Odchrząknęłam, informując tym samym
o swojej obecności w pomieszczeniu. Tak na wszelki wypadek, gdyby Hostem się
zapomniała i nie zauważyła, że właśnie kolaboruje ze swoim największym wrogiem.
Spojrzenia obojga natychmiast zatrzymały się na mnie, na co uśmiechnęłam się sztucznie, podchodząc
do blatu kuchennego i siadając na nim. Madeleine chyba zrozumiała aluzję, bo natychmiast
złapała Tommo za rękę i wyprowadziła go z pomieszczenia, kierując się prosto do
przedpokoju. Przewróciłam oczami. Jakby nie mogła go od razu wyprosić z naszego
mieszkania. Czy to ja zawsze muszę za wszystkich myśleć i działać?
- Co się stało
Mygale? – zapytała, wchodząc z powrotem do kuchni i nie patrząc na mnie. No coś
na pewno jest na rzeczy! Dowiem się co, tylko nie teraz, a jak pomyśli, że
zapomniałam. Zapytam wtedy, a ona jak gdyby nigdy nic odpowie mi. Zawsze tak
było. A jak nie to ją upiję i skłonię do zwierzeń.
- Idź i sama
się przekonaj – wzruszyłam ramionami i zaczęłam machać, skrzyżowanymi w
kostkach nogami do przodu i do tyłu. Zapowiada się ciekawy wieczór.
Hostem's POV
Szybkim krokiem weszłam po schodach
i od razu skierowałam się do pokoju rudzielca. Otworzyłam powoli drzwi,
najpierw rozglądając się po wnętrzu pomieszczenia. Okazało się, że Nat usnęła.
Nie będę jej budzić, ale moja ciekawość jest nieograniczona, dlatego po woli,
na palcach, wkroczyłam do wnętrza. Przyjrzałam się dziewczynie, na dłużej
zatrzymując wzrok przy jej kolanach. Otworzyłam szeroko oczy, widząc dwa,
ogromnych rozmiarów plastry, zakrywające nogi Mygale od połowy uda, aż do
połowy piszczeli. No to nieźle musiała się przejechać. Wyszłam do przedpokoju,
od razu kierując się w stronę mojego królestwa. Może i godzina jest jeszcze
wczesna, ale za dużo wrażeń, jak na jeden dzień sprawiło, że padam na twarz.
Przebrałam się szybko w czyste majtki i męską, porozciąganą koszulę, po czym
rzuciłam się na łóżko, prawie natychmiast usypiając.
~*~
Rano zostałam obudzona w
najbrutalniejszy sposób na świecie – Sorex zdarła ze mnie kołdrę i odsunęła
rolety, sprawiając tym samym, że chociażby nie wiem, jak miała się starać, to i
tak nie uda mi się po raz kolejny zasnąć. Usiadłam po turecku, kiedy blondynka
opuściła mój pokój, po czym przeciągnęłam się, żeby choć w małym stopniu się
rozbudzić. Marne skutki, dość sporego wysiłku. Wyjrzałam przez
okno, niechętnie
musząc stwierdzić, że pogoda coraz bardziej zaczyna się psuć. Westchnęłam
cicho, podnosząc się z łóżka i idąc w kierunku szafy, z której wyjęłam krótkie,
dżinsowe spodenki, czarną, obcisłą koszulkę z długim rękawem i tego samego
koloru rajstopy. Poszłam do łazienki, gdzie umyłam się szybko, wysuszyłam
włosy, które zaplotłam w warkocza na bok, podpinając go od tyłu wsuwkami, a na
koniec ubrałam wcześniej przygotowany strój. Przewróciłam oczami, natrafiając
wzrokiem na soczewki, by po kilkudziesięciu sekundach mieć je na oczach,
oczywiście wraz z okularami. Wróciłam na chwilę do pokoju, skąd wzięłam
spakowaną w pośpiechu torebkę, czarne botki z ćwiekami i skórzaną kurtkę, po
czym zeszłam na dół, gdzie czekała już na mnie Alex.
- Natalie robi
sobie dzisiaj wolne, prawda? – wyjęłam z lodówki jogurt pitny i wrzuciłam go do
książek, zasuwając torebkę. Natalie przeżywa właśnie szczęście w nieszczęściu. To prawda, z jednej strony nie ma skóry na nogach, jednak z drugiej nie musi sie nigdzie ruszać i całymi dniami może leżeć w łóżku, obserwując świat za pomocą Internetu.
- Raczej
wątpię, żeby do końca tego tygodnia była w stanie się przemieszczać – wzruszyła
ramionami, wkładając talerz do zlewu. Westchnęłam cicho, zbierając z kuchennego
blatu kluczyki do mieszkania i samochodu. Popatrzyłam na blondynkę, po czym machnęłam
głową w kierunku drzwi wyjściowych. Alex, rozumiejąc o co mi chodzi,
przytaknęła i już po chwili w ciszy szłyśmy do Volkswagena, żeby rozpocząć
kolejny, nudny dzień na uczelni. Myśl, że zostało nam jeszcze tylko dwa lata
jest jednocześnie pocieszająca i dobijająca.
Całą drogę rozmawiałyśmy o tym, kogo
możemy wziąć na naszego nowego mechanika. Oczywiście obie nie mogłyśmy wskazać
jednoznacznie, ale dobrze wiedziałyśmy, że musimy się pospieszyć, żeby przez
całą zimę móc przygotowywać się do kolejnego sezonu. Na dłużej zatrzymałyśmy
się przy Davidzie Dylanie – największym konkurencie Allana. Może to nie byłoby
fair, ale on również nie zagrał zgodnie z tą zasadą, a my naprawdę musimy mieć dobrego gościa od
sprzętu, bo inaczej możemy zapomnieć
starcie w jakimkolwiek wyścigu. Zaparkowałam przed szkołą i od razu
wyszłyśmy na zewnątrz, podchodząc do Charlotte, która siedziała na ławce i
znudzonym wzrokiem wpatrywała się w tłumek rozchichotanych dziewczyn z naszej
uczelni. Jak dotąd myślałam, że na kierunku takim jak prawo jest więcej dziewczyn inteligentnych.
- Czasami
zastanawiam się, jak dużo trzeba, żeby im wszystkim się znudziło. Nawet Pyzata
Mary ślini się na widok mojego brata i jego kumpli – mruknęła, podnosząc się i
przytulając do nas na powitanie.
- Widzę, że
Tommo znalazł sobie nową zabawkę – mruknęłam, przyglądając się chłopakowi,
obejmującemu ramieniem szczęśliwą Alicię. Nie, żeby coś, ale ta laska zaczyna
mnie mocno denerwować, a jeszcze za ostatnie jej nie dowaliłam. Muszę wymyślić coś, dzięki czemu popamięta mnie do końca życia.
- Nie przejmuj
się nim, to kretyn – mruknęła cicho blondynka, łapiąc moją dłoń i ciągnąc mnie
w kierunku wejścia do budynku. Jestem pewna, że Lex również poszła za nami, bo
zauważyłam katem oka, jak Speedy ślini się na widok Amandy. – Tak w ogóle
dlaczego nie ma z wami Natalie? – zapytała dla zmiany tematu. Jestem jej za to
naprawdę wdzięczna.
- Głupota –
odpowiedziała krótko Lex, na co wybuchłyśmy głośnym śmiechem. Opowiedziałam w skrócie Lottie co się stało, a ona obiecała, że w najbliższym czasie wpadnie do Mygale, pomęczyć ją razem z nami.
~*~
Lekcje dzisiaj wyjątkowo bardzo mi
się dłużyły. Każde czterdzieści pięć minut wydawało się być całym dniem. Każdy
nauczyciel marudził gorzej od poprzedniego. No i jakby tego wszystkiego było
mało, to dziś miałam tylko jedne zajęcia razem z Alex, a tak siedziałam na
wszystkich zupełnie sama. Właśnie zadzwonił dzwonek, oznaczający koniec tego
piekła, więc jak najszybciej się dało spakowałam wszystkie swoje rzeczy i
wyszłam z sali nawet nie żegnając się z nauczycielką. Coś czuję, że rodzice nie
będą dumni. Tak mi przykro. Zatrzymała się, słysząc znajome głosy. Zauważyłam
moją blond przyjaciółkę, która biegła szybko, na tyle na ile pozwalały jej
szpilki, na koniec korytarza. Zmarszczyłam brwi, zauważając że ma rozciętą
wargę. Bez namysłu poszłam za nią. Odrzuciłam torebkę na bok, widząc Parker
przygwożdżającą zapłakaną Charlotte do ściany i złapałam szatynkę za włosy, odciągając
jej głowę do tyłu. Teraz suka pożałuje. Przeholowała o jeden raz za dużo, a moja cierpliwość właśnie dostatecznie się wyczerpała. Teraz ją po prostu zabiję bez żadnych wyrzutów sumienia. Obwinęłam sobie kłaki dziewczyny
dookoła dłoni i nie zważając na jej krzyk pociągnęłam ją w kierunku ubikacji.
Czułam, jak łapie mój nadgarstek, drapiąc go do krwi swoimi wielkimi tipsami, ale to nie było ważne.
Liczył się tylko fakt, że tym razem będę słuchać jej błagań tak długo jak będzie mi się to podobać, a w końcu nie ona będzie się nad kimś innym znęcać. Tomlinson jeszcze nigdy aż
tak bardzo przez nią nie płakała i teraz Hostem ma najlepszy moment do tego,
żeby pokazać na co ją stać. Wtargałam szatynkę do jednej z kabin i jak gdyby
nigdy nic spłukałam ten je parszywy łeb w kiblu. Jeden, potem drugi i trzeci, aż zaczęła się dusić. Może przesadziłam, ale nie
mogę już dłużej znieść zdziry. Na mnie może się wyżywać, bo potrafię sobie z
czymś takim poradzić, ale od Char wara. Uśmiechnęłam się złośliwie, widząc na jej twarzy rozmazany makijaż i to, jak otwiera i zamyka usta, łapczywie zaciągając się powietrzem. Przewróciłam oczami, uświadamiając sobie, że wygląda jak ryba wyciągnięta z wody. Przewróciłam oczami i mamrocząc pod nosem kilka wyzwisk z powrotem zanurzyłam jej łeb w sedesie. To chyba mi się nigdy nie znudzi. Kiedy uznałam, że już jej wystarczy, pchnęłam ją na ścianę, umyłam ręce,
wyszłam z łazienki, wiedząc że nie jest w stanie mi się odpłacić i skierowałam się prosto na korytarz. Nie zdziwiłam się,
widząc zapłakana blondynkę, przytulającą się do Stane. Zabrałam swoją torebkę i
klęknęłam przy nich, obejmując dziewczynę od tyłu.
- Krwawisz –
stwierdziła nagle Sorex, wskazując prosto na moją rękę. Pokręciłam przecząco głową, nie chcąc żeby przypadkiem Lottie nabrała niepotrzebnych wyrzutów sumienia.
- Tak samo jak
ty – popatrzyłam prosto na wargę przyjaciółki. Alex przetarła wierchem dłoni
ranę i zaklęła pod nosem, widząc tam czerwoną ciecz. Pewnie świetnie będzie
wyglądać ze spuchniętą warą.
- Co tutaj się
do kurwej nędzy dzieje?! – spięłyśmy się obie, słysząc głośny krzyk Louisa.
Charlotte chyba nawet tego nie zauważyła, cały czas szlochając w ramię
blondynki, mówiąc coś do siebie pod nosem.
- Nie drzyj
japy Tommo, bo zaraz ktoś … - zaczął Zayn, ale przerwał, kiedy tylko zobaczył
powód złości Tomlinsona – nas trzy na podłodze. Brzmi żałośnie, prawda? Pewnie wcale nie wygląda najlepiej. Jako
najmądrzejsza z nich wszystkich, odchrząknęłam, skupiając na sobie całą ich uwagę, odsunęłam się od dziewczyn, zgrabnie
podniosłam na równe nogi i uśmiechnęłam lekko, mierząc ich spojrzeniem.
- Część
chłopaki. Nic, zupełnie nic się nie dzieje – zamrugałam kilkukrotnie powiekami
i złapałam Charlotte za ramiona, podnosząc ją po woli do góry. Była zupełnie
jak marionetka i nie stawiała się temu, co robię. Schowałam szybko krwawiący nadgarstek za plecy.
- Nie denerwuj
mnie Davies, bo to może się źle skończyć – warknął, podchodząc do mnie. No tak, bo to przecież jest moja wina, że szanowny pan "nie podchodź do mnie, bo ci zajebie" jest wściekły na cały świat. Jakby to było jakąś nowością.
- Nic nie mów,
Madi – usłyszałam cichy głos siostry Lou i postanowiłam się jej posłuchać.
Wzruszyłam niewinnie ramionami, kierując się na schody, kiedy sobie coś
uświadomiłam. Odwróciłam głowę, patrząc na nich pobieżnym wzrokiem przez ramię.
- Może któryś
byłby na tyle domyślny, żeby wziąć ja na ręce – zmierzyłam obu znudzonym
spojrzeniem. Mulat natychmiast podszedł do nas i wziął blondynkę na ręce. Ta,
jak na zawołanie wtuliła się w niego, zamykając oczy. Zauważyłam, jak Alex
zaciska dłonie w pięści, ale postanowiłam tego nie komentować.
- Davies,
zabije cię! – usłyszałam krzyk tej kretynki. Przewróciłam oczami i westchnęłam ciężko. Zacisnęłam dłonie w pieści, odwracając się do niej przodem. Tym razem nie będę milusia i spłukam jej ten durny łeb tak, że już nigdy więcej nie zaczerpnie powietrza.
- Nie ty
pierwsza – zakpiłam od razu. Ruszyłam w jej kierunku, jednak nie zdążyłam przejść zbyt daleko, ponieważ zatrzymał mnie dziwnie opanowany głos chłopaka. Zerknęłam na niego kątem oka.
- To ona? –
zapytał Tommo, a ja dobrze wiedziałam, o co chodzi. Otworzyłam usta, chcąc zaprzeczyć, ale tym razem również nie byłam wystarczająco szybka.
- Tak –
odpowiedziała gładko Alex. Popatrzyłam na nią zdziwiona. Nie o to prosiła Charlotte.
Ta w odpowiedzi tylko wzruszyła ramionami i z wysoko uniesioną głową poszła za Malikiem
- Teraz
zapłacisz za to, co zrobiłaś mojej siostrze – słysząc te słowa natychmiast
odwróciłam się w stronę wściekłego Louisa, który zmierzał dość szybko w stronę
przerażonej dziewczyny. Niewiele myśląc rzuciłam w kierunku przyjaciółki
torebkę, zanim zdążyła się za bardzo oddalić i podbiegłam do chłopaka, stając przed nim. Nie pozwoliłam mu się
przesunąć na bok, kładąc mu dłonie na brzuchu.
- Louis zostaw
ją, dostała już za swoje – powiedziałam cicho. Poczułam, jak jego wszystkie
mięśnie się spinają, przez co trochę się przestraszyłam. Po kilkunastu
sekundach, które wydawały się być wiecznością uspokoił się i objął mnie
ramionami w pasie, przysuwając do siebie nieznacznie. Musiało jeszcze trochę
minąć, zanim całkowicie emocje w nim opadły, ale przynajmniej uratowałam tą
ździrę od śmierci. Nie wiem, czy było warto, ale mówi się trudno. Zdziwiłam się, czując usta szatyna na czubku głowy, postanowiłam jednak w żaden sposób tego nie komentować, bo i po co?
Złapałam jego dłoń i pociągnęłam w
kierunku wyjścia ze szkoły. Zawsze wiedziałam, że to miejsce jest cholernie
pechowe, ale nigdy nie podejrzewałabym, że aż tak bardzo. Stanęliśmy przed
samochodem Tomlinsona, a Malik natychmiast z niego wysiadł i podszedł do nas.
Odebrałam od Sorex moją własność i już chciałam odejść, ale szatyn mocniej
ścisnął moją dłoń. Syknęłam cicho, ponieważ zadrapania trochę mnie zapiekły. Chłopak, zdając się w ogóle nie zauważyć mojej reakcji na jego nieprzyjemny dotyk,
przyciągnął mnie mocno do siebie.
- Dziękuję za
Charlotte – powiedział cicho, na co ja tylko przytaknęłam i odeszłam w stronę
swojego samochodu, korzystając . Usiadłam za kółkiem, czekając chwilę na przyjaciółkę.
- Jesteś pewna, że chcemy jechać do domu? – zapytałam, kiedy już zajęła miejsce obok mnie. Pokiwała przecząco głową, poprawiając włosy.
- Jedź do
jakiegoś baru. Potrzebuję czegoś mocniejszego – mruknęła, na co ja na nic
więcej nie czekając pojechałam we wskazane miejsce.
~*~
Siedzimy sobie na krzesłach barowych.
Alex pije coś mocniejszego, a ja zadowalam się soczkiem pomarańczowym. Mimo
wszystko nie chcę mieć spięć z policją w dziennym życiu, żeby nie mieć
problemów z rodzicami. Naprawdę mam tego wszystkiego dość, ale pocieszam się
myślą, że zostało nam tylko dwa lata tych cholernych katuszy i ten cały cyrk w
końcu skończy się na dobre.
- Czemu byłaś
zazdrosna o to, że Malik wziął na ręce Charlotte? – zapytałam nagle,
przypominając sobie sytuację z korytarza. Jeszcze nie rozmawiałyśmy ze sobą .
Blondynka westchnęła cicho i zaczęła mieszać rurką w szklance.
- Przez własną
głupotę – oparła głowę na dłoni i zaczęła bawić się swoją szklanką. Spuściłam
wzrok, odwracając go po chwili na swój napój. Dlaczego to zawsze ja muszę robić
za cholernego kierowcę? – Wiesz tak właściwie, dlaczego Parker po raz kolejny
chciała dopiec Charlotte? – zapytała nagle blondynka, przez co znów na nią
popatrzyłam.
- Nie mam
zielonego pojęcia – zmarszczyłam mocno brwi.
- Tomlinson
powiedziała jej, że Louis zdecydowanie woli dziewczyny takie, jak Hostem i ona
nie ma u niego najmniejszych szans – mruknęła, pociągając spory łyk alkoholu.
Podrzuciłam brwiami, robiąc to samo z moim soczkiem. Boże, czuję się jak małe
dziecko.
- Ale przecież
musiała mieć jakiś powód, żeby tak powiedzieć – mruknęłam bardziej do siebie,
niż do przyjaciółki. – Mógłby pan przynieś trochę lodu w woreczku? –
uśmiechnęłam się blado do kelner, który odwdzięczył mi się tym samym i po kilku
sekundach zniknął na zapleczu.
- Ta zdzira
przyszła do niej i stwierdziła, że teraz będą widywać się częściej, bo Louis na
pewno zostanie jej chłopakiem i zamieszkają razem w ich ogromnym domu –
mruknęła blondynka, dokańczając drinka i prosząc o to samo, co mam ja.
- Dziękuję –
odebrałam od barmana to, o co go poprosiłam i od razu przyłożyłam woreczek do
wargi Stane. Już wygląda pięknie, więc można sobie wyobrażać, co będzie jutro
rano.
- Kiedyś wyrwę
wszystkie kłaki ze łba Amandy – warknęła, przytrzymując lód, dzięki czemu ja
mogłam zabrać dłoń.
- Ona ci to
zrobiła? – podniosłam wysoko jedną brew, przyglądając się uważnie przyjaciółce.
Ta w odpowiedzi jedynie podniosła dłoń, informując mnie tym samym, że nie chce
o tym mówić, bo uważa to za swoją własną, osobistą porażkę. – Chyba powinnyśmy
wracać do domu – mruknęłam, wyciągając portfel z torebki i płacąc za nas obie.
Niech będzie moja strata.
Dopiłyśmy nasze soczki za jednym
razem i od razu wyszłyśmy z baru. Po Lex nie było nawet widać, że cokolwiek
wypiła. Szła prosto, pewnym siebie krokiem i z wysoko uniesioną głową. Już raz
mi tłumaczyła, jak to robi, ale kiedy sama spróbowałam, to i tak ledwo
trzymałam się na nogach, wychodząc z imprezy. Otworzyłam drzwi do samochodu, po
czym wrzuciłam torebkę na tylne siedzenie. Wzdrygnęłam się, kiedy pasek
przejechał po mojej poranionej dłoni. Nie, żeby coś, ale to cholernie piecze.
Usiadłam za kierownicą i poczekałam, aż Lex zapnie pasy, po czym zrobiłam to
samo i ruszyłam, wyjeżdżając na główną ulicę Londynu.
Po godzinie stania w korku miałam
już tego wszystkiego serdecznie dość. Rozumiem, wszyscy wyszli z pracy, chcą
jak najszybciej dostać się do domu, ale do jasnej cholery, jak można było w
godzinach szczytu spowodować wypadek?! Cała ulica jest kompletnie zablokowana i
teraz wszyscy kierowcy czekają, aż odpowiednie służby w końcu sprzątną ten cały
bałagan. Na moje zajebiste szczęście stoję gdzieś po środku tej całej chmary,
więc nie mogę pojechać ani do przodu, ani wycofać, żeby skorzystać z jakiejś bocznej,
albo osiedlowej uliczki. Oparłam głowę na dłoni, a łokieć na drzwiach i
popatrzyłam na przysypiającą Alex. Tej to dobrze. Nie musi pilnować niczego, co
związane jest z ruchem ulicznym, a co za tym idzie ma święty spokój. Nienawidzę
jeździć samochodem! Chociaż nie, to jest źle powiedziane. Uwielbiam prowadzić,
ale tylko w momentach, kiedy średnia prędkość przekracza pięć kilometrów na
godzinę. Westchnęłam cicho, przesuwając się o kolejne kilka metrów, po czym
chwyciłam torebkę, układając ją sobie na kolanach i odszukałam w niej telefon,
który poinformował mnie o przychodzącej wiadomości. Otworzyłam ją, podnosząc
wysoko brew, kiedy tylko przeczytałam jej treść.
TommoWrednyDziad : Odwróć głowę w prawo.
Nie wiem dlaczego, ale zrobiłam to,
co było napisane w smsie. Podskoczyłam, widząc Louisa. Coś mi jednak mówiło,
że cały czas jest zdenerwowany, więc kiedy tylko pokazał mi dłonią, żebym
opuściła szybę – zrobiłam to. Popatrzyłam na niego pytająco. Wolałam nie ryzykować kolejnych wgnieceń w moim biednym skarbie.
- Masz ze mną
porozmawiać, teraz – warknął, patrząc prosto w moje oczy. Podniosłam wysoko
jedną brew. Powinien przyhamować z wydawaniem rozkazów, bo może się to dla niego naprawdę bardzo źle skończyć.
- Nie uważasz,
że środek ulicy nie jest do tego najodpowiedniejszym miejscem? – zapytałam,
starając się uniknąć jakiegokolwiek sarkazmu w głosie. Chyba mi się nie udało,
bo oczy Tommo pociemniały niebezpiecznie.
- Powiedziałem,
że chcę porozmawiać teraz i ty masz się do tego dostosować – ton jego głosu
stał się jeszcze ostrzejszy, niż poprzednio. Spięłam się w sobie, ale nie
zareagowałam, nie wiedząc co mogłabym zrobić.
Chyba zdenerwował się tym jeszcze
bardziej, o ile to w ogóle możliwe. Wyszedł z samochodu, podszedł do drzwi Alex,
otworzył je i przeniósł moją, śpiącą od jakiegoś czasu, przyjaciółkę na swoje
dawne miejsce. Chwilę potem wejście obok mnie również zostało przez niego
otwarte, a ja sama przeniesiona na fotel pasażera. Tomlinson usiadł za
kierownicą i jak gdyby nigdy nic, zaczął przeciskać się między samochodami. Co
zrobiłam ja? Po prostu mu się przyglądałam i czekałam na Bóg jeden wie co.
- Musisz mi
wyjaśnić kilka bardzo ważnych spaw – mruknął, kierując się prosto to swojego
domu. Hamując w sobie agresywne zapędy Hostem, po prostu wbiłam się w siedzenie
i przyglądałam drodze. Może uda mi się jakoś przeżyć. Chociaż… Mam na to
bardzo marne szanse.
rozdziałświetny ;)
OdpowiedzUsuńNie mogę się doczekać by dowiedziec się o jakie sprawy chodzi Louisowi, pozdrawiam :)
OdpowiedzUsuńGenialny! Już nie mogę doczeakć się następnego! :) @xxhemmins69
OdpowiedzUsuńzajebiste to :) hahahahh wysiadł se na środku drogi... Dobre ! :D Ciekawe o jakie sprawy mu chodzi xddd tak tak ja chcem rozdział w piątek :3
OdpowiedzUsuńa i zapraszam do mnie xdd
swietny :)
OdpowiedzUsuńwow , fajny , jestem ciekawa co będzie dalej ... czekam :)
OdpowiedzUsuńNie rozumiem o co ci chodzi wszystko jest jasne no bynajmniej ja wszystko rozumiem ;) rozdział świetny nie mogę się tylko doczekać aż Madi rzuci Louis'owi jakimś tekstem Hostem :D
OdpowiedzUsuńcudowny
OdpowiedzUsuńomomomom :P
OdpowiedzUsuńChcę rozdział w piątek, bo kocham ten blog.
Rozdział śliczny...
Ciekawe co on od niej chce, pewnie Charlott wygadała się przez przypadek.
Czekam...
świetny świetny świetny! Uwielbiam <3 czekam na nn ;))
OdpowiedzUsuńJej! Rozdział w piątek!
OdpowiedzUsuńMi się wydaje, że Tommo wie kim jest Madi i o tym chciał z nią porozmawiać.
Rozdział w piątek? Nie mogę się już doczekać. ;D
OdpowiedzUsuńJestem strasznie ciekawe o czym Louis chce pogadać z Madi....to że wie, że ona jest Hostem to raczej wykluczam.! No bo jak? Skąd?
No ale to ty wymyślasz tą historię...więc wszystko jest możliwe <3
Rozdział cudownny *.* czekam na następny ♥
OdpowiedzUsuńSuper rozdział♡♥♡♥
OdpowiedzUsuńŚwietny rozdział :)
OdpowiedzUsuńNapiasalam kom, po czym ku nojej uiciesze padl mi tel, to wlaczylam go z powrotem. Wchodze w neta i robie oczy, bo sie nie usunal. Ucieszona dodaje go, a mi sie tylko odnawia strona... a pierdolw to juz
OdpowiedzUsuń---Rozdzial mi sie bardzo podobal i czekam na nn.---
/Smite
Super rozdział.
OdpowiedzUsuń