjdą mi z orbit, kiedy nie znalazłem w niej
połowy ubrań. – Kurwa – mruknąłem pod nosem, od razu wychodząc z powrotem na
korytarz. – Payne i Horan! Charlotte uciekła razem z nimi! – krzyknąłem,
wchodząc na sekundę do mojego pokoju, skąd wziąłem niewielki, składany nóż w razie, gdybyśmy znaleźli tam związanego Zayna.
-
Idziemy do nich? – zapytał Li, stając w wejściu do pomieszczenia. Kiwnąłem
głową i ze wściekłością wymalowaną na twarzy ruszyłem w kierunku garażu. To
twój koniec, Davies.
Hostem's POV
Jakieś złe
przeczucie podpowiadało mi, żebyśmy jak najszybciej opuściły nasze mieszkanie i
pojechały do Allana. Możecie uznać mnie za kretynkę, ale ja wierzę temu, co
czuję i nigdy nie neguję przeczuć. Właśnie dlatego zapakowałam Alex, wpakowałam
wszystkie nasze walizki i pakunki do Jetty, która swoją drogą spisała się
bardzo dobrze, bo zmieściłam wszystko i jedziemy aktualnie z Nat do naszego
mechanika. Nie mamy przecież nic do stracenia, a zawsze można zyskać na czasie
i wcześniej znaleźć się w słonecznym Rio. Podobno nasz lot jest zarezerwowany
na moment, w którym będziemy gotowe. Przynajmniej tyle z luksusu.
Zaparkowałam samochód w garażu, tak
na wszelki wypadek. Wyszłam z niego i pomogłam w tym Natalie, która jeszcze nie
nadawała się w pełni do samodzielnego chodzenia. Zostawiając bagaże w
samochodzie ruszyłyśmy do wejścia. Przewiesiłam sobie jedno ramię rudej za
szyją, a swoją rękę położyłam na jej plecach. Widać było, że chodzenie w
przypadku przyjaciółki nie sprawia dziewczynie żadnej przyjemności. Najgorzej
jednak było na schodach, bo tam dużo razy musiała zginać kolana. Posadziłam ją
na sofie w salonie i wbiegłam na piętro, żeby zobaczyć się z Lex i Lottie.
Weszłam do pokoju, w którym siedział Allan, żeby załatwić sprawy, związane z
naszą „ucieczką”. Stanęłam za krzesłem jednej z blondynek i pochyliłam się do
przodu, żeby zobaczyć, co szatyn pisze na komputerze. Nie wiem, po co to
zrobiłam, skoro i tak nic nie zrozumiałam.
-
Trzymaj – Charlotte podała mi niewielki prostokąt, który okazał się moim nowym
dowodem osobistym. Westchnęłam cicho, widząc na nim nazwisko Anabelle Price. To
znów nie byłam ja. Co prawda nasze życie nieznacznie się zmieni, ale jednak to
nie będzie dalej to, bo nie skończymy z ukrywaniem się.
-
Musimy jak najszybciej wylecieć, bo Louis najprawdopodobniej w najbliższym
czasie przetrząśnie większą część Londynu, żeby znaleźć swoją młodszą siostrę –
mruknęła Lex, podnosząc się z miejsca i wychodząc z pomieszczenia. Obrzuciłam
pytającym spojrzeniem pozostałą dwójkę, ale oni tylko wzruszyli ramionami.
-
A wiem! – podskoczył nagle Al, czym przestraszył mnie i blondynkę. – Niedawno
rozmawiała z Malikiem – dodał od razu. Przewróciłam oczami, wychodząc z
pomieszczenia. Muszę sobie poważnie porozmawiać z Zaynem na temat tego, co
nagadał mojej przyjaciółce. Chociaż, może nie teraz. Właśnie widzę samochód
Tommo, parkujący na podjeździe. Zawróciłam natychmiast do poprzedniego
pomieszczenia, złapałam blondynkę za rękę i ku jej zdziwieniu zaciągnęłam ją na
strych.
-
Twój brat tu przyjechał – mruknęłam, chowając się w ogromnej skrzyni, której
Allan z niewiadomych nikomu przyczyn nie chciał się pozbyć. Była tak ogromna,
że spokojnie zmieściłyśmy się w niej we dwie. Teraz tylko trzeba przeczekać tę
jakże mało komfortową chwilę.
Sorex's POV
Siedzę sobie spokojnie przed domem i
palę papierosa, aż tu nagle przyjeżdża Tommo ze swoją bandą (czyt. Niallem),
zabiera mi go, po czym bezpardonowo wdeptuje w trawę. No ja go po prostu nie czaję,
jakbym mu kanapkę zajebała, albo coś takiego, ale przecież… No dobra, siostra
ważniejsza niż żarcie. Wzruszyłam ramionami, kładąc się na trawie i układając
skrzyżowane ręce pod głową zaczęłam obserwować „spokojne” niebo. Oczywiście
zanosiło się na deszcz, co o tej porze roku jest wręcz naturalne w Londynie.
-
Gdzie do kurwej nędzy jest moja siostra?! – warknął Tomlinson, stając nade mną
i pochylając się do przodu. Zamknęłam oczy, wzruszając ramionami. Prawdę mówiąc wyglądał jak matka, która chce ukarać nieposłuszne dziecko. Bardzo zabawnie przy okazji.
-
Nie mam zielonego pojęcia. Weź się człowieku opanuj – mruknęłam, nie zmieniając
pozycji. Usłyszałam trzask drzwi, ale osoba, która stała obok mnie nawet się
nie poruszyła. Czyli Mygale właśnie ma przejebane.
-
Jak coś jej się stanie, to pożałujecie tego – czułam, że chce coś mi zrobić,
ale się opanował. Jego szczęście, bo ja nie zamierzałabym być łagodna, przy
robieniu czegoś jemu.
Po jakimś czasie, tak naprawdę kiedy
zaczęło mi się robić mokro od tego cholernego deszczu, podniosłam się i weszłam
do budynku. Zdziwiło mnie to, że nie było słychać żadnych krzyków,
oznaczających kłótnię pomiędzy wiadomymi osobami. Zastanawiam się również, co
zrobiła Hostem razem z Charlotte, jeśli chodzi o schowanie tej drugiej. Jestem
pewna, że to Madeleine jako pierwsza zobaczyła Louisa i Horana. Spokojnym
krokiem weszłam do salonu i usiadłam sobie na kanapie obok przyjaciółki. Ruda
patrzyła przed siebie nieprzytomnym wzrokiem. Odchyliłam się do tyłu,
zakładając nogę na nogę i zamykając oczy. Oni nie mogą sobie pójść, żebym mogła
spokojnie skończyć pakowanie rzeczy, które były również u Alla. Wiem, że Davies
spakowała wszystko z naszego starego mieszkania, bo w innym razie nie
przyjechałaby tutaj. Jak ja uwielbiam, kiedy jedna osoba jebie wszystkie nasze
plany. To jest po prostu piękne i niesamowite zarazem. Dobra, skończę.
Zayn‘s POV
Siedziałem w
pokoju, cały czas męcząc się z zawiązanymi rękami i nogami. Kurewsko chciało mi
się sikać i dłużej nie mogłem tego powstrzymać. Ja rozumiem, sam nie raz
przetrzymywałem z Tommo ludzi, którzy chcieli pokrzyżować nam plany, ale my im
pozwalaliśmy korzystać z jebanego kibla! Szarpnąłem mocno nadgarstkami, co
tylko jeszcze bardziej zacieśniło więzy. Gdyby to przynajmniej nie była linka
holownicza. Mógłbym wtedy pokusić się o rozcięcie węzła, ale wszystko, co
znalezione w moim samochodzie spełnia wszystkie możliwe wymagania, więc coś, na
czym holuje się samochody nie powinno pękać. Westchnąłem ciężko, słysząc
podjeżdżający pod dom samochód. Mógłbym teraz zacząć krzyczeć, wyrywać się i
robić wszystko, co tylko się da, ale nie chcę wyjść na kretyna, jeśli będzie to
jakiś znajomy Hostem. Nie pozostaje mi nic innego, jak czekać na jakieś
zbawienie.
Hostem's POV
Siedzenie w
skrzyni zaczyna nam się strasznie dłużyć. Wysyłałam przed chwilą Allanowi smsa, żeby upewnić się, że Tomlinson dalej u niego siedzi. Nie wiem, czy to tylko
moje wyobrażenie czy tak naprawdę jest, ale chyba zaczyna nam brakować tlenu.
Fajnie, co nie? Chciałam ponownie zobaczyć, co dzieje się u moich przyjaciół,
ale kiedy tylko go odblokowałam on odmówił posłuszeństwa, najnormalniej w
świecie się rozładowując. Lottie natomiast nie wzięła swojej komórki. Jest
zajebiście, jak na załączonym obrazku widać.
-
Wychodzimy, czy jeszcze czekamy? – zapytałam cicho, przyglądając się w
ciemności twarzy dziewczyny. Wyglądała na smutną, tak mi się przynajmniej wydaje. Nigdy nie byłam dobra, jeżeli chodzi o zgadywanie uczuć innych i sprawy związane z empatią.
-
Dla pewności poczekajmy jeszcze chwilę i dajmy reszcie czas na wykazanie się –
wzruszyła ramionami, wracając się do bawienia swoimi palcami.
Sorex's POV
Weszłam szybko za Tomlinsonem na piętro
i obserwowałam to, co robi. Kiedy chciał wejść do pokoju, w którym zamknięty
jest Malik natychmiast stanęłam przed drzwiami do niego i zasłoniłam je całą
sobą. Uśmiechnęłam się szeroko, opierając łokieć o framugę, a głowę na dłoni.
Skrzyżowałam nogi, podnosząc jedną stopę i opierając jej palce o podłogę. Louis
podniósł wysoko jedną brew, starając się zrozumieć, co właśnie robię. Szczerze
powiedziawszy, to w tym momencie nie ogarniam sama siebie. Przecież to tylko
Malik i nic się nie stanie, jak go znajdzie, ale z drugiej strony mógłby się
jeszcze bardziej wściec.
-
Chce wejść do tego pokoju – warknął, z powrotem kładąc rękę na klamce, ale i
tym razem ją odrzuciłam. Myśl Lex, przecież potrafisz! Powaliłaś takiego woła jak Malik, to i z nim powinno ci się udać.
-
Ty nie możesz tam wejść! – krzyknęłam, stając prosto i kładąc unosząc dłonie na
wysokość swojej klatki piersiowej. Otworzyłam szeroko oczy, patrząc na
uchichranego Allana, stojącego za plecami Tommo. Pożałuje tego, że nie chce mi
pomóc.
-
Dlaczego? – zapytał, a po jego głosie ewidentnie można było wyczuć, że moja
postawa coraz bardziej zaczyna go irytować. Niech weźmie kurwa leki
uspokajające.
-
Bo tam jest chłopak Allana! – wypaliłam, w myślach uderzając się z całej siły w
czoło. Na nic lepszego mnie nie stać, serio?!
-
Chłopak Allana? – szatyn skrzyżował ręce, patrząc na mnie tym razem z rozbawieniem. Świetnie, robię mu za teatrzyk komediowy. Normalnie spełnienie marzeń.
-
Tak, bo wiesz. Al preferuje panów i on… On dzisiaj do niego przyszedł i wiesz
no… Oni wczoraj w nocy tego, kochali się! Tak właśnie, kochali się tak, że było
ich bardzo słychać i… I pewnie ten chłopak teraz śpi, a ty pewnie nie chciałbyś
zobaczyć go bez ubrań – zaczęłam się plątać, czując coraz większe rumieńce na
policzkach. Muszę popracować nad wymówkami i to zdecydowanie.
-
To mówisz, że Allan jest gejem i tam leży jego nagi chłopak, z którym ostro
pieprzył się przez całą noc – uderzył się kilkukrotnie palcem w podbródek.
-
Tak właśnie – otworzyłam szeroko oczy, przekręcając nieznacznie głowę i z poważnym
wyrazem twarzy pokiwałam kilkukrotnie głową.
-
Jesteś żałosna – stwierdził, po czym pociągnął mnie za ręce z całej siły do
siebie tak, że gdyby nie Al, to na stówę bym upadła i otworzył z rozmachem
drzwi, zaczynając się głośno śmiać. Odwróciłam się do niego przodem, podnosząc wysoko
brew. Szatyn zaczął ze śmiechu dosłownie się zwijać i musiał podeprzeć się
framugi. Przywaliłam sobie z otwartej dłoni w czoło, kiedy tylko zorientowałam
się, jaką głupotę pieprznęłam. Przecież w pokoju siedział związany Malik. Brawa
dla mnie.
-
Dłużej się kurwa nie dało mnie ratować?! – warknął Mulat, szarpiąc
nadgarstkami. Tomlinson miał się chyba tego przestraszyć, ale efekt był
zupełnie odwrotny. Jego śmiech wzmógł się kilkukrotnie tak, że aż upadł na
kolana. Ach ta przyjaźń! Skąd ja to znam?
-
Faktycznie trafiłem na geja! – ryknął, łapiąc się za brzuch i usiłując złapać
oddech, co przychodziło mu z niebywałą trudnością. Miny moja i Allana musiałby
być w tym momencie zajebiste, ale wyraz twarzy Malika przekraczał wszystkie granice.
-
Nie wiem, co ci jest, ale weź się pozbieraj i mnie w końcu rozwiąż – warknął,
mrużąc oczy. Zrobiłam to sama. Niewiele myśląc wzięłam kluczyk od Allana,
wepchnęłam Tommo do środka i zamknęłam za nim drzwi. Zaczął się w nie tłuc, jak
opętany, na co ja tylko wzruszyłam ramionami i weszłam do pokoju, gdzie szatyn tworzył
nasze nowe tożsamości. Zastanawiam się, jak dużo mu to jeszcze czasu zajmie,
ale podobno już kończy.
Hostem's POV
Dobra, pieprzę to! Wychodzimy. Chciałam się podnieść, tym samym otworzyć cholerną skrzynię, w której cały czas siedzimy, ale coś mnie przyblokowało. Zmarszczyłam brwi, po raz kolejny usiłując wykonać ten sam manewr, ale skończyło się tak, jak kilka sekund temu.
- Madeleine, to nie jest zabawne. Louis pewnie już pojechał, więc nie wygłupiaj się i po prostu otwórz tą cholerną klapę - mruknęła cicho Lottie.
- Kiedy nie mogę! - pisnęłam, zaczynając uderzać pięściami w drewniany przedmiot. Jest po prostu kurwa cudownie!