Sorex's POV
Po tym, jak
Mygale zadzwoniła do mnie z informacją o tym, że Hostem szykuje jakąś akcję przeciwko Amandzie od razu
kazałam Malikowi odwieźć mnie do domu. Już dawno niczego takiego nie robiłyśmy,
więc najwyższa pora to zmienić, a nie chcę przedłużać pięknego momentu, w
którym zemścimy się na Parker. Całą drogę siedzieliśmy cicho i nie odzywaliśmy
się do siebie. Mam nadzieję, że nie wygada się nikomu na temat tego, co stało
się dzisiaj wieczorem. W innym przypadku będę zmuszona go wykastrować. To był tylko głupi moment zapomnienia, który powinniśmy puścić w niepamięć dla korzyści obu stron.
-
To dzięki – mruknęłam cicho, kiedy już od jakiegoś czasu staliśmy pod naszym
blokiem. Nie do końca wiem, dlaczego nie wysiadłam od razu. Postanowiłam jednak zrzucić winę na moje zamyślenie, któremu oddawałam się zdecydowanie zbyt często. Nacisnęłam klamkę od drzwi i już miałam zamiar wysiąść, ale w ostatnim
momencie dłoń Mulata powstrzymała mnie od tego, łapiąc za mój nadgarstek i
sadzając z powrotem na fotelu, po czym bez ostrzeżenia wpił się w moje usta.
Nie powiem, całować to on całuje bardzo dobrze, ale nie powinien tego robić, po raz kolejny z resztą.
-
Do zobaczenia następnym razem – zaśmiał się, puszczając moją rękę i uważnie
obserwując moje ruchy. Ja natomiast natychmiast wytarłam usta dłonią - nie do końca wiem czy chcąc coś w ten sposób udowodnić sobie, czy jemu.
Nic nie odpowiedziałam, tylko
chwytając moją torebkę wyszłam z samochodu i skierowałam się prosto na klatkę
schodową, później do windy, a na sam koniec weszłam do mieszkania, rzucając
torebkę obok torby Madeleine. Weszłam szybko po schodach, nawet nie zdejmując
szpilek ze stóp i weszłam do swojego pokoju. Domyślam się, że nie będziemy
udawać przykładnych córeczek
Hostem's POV
-
To mów, na jaki genialny pomysł wpadłaś – powiedziała Lex, siadając na stole.
Popatrzyłam na nią, obierając się o blat i krzyżując ręce. Już nie mogłam się doczekać momentu, w którym sobie poszalejemy. Szkoda tylko, że Natalie nie pójdzie z nami. Jej ciągłe gadanie o tym, że "zaraz na pewno zostaniemy złapane" potrafi poprawić humor.
-
Pamiętasz, jakim samochodem jeździ Parker? – zapytałam, obserwując uważnie
wyraz jej twarz. Spuściła głowę, zaczynając się zastanawiać. Trzy, dwa, jeden…
-
Mazda szóstka – wypaliła, podnosząc spojrzenie prosto na mnie i prostując plecy. Uśmiechnęłam się
wrednie, a ona już wiedziała, co będziemy robić. – A co jak nas ktoś złapie, bo
zacznie dzwonić alarm? – zapytała, ponosząc wysoko brew. Westchnęłam cicho,
przewracając oczami. Czyli jednak ma kto zastąpić rudzielca.
-
Po co się pytasz, jak i tak obie wiemy, że się zgodzisz – mruknęłam, odpychając
się od szafki i idąc do swojego pokoju.
Stanęłam przed szafą i zaczęłam
przeglądać wszystkie swoje ubrania. Wyjęłam dżinsowe, podarte spodnie, białą
koszulkę i czarną bluzę. Założyłam to wszystko na siebie, po czym zawiązałam
niskiego kucyka, żeby nie przeszkadzał mi, kiedy będę miała na głowie kask.
Włożyłam czarne adidasy na stopy i podeszłam do biurka, wyciągając z szuflady
skórzane rękawiczki. Nie mogę pozwolić na to, żeby ktoś zobaczył teraz moją
zaklejoną dłoń. Wbrew pozorom nie wszyscy ludzie to kretyni i potrafią kojarzyć
fakty. Wciągnęłam jeszcze na siebie skórzaną kurtkę i zeszłam z powrotem do
Lex, która tym razem stała przy oknie i oglądała Londyn w nocy. Podeszłam od
niej i dźgnęłam ją w bok. Podskoczyła natychmiast, mrożąc mnie spojrzeniem.
-
Mygale wychodzimy – krzyknęłam na całe gardło i nie czekając na odpowiedź
wyszłam z mieszkania. Ruda co prawda zaczęła coś na nas psioczyć, ale nie zwróciłam na to większej uwagi, Lex z resztą też. Kupimy jej w drodze powrotnej jakąś czekoladę i wszystko będzie cacy.
-
Wiesz, że musimy teraz iść do Allana? – zapytałam cicho, patrząc niepewnie na
Stane. Ta w odpowiedzi westchnęła cicho, ale pokiwała twierdząco głową. Niektórych spraw po prostu nie da się pominąć.
Weszłyśmy do garażu i wsiadłyśmy do
mojego Volkswagena, od razu ruszając we wcześniej wspomnianym kierunku. Nie
chcę patrzeć na Allana, ale niestety jest to teraz nieuniknione. Musimy mieć
przynajmniej jeden motor, bo trzeba jakoś dostać się do dzielnicy Parker i w
razie potrzeby, móc szybko uciec. Jestem pewna, że ta dziewczyna ma dom zabezpieczony w jakiś super nowoczesny alarm, a przezorny zawsze ubezpieczony, prawda? Wjechałam na podjazd domu Spencera, od razu
wyłączając silnik i wychodząc z samochodu. Światło w salonie było zapalone, więc
nie trudno domyśleć się, że chłopak ma jakichś gości. Mam nadzieję, że to nie
ci, o których właśnie myślę, bo jeśli zobaczę tego cwela, to go normalnie na
miejscu zabiję. Nikt nie będzie bezkarnie podnosił reki na Hostem, nawet jeśli
nie ma pojęcia, że to ona. Nie pukając otworzyłam drzwi i weszłam do środka.
Stanęłam w wejściu do głównego pokoju, opierając się o framugę i obrzucając
znudzonym spojrzeniem wszystkich w nim siedzących. No po prostu można mi
pozazdrościć szczęścia. Tomlinson i jego banda siedzieli sobie właśnie,
popijając wesoło piwo. Zastanawiam się, co teraz robi Charlotte. Pewnie
wypłakuje sobie oczy, bo ma brata kretyna, który nie potrafi się nią zająć.
-
Chcemy nasz motocykl. Zachowasz się jak dorosły człowiek i nam go dasz, czy mamy
sobie same wziąć? – powiedziałam głośno, a wszystkie cztery pary oczu
powędrowały na mnie. Zastanawiam się, gdzie jest Lex. Pewnie siedzi w
samochodzie. Swoją drogą muszę się dowiedzieć, co zajęło jej tyle czasu i dlaczego wysiadła z samochodu Malika.
-
Madeleine – powiedział cicho szatyn, natychmiast podrywając się z kanapy. Ich
„impreza” nie mogła trwać za długo, ponieważ zdołał utrzymać pion i nie musiał
łapać równowagi, tak jak to dzieje się w jego przypadku, kiedy jest
podchmielony.
-
Nie, duch świ… - zaczęłam, ale natychmiast przerwałam, kiedy zorientowałam się,
co powiedział. Team Tomlinsona również musiał to usłyszeć, bo przerwali
rozmowę i zaczęli mi się uważnie przyglądać. Graj Madi, graj! - Mojego imienia mogą używać tylko prawdziwi
przyjaciele – warknęłam i podeszłam do szafki, w której Al trzyma wszystkie
klucze. Wyjęłam już odpowiedni, dzięki któremu dostanę się do garażu i miałam
iść w kierunku tego pomieszczenia, ale poczułam mocny uścisk na ramieniu, a
zaraz potem patrzyłam prosto w niebieskie tęczówki Louisa.
-
Davies? – zapytał ostro, skanując moją twarz uważnie wzrokiem. No popatrz, jaki
ty domyślny kurwa jesteś. Odepchnęłam jego dłoń, kiedy uścisk na moim ramieniu zaczął być bolesny.
-
Pojebało cię człowieku?! Nigdy więcej nie porównuj mnie do tej księżniczki! Nie
moja wina, że rodzice pokarali mnie takim gównianym imieniem – warknęłam,
odpychając chłopaka od siebie. Błagam, niech mi uwierzy, błagam, niech mi
uwierzy…
-
Nie obrażaj jej – syknął, zwężając powieki. Uwierzył. Ale chwila moment, coś mi
tutaj nie pasuje. A ja nienawidzę takich sytuacji.
-
Dlaczego bronisz tej szmaty? Przecież jej rodzice prawie wsadzili cię za kratki.
A nie, poczekaj. Oni naprawdę cię udupili – zakpiłam, uśmiechając się wrednie.
To niesamowite, z jaką łatwością przychodzi mi obrażanie samej siebie. Może
faktycznie chcę uratować sobie dupę? Albo moje rozdwojenie jaźni jest tak duże, że sama przestaje nad nim panować.
-
Powiedziałem, nie obrażaj jej! – złapał mnie za ramiona i przygwoździł z całej
siły do ściany. Syknęłam cicho, zamykając na chwilę oczy. O teraz, to już
przesadził. Do Hostem nie podchodzi się na bliżej, niż dwa metry. Niewiele
myśląc zamachnęłam się z całej siły nogą, trafiając go kolanem prosto w
męskość, przez co natychmiast mnie puścił i opadł na kolana.
Z powrotem chwyciłam klucze, które
wypuściłam w momencie uderzenia mną o ścianę i znów ruszyłam w kierunku garażu,
ale tym razem bez większych komplikacji. Odnalazłam wzrokiem motor Sorex i
podeszłam do niego, od razu chowając stopkę, po czym zaczęłam prowadzić go na
zewnątrz. Blondynka od razu podeszła do mnie i podała mi mój kask. Swój już
miała założony. Odwróciłam się w kierunku wejścia, gdzie stał podłamany Allan i
podenerwowany Niall.
-
Wrócimy tutaj po samochód za jakieś dwie godziny. Zrób w garażu miejsce na nową
zdobycz – rzuciłam obojętnie, wciągając ochraniacz na głowę i siadając za Alex,
która natychmiast ruszyła.
Kiedy tylko wyjechałyśmy na równą
szosę, blondynka nie czekając na nic więcej zrobiła Wheelie. Zaśmiałam się
cicho pod nosem, obejmując przyjaciółkę rękami w pasie. Blondynka już po
przejechaniu kilku metrów przekroczyła dozwoloną prędkość, co w cale mi nie
przeszkadzało, a nawet wręcz przeciwnie – jak najbardziej odpowiadało. Uwielbiam
szybką jazdę i nie przeszkadza mi ona. Wolna natomiast strasznie mnie nudzi.
Około piętnastu minut później
znalazłyśmy się na osiedlu Parker. Zdziwiłam się, kiedy Lex skręciła na podjazd
domu Tomlinsona i wyłączyła silnik. Jednak bez słowa skierowałam się za nią
do wejścia, a potem do salonu. Na kanapie przed włączonym telewizorem siedział
Liam, który od razu popatrzył na nas, kiedy tylko zauważył naszą obecność w
pomieszczeniu. Przyjrzał nam się z wysoko uniesioną brwią. Również byłam zdziwiona, że nie zabrał on się z kumplami do Allana. Cóż, pewnie ktoś musiał pilnować Lottie, żeby nie wychodziła z domu bez pozwolenia starszego brata. Pieprzone niańki, już ja się kiedyś z nimi rozprawię.
-
Kiedy wchodzi się do nie swojego domu, to powinno się pukać. Mamusi cię nie
nauczyła? – powiedział spokojnie, krzyżując ręce i nie spuszczając z nas
wzroku. Pokiwałam przecząco głową. Mówiąc cokolwiek o rodzicach Stane można
wykopać sobie głęboki grób.
-
Chuj cię to obchodzi, czego nauczyła mnie moja matka. Chciałam cię
poinformować, że zostawiamy motor na podjeździe i jeżeli cokolwiek mu się
stanie, to osobiście zabiję kogoś, kto go ruszył My idziemy załatwić coś, na co
Tomlinsonowi zabrało jaj – warknęła wściekle, po czym odwróciła się na pięcie
i nie czekając na nic wyszła z budynku. Zrobiłam dokładnie to samo. Zazwyczaj w
naszej trójce to ja gram pierwsze skrzypce, ale nie mam nic przeciwko temu,
żeby Sorex czy Mygale również czasami „wydawały rozkazy”. Przecież jesteśmy
przyjaciółkami.
W szybkim tempie dotarłyśmy pod dom
Parker i bez żadnego problemu przeszłyśmy przez płot. Nie żebym narzekała, czy
coś, ale jak na ilość zer przy stanie konta rodziców Parker, to powinni sprawić
sobie lepszą ochronę. Zaszyłyśmy się w krzakach i zaczęłyśmy uważnie
obserwować, czy ktoś się nie zbliża.
-
Która idzie do środka? – zapytałam cicho, zapinając guziki przy rękawiczkach. Nie
chciałabym, żeby mi spadły.
-
Stoję na czatach. Życzę powodzenia – mruknęła, odwracając się do mnie plecami i
idąc przed siebie. Mogłam się tego spodziewać. Żadna z nas nie chciała znaleźć się w różowym, księżniczkowatym królestwie tej idiotki.
Westchnęłam cicho, podchodząc szybko
do piorunochronu i po drodze naciągając kaptur. Cholernie dawno tego nie
robiłam, ale mam nadzieję, że cokolwiek jeszcze pamiętam. Przygryzłam dolną
wargę, podnosząc głowę do góry i szukając otwartego okna. Jak na moje
nieszczęście przy drucie nie było ani jednego, dopiero dwa dalej. Nie myśląc
już więcej złapałam się obiema dłońmi za piorunochron i modląc się, aby konstrukcja nie uległa zniszczeniu, zaczęłam wspinać się do
góry. Przyspieszyłam, kiedy w jednym z pokoi zapaliło się światło. Kiedy
wreszcie doszłam na piętro, postawiłam nogę na parapecie i odepchnę się od
murku, żeby całkowicie znaleźć się na płaskiej powierzchni. Policzyłam po woli
do trzech i zaczęłam przesuwać się w kierunku otwartego okna. Jeszcze tylko
kilka kroków i w końcu będę na miejscu. Wsadziłam dłoń do środka i otworzyłam
sobie wejście na oścież. Wskoczyłam do środka, rozglądając się po
pomieszczeniu.
Tak swoją drogą, to gdyby ktoś komuś
powiedział, że Madeleine Davies będzie włamywać się do domu Parker, to zostałby
od razu wyśmiany. No cóż, po prostu nie należy kierować się w życiu
stereotypami, bo jak na załączonym obrazku widać – można się nieźle przejechać.
Podeszłam do drzwi i uchyliłam je
nieznacznie, nasłuchując czy przypadkiem komuś nie zachciało się przejść po
korytarzu. Kiedy przywitała mnie zupełna cisza wyszłam z pomieszczenia i
zaczęłam szukać drzwi, które zaprowadzą mnie prosto do pokoju ZKZ*. Wbrew
pozorom nie było to w cale takie trudne, a nawet wręcz banalne. Bo kto nie
zauważyłby wielkiego napisu „Księżniczka Alicia”. To już jest naprawdę bardzo dziwne
i moja chęć ewakuowania się z tego domu wzrasta z każdą sekundą przebywania w
nim. Wzdrygnęłam się, słysząc z dołu szczęk otwieranego zamka, a kilka sekund
później po całym budynku rozniósł się głośny pisk Parker. Westchnęłam cicho,
wchodząc do jej pokoju i nie zapalając światła zaczęłam przeszukiwać wszystkie
zakamarki pomieszczenia. Gdzie jesteś cholerny kluczyku? Otworzyłam szufladkę w
biurku, przerzucając wszystko, co jest w nią wciśnięte. Same rupiecie, nic
ciekawego. Poukładałam wszystko tak, jak było przed sekundą i w tempie
natychmiastowym weszłam za pierwsze lepsze drzwi, które okazały się przejściem
do garderoby, ponieważ ktoś postanowił przyłapać mnie na gorącym uczynku.
Słyszałam dwa głosy – jeden na pewno należał do Alicii, a drugi do jakiegoś
chłopaka. Zmarszczyłam czoło, przymrużając oczy. Tomlinson? Po kiego chuja on
do niej przyszedł? Odliczyłam do trzech i po woli uchyliłam drzwi. Szatyn
akurat w tym samym czasie patrzył w lusterko, stojące obok łóżka, w którym się
odbijałam. Mrugnął do mnie i przejechał spojrzeniem po całym pomieszczeniu, co
oznaczało że mam się rozglądać. Kiwnęłam lekko głową, natychmiast wracając do
swoich poszukiwań. Starałam się omijać spojrzeniem łóżko, na którym dwójka
moich największych wrogów właśnie wymieniała się śliną, bo pocałunkiem nie
można nazwać tego czegoś, co oni właśnie robią. Louis cały czas przyglądał się
mojemu odbiciu. Otworzyłam szeroko oczy, patrząc na torebkę szatynki. Chłopak
widząc to złapał ją i rzucił do tyłu. Zamarłam w miejscu, kiedy Parker
postanowiła się od niego oderwać.
-
Dlaczego rzuciłeś moją ulubioną torebką? – oburzyła się dziewczyna, ale szeroki
uśmiech cały czas pozostawał na jej zarumienionej, najprawdopodobniej od
długiego braku powietrza, twarzy. Zaraz zwymiotuję, przysięgam.
-
Bo mi się nie podobała – skłamał gładko Tommo, wracając do obmacywania
dziewczyny. Powstrzymałam głośne parsknięcie śmiechu, schylając się po torbę i
wyciągając z niej kluczyki do samochodu.
Już miałam podnosić się z podłogi,
ale moją uwagę przykuło coś, co znajdowało się pod łóżkiem. Szybko chwyciłam w dłonie
zeszyt, który okazał się pamiętnikiem. Uśmiechnęłam się do siebie wrednie,
biorąc przedmiot i kierując się do wyjścia. Machnęłam dwa razy ręką w powietrzu
i powiedziałam bezgłośnie do Tomlinsona „zatrąbię”. On w odpowiedzi zamknął
na chwilę oczy, co miało oznaczać że się zgadza. Wyszłam z pokoju i starając
się zrobić jak najmniej hałasu zbiegłam szybko po schodach. Na moje szczęście w
żadnym z pomieszczeń nie świeciło się światło, co jest jednoznaczne z tym, że
najprawdopodobniej nikogo nie ma w domu. Weszłam do garażu i odszukałam
wzrokiem czarny pojazd, od razu do niego podchodząc. Otworzyłam sobie wjazd do
garażu za pomocą pilota, przyczepionego do kluczyków i wyjechałam z niego
powoli, nie włączając żadnych świateł.
Zauważyłam Lex, stojącą przy otwartej bramie. Zmarszczyłam czoło, na co ona
tylko wzruszyła ramionami, siadając obok mnie. Wyjechałam na ulicę, po czym
zatrąbiłam kilkukrotnie.
-
Rozumiem, że widziałaś się z Tomlinsonem – mruknęła, zsuwając się na
siedzeniu i ściągając kaptur z głowy.
-
Gdyby nie on, to najprawdopodobniej bym wpadła, ale i tak jest skończonym
kutasem – mruknęłam, skręcając na podjazd domu Louisa. W końcu Lex musi zabrać
swoją maszynę.
Louis‘s POV
Hostem
właśnie wyszła z pokoju. Mam nadzieję, że szybko zrobi to, co ma zrobić, bo ja
długo tak jeszcze nie wytrzymam. Chciałem w trochę inny sposób zemścić się na
Parker za to, co zrobiła mojej siostrze, ale stwierdziłem, że z chłopakami
pomogę jej team‘owi. Przecież czasami watro pomóc swoim wrogom – szczególnie w
takich sprawach. Oderwałem się od Alicii, kiedy tylko usłyszałem głośne
trąbienie. Dziewczyna uśmiechała się do mnie zadziornie, jakby myślała, że za
chwilę ją przelecę. Swoją drogą nienawidzę takich lasek. Uprawiam z nimi seks
tylko dlatego, że sprawia mi to przyjemność. A teraz zupełnie nie mam ochoty na nic poza spaniem. Ku zdziwieniu szatynki podniosłem
się z łóżka i ruszyłem w kierunku wyjścia. Ona natychmiast rzuciła się w pościg
za mną i złapała mnie za nadgarstek, który szybko wyrwałem, cały czas nie
zwalniając kroku.
-
Nie możesz znowu przerwać w takim momencie – jęknęła, rozkładając ręce na boki.
Zaśmiałem się głośno, odwracając się przodem do niej.
-
A ty nie masz prawa tak traktować mojej siostry. Jeszcze raz podejdziesz do
niej na bliżej, niż kilka metrów, a osobiście złamię swoje własne zasady – po woli
tracąc nad sobą panowanie Podszedłem do niej krok bliżej i zmierzyłem
nieprzyjemnym spojrzeniem.
-
Ta dziwka ci o tym powiedziała – prychnęła, przewracając oczami i krzyżując
ręce. Zdecydowanie tym razem przesadziła. W sekundzie znalazłem się obok niej i
z całej siły przygwoździłem do ściany.
-
Jeżeli któraś z was jest dziwką, to tylko ty Parker. Moja siostra nie daje dupy
na prawo i lewo. Jeszcze raz się do niej zbliżysz, a pożałujesz – powtórzyłem,
po czym szybkim krokiem wyszedłem z domu i poszedłem do swojego domu. Zaraz
kogoś zabiję.
~*~
*ZKZ - Zdzira Która Zginie (może ktoś kiedyś oglądał "Polowanie na chłopaka" na VIVIE) xD
Jej! Jestem pierwsza!!!
OdpowiedzUsuńJuż się nie mogę doczekać!!
Boski ten rozdział! :)
Szkoda, że Lou nie walnął tej szmacie!! :D
Zajebisty poprostu <3
OdpowiedzUsuńKovham go <3
Znalazłam go. w czoraj przez przypadek i mi si espodobał powiem ci szczerze masz talent :)
Ps. Sorki za błędy ort. ale jestem na telefonie
Wiktoria
Kogoś poginą...jednak kocham to opowiadanie.
OdpowiedzUsuńMiała być śmierć nie kradzież.
Tommo taki detektyw...szacun
Pisz dalej, bo już tęsknie za następnym rozdziałem.
Mia
Rozdział jest genialny! :) xx @xxhemmings69
OdpowiedzUsuńOmg.omg.omg. Ka chce juz kolejny rozdzial!! Ohh my goodness. To jest wspaniale!!!! :)
OdpowiedzUsuńsiusiak Liam'a
wow jak ja wytrzymam do soboty ?? czekam :)
OdpowiedzUsuńza-je-bi-ste :)
OdpowiedzUsuńOmg ale się dzieje. Niech w końcu Hostem się ujawni :D świetny rozdział
OdpowiedzUsuńWspaniała akcja! Szczerze myślałam że Louis wsypie Hostem no ale xd Świetny rozdział, cudownie piszesz kochana ♥
OdpowiedzUsuń// Werczi
świetny rozdział ;D czekam na następny
OdpowiedzUsuńświetny rozdział ;D czekam na następny :*
OdpowiedzUsuńSuper rozdział czekam na następny
OdpowiedzUsuńJuż myślałam że Lou wsypie Hostem :P ale jej pomógł. Jej!
OdpowiedzUsuńŚwietny rozdział :**
To jest takie zajebiste *__*
OdpowiedzUsuńŚwietny wygląd bloga tak w ogóle ^^
Parker mnie tak wkurwia -.-
Pozdrawiam ; 33
Fajnie zrobiłaś bloga. ;*
OdpowiedzUsuńBardzo mi się podoba. Sama robiłaś? *.*
Niestety nie potrafię robić szablonów ;c
Usuńmam zajebistą szabloniarnię *-*
Myślałam, że cała sprawa się rypnie i Louis odkryje sekret bohaterki, ale albo jest takim idiotom albo teraz coś już chociaż podejrzewa. Super rozdział, czekam na next!
OdpowiedzUsuńGenialny rozdział! Tommo na pewno się domyślił, ale pozwolił Madi myśleć, że nic nie wie (szczwana bestia XD). Fajnie, że zmieniłaś wygląd bloga. Moim zdaniem bardziej pasuje do tego opowiadania.
OdpowiedzUsuńŚwietny
OdpowiedzUsuńNie moge sie doczekac nexta <3
OdpowiedzUsuńO M G :)
OdpowiedzUsuńPer-feckt
Super <3
OdpowiedzUsuńA miałam nadzieję, że Hostem się ujawni albo Louis sam się domyśli. No ale.... cóż za mądry to on nie jest xD