Sorex's POV
Zaparkowałam samochód przed naszym
blokiem i zgasiłam silnik, po czym położyłam całe ręce na kierownicy, opierając
o nią głowę z zamkniętymi oczami. Dlaczego zawsze wtedy, kiedy jest cholernie
źle, to musi się spierdolić jeszcze bardziej? Czy chociaż przez kilka lat nie
mogłybyśmy mieć świętego spokoju? Wiecie – przestać uganiać się za jakimiś
kretynami, którzy obrabiają nam dupę na prawo i lewo, nie musieć użerać się z
Maliko-podobnymi stworzeniami, które działają nam na nerwy, skończyć z
użeraniem się z rodzicami, których zdanie zawsze musi być na wierzchu. Chociaż,
pewnie byłoby nam nudno, ale to tak tylko do zakończenia studiów. Po tym
wydarzeniu wszystko mogłoby wrócić do nomy. Krzyknęłam głośno, zabierając ręce
i uderzając kilkukrotnie głową w kierownicę. Pewnie ludzie, przechodzący obok,
uznali mnie za kompletną wariatkę, ale to nie ich interes, z jakimi chorobami
psychicznymi użeram się w momencie, w którym minęli mnie wściekłą na ulicy.
Boże, przecież to brzmi tak żałośnie, że aż śmiesznie.
Zauważyłam Madeleine, ubraną jak Hostem
i już wiedziałam, że wraca od Tomlinsona. Mam nadzieję, że ten przygłup,
leżący na tylnych siedzeniach nie okazał się aż takim Sherlockiem, żeby
podzielić się radosną nowiną z własnymi przyjaciółmi. Wtedy mogłybyśmy od razu
zacząć się pakować, bez jakiejkolwiek próby na złagodzenie sytuacji, która tak
swoją drogą jest cholernie gówniana.
Wyszłam z pojazdu, trzaskając za
sobą drzwiami i szybkim krokiem podchodząc do przyjaciółki. Tak, kiedy tylko
mnie zauważyła, wskazała dłonią na siebie i na mnie i już wiedziałam, że mam
iść jak najszybciej się przebrać, żeby ludzie nie zauważyli. Przytaknęłam
niezauważalnie, od razu wchodząc na klatkę. Rzadko kiedy zdarza się u mnie aż
takie posłuszeństwo, ale jestem pewna, że nikt na moim miejscu nie chciałby wylądować
w pierdlu. Mogliby nam zabrać całą kasę i nie miałybyśmy do czego wracać, a
rodzice na sto procent zapomnieliby o swoich najstarszych córkach. No cóż, ich
strata. Chociaż w sumie stracili nas już bardzo dawno temu.
Weszłam szybkim krokiem do swojego
pokoju, ignorując fakt, że Natalie zaczęła mnie wołać i pytać co się stało i dlaczego żadna z nas nie wróciła na noc do miezkania. Teraz musimy ratować sytuację, a w odpowiednim momencie sama jej wszystko wytłumaczę. Wyjęłam
z szafy pierwsze lepsze ubrania,
-
Może w końcu ktoś się mną zainteresuje?! – stanęłam w miejscu, słysząc kolejny
krzyk rudzielca. Westchnęłam cicho, wchodząc do jej pokoju.
-
Daj nam jeszcze chwilę. Wtargamy tylko Malika do naszego mieszkania i wszystko
osobiście ci wytłumaczę – zapewniłam, podnosząc ręce na wysokość klatki
piersiowej i uśmiechnęłam się szeroko. Nie czekając na to, aż przyjaciółka
zrozumie, co przed chwilą do niej powiedziałam, wyszłam szybkim krokiem z domu,
zatrzaskując za sobą drzwi i zbiegłam po schodach.
Madeleine siedziała w samochodzie i
najprawdopodobniej szukała czegoś ciekawego po schowkach. Widząc szeroki
uśmiech na twarzy Davies mogę stwierdzić, że znalazła coś wartego uwagi, albo
Zayn się obudził i ma z niego niezłą polewkę. Przewróciłam oczami, widząc jak
szatynka porusza ustami. Czyli jednak opcja numer dwa, która nie jest tak
atrakcyjna, jak mogłaby być jedynka. Teraz będziemy musiały się z nim użerać,
bo jestem pewna, że współpracować to on nie zechce. Otworzyłam drzwi od strony
pasażera i usiadłam w środku pojazdu, pocierając o siebie dłonie, żeby choć
trochę je zagrzać.
-
Straszny nerwus z niego. Już któryś raz powtarzam, że na pewno wypuścimy go za
kilka dni, jak nas już nie będzie w Anglii, a ten cały czas się rzuca i chyba
zaślinił ci szalik – zaśmiała się Davies, odpalając silnik.
-
Lubiłam go, ale raczej wyląduje w śmietniku – burknęłam pod nosem, opierając
łokieć o szybę o głowę na dłoni i wyjrzałam za okno, znudzonym spojrzeniem.
-
Następna będzie mi się teraz boczyć o wszystko co tylko powiem? Wysadzę was
gdzieś po drodze – zagroziła mi palcem, po chwili wybuchając kolejną salwą
śmiechu. Pokręciłam głową, marszcząc brwi, kiedy zauważyłam Horana. No to nasza przyjaciółka przynajmniej będzie miała towarzystwo.
-
Niall tam jest, schyl się – mruknęłam, odwracając się do tyłu i złapałam głowę
chłopaka, pchając ją na dół. Możliwe, że mój tyłek zasłonił twarz Madeleine.
Boże, aż tak bardzo nas nienawidzisz? Czy pierwsze w życiu porwanie nie może
nam przebiec od początku do końca bezproblemowo? Aż tak bardzo podoba ci się
śmianie z naszego życia?
-
Spokojnie, ma przyciemniane szyby.
-
Wkurwiasz mnie Davies tym swoim niewyjaśnionym rozbawieniem – warknęłam,
siadając z powrotem jak człowiek. Skrzyżowałam ręce, patrząc wściekłym spojrzeniem
przed siebie. Nie dość, że muszę się użerać z tym kretynem z tyłu, to jeszcze
Hostem wpadła w stan niekontrolowanego szczęścia, który nigdy wcześniej nie
skończył się za dobrze.
-
Oj przesadzasz, Stane. Dlaczego mam płakać? Przecież za kilka dni opuścimy
Londyn i wylecimy gdzieś w chuja daleko. Bez rodziców, bez szkoły, bez
problemów – wzruszyła ramionami, kładąc dłonie na samym dole kierownicy i
opierając się o fotel.
Spuściłam wzrok, zaczynając się
zastanawiać nad tym, co powiedziała przyjaciółka. W sumie miała rację. W końcu
zaczniemy żyć po swojemu i nie będziemy musiały zastanawiać się, co nam wolno,
a czego nie. Chociaż pewnie dalej będziemy się ukrywać, żeby w dzień prowadzić
„normalne” życie. Tylko bez chmary reporterów na karku, wiecznie
niezadowolonych rodziców i co najważniejsze, z dala od przeszłości. Zaczniemy
od nowa. Uśmiechnęłam się szeroko, odwracając głowę do wściekłego Malika.
-
Bez spiny, ona ma rację. Koniec z ograniczeniami – zaśmiałam się, patrząc z
rozbawieniem w oczy chłopaka. Przekręciłam się w stronę Hostem, kiedy
zaparkowała w ogródku Allana.
-
Obiecujesz, że nigdy się nie rozstaniemy? – zapytałam, wystawiając w jej
kierunku obie dłonie, poważniejąc na chwilę.
Hostem's POV
-
Obiecuję – odpowiedziałam pewnie, łapiąc dłonie blondynki w swoje i zaciskając
je lekko, splątując przy tym nasze palce ze sobą. Po chwili odsunęłyśmy się od siebie. Wysiadłyśmy z samochodu i stanęłyśmy po jednej stronie, otwierając
drzwi z
-
Jak myślisz, co możemy mu zrobić? – Lex przechyliła głowę i zmrużyła oczy, a na
jej ustach pojawił się zadziorny uśmiech. Zrobiłam krok w bok, żeby pokazać
Malikowi, że nie jest bezpieczny. On chyba zrozumiał podtekst, bo otworzył
szeroko powieki i zaczął cofać się jak najdalej od nas. Biedny…
-
Może najpierw zaciągnijmy go do domu, żeby pokazać Spencerowi, że będzie miał
przez jakiś czas współlokatora – mruknęłam, obchodząc samochód i otwierając
drzwi z drugiej strony. – Współpracuj, a całej trójce wyjdzie to na dobre –
zaśmiałam się cicho, łapiąc Zayna za kurtkę i wyciągając na trawę.
Zachwiał się przez chwilę, starając
się złapać równowagę, co nie było w cale takie proste, jakby mogło się wydawać,
zważając na fakt, że ma związane nogi. Wzięłyśmy go pod ramiona i głośno się
śmiejąc zaczęłyśmy prowadzić w kierunku wejścia do domu Allana. To się chłopak
zdziwi. Tak swoją drogą miałyśmy się do niego więcej nie odzywać, ale jak na
załączonym obrazku widać – nie jesteśmy w stanie bez niego normalnie
funkcjonować. Już mam dla niego zadania, po którym wszystkie winy zostaną mu
odpuszczone.
-
Co on tutaj robi i dlaczego jest związany? – Al otworzył szeroko oczy, widząc
nas z tym przygłupem nie mogącym niczym poruszać. Malik zaczął się strasznie
wyrywać i coś chciał powiedzieć, ale szalik Alex w dalszym ciągu mu to
skutecznie uniemożliwiał. Jaka szkoda.
-
Powiedzmy, że myślenie nie za dobrze wpłynęła na jego sytuację i teraz musimy
go przetrzymać przez kilka dni, a w tym czasie ty podrobisz nam dokumenty,
kupimy sobie zajebisty dom gdzieś daleko stąd i zaczniemy nowe życie –
uśmiechnęłam się, szeroko otwierając usta i puszczając Zayna, co nie było
dobrym pomysłem, bo Sorex nie była w stanie sama go utrzymać i oboje wylądowali
na podłodze. – A i ty jedziesz z nami – wskazałam palcem na chłopaka, a on w
odpowiedzi zasalutował, uśmiechając się jak dziecko, które właśnie dostało
upragnioną zabawkę.
-
Tylko się nie za bardzo tym jaraj, bo może coś nie wyjść i naprawdę znajdziemy
sobie kogoś innego – dodała z podłogi blondynka, usiłując podnieść się z
chłopaka. Nagle w jej oczach pojawiły się te niebezpieczne iskierki. – Pozwól,
że pożyczę sobie telefon – powiedziała do Malika i zabrała wcześniej wspomniany
przedmiot, po czym poszła gdzieś przed siebie. Nie wiem, co robi, ale pewnie
później i tak się wygada. Ukucnęłam przy Zaynie i wyjęłam mu z buzi szalik.
-
Jak będziesz darł japę, to osobiście zakleję cię taśmą montażową – mruknęłam,
widząc jak otwiera usta, żeby coś powiedzieć. Sądząc po jego minie nie było to
nic miłego.
-
Czego wy kurwa ode mnie chcecie? – warknął, patrząc na mnie, jakbym mu właśnie
kogoś z rodziny zabiła.
-
Niczego. Po prostu za dużo wiesz, a powinieneś zdawać sobie sprawę z tego, jak
kręci się wszystko w nielegalnym świecie – wzruszyłam ramionami, podnosząc się
i machnęłam na przyjaciela, żeby pomógł mi go jakoś przetransportować na górę.
Allan nic nie powiedział, tylko
przerzucił sobie Malika przez ramię i zaczął wspinać się po schodach. Otworzyłam
szeroko zdziwione oczy, ale nic nie mówiąc ruszyłam za nim. Alex chyba
skończyła pisać, bo zadowolona z siebie ruszyła za mną. Chciałam zapytać, co
takiego się dowiedziała, ale pokiwała przecząco głową, jeszcze zanim zdążyłam
wydobyć z siebie jakiekolwiek słowo. No cóż… I tak w końcu się dowiem, więc nie
rozumiem, dlaczego nie chce mi powiedzieć od razu. Spencer wniósł Mulata do
pokoju gościnnego, jednego z wielu w tym ogromnym domu, po czym posadził go na
krześle obrotowym. Stane podeszła do niego i usiadła na biurku. Nie chcę
wiedzieć, co się teraz będzie działo, więc po prostu opuściłam pomieszczenie,
ciągnąc za sobą szatyna.
-
Mam wam wymyślić jakieś nazwiska, czy same chcecie sobie wybrać? – zapytał od
razu, wchodząc do pomieszczenia, gdzie znajdował się jego cały sprzęt do
różnych nielegalnych pierdół. Był czas, że wzorowy pan mechanik drukował lewe
papiery wartościowe. Było minęło… No cóż – może wróci.
-
Daję ci wolną rękę, ale nie zaszalej za bardzo, żebym była w stanie zapamiętać –
mruknęłam, biorąc sobie drewniane krzesło i odwróciłam je tyłem, po czym
usiadłam na nim, opierając ręce o oparcie.
-
Przerzucę was do Rio de Janeiro. Mam nadzieję, że klimat będzie wam odpowiadał.
Musimy szybko znaleźć jakiś dom z dużym garażem. Ten będzie mój, a wy
pomieszkacie u mnie przez jakiś czas i na miejscu zajmiecie się szukaniem
nowego. Kasy na pewno nam na to wystarczy – uśmiechnął się pod nosem, cały czas
wystukując coś w jeden z wielu komputerów. Boże, ja już dawno bym się w tym
wszystkim pogubiła. – Mamy tylko jeden problem.
-
Jaki? – od razu odwróciłam głowę w jego kierunku i podniosłam wysoko jedną
brew. Jeśli Al ma problem, to znaczy, że jest to coś naprawdę bardzo
poważnego.
-
Czas. Macie od cholery samochodów i motorów, w tym większość kradzionych i wygranych w nielegalnych wyścigach, a mój znajomy jest w stanie
przewieźć na raz po dwie, trzy sztuki i zrobić to tak, żeby nikt się nie
zorientował – westchnął ciężko, zaprzestając poprzedniej czynności i popatrzył
na mnie zrezygnowany.
-
A nie można by było na przykład sprzedać kilka, którymi i tak już dawno nie
jeździłyśmy, a resztą zająłby się ktoś z twojej ekipy, kogo zostawisz w
Londynie?
-
W sumie zawsze można spróbować – wzruszył ramionami i wrócił wzrokiem do
swojego komputera. No to ciekawy okres w życiu nam się szykuje. Jakby już dotąd nie było mocno popieprzone i niezrozumiałe nawet dla naszej trójki.
Sorex's POV
-
Jak myślisz, jak teraz będzie brzmiało moje imię i nazwisko? – uśmiechnęłam się
wrednie, opierając głowę na dłoni, a łokieć o kolano i przyjrzałam się uważnie
coraz bardziej wściekłej twarzy Zayna. Zupełnie nie wiem, czym on się tak denerwuje. Przecież zawsze mógł skończyć w wilgotnej i zimnej szopie.
-
Na pewno lepiej niż to, które masz teraz – warknął, patrząc na mnie z
nienawiścią na twarzy, ale w oczach miał zupełnie co innego. Jakby żal do mnie
o to, co właśnie robię? Nie, na stówę mi się tylko przywidziało.
-
Wiem, ja również nie toleruję swojego nazwiska. Ale wyobraź sobie, jak bardzo
zawiodę rodziców, którzy przecież wychowali mnie na idealną księżniczkę –
westchnęłam teatralnie, wycierając wierzchem dłoni wyimaginowaną łzę, która
spłynęła po moim policzku.
-
Dlaczego tak bardzo chcecie stąd uciec? Przecież nie masz pojęcia, czy chciałem
wygadać waszą tajemnicę komukolwiek – moje rozbawienie automatycznie
wyparowało, zastąpione przez napiętą atmosferę. Co ja mu teraz mam
odpowiedzieć?
-
Nie masz pewności, czy w chwili wściekłości nie wygadałbyś się przed Crackiem
albo Tommo. Oni na pewno zaczęliby robić coś w kierunku wsadzenia nas do
pierdla, tak jak z Louisem zrobili to rodzice Madeleine – powiedziałam cicho,
spuszczając wzrok na kudłaty dywan, zdobiący drewnianą podłogę w pomieszczeniu.
– A poza tym już dawno chciałyśmy to zrobić. Wiesz, w końcu móc zrobić coś po
swojemu, a nie na rachunek rodziców.
-
Rozumiem was – westchnął ciężko, a ja czułam na sobie jego palące spojrzenie. –
Ale mogłabyś mnie rozwiązać – uśmiechnął się niewinnie, wystawiając ręce w moim
kierunku. Rozbawiona pokręciłam przecząco głową, zeskoczyłam z biurka i poszłam
prosto do pokoju, gdzie na pewno znajdowali się Allan z Madi.
-
Co się tutaj dzieje?! – otworzyłam szeroko drzwi i wpadłam do środka, na co oni
oboje podskoczyli, a ja zaczęłam się głośno śmiać. Uwielbiam straszyć ludzi. To
takie niesamowite, kiedy jesteś jedyną osobą w pomieszczeniu, która się nie
boi.
-
Dominique, nie pozwalaj sobie – warknęła szatynka, a ja zrobiłam minę typu „o
czym ty do mnie mówisz?”.
-
Już w niedługiej przyszłości będziesz nazywała się Dominique Bonnet –
wytłumaczył Spencer, uśmiechając się szeroko. Podrzuciłam brwiami, przyciągając
sobie jedno z krzeseł i usiadłam na nim, kładąc jedną kostkę na kolanie, po
czym zsunęłam się znacznie.
-
A Madeleine? – złączyłam obie dłonie, układając je na swoim brzuchu i patrzyłam
beznamiętnie w ekran, chociaż i tak nic nie rozumiałam z tego, co w nim jest.
-
Anabelle Price – szatynka uśmiechnęła się szeroko. Jestem pewna, że to nie ona
wymyślała nasze nazwiska, bo skończyłybyśmy na pierwotnych.
-
Za jakieś dwa dni będziecie miały wszystkie papiery, a teraz pomożecie mi
wybrać dom – uśmiech na twarzy szatyna poszerzył się kilkukrotnie. Mi się
wydaje, czy on bardziej cieszy się z tej przeprowadzki, niż my same. No cóż,
niech ma swoją chwilę radości.
Mygale's POV
Miałam dać
im chwilę, a nie ma ich już przez dwie godziny. Mogłyby przynajmniej zadzwonić,
że sprawy się pokomplikowały i nie mają pojęcia, kiedy wrócą. Mygale
definitywnie i nieodwracalnie się obraziła, niech się trochę wysilą, żeby mnie
przeprosić. Wzdrygnęłam się, słysząc trzask drzwi, a potem kilka ciężkich
kroków, przeskakujących co drugi schodek. To na pewno nie są dwie osoby,
których nigdy wcześniej nie spotkałam w życiu i niech mówią, co chcą.
-
Hej – blond głowa z szerokim uśmiechem znalazła się właśnie w moim pokoju. –
Mogę?
-
Oczywiście – odwzajemniłam uśmiech Nialla. Gdzieś w środku poczułam małą
euforię z tego, że postanowił do mnie przyjść. Wiem, że nie powinnam się z tego
cieszyć, ale to było silniejsze ode mnie.
-
Jak twoje kolana? – wskazał głową na wcześniej wspomnianą część ciała i tym
razem przyciągnął sobie krzesło. Zaśmiałam się cicho, kręcąc z rozbawieniem
głową, po czym podałam mu laptop, którym cały czas się bawię i odkryłam kołdrę.
-
Lepiej, ale jeszcze nie jestem w stanie ich zgnać – mruknęłam, patrząc na duże
strupy, które bardzo łatwo pękały podczas każdego ruchu.
-
Jeszcze trochę i będziesz mogła spokojnie wrócić do normalnego funkcjonowania i
chodzenia na szpilkach – zaśmiał się, ale po chwili spuścił głowę, kiedy na
jego policzkach pojawiły się jasnoróżowe plamy. Aww… Niall się rumieni.
-
Lubisz, jak chodzę na szpilkach? – zapytałam, starając się jeszcze bardziej
pogłębić jego zamieszanie. Chyba mi się udało, bo Horan odwrócił się na chwilę
tyłem. Szkoda, że należy do bandy Tomlinsona.
Rozdzial jak zawsze cudowny a co do kolejnego bloga wolalabym 2 opcje
OdpowiedzUsuńWspaniały rozdział <3 czekm na następny :D a jako drugi blog wolałabym ten 1 XD
OdpowiedzUsuńSuper rozdział. Co do drugiego bloga bardziej podoba mi się wersja nr2
OdpowiedzUsuńwspaniały rozdział. nie mogę się doczekać następnego. :D
OdpowiedzUsuńjako kolejne opowiadanie wolałabym nr.2
Rozdział boski tylko wolałabym żeby nie wyjeżdżały :/ ale akcja musi się kręcić :) a tak wogóle to wolałabym 1 jeśli będzie Lou :)
OdpowiedzUsuńNa razie mam dwie propozycje z Zayn 'em. To z Lou jeszcze nie ma dokładnie wymyślonej fabuły ;c
UsuńRozdział boski i wolałabym opcję 2 :*
OdpowiedzUsuńFajne imiona i nazwiska im wymyśliłaś. Co do opowiadania to jak dla mnie mogłabyś pisać oba, ale bardziej skłaniam się do nr 1.
OdpowiedzUsuńSwietny ;) ja wolałabym nr.2
OdpowiedzUsuńAww *-* cudowny blog
OdpowiedzUsuńRozdział super ja wybralabym opcje 1
OdpowiedzUsuńZajebistyy rozdział . Nr. 1 zdecydowanie fajniejszy
OdpowiedzUsuńUdało mi się wszystko nadrobić, więc....
OdpowiedzUsuńMoże Malik jakimś dziwnym cudem spieprzy od Alan'a, poleci do Tommo i mu o wszystkim powie? ten zaś się wkurzy i... nie wiem. Zrobi coś, przez co dziewczyny nie będą mogły wyjechać xD
A co do propozycji... to 1 wydaje się brzmieć super :D
Zaaaaazdroszczę ci talentu. Moje opowiadanie nawet w połowie nie jest tak super odjechane jak twoje.
A tak na marginesie. Jak ty to robisz, że odkąd czytam twoje blogi ty skończyłaś pisać już dwa ( prawie) a ja nadal pieprze się z jednym i tym samym?! o.O
Nieeee mam pojęcia, jakoś tak wyszło xD
UsuńDziękuję ci, ale miałam po prostu ciętych nauczycieli i wyćwiczyli mnie w pisaniu opowiadań ;p
hahahahh zajebiste tooo :)
OdpowiedzUsuńja bym chciała 1 :)
Świetny rozdział i super imiona ;) Co do propozycji to wolałabym 1. Wydaje się być więcej akcji ^^
OdpowiedzUsuńRozdział CUDO *o* I bardziej odpowiada mi opcja nr 2
OdpowiedzUsuńWeny i dużo nowych pomysłów :-*:-*:-*:-*<3<3<3<3
/Clary
rozdzial fajowy:) ja wolalabym chyba 2:)
OdpowiedzUsuńZajebisty <3
OdpowiedzUsuńopcja 1
Zajebkste zajebistee zajebisteee !!! :)))
OdpowiedzUsuńOpcja 1 !! :D
@luvmyniallers
Zajebisty <3
OdpowiedzUsuńOpcja 1
Mel ;*
Świetny rozdział. Ja jestem za nr 1, ale do Cb należy decyzja :)
OdpowiedzUsuńUważam ze numer 1 jest najlepszy !! <3
OdpowiedzUsuńŚliczny rozdział, pisz jak najdłużej. Cudooo. Imiona i nazwiska cudooo.
OdpowiedzUsuńOpcja nr 1 ...
Co do następnych blogów to mi obojętnie byle tylko głównym bohaterem był Louis :D
OdpowiedzUsuń