Hostem's POV
Zaparkowałam
Mazdę zaraz za motocyklem Alex. Wysiadłyśmy z niej i udałyśmy się prosto do drzwi
wejściowych. Szczerze powiedziawszy to nie wiem, po jaką cholerę my tam
wchodzimy, ale okej. Nic nie mówiąc szłam za przyjaciółką i cały czas nerwowo
spoglądałam na swoją dłoń, czy aby na pewno nie wystaje mi spod rękawiczki
jakakolwiek część bandażu. Już raz prawie wpadłam tego dnia i nie zamierzam dopuścić do podobnej sytuacji po raz kolejny. Weszłyśmy do środka, kierując się prosto do salonu,
gdzie zastałyśmy całą bandę, oprócz Tomlinsona. Chyba na nas czekali, ale
ręki sobie uciąć nie dam.
-
I jak, co udało wam się tym razem spierdolić w prostym zadaniu? – zakpił Malik,
a Lex od razu zacisnęła dłonie w pięści. Ten człowiek powinien w końcu zdać sobie sprawę z tego, jak na nią działa i że może być to bardzo niebezpieczne nie tylko dla jego zdrowia, ale przede wszystkim życia.
-
Chciałam tylko zobaczyć Charlotte, to wszystko – warknęła, nie poruszając się
nawet o milimetr. Podeszłam do niej i złapałam jej nadgarstek, lekko go
ściskając. Zawsze pomagało, może i tym razem nie zawiedzie.
-
Char śpi, nie chcemy jej już dzisiaj budzić – powiedział spokojnie Niall. Nie
wiem czemu, ale mam wrażenie, że Liam cały czas mnie obserwuje. Chciałabym
wiedzieć, co chodzi teraz po jego głowie. Był najmądrzejszy z nich wszystkich i fakt, że jego zwoje mózgowe pracują bardzo mocno, co oznaczała zmarszczka między oczami, mnie zaniepokoił.
Stane tylko kiwnęła głową i łapiąc
mnie za prawą dłoń, ruszyła w kierunku wyjścia. Syknęłam cicho, kiedy
przypadkowo dotknęła moich ran. Mimo wszystko bolą. Nie odezwałam się jednak
słowem, tylko szybkim krokiem wyszłam na zewnątrz, od razu udając się do
samochodu i odjeżdżając z domu Tomlinsona. Zauważyłam go, idącego bokiem
ulicy, ale nie zwróciłam na niego najmniejszej uwagi. Sam fakt, że wie jak mam
na imię sprawia, że coraz bardziej mam ochotę go unikać. Westchnęłam cicho,
sprawdzając we wstecznym lusterku, czy Alexandra jedzie za mną Kiedy ją
zobaczyłam znacznie przyspieszyłam, jadąc prosto do Spencera. Musimy trochę
upiększyć samochodzik. Przecież my w cale nie mamy zamiaru go na stałe u nas
zostawiać. Po prostu przydałoby mu się lekkie prostowanie… ewentualnie
wgniatanie. I zdecydowanie powinien zmienić kolor na jakiś żywszy.
Zaparkowałam na podjeździe za moim
Volkswagenem, który stał sobie tak, jak go wcześniej zostawiłam. Wyszłam z
Mazdy, nawet nie zamykając za sobą drzwi. Nawet nie informując Allana o tym, że
już jesteśmy – pewnie i tak zobaczył samochodowe reflektory. Weszłyśmy do
warsztatu, biorąc z niego spray. Teraz się pobawimy w artystki, którymi tak
naprawdę nigdy nie byłyśmy. Otworzyłam przedmiot i popatrzyłam na Lex, która
kiwnęła głową w kierunku białego pojazdu.
-
Ale co? –mruknęłam, wzruszając ramionami. Alex ułożyła usta w dziubek, po czym
przesunęła go na prawą stronę twarzy. Zmrużyła oczy, podeszła do mnie i zabrała
mi farbę. Odsunęłam się kilka kroków do tyłu, przyglądając się uważnie temu,
jak maluje na samochodzie duży napis „dziwka”. Pokręciłam głową, śmiejąc się
pod nosem.
-
Oj Stane, jestem pewna, że stać cię na coś bardziej kreatywnego – parsknęłam,
odwracając się w kierunku okna, kiedy usłyszałam jak ktoś go otwiera. Allan
patrzył na nas rozbawionym i zaspanym wzrokiem. Wzruszyłam tylko ramionami i
odwróciłam się z powrotem do przyjaciółki, która właśnie tworzyła jakiś obrazek
na masce samochodu.
Podeszłam do niego od tyłu i
podciągnęłam się na rękach o stanęłam na bagażniku. Przeszłam na dach i
zaczęłam przyglądać się temu, co robi blondynka. Albo mi się wydaje, albo ona
naprawdę tworzy podobiznę Parker. Oczywiście jest ona odpowiednio
przyozdobiona. Kucnęłam, opierając łokcie na kolanach i cały czas obserwując
dziewczynę. Nagle zauważyłam dwie postacie, zbliżające się do nas. Przyglądałam
im się uważnie, marszcząc brwi. Przewróciłam oczami, kiedy rozpoznałam Nialla i Zayna.
-
Czyżby Louis w końcu zainteresował się siostrą? – zakpiłam, z powrotem
spuszczając wzrok, na maskę, kiedy miałam pewność, że oboje mnie usłyszą. Lex dopiero teraz zauważyła, że ktoś z nami jest.
Westchnęła cicho, patrząc na nich, po czym wróciła do swojej „pracy”. Miałam wrażenie, że zatrzymała wzrok chwilę dłużej na Mulacie, jednak zignorowałam to natychmiast. Jestem pewna, że nie chcę wiedzieć jeżeli doszło między nimi do czegokolwiek. Owszem, jestem ciekawa, ale i tak już mnie ścigają, a za udział w morderstwie nie zamierzam odpowiadać.
-
Nie pamiętam, żeby kiedykolwiek zapomniał o tym fakcie – odciął Mulat, na co ja
zaczęłam się głośno śmiać. Żart mu się ewidentnie ostatnio wyostrzył.
-
Nie wiem, po co przyszliście, ale możecie już sobie iść. Nie potrzebujemy
waszego zbędnego towarzystwa – warknęłam, patrząc na nich przez kilka sekund
nienawistnym spojrzeniem. Niestety, musieli nie zrozumieć przekazu, ponieważ wciąż stali na cholernym trawniku Spencera.
-
Daj mi to – Speedy, zupełnie mnie ignorując, podszedł do blondynki, wyrwał jej
spray z ręki i teraz to on tworzył Alicię. Podniosłam wysoko brew, stając
prosto na dachu. To jest to, o czym przed chwilą mówiłam. Za kilka minut dojdzie do morderstwa i to wyjątkowo brutalnego.
-
To miała być nasza zemsta, wymyślcie sobie własną – warknęła blondynka,
zaciskając dłonie w pięści. Nie powiem, zaczyna się robić dosyć ciekawie. Może nawet nie ucieknę i zostanę wyjątkowo naocznym świadkiem? A potem dla pewności dostanę ataku, zupełnie nieoczekiwanego, aczkolwiek dość groźnego, amnezji. Tak łatwo jest się teraz uderzyć w głowę.
-
Gdyby nie Tommo, to ona by sobie nie poradziła – warknął Horan, wskazując
palcem prosto na mnie. Hola, hola, blondyneczko. Kłamać to my, ale nie nas.
-
Ej, nie pozwalaj sobie blondasku. Poradziłabym sobie jeszcze lepiej niż z jego
pomocą – położyłam dłonie na biodrach, mierząc go nienawistnym spojrzeniem.
Allan chyba zorientował się, że coś jest nie tak, ponieważ światło w pokoju
zgasło, a po chwili po podwórku rozniósł się odgłos trzaśnięcia drzwiami. Znalazł się, kurcze, adwokat diabła.
-
Niby jak? Przecież ona weszła ci do pokoju – prychnął Malik, wracając do
malowania. Jednak nie na długo, bo Sorex postanowiła po raz kolejny mu
przerwać. Zabrała mu butelkę i schowała za plecami. Brawo, Lex, właśnie wyszłaś n pięciolatkę. Przewróciłam oczami, patrząc prosto na przyjaciółkę.
-
Przypominam, że weszła razem z nim – cały czas obstawałam przy swoim. – W ogóle,
to po jakiego chuja tutaj przyszliście. Nie pamiętam, żeby ktoś was zapraszał –
dodałam, krzyżując ręce na wysokości klatki piersiowej. Podobno najlepszą
obrona jest atak.
-
Bo musimy porozmawiać – zaraz moment, gdzie jest Alex? Rozejrzałam się dookoła.
Przecież nie odpuściłaby tak łatwo Malikowi, który teraz z szerokim uśmiechem
maluje sobie po samochodzie. Usłyszałam, jak coś tłucze się w środku. Uklękłam
na dachu i zajrzałam przez szybę do wnętrza pojazdu. Wściekła Alex usiłowała
otworzyć drzwi, które nawet nie drgnęły. Tę to spuścić na chwilę z oczu i już jest zamknięta.
-
Wiesz, że jak ją teraz wypuszczę, to możesz stracić juniora? – popatrzyłam na
niego rozbawionym wzrokiem, sięgając do klamki. W momencie znalazł się przy
mnie i ciągnąc mnie za nadgarstek zdjął z dachu, przerzucając sobie przez
ramię. Zaczęłam się wyrywać, ale była dokładnie tak samo silny, jak Tommo, więc
nie miałam najmniejszych szans. Po chwili siedziałam obok zdezorientowanej
blondynki. Szybko się otrząsnęłam i chciałam przeszkodzić Mulatowi w zamykaniu
drzwi, ale był pierwszy. Pozostawię to bez komentarza.
-
Jak mój motor kocham, zginiesz Malik! Przysięgam, że skończysz na cmentarzu, kiedy
tylko się stąd wydostanę! - Alex wpadła w szał, dosłownie. Zaczęła szarpać się i rzucać na wszystkie strony, wydając przy tym nieludzkie dźwięki, przypominające nawoływanie wilków, przygotowujących się do jakiegoś większego ataku na zwierzynę niżej ustawioną w łańcuchu pokarmowym.
-
Sorex, bo zaraz wyrwiesz klamkę i to nam nie pomoże! – złapałam przyjaciółkę za
ramię i przyciągnęłam do siebie, przerywając tym samym napastowanie przez nią
drzwi. – Odsuń się – mruknęłam, a sama usiadłam na miejscu kierowcy. Blondynka
popatrzyła na mnie z wysoko podniesioną brwią, a ja pokazałam jej gestem dłoni,
żeby odczekała dwie sekundy. – Otwierasz po dobroci? – zapytałam na tyle
głośno, żeby Speedy mnie usłyszał, a ten tylko wzruszył ramionami i wrócił do
malowania. Sam tego chciałeś łysy pedale. Nie czekając na nic więcej z całej
siły kopnęłam w szybę, która z głośnym trzaskiem rozpadła się na kilka tysięcy drobnych
kawałeczków i opadła na ziemię oraz do wnętrza samochodu. Cała czwórka (Liam
pojawił się tutaj nie wiadomo skąd i nie wiadomo jak) patrzyła na nas
oniemiała, kiedy my bez problemu wyszłyśmy na zewnątrz.
-
Chodź tutaj frajerze! – blondynka nie czekając na nic specjalnego,
wzięła drugą puszkę z farbą i podeszła do Zayna, po czym powaliła go na
ziemię i usiadła na nim, przytrzymując mu ręce nogami przy jego ciele. –
Ciekawe, jak będzie ci w zieleni – uśmiechnęła się zwycięsko, po czym otworzyła
spray i zaczęła nim psikać po włosach Mulata. Zaczęłam się głośno śmiać,
opadając na kolana i przyglądając się dziewczynie. Nie wiem, czemu tak
zareagowałam – od taka zwykła głupawka. Niestety reszcie chłopaków udało się w
końcu zdjąć blondynkę ze Speedyego, dzięki czemu tan mógł się poderwać i
szybko podbiec do krany z wodą, żeby przepłukać twarz.
-
Sorex, opanuj się w końcu! – warknął Allan, na co ja od razu spoważniałam.
Podniosłam się z kolan i podeszłam do nich. Koniec głupawki, trzeba rozliczyć się odpowiednio z byłymi już przyjaciółmi. I to jak najszybciej, żeby nie zległo się na żołądku i nie spowodowało niepotrzebnej zgagi.
-
Chodź Rex, idziemy. Nic tutaj po nas, już i tak zrobiłyśmy to, co chciałyśmy –
mruknęłam, łapiąc Stane za nadgarstek i ciągnąc ją w kierunku zniszczonej
Mazdy. Już miałam do niej wsiadać, ale w ostatnim momencie ktoś strzelił mi
drzwiami przed nosem.
-
Macie z nami porozmawiać i nie chcę słyszeć słowa sprzeciwu – oznajmił Niall.
No proszę, to on potrafi się odzywać. Myślałam, że już zrezygnował z podpadania nam, a tu taka niespodzianka. Muszę poprosić Mygale, żeby ustawiła swojego chłoptasia do porządku, bo ta jego mądrość zaczyna mi działać na nerwy.
-
Nikt cię o zdanie nie pytał – otworzyłam szeroko oczy, wykonując dziwne ruchy
dłońmi. – Spadamy stąd – mruknęłam pod nosem, ponawiając wcześniejszą próbę,
ale i tym razem nic z tego nie wyszło. Westchnęłam cicho, zrezygnowana
odwracając się w kierunku Payne‘a, co było błędem, ponieważ on bez
jakichkolwiek problemów przerzucił mnie sobie przez ramię, po czym skierował
się do wejścia do domu. Kurwa. Czemu oni wszyscy muszą być tak cholernie
napakowani? Po kilku sekundach usadził mnie na kanapie i siadł po prawej
stronie, żeby w każdej chwili móc powstrzymać od ucieczki. Nie musiałam długo
czekać, a po mojej lewej w ten sam sposób skończyła Alexandra.
-
Dlaczego tak bardzo nie chcecie, żeby Al był mechanikiem i naszym i waszym? –
zapytał Malik, na co ja tylko prychnęłam, krzyżując ręce. Nie będę się odzywać,
niech spierdalają. W cale nie chcę tutaj przebywać, więc siema nara, idę spać.
Sorex's POV
Jak już zdążyłam
zauważyć – Hostem nie ma zamiaru się odzywać. No i bardzo dobrze, bo ja też. W
ogóle Malik mnie wkurwia coraz bardziej. Zaczynam żałować, że wtedy dałam mu
się pocałować. Doszłam do wniosku, że miałam po prostu dzień dobroci dla zwierząt, czego żałuję, bo jak nabawię się próchnicy po tych wszystkich laskach, które zasysał wcześniej, to jak swój motocykl kocham, wyślę mu cholerny rachunek za leczenie. Swoją drogą, to bez sensu, skoro i tak oni w końcu dowiedzą się, kim jesteśmy
i nie będą chcieli nawet na nas popatrzeć. Tak, właśnie takie jest moje zdanie
na ten temat. Przecież zamierzamy ukrywać się tylko do momentu skończenia
studiów, a potem bum! Świat dowie się, kto to Hostem, Mygale i Sorex. Ale im
wszystkim gacie opadną. Mam nadzieję, że zrobimy to w jakiś bardzo
spektakularny sposób, czyli dokładnie tak, jak na nas przystało.
-
Ponawiam pytanie. Co wam przeszkadza w takim układzie? – kontynuując. Pewnie
wylecimy do Ameryki, albo coś takiego, żeby łatwo nam było się ukryć. Świat zza oceanu i Europa to dwie różne, zupełnie niewspółgrające ze sobą bajki i pewnie szybko się to nie zmieni.
Wydaje mi się, że sprawy związane z
domem i całą resztą przeprowadzki załatwimy jeszcze zanim się ujawnimy. Tak
będzie zdecydowanie łatwiej. No i najważniejsze jest to, że zaistnieje mniejsze
prawdopodobieństwo tego, że jakiś kretyn nas wyda, przez co mogłybyśmy mieć
bardzo duże kłopoty. Mówiąc kretyn mam na myśli mechanika-przyjaciela, który lubi wbijać ludziom noże w plecy i bratać się z największymi wrogami. A mówiąc to, mam na myśli po prostu Allana i bandę pseudo-niebezpiecznych idiotów.
Trzeba będzie jeszcze coś wymyślić, żeby całkiem zmienić nasz wygląd. Teraz tak naprawdę nie jesteśmy znane tak, jakbyśmy tego chciały. Owszem, wiedzą o nas w Wielkiej Brytanii, ale mamy za mało rozgłosu na świecie. Kiedy w końcu zobaczą nas w takim, dajmy na to Los Angeles, to makijaż, szpilki, soczewki i okularki Madeleine mogą nie wystarczyć. Niestety nie wszyscy ludzie są tak głupi, jak na to wyglądają i jakby nam na tym zależało. Nie wiadomo skąd i nie wiadomo kiedy możesz obudzić się rano, a tu nad tobą stoi trzy oddziały miejscowej policji i jeszcze jeden anty terrorystów, po czym dowiadujesz się, że za chwilę wylądujesz w więzieniu na kilkadziesiąt lat, a jak wyjdziesz, to nie będziesz miał siły i chęci do życia, bo najlepsze lata spędziłeś za kratami.
Trzeba będzie jeszcze coś wymyślić, żeby całkiem zmienić nasz wygląd. Teraz tak naprawdę nie jesteśmy znane tak, jakbyśmy tego chciały. Owszem, wiedzą o nas w Wielkiej Brytanii, ale mamy za mało rozgłosu na świecie. Kiedy w końcu zobaczą nas w takim, dajmy na to Los Angeles, to makijaż, szpilki, soczewki i okularki Madeleine mogą nie wystarczyć. Niestety nie wszyscy ludzie są tak głupi, jak na to wyglądają i jakby nam na tym zależało. Nie wiadomo skąd i nie wiadomo kiedy możesz obudzić się rano, a tu nad tobą stoi trzy oddziały miejscowej policji i jeszcze jeden anty terrorystów, po czym dowiadujesz się, że za chwilę wylądujesz w więzieniu na kilkadziesiąt lat, a jak wyjdziesz, to nie będziesz miał siły i chęci do życia, bo najlepsze lata spędziłeś za kratami.
-
Ja pierdolę, nagle zapomniałyście, jak się mówi?! – popatrzyłam na Mulata,
podnosząc wysoko brew, po czym znów zaczęłam wpatrywać się przed siebie pustym
wzrokiem i zajęłam swoimi przemyśleniami. Nie moja wina, że nie potrafi zapanować nad swoją nadpobudliwością. Niech leczy się na nogi, bo na głowę to już za późno.
Być może zainwestujemy w jakieś lewe
dowody i kilka peruk. Tak w sumie, to bycie prokuratorami w cale nie musi być
taką złą perspektywą na życie. Przecież oni dużo zarabiają. I można sobie
znacznie ułatwić życie, udupiając kilku swoich największych wrogów. My, w
naszym środowisku wiemy o sobie zdecydowanie więcej, niż gliniarzom i całej
reszcie tych kretynów mogłoby się wydawać. To musi być całkiem spoko w dzień
chodzić w czarnych, albo ciemnobrązowych włosach, a w zajebiste noce machnąć
się na platynowy blond. A Ameryka jest najlepszym pomysłem, bo tam w wielu miejscach tak naprawdę
przez cały rok jest ciepło i nie trzeba martwić się o zakończenie sezonu, które
w Anglii następuje szybko z powodu na klimat. Pewnie dlatego u nas nielegalne
wyścigi nie są aż tak powszechne, jak tam. W Los Angeles, albo Nowym Yorku
byłybyśmy boginiami wśród ludzi. Chociaż przez jakiś czas na pewno będziemy musiały
poćwiczyć i nie wyskakiwać przed orkiestrę, żeby przestawić się na ich styl
jazdy. Zdecydowanie lepszy od europejskiego, co wnioskuje po wielu obejrzanych przeze mnie filmikach n internecie. Tak, właśnie w taki sposób doskonalę swój bliski perfekcji styl.
-
Kurwa koniec. Albo odpowiesz, albo zabiorę cię do naszego domu i nie wyjdziesz
stamtąd, dopóki nie opowiedz wszystkiego, co wiesz – warknął Malik, opierając
dłonie po obu stronach mojej głowy, przez co musiałam wbić się w siedzenie,
żeby go przypadkiem nie pocałować. To by było za wiele jak na jeden dzień.
-
Kurwa, a co jak powiem, że nie chce mi się na ciebie patrzeć? – skrzyżowałam ręce, by zwiększyć między nami przestrzeń na odległość moich ramion,
patrząc mu przy tym wyzywająco w oczy. Tak swoją drogą, to mają całkiem ładny kolor. Nie
Lex, zapomnij o tym, co przed chwilą pomyślałaś! To zdecydowanie najpaskudniejsze oczy na świecie!
-
To kurwa masz problem, bo ja nie zamierzam stąd wychodzić, dopóki nie odpowiesz
– zacisnął pięści. Ćwiczymy nad nerwami. Tobie
też by się przydało. Zamknij dupę. Gadasz ze sobą. Ugh!
-
To kurwa ty masz problem, bo mi się nie chce na ciebie patrzeć – przewróciłam oczami,
przechodząc pod jego ręką i ruszając w kierunku wyjścia. Tak swoją drogą…
Gdzie jest Hostem?!
-
Nie, to kurwa ty masz problem, bo mnie to gówno obchodzi – złapał z całej siły
mój nadgarstek i przyciągnął do siebie, przez co wpadłam prosto na jego tors.
Umiejscowił mi rękę za moimi plecami, skutecznie ją unieruchamiając i cały czas
trzymając za nadgarstek. Drugą dłonią natomiast złapał mój podbródek i podniósł
delikatnie do góry, żebym mogła popatrzeć mu w oczy.
-
Gdzie jest Madeleine? – palnęłam nagle, odwracając wzrok. Nie wiem czemu, ale
czuję się, jakby grzebał mi w umyśle i doszukiwał się tych wszystkich
informacji, których potrzebuje do rozstrzygnięcia nas. Nienawidzę tego. W takich sytuacjach mam wrażenie, że nawet doskonale kryjące mój prawdziwi kolor oczu soczewki są niewystarczające.
-
Byłaś tak zamyślona, że nawet nie zauważyłaś, jak Liam zabrał ją do Louisa –
parsknął, odsuwając się ode mnie. Pokazałam mu język i ruszyłam w kierunku wyjścia
z domu. Tym razem mnie nie zatrzymał, tylko poszedł za mną. Stanęłam dopiero
przed zniszczonym samochodem. – Spadam, żeby zawieść go pod jej szkołę – mruknęłam,
otwierając drzwi od strony kierowcy i wystawiając dłoń w kierunku Mulata, żeby
oddał mi kluczyki. Od razu mówię, że to, że nie mam prawa jazdy jeszcze nie
oznacza, że nie potrafię prowadzić samochodów. Robię to sto rzy lepiej niż Madeleine.
-
Jadę z tobą – mruknął, zajmując miejsce za kierownicą. Westchnęłam cicho i nie
chcąc się więcej z nim kłócić podeszłam na drugą stronę i już miałam siadać
jako pasażer, ale w ostatnim momencie coś mnie tchnęło.
-
Malik, ja jadę do domu. Wiesz, gdzie uczy się Parker, więc do zobaczenia
następnym razem – mrugnęłam do niego i nie czekając na nic więcej wsiadłam do
Volkswagena Madi, po czym odpaliłam silnik kluczykami, które znajdowały się
cały czas w stacyjce. Mam teraz niepowtarzalną okazję, żeby uciec przed
chłopakiem i w spokoju znaleźć się w domu. On nie może się dowiedzieć, gdzie
mieszkamy, bo byłoby po zabawie. Westchnęłam cicho. Mam nadzieję, że Davies
sobie jakoś poradzi.
Hostem's POV
Jadę z tym
całym Liamem do domu Tomlinsona tylko dlatego, że on sam do nas zadzwonił i
powiedział, że Charlotte zamknęła się w łazience. Podobno nie chce nikogo do
siebie wpuścić. Tak swoją drogą, to w cale jej się nie dziwię. Louis zachowywał
się w stosunku do niej jak skończony kretyn. Sama również podziękowałabym za
takiego kochanego braciszka. Prawda w domyśle.
Kiedy tylko chłopak zaparkował, nie czekając na nic więcej wysiadłam z samochodu i weszłam do domu, pomijając wszystkie grzeczności. Wyminęłam salon, gdzie siedział Tommo i szybko wbiegłam na piętro. Słyszałam, że chłopaki idą za mną, ale w cale na to nie zważałam.
Kiedy tylko chłopak zaparkował, nie czekając na nic więcej wysiadłam z samochodu i weszłam do domu, pomijając wszystkie grzeczności. Wyminęłam salon, gdzie siedział Tommo i szybko wbiegłam na piętro. Słyszałam, że chłopaki idą za mną, ale w cale na to nie zważałam.
-
Charlotte, jesteś tam? – zapytałam cicho, pukając niepewnie w drzwi. W
odpowiedzi otrzymałam kilka pociągnięć nosem i ciche „tak”. Westchnęłam,
opierając się o drzwi i zsuwając po nich na podłogę. No to muszę coś wymyślić.
Znowu…
Super. Znowu jestem pierwsza. :) Rozdział bardzo fajny, już nie mogę się doczekać następnego. :) Szkoda, że taki krótki, ale i tak był super. Czekam na kolejny ;*
OdpowiedzUsuńrozdział bardzo ciekawy :) nie moge doczekać się kolejnego
OdpowiedzUsuńOmfmfbdjdjs. Cudownee!!! :)))
OdpowiedzUsuńOmfmfm. Chcee nextaaa. :ppp
Rozdział jak zwykle BOSKI!!! Już nie moge się doczekać kolejnego <3
OdpowiedzUsuńZapomniałam o rozdziale co mi się rzadko zdarza. Prawie w ogóle.
OdpowiedzUsuńMniejsza o mnie.
Cudowny rozdział, choć w pewnych momentach wydaje mi się, że chłopaki już wiedzą kim są dziewczyny.
Super...
Zapomniałam dodać, że śliczny szablon jest wstawiony...
UsuńGenialny rozdział
OdpowiedzUsuńŚwietny rozdział ♥ zazdroszczę talentu pisarskiego :')
OdpowiedzUsuńhahahahh pomalowała mu włosy :D Dobre to (y) hahahh ty to z nich idiotów robisz no bo wkońcu każdy by się wreszcie skapnął xddd czekam na next :)
OdpowiedzUsuń"Jak mój motor kocham, nie żyjesz Malik" Haha leże i nie wstaję. Rozdział jak zawsze świetny i już nie mogę się doczekać następnego.
OdpowiedzUsuńO! Nareszcie.
OdpowiedzUsuńCzy to nie dziwne, że każdy twój rozdział jest wspaniały? I jeszcze dodajesz je tak często. Genialna praca.Życzę weny.
Malik w zielonych włosach :P Podoba mi się :)
OdpowiedzUsuńGenialny rozdział. Nie mogę się doczekać nexta :**
Cudo <3
OdpowiedzUsuńSuper rozdział
OdpowiedzUsuńBoski
OdpowiedzUsuńCzekam na nexta
Czekam na następny
OdpowiedzUsuńBoski rozdział
OdpowiedzUsuńUwielbiam to opowiadanie
OdpowiedzUsuń♥♡♥♡♥☆★☆★:-) ;-) :-D☆★★♡♥♡♥♡
OdpowiedzUsuńMam nadzieje że kolejny rozdział będzie szybko
OdpowiedzUsuńwow , jestem tylko ciekawa , czemu Louis nie zauważył podobieństwa między Hostem a Madeleine ? hahah ale uwielbiam to fan fiction , czekam na nexta :))
OdpowiedzUsuń