Hostem's POV
Z Allanem udało nam się znaleźć dom na obrzeżach Rio de Janeiro. Na początek nam wystarczy. To znaczy jest duży i ma zajebisty garaż, w którym zmieszczą się nasze wszystkie samochody i motocykle, ale sami wiecie. Za długo, to my z nim w jednym miejscu nie wytrzymamy, starając się utrzymać w tajemnicy wszystko to, co dotychczas pozostawało sekretem. Tak, nie zamierzamy się do końca ujawniać. Zdecydowałyśmy, że w ten sposób łatwiej nam będzie uniknąć policji. Za przykład można wziąć takiego Tomlinsona, który co chwilę ma gliniarzy na karku i ostatecznie nie może nic zrobić. No, a my właśnie od tego chcemy uciec – od ślepego podporządkowania komuś innemu. Najwyższy czas zacząć decydować o sobie pod każdym względem, a nie tylko o tym, w co się ubiorę (również nie do końca), czy co chcę zjeść na śniadanie. Takie uzależnienie od kogoś może w końcu doprowadzić do załamania psychicznego. Szczerze powiedziawszy, w niektórych momentach samoocena również zaczyna drastycznie spadać i z „zadowalająco” robi się niemalże natychmiast „chcę umrzeć”.
Z Allanem udało nam się znaleźć dom na obrzeżach Rio de Janeiro. Na początek nam wystarczy. To znaczy jest duży i ma zajebisty garaż, w którym zmieszczą się nasze wszystkie samochody i motocykle, ale sami wiecie. Za długo, to my z nim w jednym miejscu nie wytrzymamy, starając się utrzymać w tajemnicy wszystko to, co dotychczas pozostawało sekretem. Tak, nie zamierzamy się do końca ujawniać. Zdecydowałyśmy, że w ten sposób łatwiej nam będzie uniknąć policji. Za przykład można wziąć takiego Tomlinsona, który co chwilę ma gliniarzy na karku i ostatecznie nie może nic zrobić. No, a my właśnie od tego chcemy uciec – od ślepego podporządkowania komuś innemu. Najwyższy czas zacząć decydować o sobie pod każdym względem, a nie tylko o tym, w co się ubiorę (również nie do końca), czy co chcę zjeść na śniadanie. Takie uzależnienie od kogoś może w końcu doprowadzić do załamania psychicznego. Szczerze powiedziawszy, w niektórych momentach samoocena również zaczyna drastycznie spadać i z „zadowalająco” robi się niemalże natychmiast „chcę umrzeć”.
Sprawę z Mygale bardzo szybko udało
nam się załatwić. Wróciłyśmy do domu dosyć późno, bo około godziny trzeciej nad
ranem. Ruda cały czas na nas czekała, siedząc przed swoim laptopem, który przez
ostatnich kilka dni stał się dla niej jedyną łącznością ze światem. Muszę
szczerze przyznać, ze zrobiło mi się cholernie głupio, kiedy zobaczyłam
najlepszą przyjaciółkę, zupełnie ignorującą to, co do niej mówię i zajmującą
się zupełnie czymś innym. Od razu zrozumiałam z Alex, jak bardzo beznadziejnie
wobec niej postąpiłyśmy. Przecież to nie jej wina (no może tylko troszeczkę),
że jak na razie nie jest w stanie nam pomóc. Ale, jak już wcześniej
wspominałam, na szczęście udało nam się ją dość szybko udobruchać. Wystarczyło
powiedzieć, dlaczego tak bardzo się spieszyłyśmy, żeby załatwić coś
ważniejszego od niej. Oczywiście oberwało się rudej za to stwierdzenie, ale
wyglądała na mocno rozbawioną. Wracając. Williams również ucieszyła się, że
wylatujemy z Londynu i zostawiamy wszystko w chuja.
Od tamtego czasu minęło trzy dni.
Wiem, szmat czasu i w ogóle powinnyśmy zapominać po woli, co się działo, ale
jednak mamy dobrą pamięć. Wczoraj Charlotte oznajmiła, że jej brat organizuje
imprezę. Blondynka bardzo chciała, żebyśmy na nią przyszły, bo ten kretyn nie
pozwoli dziewczynie wyjść. Jak się pewnie domyślacie my, jako dobre
przyjaciółki i zbawczynie niewieścich głów, zgodziłyśmy się bez szemrania.
Właśnie dlatego stoję teraz przed szafą, w której nie ma już połowy rzeczy i
staram się wygrzebać cokolwiek z tego, co mi jeszcze w niej zostało. Razem z
Natalie i Lex stwierdziłyśmy, że ta pierwsza nie pójdzie z nami, chociaż może
już mniej więcej normalnie się przemieszczać. Nat powiedziała nam o tym, że
Niall był u niej dwa razy i widział, w jakim stanie są jej kolana. Mała zołza
niby taka poszkodowana, ale jak trzeba się poświęcić, to zawsze potrafi się
wykręcić od wszystkiego.
W końcu jednak zdecydowałam się na
czarny top, odsłaniający całkowicie brzuch i skórzaną spódniczkę w tym samym
kolorze. Mówiłam już, jak bardzo nienawidzę chodzić w czymś, co nie jest
spodniami? Jeśli nie, to właśnie o tym wspominam. Odszukałam jeszcze tylko
koturny, które w ostateczności i tak
odstawiłam na razie na bok. Nie będę się
przecież męczyć z chodzeniem w tym dziadostwie dłużej, niż to potrzebne.
Zrezygnowana zdjęłam z siebie ręcznik i odrzuciłam go na bok, po czym ubrałam
się we wcześniej przygotowane ciuchy, oczywiście pomijając te cholerne buty.
Usiadłam przy biurku i wyjęłam swoją
kosmetyczkę, razem z lusterkiem, które ustawiłam przed sobą. To impreza, nie
wypada się nie pomalować. Całe przygotowywanie, razem z suszeniem i układaniem
włosów, zajęło mi około piętnastu minut. Gotowa wyszłam z pokoju, żeby
zobaczyć, jak idzie Lex. Okazało się, że właśnie wychodzi z łazienki, również w
pełni przygotowana do wyjścia. Zrezygnowana wróciłam na chwilę do swojego
pokoju, żeby założyć te cholerne koturny i zacząć męczyć swój biedne stopy.
Blondynka zmierzyła mnie uważnym spojrzeniem, po czym zeszła na dół. Ej no,
mogła przynajmniej powiedzieć, czy nie wyglądam całkowicie, jak skończona
kretynka, ewentualnie czy nie przesadziłam i nie zaczęłam przypominać dziwki. A
z resztą… Przywróciłam się do rzeczywistości, po czym również spełzłam na dół,
od razu udając się do wyjścia. Dzisiaj Stane będzie męczyć się z torebką, więc
to ona bierze kasę i telefon.
Okazało się, że moja (czasami) mądra
przyjaciółka, zdążyła zamówić już taksówkę i czekała już ona na nas dwie pod
klatką. Bez słowa wpakowałyśmy się do środka, po czym podałam podstarzałemu
facetowi adres, pod który miał nas zawieść. Chyba rozpoznał, że mieszka tak
Louis ze swoją bandą, bo podrzucił znacząco brwiami, ale nie odezwał się nawet
słowem. Tym lepiej dla niego. Jak pewnie dało się zauważyć – nie mam humoru.
-
Postaraj się tam nikogo nie zabić – wypaliła nagle Sorex, przez co popatrzyłam
na nią, mocno marszcząc brwi. Nie moja wina, że zupełnie się zamyśliłam i
przestałam zwracać uwagę na to, co się dookoła mnie dzieje.
-
Dlaczego miałabym kogokolwiek zabijać? – zapytałam, mierząc ją uważnie
spojrzeniem. Lex wzruszyła ramionami, zakładając jedną nogę na drugą i złapała
kolano dłońmi, splątując razem palce w koszyczek.
-
Może dlatego, że jedziemy na imprezę do Tomlinsona, więc na sto procent
pojawią się typki, z którymi nie chciałybyśmy normalnie rozmawiać, bo należą do
tej mrocznej strony – przy ostatnich dwóch słowach zrobiła cudzysłów palcami,
po czym wróciła do poprzedniej pozycji.
-
Niczego nie mogę ci w tej kwestii obiecać. Jeżeli będą się za bardzo narzucać,
to ja nie zamierzam siedzieć cicho – podrzuciłam brwiami, odwracając głowę w kierunku
szyby, po czym oparłam ją na dłoni, a łokieć o drzwi. Uwielbiam noce, a
szczególnie w tak dużych miastach, jakim jest Londyn. Ludzie wydają się nigdy
nie iść spać, a kolorowe neony i bilbordy nadają szczególny nastrój.
Uśmiechnęłam się do swoich myśli.
Radość nie trwała jednak długo,
ponieważ już po kilku sekundach wjechaliśmy na osiedle Louisa. Westchnęłam
ciężko, kiedy taksówka zatrzymała się przed bramą. Lex zapłaciła, po czym
wysiadłyśmy z żółtego samochodu i szybkim krokiem poszłyśmy do wnętrza domu,
wypełnionego pijanymi już ludźmi. A wydawało mi się, że przyszłyśmy przed
czasem. Weszłyśmy do salonu, cały czas się do siebie nie odzywając. Z resztą…
Wszelkie próby podjęcia jakiejkolwiek konwersacji w tym towarzystwie i tak
pewnie nie będą miały większego sensu, bo tutaj jest po prostu za głośno. Już
miałam zamawiać sobie coś u barmana, ale w ostatnim momencie poczułam uścisk na
ramieniu, który odciągnął mnie w jakiś kąt, gdzie nikogo nie było.
-
Chłopaki chcą porozmawiać z Alex na temat Zayna – przed nami pojawiła się
Charlotte. Obrzuciłam przyjaciółkę uważnym spojrzeniem, na co ona tylko
wzruszyła ramionami.
-
Możesz mi powiedzieć, co ty im nagadałaś przez ten teflon? – zmrużyłam oczy,
uświadamiając sobie, dlaczego oni domyślają się, że blondynka ma coś z tym wspólnego.
-
Oj nie martw się, poradzę sobie. Nawet nie wiesz, jak łatwo było ich wkręcić –
machnęła ręką, odwracając się na pięcie, a już za chwilę wspinała się po
schodach.
-
Macie coś wspólnego z tajemniczym zaginięciem Malika? – Lottie skrzyżowała
ręce, mrużąc oczy i nie spuszczając ze mnie wzroku. Przyłożyłam wskazujący
palce do ust, żeby pokazać jej, że to nie najodpowiedniejsze miejsce na takie
rozmowy.
-
Wytłumaczę ci wszystko u nas. Samochody są w fazie przewożenia, dom kupiony, Allan załatwia tylko jakieś
formalności, a połowa rzeczy zapakowana. Mam nadzieję, że uda nam się jakoś
przemycić cię dzisiejszej nocy do naszego domu, albo do Spencera, żeby nie
udało im się ciebie znaleźć – mruknęłam na tyle cicho, żeby tylko blondynka
mnie usłyszała. Ona w odpowiedzi kiwnęła głową i zostawiła mnie zupełnie samą,
również wchodząc na piętro.
No wiedziałam, że zostanę sama, bo
one zajmą się zupełnie czymś innym. Przejechałam dłońmi po spódnicy i
zrezygnowana udałam się z powrotem do barmana, żeby móc w końcu zamówić jakiś
alkohol. Warknęłam pod nosem, kiedy po raz kolejny ktoś odciągnął mnie od
upragnionego celu i tym razem to ja zostałam wciągnięta po schodach do góry. Już
nawet nie chciałam wiedzieć, kto mnie za sobą wlecze. Szczerze powiedziawszy,
to zwisało mi to. No, przynajmniej do momentu znalezienia się w znanym mi już
pokoju.
-
Czego ode mnie chcesz? – wyrwałam rękę z uścisku Louisa i skrzyżowałam obie na
wysokości klatki piersiowej. Ten wieczór nie może być już chyba bardziej
interesujący.
-
Wydaje mi się, że dobrze wiesz czego – wymruczał, odwracając się do mnie
przodem i nachylił się nade mną, opierając dłonie po obu stronach mojej głowy.
Spuściłam ręce wzdłuż ciała, wbijając się plecami w drewniane drzwi. Niech on
się odsunie. Najlepiej natychmiast.
-
To chyba pomyliłeś adresy, bo ja nie jestem tanią dziwką, z którymi sypiasz –
warknęłam, a po moich plecach przeszedł nieprzyjemny dreszcz. Nie wiem
dlaczego, ale przed oczami stanął mi moment, kiedy szatyn uderzył mnie mocno w
policzek. Automatycznie poczułam w tamtym miejscu pieczenie. Nie, nie boję się.
Czuję odrazę – to wszystko.
-
Nigdy nie powiedziałem, że jesteś dziwką – chłopak złapał mnie w pasie,
przyciągając do siebie, po czym podszedł do łóżka i położył nas na nim tak, że
to ja byłam na dole, a ona na górze.
Poczułam, jak zaczyna wędrować
dłonią od mojego kolana coraz wyżej. Drugą dłoń natomiast oparł przy moim
ramieniu. Cały czas patrzył mi głęboko w oczy, jakby chciał się doszukać
jakiegokolwiek potwierdzenia na niezadane przez niego pytanie. Nienawidzę,
kiedy ktoś robi coś takiego, ponieważ czuję się, jakby grzebał mi w duszy,
dosłownie.
-
Nigdy nie miałaś ochoty, żeby zobaczyć jak wygląda seks z wrogiem? – wymruczał
mi do ucha, zagryzając jego płatek, a później całując miejsce za nim.
Podniecenie rośnie, właśnie osiąga poziom „nie jest dobrze, wiej!”.
-
Ani raz w życiu – mruknęłam, kładąc dłonie na jego ramionach i spróbowałam go
od siebie odepchnąć. Co prawda odsunął się na kilka milimetrów, ale chwilę
potem wolna dłoń złapała mnie za nadgarstki i umieściła je nad moją głową. Kurwa
mać.
-
A ja bardzo dużo. Szczególnie, że mój wróg jest cholernie seksowną dziewczyną,
która nie ma pojęcia, jak na mnie działa – zjechał z pocałunkami na moją szyję,
przygryzając ją na zmianę delikatnie. „Coraz bardziej tego chcesz” – tak, to
następny poziom.
-
Każdej to mówisz, za nim zaciągniesz ją do łóżka? – mruknęłam, starając się
zabrać moje dłonie z jego uścisku. Jak się można łatwo domyśleć –
bezskutecznie.
Nagle drzwi do pokoju otworzyły się,
a w nich stanął Liam. Odetchnęłam głęboko, korzystając z chwili dezorientacji
Tomlinsona i zepchnęłam go z siebie, po czym usiadłam prosto i wyprostowałam
spódnicę, która mi się mocno podwinęła. Payne machnął na przyjaciela ręką i
wyszedł z pomieszczenia. Louis niechętnie powlókł się za nim. Było jednak coś,
co ewidentnie mówiło mi, że powinnam spierdalać, a mianowicie – spojrzenie Li.
Niestety moja ciekawość była większa i kiedy tylko drzwi za chłopakami się zamknęły
ja przylgnęłam do niech, uważnie nasłuchując tego, co do siebie mówią. Na szczęście muzyka z dołu nie dochodził do tego miejsca i nie miałam większych problemów z podsłuchiwaniem.
- Wiesz,
kogo właśnie prawie przeleciałeś? – warknął jeden z nich, na co ja przewróciłam
oczami. Jak ja kocham przedmiotowe traktowanie dziewczyn. Przecież sama nią
jestem!
- Hostem, panią
nielegalnych wyścigów motocyklowych, z którą Malik od jakiegoś czasu nie potrafi
sobie poradzić – mogę sobie dać rękę uciąć, że szatyn przewrócił w tym momencie
oczami. Zawsze tak robi, kiedy coś go irytuje, a ton jego głosu wskazywał tylko
na to.
- Wystarczy
Madeleine Davies, córka ludzi, którzy wsadzili się do paki i dziewczyna, za
którą od jakiegoś czasu się uganiasz – doba, jestem w stu procentach pewna, że
cała krew odpłynęła z twarzy Tomlinsona. Przecież nie codziennie ma się do
czynienia ze swoim wrogiem i nawet się o tym nie wie. Ale skoro jest się
kretynem, to trzeba ponosić za to konsekwencje.
Zaraz, zaraz. O kurwa, Payne
dowiedział się, kim naprawdę jesteśmy! Oderwałam się natychmiast od drzwi i w drodze
do balkonu zdjęłam koturny z nóg. Jeszcze nigdy nie spierdalałam w pierwszego
piętra w spódnicy. No cóż, zawsze musi być ten pierwszy raz, który może być również
ostatnim, jeżeli zaraz się nie pospieszę. Wyrzuciłam buty, po czym sama przeskoczyłam
przez barierkę, a później po woli spuściłam się na rękach, żeby być jak
najbliżej ziemi i nie ryzykować połamanymi nogami. Usłyszałam trzask drzwi, a
następnie kilka(dziesiąt) przekleństw.
-
Davies, masz w tym momencie stanąć i poczekać na mnie, żebym mógł cię zabić! –
krzyknął szatyn, wychodząc na balkon i patrząc na mnie z chęcią mordu.
Zaśmiałam się głośno, chwytając w dłonie swoje koturny i szybko biegnąc do
wyjścia. A jeszcze przed chwilą chciał mnie przelecieć.
-
Nie skorzystam z propozycji – odkrzyknęłam jeszcze zanim zniknęłam po drugiej
stronie domu. Nie bawisz się, nie żyjesz. Szkoda tylko, że moja zabawa trwa
kurwa kilka lat.
Nie będę się wracać po Charlotte i
Alex. Krzyk tego furiata na pewno było słychać pomimo głośnej muzyki. Wybiegłam
za ogrodzenie, zamykając za sobą furtkę tak, jak Lottie zrobiła to za ostatnim
razem. Muszę dobiec do końca osiedla, bo potem to już tylko dostać się jak
najszybciej do mieszkania. Jednak głównie chodzi mi o to, że pomiędzy blokami
łatwiej będzie mi zgubić Louisa, który właśnie zdołał uporać się z bramką.
Automatycznie przyspieszyłam, modląc się w duchu, żeby kondycja mnie nie
zawiodła.
Sorex's POV
Już od dłuższego czasu siedzę w
pokoju Malika. Nie mam pojęcia, dlaczego to właśnie tutaj mnie wsadzili. Jak
się okazało reszta również zdołała się domyśleć, kim naprawdę jesteśmy. Cóż, szczerze
powiedziawszy nawet trochę się nie dziwię. Przecież nie zwracałyśmy jakoś
szczególnej uwagi do ukrywania się i tylko Madeleine, jako najbardziej
rozpoznawalna z nas, starała się przebierać.
Zrezygnowana po kolejnym przejściu dookoła całego pokoju,
z powrotem opadłam na łóżko. Rozłożyłam ręce, zaczynając bez sensu wpatrywać
się w śnieżnobiały sufit. Muszę przyznać, że Zayn ma cholerny porządek w swoim
królestwie. Rzadko spotyka się chłopaków z tak zadbaną przestrzenią osobistą. No
cóż, plus dla niego. Poderwałam się, słysząc z zewnątrz głośny krzyk Tomlinsona,
zwracającego się do mojej przyjaciółki po imieniu i nazwisku. Warknęłam pod
nosem coś niezrozumiałego nawet dla mnie i poderwałam się z posłania,
podchodząc do drzwi. W dalszym ciągu nie mogę zrozumieć, dlaczego Niall z Liamem
mnie tutaj zamknęli. No dobra, mogę. Nie przewidzieli tylko jednego – nie jestem
zwykłą, nierozgarniętą blondynką. Wyjęłam z moich włosów jedną wsuwkę i
rozłożyłam ją, wkładając w zamek od drzwi. Kilka sekund i już jestem wolna. Dlaczego
nie byłam na tyle domyślna, żeby zrobić to wcześniej?!
Po woli wyszłam z pokoju, uważnie
rozglądając się dookoła, czy aby na pewno nikt nie zechciał teraz wejść na „zakazane”
piętro. Lottie wytłumaczyła mi, że można nieźle oberwać od chłopaków, jeśli
podczas imprezy ktokolwiek nieproszony pojawi się przy ich pokojach. W stu
procentach się z nimi zgadzam. Również nie chciałabym, żeby ktoś grzebał w
moich papierach. Już miałam zbiegać po schodach, żeby wydostać się z tego
wariatkowa, ale w ostatnim momencie zawróciłam do pokoju blondynki. Nie mam
zamiaru zostawiać jej tu samej zważając na fakt, że obiecałyśmy zabrać ją z
Londynu. Jej też Allan załatwił lewe papiery. Postanowiłyśmy we cztery, że
nauczymy ją jeździć samochodem. Nie tak normalnie, po drogach, ale na wyścigi.
Ona nie będzie odstawać, a my w końcu zyskamy kogoś od samochodów. Myślę, że
Madeleine również zgodzi się czasami przesiąść za kierownicę czterech kółek.
Parę razy jej się zdarzało, więc nie widzę w tym większych problemów.
-
Poczekaj, już kończę zbieranie najważniejszych rzeczy. Musisz dać mi dwie
minuty – mruknęła Tomlinson, kiedy tylko weszłam do środka. Wzruszyłam
ramionami i oparłam się jednym o ścianę, krzyżując ręce pod piersiami.
-
Skąd wiedziałaś, że to ja?
-
Bo chłopaki poszli uganiać się za Madeleine, która nieświadomie odwraca ich
uwagę od nas, co oczywiście nam pomaga – Char popatrzyła na mnie przez chwilę,
uśmiechając się delikatnie, po czym wróciła do pakowania. Gdzie podział się
entuzjazm sprzed kilku dni?
-
Jeśli nie chcesz, to nie musisz z nami lecieć.
-
Chcę, naprawdę. Tylko Louis to jednak mój brat i nie chcę go stracić na zawsze –
powiedziała cicho, zasuwając sportową torbę, wypchaną jej rzeczami.
-
Za jakiś czas będziesz mogła się z nim zobaczyć. Będziemy musiały tylko
poczekać, aż minie to całe zamieszanie, związane z nami – powiedziałam cicho,
cały czas uważnie obserwując reakcję dziewczyny. – Telefonu też ci nikt nie
zabierze – dodałam po chwili namysłu. Blondynka natychmiast odwróciła się do
mnie przodem, a na jej twarzy zobaczyłam ogromne zdziwienie. Powiedziałam coś
nie tak?
-
Naprawdę będę mogła dzwonić do Louisa? – podniosła wysoko brew, przerzucając
sobie ramiączko torby przez głowę i podała mi drugą, z którą zrobiłam dokładnie
to samo.
-
Znajdziemy jakieś miejsce w Rio, gdzie będziemy jeździć, żeby skontaktować się
z ludźmi w Londynie. Chciałam zauważyć, że my również zostawiamy tutaj kilku
znajomych – zaśmiałam się, biorąc torbę z komputerem blondynki i ruszyłam
szybkim krokiem na dół.
Musiałyśmy się pośpieszyć, żeby
zdążyć przed powrotem chłopaków. Taka ucieczka będzie zdecydowanie
przyjemniejsza i bezpieczniejsza dla nas. Po drodze zdążyłam się dowiedzieć, że
Charlotte zamówiła już taksówkę, która za kilka minut powinna dojechać na
miejsce. Wyszłyśmy z terenu posesji Tomlinson ‘a i jego bandy, od razu kierując
się na przystanek autobusowy, pod który również tamtym razem podjechała nasza „karoca”.
Tak, dokładnie pamiętam tamten wieczór. Tak swoją drogą byłyśmy już na dwóch
imprezach u szatyna i z obu uciekałyśmy. Czyżby wywiązała nam się jakaś nowa,
niepisana tradycja?
-
Myślisz, że będzie mnie szukał? – usłyszałam cichy głos Lottie, kiedy
wpakowałyśmy się już do samochodu i po podaniu adresu Spencera ruszyliśmy w
drogę.
-
Tommo jest zapatrzonym w swoją młodszą siostrzyczkę kretynem, gotowym zrobić
dla niej wszystko. Zdecydowanie będzie nasz szukał – zaśmiałam się, chcąc choć
trochę rozładować coraz bardziej napinająca się pomiędzy nami atmosferę.
-
Jak mnie dorwie, to zabije na miejscu – jęknęła, zsuwając się na siedzeniu i
zakrywając twarz dłońmi.
-
I właśnie dlatego cię nie znajdzie – uderzyłam ją pięścią w ramię, po czym
zaczęłam się głośno śmiać. Szczerze powiedziawszy, to nie mam zielonego
pojęcia, co mnie tak mocno rozbawiło.
Mygale's POV
Już od jakiegoś czasu nie robię nic,
tylko pakują swoje ubrania. Jak tak patrzę na szafę, to mogę z czystym
sumieniem powiedzieć, że zapakowałam wszystko. Należy mi się więc kilka minut
odpoczynku. Zostały jeszcze tylko pierdoły typu albumy i inne pamiątki.
Usiadłam po woli na kanapie, krzyżując nogi w kostkach i kładąc je na stoliku
do kawy. Kupiec na nasze mieszkanie znalazł się bardzo szybko. Nie dziwię mu
się. W końcu znajduje się ono w samym centrum miasta, ma dwa poziomy i
mieszkałyśmy w nim my we trzy. Nie chodzi mi tutaj o żadne samouwielbienie. Po
prostu niektórzy ludzie traktują nas jak córki celebrytów, którymi na pewno są
nasi rodzice. Gwiazdorstwo i fakt, że ich nazwiska są znane w całej Wielkiej Brytanii
jeszcze bardziej namieszał im w głowach. Dzięki temu dziennikarze również nami
się interesują. Co o nich myślę, ujmę w najprostszym słowie. Kurwy. Wpierdalają
się we wszystko, co ich nie dotyczy i jest naszymi prywatnymi sprawami. Gdyby
mogli, to urządziliby sobie wycieczki po naszym mieszkaniu i porobili milion
zdjęć, żeby ludzi kupowali właśnie ich czasopismo, a nie znienawidzonej
konkurencji.
Poderwałam się na równe nogi i
szybkim korkiem poszłam do przedpokoju, gdzie zastałam zdyszaną Madeleine.
Skoro ona biegała, to znaczy, że stało się coś naprawdę złego. Szatynka
odrzuciła na bok koturny, które dotąd trzymała w dłoniach i pochyliła się do przodu,
starając się złapać normalny oddech. Chciałam się odezwać, ale wystarczyło,
żebym otworzyła usta, a przyjaciółka znów uciszyła mnie gestem dłoni.
Wzruszyłam tylko ramionami i wróciłam na swoje poprzednie miejsce. Skoro nie
chce mi powiedzieć, to ja nie będę się denerwować z nieznanego mi powodu.
-
Tomlinson, Payne i Horan domyślili się prawdy o nas – wydyszała w końcu,
opadając zmachana na jeden z foteli. Otworzyłam szeroko oczy i spojrzałam na
nią uważnie, żeby doszukać się choć cienia rozbawienia, które wskazałoby na to,
że właśnie udało jej się mnie nabrać na niezbyt wysokich lotów żart. Nie.
Chciałam powiedzieć Niall ‘owi,
zanim dowiedziałby się o tym z mediów. Wiem, że nie powinno, ale od jakiegoś
czasu zaczęło mi na nim zależeć. W cale nie wydawał się nadawać do świata, w
którym właśnie żyje i był przy tym taki niewinny. Tak, oczarował mnie. Kretynka
ze mnie. Wydawało mi się, że zdążę, ale jak widać grubo się przeliczyłam.
Westchnęłam ciężko, podnosząc się z łóżka i poszłam do swojego pokoju, żeby
skończyć pakowanie. Może to odwróci moją uwagę od tego, jak mi jest teraz
cholernie głupio. Pewnie pomyślał, że go wykorzystałam i świetnie się przy tym
bawiłam. Druga część jest prawdą, ale pierwsza to kłamstwo. Wzięłam niepewnie
dzwoniący telefon w dłonie i popatrzyłam na wyświetlacz, żeby odebrać sms ‘a.
Niestety numer był nieznany.
Od: Nieznany
Do: Natalie
To prawda,
że jesteś TĄ Mygale?
Od: Natalie
Do: Nieznany
Najprawdziwsza.
Chciałam ci powiedzieć sama, ale nie zdążyłam.
Od: Nieznany
Do: Natalie
Powiedzieć
mnie czy mediom, żeby mi przekazały?
Od: Natalie
Do: Nieznany
Niall, nie
mów tak! To nieprawda!
Od: Nieznany
Do: Natalie
Akurat.
Od: Natalie
Do: Nieznany
Porozmawiasz
ze mną normalnie?
Poczekałam jeszcze chwilę, ale już
nie dostałam odpowiedzi. Niestety, chyba wszystko po raz kolejny poszło się
jebać. Wkurzona rzuciłam telefonem na łóżko i zajęłam się pakowaniem
wszystkiego tego, co mi jeszcze zostało do spakowania. Kurwa jego mać!
Hostem's POV
Wpatrywałam
się ogłupiałym wzrokiem w miejsce, gdzie zniknęła Williams. Wzruszyłam
ramionami, włączając telewizor. Nigdy nie zrozumiem blondynek i rudych. To
zdecydowanie najbardziej skomplikowane istoty, jakie chodzą po tym świecie.
Przeskakiwałam sobie z kanału na kanał, aż do momentu, w którym nie uświadomiłam
sobie, jak dużo zostało mi jeszcze do zapakowania. Zrezygnowana, pogłaśniając jakąś
stację muzyczną tak, żeby było ją słychać w całym domu, ruszyłam niemrawym
krokiem do swojego pokoju.
Alexandra ‘s Stane POV
Piętnaście
minut później dojechałyśmy na miejsce. Wszystkie światła w całym domu były
pogaszone, czemu w cale się nie dziwię. Jest trzecia w nocy, więc to normalne,
że większość osób o takiej porze śpi. Zapłaciłam za podwózkę, po czym wyszłyśmy
z samochodu i z bagażami na ramionach ruszyłyśmy do wejścia. Wyciągnęłam z
torebki klucze, otworzyłam drzwi i wpuściłam blondynkę jako pierwszą, wchodząc
zaraz za nią. Mam nadzieję, że Al. nie wyrzuci nas stąd na zbity pysk za porę
przybycia.
Cudoooooooooooooooooooooo......
OdpowiedzUsuńBoże ten rozdział to Cudooooooooooo...
Ten moment między Davis, a Tommo...
Wszystko było cudowne.
Chcę w poniedziałek rozdział.
KOCHAJĄCA
MIA
Super. :D Nie mogę się doczekać następnego rozdziału i tej niespodzianki, o której pisałaś w poprzednim rozdziale. :*
OdpowiedzUsuńGenialny *.*
OdpowiedzUsuńŚwietny rozdział :) Już nie mogę się doczekać nexta :**
OdpowiedzUsuńSwietny ;) czekam na następny
OdpowiedzUsuńTaaak taaak taaak. Omggg. Ciekawe czy zdazal uciec, albo nwm oni beda chcieli ich jakos zatrzymac. Omggg. Aaaaahh. Zwariujee! Potrzebuje rozdzialu !!!!! <3
OdpowiedzUsuń@luvmyniallers
kocham !
OdpowiedzUsuńSuper rozdział
OdpowiedzUsuńCuuudooo
OdpowiedzUsuńŚwietny ^_^
OdpowiedzUsuńwow boski ;)
OdpowiedzUsuńW końcu:-) Czekam na next.
OdpowiedzUsuńps.
rozdział boski!
omg! jeej w końcu się dowiedzieli haha. tak, zgadza się czekałam na ten moment</3 hah.
OdpowiedzUsuńczekam na next:)
Genialny rozdzial ;) czekam na next :D
OdpowiedzUsuńnie chce mi się powtarzać, panie wyżej na pewno opisały zgodnie z prawdą - rozdział po protu zajebisty jak zwykle :D
OdpowiedzUsuńtylko.. ;/ tak trochę szkoda tych gości, bo już wiedzą jak jest z dziewczynami i zostają sami tak teraz, a przy nich przecież zabawa była najlepsza (kumamy o co grane :D). w sumie to najbardziej Naila... tak to jest jak się coś odkłada na później ;/
btw. to ta scena z Hostem i Tomilsonem... eh te napięcie :D
a i no właśnie!! po przeczytaniu wcześniej jednej z notek pod którymś z twoich rozdziałów, stwierdziłam, że należy ci się PORZĄDNY WPIERDOL. czekajczekaj, co ty tam pierdoliłaś? że załamka twórcza? no jakoś tak. serio masz coś na bani. pomieszało ci się w główce, bo piszesz zajbiście i nie wasz mi się więcej tak mówić! a i sory za nie dodawanie komentarzy. w sumie to za to tez można mi było lekko przywalić. EJ ALE LEKKO, twoja wina większa xD
teraz tak bez jaj... serio wszystkie twoje rozdziały, są naprawdę dobre i można tylko pozazdrościć, bo widać, że masz talent i idziesz dobrze z tym tematem. nie przestawaj, bo co ja będę wtedy robić na bloggerze, co? :( w sumie to zostanie mi tylko max 2 osoby z tych na twoim poziomie i jestem w dupie. ej zlituj sie xD
+ co jak co, ale ten rozdział to jedna wielka zagadka, i nie mam pojęcia co dalej. mam nadzieje, że dobije do 20 kom, bo ciekawość mnie zżera od środka :D
udanych wakacji ;)
/Smite
Nie moge doczekac sie poniedzialku i nexta <3
OdpowiedzUsuńRozdzial jak zwykle cudowny
OdpowiedzUsuńCudny rodzial <3
OdpowiedzUsuńCzudooooooo
OdpowiedzUsuńNie moge sie doczekac nexta
Hskdbdibeidneidnkdpldbekchoe
OdpowiedzUsuńUwielbiam to opowiadanie
Super xx
OdpowiedzUsuń