wtorek, 10 czerwca 2014

Rozdział Czternasty: "Zemsty część pierwsza."

           Sorex's POV
           
            Po tym, jak Mygale zadzwoniła do mnie z informacją o tym, że Hostem szykuje jakąś akcję przeciwko Amandzie od razu kazałam Malikowi odwieźć mnie do domu. Już dawno niczego takiego nie robiłyśmy, więc najwyższa pora to zmienić, a nie chcę przedłużać pięknego momentu, w którym zemścimy się na Parker. Całą drogę siedzieliśmy cicho i nie odzywaliśmy się do siebie. Mam nadzieję, że nie wygada się nikomu na temat tego, co stało się dzisiaj wieczorem. W innym przypadku będę zmuszona go wykastrować. To był tylko głupi moment zapomnienia, który powinniśmy puścić w niepamięć dla korzyści obu stron.

- To dzięki – mruknęłam cicho, kiedy już od jakiegoś czasu staliśmy pod naszym blokiem. Nie do końca wiem, dlaczego nie wysiadłam od razu. Postanowiłam jednak zrzucić winę na moje zamyślenie, któremu oddawałam się zdecydowanie zbyt często. Nacisnęłam klamkę od drzwi i już miałam zamiar wysiąść, ale w ostatnim momencie dłoń Mulata powstrzymała mnie od tego, łapiąc za mój nadgarstek i sadzając z powrotem na fotelu, po czym bez ostrzeżenia wpił się w moje usta. Nie powiem, całować to on całuje bardzo dobrze, ale nie powinien tego robić, po raz kolejny z resztą.

- Do zobaczenia następnym razem – zaśmiał się, puszczając moją rękę i uważnie obserwując moje ruchy. Ja natomiast natychmiast wytarłam usta dłonią - nie do końca wiem czy chcąc coś w ten sposób udowodnić sobie, czy jemu.

            Nic nie odpowiedziałam, tylko chwytając moją torebkę wyszłam z samochodu i skierowałam się prosto na klatkę schodową, później do windy, a na sam koniec weszłam do mieszkania, rzucając torebkę obok torby Madeleine. Weszłam szybko po schodach, nawet nie zdejmując szpilek ze stóp i weszłam do swojego pokoju. Domyślam się, że nie będziemy udawać przykładnych córeczek
adwokatów, więc wyjęłam z szafy mocno przetarte, dżinsowe spodnie, czarną koszulę i niebieską bluzę Adidasa i założyłam na siebie to wszystko, po czym stanęłam przed lusterkiem, wiszącym w moim pokoju i zabrałam się za zmywanie makijażu. Kiedy już skończyłam to robić, związałam włosy w kucyka i wyszłam z pokoju, kierując się prosto do kuchni. Stała w niej Madeleine, ubrana jeszcze w „normalne” ciuchy. Klepnęłam ją w ramię i podeszłam do lodówki, z której wyjęłam napój i upiłam sporą jego część.

            Hostem's POV

- To mów, na jaki genialny pomysł wpadłaś – powiedziała Lex, siadając na stole. Popatrzyłam na nią, obierając się o blat i krzyżując ręce. Już nie mogłam się doczekać momentu, w którym sobie poszalejemy. Szkoda tylko, że Natalie nie pójdzie z nami. Jej ciągłe gadanie o tym, że "zaraz na pewno zostaniemy złapane" potrafi poprawić humor.

- Pamiętasz, jakim samochodem jeździ Parker? – zapytałam, obserwując uważnie wyraz jej twarz. Spuściła głowę, zaczynając się zastanawiać. Trzy, dwa, jeden…

- Mazda szóstka – wypaliła, podnosząc spojrzenie prosto na mnie i prostując plecy. Uśmiechnęłam się wrednie, a ona już wiedziała, co będziemy robić. – A co jak nas ktoś złapie, bo zacznie dzwonić alarm? – zapytała, ponosząc wysoko brew. Westchnęłam cicho, przewracając oczami. Czyli jednak ma kto zastąpić rudzielca.

- Po co się pytasz, jak i tak obie wiemy, że się zgodzisz – mruknęłam, odpychając się od szafki i idąc do swojego pokoju.

            Stanęłam przed szafą i zaczęłam przeglądać wszystkie swoje ubrania. Wyjęłam dżinsowe, podarte spodnie, białą koszulkę i czarną bluzę. Założyłam to wszystko na siebie, po czym zawiązałam niskiego kucyka, żeby nie przeszkadzał mi, kiedy będę miała na głowie kask. Włożyłam czarne adidasy na stopy i podeszłam do biurka, wyciągając z szuflady skórzane rękawiczki. Nie mogę pozwolić na to, żeby ktoś zobaczył teraz moją zaklejoną dłoń. Wbrew pozorom nie wszyscy ludzie to kretyni i potrafią kojarzyć fakty. Wciągnęłam jeszcze na siebie skórzaną kurtkę i zeszłam z powrotem do Lex, która tym razem stała przy oknie i oglądała Londyn w nocy. Podeszłam od niej i dźgnęłam ją w bok. Podskoczyła natychmiast, mrożąc mnie spojrzeniem.

- Mygale wychodzimy – krzyknęłam na całe gardło i nie czekając na odpowiedź wyszłam z mieszkania. Ruda co prawda zaczęła coś na nas psioczyć, ale nie zwróciłam na to większej uwagi, Lex z resztą też. Kupimy jej w drodze powrotnej jakąś czekoladę i wszystko będzie cacy.

- Wiesz, że musimy teraz iść do Allana? – zapytałam cicho, patrząc niepewnie na Stane. Ta w odpowiedzi westchnęła cicho, ale pokiwała twierdząco głową. Niektórych spraw po prostu nie da się pominąć.

            Weszłyśmy do garażu i wsiadłyśmy do mojego Volkswagena, od razu ruszając we wcześniej wspomnianym kierunku. Nie chcę patrzeć na Allana, ale niestety jest to teraz nieuniknione. Musimy mieć przynajmniej jeden motor, bo trzeba jakoś dostać się do dzielnicy Parker i w razie potrzeby, móc szybko uciec. Jestem pewna, że ta dziewczyna ma dom zabezpieczony w jakiś super nowoczesny alarm, a przezorny zawsze ubezpieczony, prawda? Wjechałam na podjazd domu Spencera, od razu wyłączając silnik i wychodząc z samochodu. Światło w salonie było zapalone, więc nie trudno domyśleć się, że chłopak ma jakichś gości. Mam nadzieję, że to nie ci, o których właśnie myślę, bo jeśli zobaczę tego cwela, to go normalnie na miejscu zabiję. Nikt nie będzie bezkarnie podnosił reki na Hostem, nawet jeśli nie ma pojęcia, że to ona. Nie pukając otworzyłam drzwi i weszłam do środka. Stanęłam w wejściu do głównego pokoju, opierając się o framugę i obrzucając znudzonym spojrzeniem wszystkich w nim siedzących. No po prostu można mi pozazdrościć szczęścia. Tomlinson i jego banda siedzieli sobie właśnie, popijając wesoło piwo. Zastanawiam się, co teraz robi Charlotte. Pewnie wypłakuje sobie oczy, bo ma brata kretyna, który nie potrafi się nią zająć.

- Chcemy nasz motocykl. Zachowasz się jak dorosły człowiek i nam go dasz, czy mamy sobie same wziąć? – powiedziałam głośno, a wszystkie cztery pary oczu powędrowały na mnie. Zastanawiam się, gdzie jest Lex. Pewnie siedzi w samochodzie. Swoją drogą muszę się dowiedzieć, co zajęło jej tyle czasu i dlaczego wysiadła z samochodu Malika.

- Madeleine – powiedział cicho szatyn, natychmiast podrywając się z kanapy. Ich „impreza” nie mogła trwać za długo, ponieważ zdołał utrzymać pion i nie musiał łapać równowagi, tak jak to dzieje się w jego przypadku, kiedy jest podchmielony.

- Nie, duch świ… - zaczęłam, ale natychmiast przerwałam, kiedy zorientowałam się, co powiedział. Team Tomlinsona również musiał to usłyszeć, bo przerwali rozmowę i zaczęli mi się uważnie przyglądać. Graj Madi, graj! - Mojego imienia mogą używać tylko prawdziwi przyjaciele – warknęłam i podeszłam do szafki, w której Al trzyma wszystkie klucze. Wyjęłam już odpowiedni, dzięki któremu dostanę się do garażu i miałam iść w kierunku tego pomieszczenia, ale poczułam mocny uścisk na ramieniu, a zaraz potem patrzyłam prosto w niebieskie tęczówki Louisa.

- Davies? – zapytał ostro, skanując moją twarz uważnie wzrokiem. No popatrz, jaki ty domyślny kurwa jesteś. Odepchnęłam jego dłoń, kiedy uścisk na moim ramieniu zaczął być bolesny.

- Pojebało cię człowieku?! Nigdy więcej nie porównuj mnie do tej księżniczki! Nie moja wina, że rodzice pokarali mnie takim gównianym imieniem – warknęłam, odpychając chłopaka od siebie. Błagam, niech mi uwierzy, błagam, niech mi uwierzy…

- Nie obrażaj jej – syknął, zwężając powieki. Uwierzył. Ale chwila moment, coś mi tutaj nie pasuje. A ja nienawidzę takich sytuacji.

- Dlaczego bronisz tej szmaty? Przecież jej rodzice prawie wsadzili cię za kratki. A nie, poczekaj. Oni naprawdę cię udupili – zakpiłam, uśmiechając się wrednie. To niesamowite, z jaką łatwością przychodzi mi obrażanie samej siebie. Może faktycznie chcę uratować sobie dupę? Albo moje rozdwojenie jaźni jest tak duże, że sama przestaje nad nim panować.

- Powiedziałem, nie obrażaj jej! – złapał mnie za ramiona i przygwoździł z całej siły do ściany. Syknęłam cicho, zamykając na chwilę oczy. O teraz, to już przesadził. Do Hostem nie podchodzi się na bliżej, niż dwa metry. Niewiele myśląc zamachnęłam się z całej siły nogą, trafiając go kolanem prosto w męskość, przez co natychmiast mnie puścił i opadł na kolana.

            Z powrotem chwyciłam klucze, które wypuściłam w momencie uderzenia mną o ścianę i znów ruszyłam w kierunku garażu, ale tym razem bez większych komplikacji. Odnalazłam wzrokiem motor Sorex i podeszłam do niego, od razu chowając stopkę, po czym zaczęłam prowadzić go na zewnątrz. Blondynka od razu podeszła do mnie i podała mi mój kask. Swój już miała założony. Odwróciłam się w kierunku wejścia, gdzie stał podłamany Allan i podenerwowany Niall.

- Wrócimy tutaj po samochód za jakieś dwie godziny. Zrób w garażu miejsce na nową zdobycz – rzuciłam obojętnie, wciągając ochraniacz na głowę i siadając za Alex, która natychmiast ruszyła.

            Kiedy tylko wyjechałyśmy na równą szosę, blondynka nie czekając na nic więcej zrobiła Wheelie. Zaśmiałam się cicho pod nosem, obejmując przyjaciółkę rękami w pasie. Blondynka już po przejechaniu kilku metrów przekroczyła dozwoloną prędkość, co w cale mi nie przeszkadzało, a nawet wręcz przeciwnie – jak najbardziej odpowiadało. Uwielbiam szybką jazdę i nie przeszkadza mi ona. Wolna natomiast strasznie mnie nudzi.

            Około piętnastu minut później znalazłyśmy się na osiedlu Parker. Zdziwiłam się, kiedy Lex skręciła na podjazd domu Tomlinsona i wyłączyła silnik. Jednak bez słowa skierowałam się za nią do wejścia, a potem do salonu. Na kanapie przed włączonym telewizorem siedział Liam, który od razu popatrzył na nas, kiedy tylko zauważył naszą obecność w pomieszczeniu. Przyjrzał nam się z wysoko uniesioną brwią. Również byłam zdziwiona, że nie zabrał on się z kumplami do Allana. Cóż, pewnie ktoś musiał pilnować Lottie, żeby nie wychodziła z domu bez pozwolenia starszego brata. Pieprzone niańki, już ja się kiedyś z nimi rozprawię.

- Kiedy wchodzi się do nie swojego domu, to powinno się pukać. Mamusi cię nie nauczyła? – powiedział spokojnie, krzyżując ręce i nie spuszczając z nas wzroku. Pokiwałam przecząco głową. Mówiąc cokolwiek o rodzicach Stane można wykopać sobie głęboki grób.

- Chuj cię to obchodzi, czego nauczyła mnie moja matka. Chciałam cię poinformować, że zostawiamy motor na podjeździe i jeżeli cokolwiek mu się stanie, to osobiście zabiję kogoś, kto go ruszył My idziemy załatwić coś, na co Tomlinsonowi zabrało jaj – warknęła wściekle, po czym odwróciła się na pięcie i nie czekając na nic wyszła z budynku. Zrobiłam dokładnie to samo. Zazwyczaj w naszej trójce to ja gram pierwsze skrzypce, ale nie mam nic przeciwko temu, żeby Sorex czy Mygale również czasami „wydawały rozkazy”. Przecież jesteśmy przyjaciółkami.

            W szybkim tempie dotarłyśmy pod dom Parker i bez żadnego problemu przeszłyśmy przez płot. Nie żebym narzekała, czy coś, ale jak na ilość zer przy stanie konta rodziców Parker, to powinni sprawić sobie lepszą ochronę. Zaszyłyśmy się w krzakach i zaczęłyśmy uważnie obserwować, czy ktoś się nie zbliża.

- Która idzie do środka? – zapytałam cicho, zapinając guziki przy rękawiczkach. Nie chciałabym, żeby mi spadły.

- Stoję na czatach. Życzę powodzenia – mruknęła, odwracając się do mnie plecami i idąc przed siebie. Mogłam się tego spodziewać. Żadna z nas nie chciała znaleźć się w różowym, księżniczkowatym królestwie tej idiotki.

            Westchnęłam cicho, podchodząc szybko do piorunochronu i po drodze naciągając kaptur. Cholernie dawno tego nie robiłam, ale mam nadzieję, że cokolwiek jeszcze pamiętam. Przygryzłam dolną wargę, podnosząc głowę do góry i szukając otwartego okna. Jak na moje nieszczęście przy drucie nie było ani jednego, dopiero dwa dalej. Nie myśląc już więcej złapałam się obiema dłońmi za piorunochron i modląc się, aby konstrukcja nie uległa zniszczeniu, zaczęłam wspinać się do góry. Przyspieszyłam, kiedy w jednym z pokoi zapaliło się światło. Kiedy wreszcie doszłam na piętro, postawiłam nogę na parapecie i odepchnę się od murku, żeby całkowicie znaleźć się na płaskiej powierzchni. Policzyłam po woli do trzech i zaczęłam przesuwać się w kierunku otwartego okna. Jeszcze tylko kilka kroków i w końcu będę na miejscu. Wsadziłam dłoń do środka i otworzyłam sobie wejście na oścież. Wskoczyłam do środka, rozglądając się po pomieszczeniu.

            Tak swoją drogą, to gdyby ktoś komuś powiedział, że Madeleine Davies będzie włamywać się do domu Parker, to zostałby od razu wyśmiany. No cóż, po prostu nie należy kierować się w życiu stereotypami, bo jak na załączonym obrazku widać – można się nieźle przejechać.

            Podeszłam do drzwi i uchyliłam je nieznacznie, nasłuchując czy przypadkiem komuś nie zachciało się przejść po korytarzu. Kiedy przywitała mnie zupełna cisza wyszłam z pomieszczenia i zaczęłam szukać drzwi, które zaprowadzą mnie prosto do pokoju ZKZ*. Wbrew pozorom nie było to w cale takie trudne, a nawet wręcz banalne. Bo kto nie zauważyłby wielkiego napisu „Księżniczka Alicia”. To już jest naprawdę bardzo dziwne i moja chęć ewakuowania się z tego domu wzrasta z każdą sekundą przebywania w nim. Wzdrygnęłam się, słysząc z dołu szczęk otwieranego zamka, a kilka sekund później po całym budynku rozniósł się głośny pisk Parker. Westchnęłam cicho, wchodząc do jej pokoju i nie zapalając światła zaczęłam przeszukiwać wszystkie zakamarki pomieszczenia. Gdzie jesteś cholerny kluczyku? Otworzyłam szufladkę w biurku, przerzucając wszystko, co jest w nią wciśnięte. Same rupiecie, nic ciekawego. Poukładałam wszystko tak, jak było przed sekundą i w tempie natychmiastowym weszłam za pierwsze lepsze drzwi, które okazały się przejściem do garderoby, ponieważ ktoś postanowił przyłapać mnie na gorącym uczynku. Słyszałam dwa głosy – jeden na pewno należał do Alicii, a drugi do jakiegoś chłopaka. Zmarszczyłam czoło, przymrużając oczy. Tomlinson? Po kiego chuja on do niej przyszedł? Odliczyłam do trzech i po woli uchyliłam drzwi. Szatyn akurat w tym samym czasie patrzył w lusterko, stojące obok łóżka, w którym się odbijałam. Mrugnął do mnie i przejechał spojrzeniem po całym pomieszczeniu, co oznaczało że mam się rozglądać. Kiwnęłam lekko głową, natychmiast wracając do swoich poszukiwań. Starałam się omijać spojrzeniem łóżko, na którym dwójka moich największych wrogów właśnie wymieniała się śliną, bo pocałunkiem nie można nazwać tego czegoś, co oni właśnie robią. Louis cały czas przyglądał się mojemu odbiciu. Otworzyłam szeroko oczy, patrząc na torebkę szatynki. Chłopak widząc to złapał ją i rzucił do tyłu. Zamarłam w miejscu, kiedy Parker postanowiła się od niego oderwać.

- Dlaczego rzuciłeś moją ulubioną torebką? – oburzyła się dziewczyna, ale szeroki uśmiech cały czas pozostawał na jej zarumienionej, najprawdopodobniej od długiego braku powietrza, twarzy. Zaraz zwymiotuję, przysięgam.

- Bo mi się nie podobała – skłamał gładko Tommo, wracając do obmacywania dziewczyny. Powstrzymałam głośne parsknięcie śmiechu, schylając się po torbę i wyciągając z niej kluczyki do samochodu.

            Już miałam podnosić się z podłogi, ale moją uwagę przykuło coś, co znajdowało się pod łóżkiem. Szybko chwyciłam w dłonie zeszyt, który okazał się pamiętnikiem. Uśmiechnęłam się do siebie wrednie, biorąc przedmiot i kierując się do wyjścia. Machnęłam dwa razy ręką w powietrzu i powiedziałam bezgłośnie do Tomlinsona „zatrąbię”. On w odpowiedzi zamknął na chwilę oczy, co miało oznaczać że się zgadza. Wyszłam z pokoju i starając się zrobić jak najmniej hałasu zbiegłam szybko po schodach. Na moje szczęście w żadnym z pomieszczeń nie świeciło się światło, co jest jednoznaczne z tym, że najprawdopodobniej nikogo nie ma w domu. Weszłam do garażu i odszukałam wzrokiem czarny pojazd, od razu do niego podchodząc. Otworzyłam sobie wjazd do garażu za pomocą pilota, przyczepionego do kluczyków i wyjechałam z niego powoli,  nie włączając żadnych świateł. Zauważyłam Lex, stojącą przy otwartej bramie. Zmarszczyłam czoło, na co ona tylko wzruszyła ramionami, siadając obok mnie. Wyjechałam na ulicę, po czym zatrąbiłam kilkukrotnie.

- Rozumiem, że widziałaś się z Tomlinsonem – mruknęła, zsuwając się na siedzeniu i ściągając kaptur z głowy.

- Gdyby nie on, to najprawdopodobniej bym wpadła, ale i tak jest skończonym kutasem – mruknęłam, skręcając na podjazd domu Louisa. W końcu Lex musi zabrać swoją maszynę.

            Louis‘s POV
           
            Hostem właśnie wyszła z pokoju. Mam nadzieję, że szybko zrobi to, co ma zrobić, bo ja długo tak jeszcze nie wytrzymam. Chciałem w trochę inny sposób zemścić się na Parker za to, co zrobiła mojej siostrze, ale stwierdziłem, że z chłopakami pomogę jej team‘owi. Przecież czasami watro pomóc swoim wrogom – szczególnie w takich sprawach. Oderwałem się od Alicii, kiedy tylko usłyszałem głośne trąbienie. Dziewczyna uśmiechała się do mnie zadziornie, jakby myślała, że za chwilę ją przelecę. Swoją drogą nienawidzę takich lasek. Uprawiam z nimi seks tylko dlatego, że sprawia mi to przyjemność. A teraz zupełnie nie mam ochoty na nic poza spaniem. Ku zdziwieniu szatynki podniosłem się z łóżka i ruszyłem w kierunku wyjścia. Ona natychmiast rzuciła się w pościg za mną i złapała mnie za nadgarstek, który szybko wyrwałem, cały czas nie zwalniając kroku.

- Nie możesz znowu przerwać w takim momencie – jęknęła, rozkładając ręce na boki. Zaśmiałem się głośno, odwracając się przodem do niej.

- A ty nie masz prawa tak traktować mojej siostry. Jeszcze raz podejdziesz do niej na bliżej, niż kilka metrów, a osobiście złamię swoje własne zasady – po woli tracąc nad sobą panowanie Podszedłem do niej krok bliżej i zmierzyłem nieprzyjemnym spojrzeniem.

- Ta dziwka ci o tym powiedziała – prychnęła, przewracając oczami i krzyżując ręce. Zdecydowanie tym razem przesadziła. W sekundzie znalazłem się obok niej i z całej siły przygwoździłem do ściany.

- Jeżeli któraś z was jest dziwką, to tylko ty Parker. Moja siostra nie daje dupy na prawo i lewo. Jeszcze raz się do niej zbliżysz, a pożałujesz – powtórzyłem, po czym szybkim krokiem wyszedłem z domu i poszedłem do swojego domu. Zaraz kogoś zabiję. 

~*~
*ZKZ - Zdzira Która Zginie (może ktoś kiedyś oglądał "Polowanie na chłopaka" na VIVIE) xD 

22 komentarze:

  1. Jej! Jestem pierwsza!!!
    Już się nie mogę doczekać!!
    Boski ten rozdział! :)
    Szkoda, że Lou nie walnął tej szmacie!! :D

    OdpowiedzUsuń
  2. Zajebisty poprostu <3
    Kovham go <3
    Znalazłam go. w czoraj przez przypadek i mi si espodobał powiem ci szczerze masz talent :)
    Ps. Sorki za błędy ort. ale jestem na telefonie

    Wiktoria

    OdpowiedzUsuń
  3. Kogoś poginą...jednak kocham to opowiadanie.
    Miała być śmierć nie kradzież.
    Tommo taki detektyw...szacun
    Pisz dalej, bo już tęsknie za następnym rozdziałem.
    Mia

    OdpowiedzUsuń
  4. Rozdział jest genialny! :) xx @xxhemmings69

    OdpowiedzUsuń
  5. Omg.omg.omg. Ka chce juz kolejny rozdzial!! Ohh my goodness. To jest wspaniale!!!! :)

    siusiak Liam'a

    OdpowiedzUsuń
  6. wow jak ja wytrzymam do soboty ?? czekam :)

    OdpowiedzUsuń
  7. za-je-bi-ste :)

    OdpowiedzUsuń
  8. Omg ale się dzieje. Niech w końcu Hostem się ujawni :D świetny rozdział

    OdpowiedzUsuń
  9. Wspaniała akcja! Szczerze myślałam że Louis wsypie Hostem no ale xd Świetny rozdział, cudownie piszesz kochana ♥
    // Werczi

    OdpowiedzUsuń
  10. świetny rozdział ;D czekam na następny

    OdpowiedzUsuń
  11. świetny rozdział ;D czekam na następny :*

    OdpowiedzUsuń
  12. Super rozdział czekam na następny

    OdpowiedzUsuń
  13. Już myślałam że Lou wsypie Hostem :P ale jej pomógł. Jej!
    Świetny rozdział :**

    OdpowiedzUsuń
  14. To jest takie zajebiste *__*
    Świetny wygląd bloga tak w ogóle ^^
    Parker mnie tak wkurwia -.-
    Pozdrawiam ; 33

    OdpowiedzUsuń
  15. Fajnie zrobiłaś bloga. ;*
    Bardzo mi się podoba. Sama robiłaś? *.*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Niestety nie potrafię robić szablonów ;c
      mam zajebistą szabloniarnię *-*

      Usuń
  16. Myślałam, że cała sprawa się rypnie i Louis odkryje sekret bohaterki, ale albo jest takim idiotom albo teraz coś już chociaż podejrzewa. Super rozdział, czekam na next!

    OdpowiedzUsuń
  17. Genialny rozdział! Tommo na pewno się domyślił, ale pozwolił Madi myśleć, że nic nie wie (szczwana bestia XD). Fajnie, że zmieniłaś wygląd bloga. Moim zdaniem bardziej pasuje do tego opowiadania.

    OdpowiedzUsuń
  18. Nie moge sie doczekac nexta <3

    OdpowiedzUsuń
  19. O M G :)
    Per-feckt

    OdpowiedzUsuń
  20. Super <3
    A miałam nadzieję, że Hostem się ujawni albo Louis sam się domyśli. No ale.... cóż za mądry to on nie jest xD

    OdpowiedzUsuń