poniedziałek, 2 czerwca 2014

Rozdział Dwunasty: "Parker, ty dziwko."

            Odchrząknęłam, informując tym samym o swojej obecności w pomieszczeniu. Tak na wszelki wypadek, gdyby Hostem się zapomniała i nie zauważyła, że właśnie kolaboruje ze swoim największym wrogiem. Spojrzenia obojga natychmiast zatrzymały się na mnie,  na co uśmiechnęłam się sztucznie, podchodząc do blatu kuchennego i siadając na nim. Madeleine chyba zrozumiała aluzję, bo natychmiast złapała Tommo za rękę i wyprowadziła go z pomieszczenia, kierując się prosto do przedpokoju. Przewróciłam oczami. Jakby nie mogła go od razu wyprosić z naszego mieszkania. Czy to ja zawsze muszę za wszystkich myśleć i działać?

- Co się stało Mygale? – zapytała, wchodząc z powrotem do kuchni i nie patrząc na mnie. No coś na pewno jest na rzeczy! Dowiem się co, tylko nie teraz, a jak pomyśli, że zapomniałam. Zapytam wtedy, a ona jak gdyby nigdy nic odpowie mi. Zawsze tak było. A jak nie to ją upiję i skłonię do zwierzeń.

- Idź i sama się przekonaj – wzruszyłam ramionami i zaczęłam machać, skrzyżowanymi w kostkach nogami do przodu i do tyłu. Zapowiada się ciekawy wieczór.

Hostem's POV

            Szybkim krokiem weszłam po schodach i od razu skierowałam się do pokoju rudzielca. Otworzyłam powoli drzwi, najpierw rozglądając się po wnętrzu pomieszczenia. Okazało się, że Nat usnęła. Nie będę jej budzić, ale moja ciekawość jest nieograniczona, dlatego po woli, na palcach, wkroczyłam do wnętrza. Przyjrzałam się dziewczynie, na dłużej zatrzymując wzrok przy jej kolanach. Otworzyłam szeroko oczy, widząc dwa, ogromnych rozmiarów plastry, zakrywające nogi Mygale od połowy uda, aż do połowy piszczeli. No to nieźle musiała się przejechać. Wyszłam do przedpokoju, od razu kierując się w stronę mojego królestwa. Może i godzina jest jeszcze wczesna, ale za dużo wrażeń, jak na jeden dzień sprawiło, że padam na twarz. Przebrałam się szybko w czyste majtki i męską, porozciąganą koszulę, po czym rzuciłam się na łóżko, prawie natychmiast usypiając.

~*~

            Rano zostałam obudzona w najbrutalniejszy sposób na świecie – Sorex zdarła ze mnie kołdrę i odsunęła rolety, sprawiając tym samym, że chociażby nie wiem, jak miała się starać, to i tak nie uda mi się po raz kolejny zasnąć. Usiadłam po turecku, kiedy blondynka opuściła mój pokój, po czym przeciągnęłam się, żeby choć w małym stopniu się rozbudzić. Marne skutki, dość sporego wysiłku. Wyjrzałam przez 
okno, niechętnie musząc stwierdzić, że pogoda coraz bardziej zaczyna się psuć. Westchnęłam cicho, podnosząc się z łóżka i idąc w kierunku szafy, z której wyjęłam krótkie, dżinsowe spodenki, czarną, obcisłą koszulkę z długim rękawem i tego samego koloru rajstopy. Poszłam do łazienki, gdzie umyłam się szybko, wysuszyłam włosy, które zaplotłam w warkocza na bok, podpinając go od tyłu wsuwkami, a na koniec ubrałam wcześniej przygotowany strój. Przewróciłam oczami, natrafiając wzrokiem na soczewki, by po kilkudziesięciu sekundach mieć je na oczach, oczywiście wraz z okularami. Wróciłam na chwilę do pokoju, skąd wzięłam spakowaną w pośpiechu torebkę, czarne botki z ćwiekami i skórzaną kurtkę, po czym zeszłam na dół, gdzie czekała już na mnie Alex.

- Natalie robi sobie dzisiaj wolne, prawda? – wyjęłam z lodówki jogurt pitny i wrzuciłam go do książek, zasuwając torebkę. Natalie przeżywa właśnie szczęście w nieszczęściu. To prawda, z jednej strony nie ma skóry na nogach, jednak z drugiej nie musi sie nigdzie ruszać i całymi dniami może leżeć w łóżku, obserwując świat za pomocą Internetu.

- Raczej wątpię, żeby do końca tego tygodnia była w stanie się przemieszczać – wzruszyła ramionami, wkładając talerz do zlewu. Westchnęłam cicho, zbierając z kuchennego blatu kluczyki do mieszkania i samochodu. Popatrzyłam na blondynkę, po czym machnęłam głową w kierunku drzwi wyjściowych. Alex, rozumiejąc o co mi chodzi, przytaknęła i już po chwili w ciszy szłyśmy do Volkswagena, żeby rozpocząć kolejny, nudny dzień na uczelni. Myśl, że zostało nam jeszcze tylko dwa lata jest jednocześnie pocieszająca i dobijająca.

            Całą drogę rozmawiałyśmy o tym, kogo możemy wziąć na naszego nowego mechanika. Oczywiście obie nie mogłyśmy wskazać jednoznacznie, ale dobrze wiedziałyśmy, że musimy się pospieszyć, żeby przez całą zimę móc przygotowywać się do kolejnego sezonu. Na dłużej zatrzymałyśmy się przy Davidzie Dylanie – największym konkurencie Allana. Może to nie byłoby fair, ale on również nie zagrał zgodnie z tą zasadą, a my naprawdę musimy mieć dobrego gościa od sprzętu, bo inaczej możemy zapomnieć  starcie w jakimkolwiek wyścigu. Zaparkowałam przed szkołą i od razu wyszłyśmy na zewnątrz, podchodząc do Charlotte, która siedziała na ławce i znudzonym wzrokiem wpatrywała się w tłumek rozchichotanych dziewczyn z naszej uczelni. Jak dotąd myślałam, że na kierunku takim jak prawo jest więcej dziewczyn inteligentnych.

- Czasami zastanawiam się, jak dużo trzeba, żeby im wszystkim się znudziło. Nawet Pyzata Mary ślini się na widok mojego brata i jego kumpli – mruknęła, podnosząc się i przytulając do nas na powitanie.

- Widzę, że Tommo znalazł sobie nową zabawkę – mruknęłam, przyglądając się chłopakowi, obejmującemu ramieniem szczęśliwą Alicię. Nie, żeby coś, ale ta laska zaczyna mnie mocno denerwować, a jeszcze za ostatnie jej nie dowaliłam. Muszę wymyślić coś, dzięki czemu popamięta mnie do końca życia.

- Nie przejmuj się nim, to kretyn – mruknęła cicho blondynka, łapiąc moją dłoń i ciągnąc mnie w kierunku wejścia do budynku. Jestem pewna, że Lex również poszła za nami, bo zauważyłam katem oka, jak Speedy ślini się na widok Amandy. – Tak w ogóle dlaczego nie ma z wami Natalie? – zapytała dla zmiany tematu. Jestem jej za to naprawdę wdzięczna.

- Głupota – odpowiedziała krótko Lex, na co wybuchłyśmy głośnym śmiechem. Opowiedziałam w skrócie Lottie co się stało, a ona obiecała, że w najbliższym czasie wpadnie do Mygale, pomęczyć ją razem z nami.

 ~*~

            Lekcje dzisiaj wyjątkowo bardzo mi się dłużyły. Każde czterdzieści pięć minut wydawało się być całym dniem. Każdy nauczyciel marudził gorzej od poprzedniego. No i jakby tego wszystkiego było mało, to dziś miałam tylko jedne zajęcia razem z Alex, a tak siedziałam na wszystkich zupełnie sama. Właśnie zadzwonił dzwonek, oznaczający koniec tego piekła, więc jak najszybciej się dało spakowałam wszystkie swoje rzeczy i wyszłam z sali nawet nie żegnając się z nauczycielką. Coś czuję, że rodzice nie będą dumni. Tak mi przykro. Zatrzymała się, słysząc znajome głosy. Zauważyłam moją blond przyjaciółkę, która biegła szybko, na tyle na ile pozwalały jej szpilki, na koniec korytarza. Zmarszczyłam brwi, zauważając że ma rozciętą wargę. Bez namysłu poszłam za nią. Odrzuciłam torebkę na bok, widząc Parker przygwożdżającą zapłaka Charlotte do ściany i złapałam szatynkę za włosy, odciągając jej głowę do tyłu. Teraz suka pożałuje. Przeholowała o jeden raz za dużo, a moja cierpliwość właśnie dostatecznie się wyczerpała. Teraz ją po prostu zabiję bez żadnych wyrzutów sumienia. Obwinęłam sobie kłaki dziewczyny dookoła dłoni i nie zważając na jej krzyk pociągnęłam ją w kierunku ubikacji. Czułam, jak łapie mój nadgarstek, drapiąc go do krwi swoimi wielkimi tipsami, ale to nie było ważne. Liczył się tylko fakt, że tym razem będę słuchać jej błagań tak długo jak będzie mi się to podobać, a w końcu nie ona będzie się nad kimś innym znęcać. Tomlinson jeszcze nigdy aż tak bardzo przez nią nie płakała i teraz Hostem ma najlepszy moment do tego, żeby pokazać na co ją stać. Wtargałam szatynkę do jednej z kabin i jak gdyby nigdy nic spłukałam ten je parszywy łeb w kiblu. Jeden, potem drugi i trzeci, aż zaczęła się dusić. Może przesadziłam, ale nie mogę już dłużej znieść zdziry. Na mnie może się wyżywać, bo potrafię sobie z czymś takim poradzić, ale od Char wara. Uśmiechnęłam się złośliwie, widząc na jej twarzy rozmazany makijaż i to, jak otwiera i zamyka usta, łapczywie zaciągając się powietrzem. Przewróciłam oczami, uświadamiając sobie, że wygląda jak ryba wyciągnięta z wody. Przewróciłam oczami i mamrocząc pod nosem kilka wyzwisk z powrotem zanurzyłam jej łeb w sedesie. To chyba mi się nigdy nie znudzi. Kiedy uznałam, że już jej wystarczy, pchnęłam ją na ścianę, umyłam ręce, wyszłam z łazienki, wiedząc że nie jest w stanie mi się odpłacić i skierowałam się prosto na korytarz. Nie zdziwiłam się, widząc zapłakana blondynkę, przytulającą się do Stane. Zabrałam swoją torebkę i klęknęłam przy nich, obejmując dziewczynę od tyłu.

- Krwawisz – stwierdziła nagle Sorex, wskazując prosto na moją rękę. Pokręciłam przecząco głową, nie chcąc żeby przypadkiem Lottie nabrała niepotrzebnych wyrzutów sumienia.

- Tak samo jak ty – popatrzyłam prosto na wargę przyjaciółki. Alex przetarła wierchem dłoni ranę i zaklęła pod nosem, widząc tam czerwoną ciecz. Pewnie świetnie będzie wyglądać ze spuchniętą warą.

- Co tutaj się do kurwej nędzy dzieje?! – spięłyśmy się obie, słysząc głośny krzyk Louisa. Charlotte chyba nawet tego nie zauważyła, cały czas szlochając w ramię blondynki, mówiąc coś do siebie pod nosem.

- Nie drzyj japy Tommo, bo zaraz ktoś … - zaczął Zayn, ale przerwał, kiedy tylko zobaczył powód złości Tomlinsona – nas trzy na podłodze. Brzmi żałośnie, prawda? Pewnie wcale nie wygląda najlepiej. Jako najmądrzejsza z nich wszystkich, odchrząknęłam, skupiając na sobie całą ich uwagę, odsunęłam się od dziewczyn, zgrabnie podniosłam na równe nogi i uśmiechnęłam lekko, mierząc ich spojrzeniem.

- Część chłopaki. Nic, zupełnie nic się nie dzieje – zamrugałam kilkukrotnie powiekami i złapałam Charlotte za ramiona, podnosząc ją po woli do góry. Była zupełnie jak marionetka i nie stawiała się temu, co robię. Schowałam szybko krwawiący nadgarstek za plecy.

- Nie denerwuj mnie Davies, bo to może się źle skończyć – warknął, podchodząc do mnie. No tak, bo to przecież jest moja wina, że szanowny pan "nie podchodź do mnie, bo ci zajebie" jest wściekły na cały świat. Jakby to było jakąś nowością.

- Nic nie mów, Madi – usłyszałam cichy głos siostry Lou i postanowiłam się jej posłuchać. Wzruszyłam niewinnie ramionami, kierując się na schody, kiedy sobie coś uświadomiłam. Odwróciłam głowę, patrząc na nich pobieżnym wzrokiem przez ramię.

- Może któryś byłby na tyle domyślny, żeby wziąć ja na ręce – zmierzyłam obu znudzonym spojrzeniem. Mulat natychmiast podszedł do nas i wziął blondynkę na ręce. Ta, jak na zawołanie wtuliła się w niego, zamykając oczy. Zauważyłam, jak Alex zaciska dłonie w pięści, ale postanowiłam tego nie komentować.

- Davies, zabije cię! – usłyszałam krzyk tej kretynki. Przewróciłam oczami i westchnęłam ciężko. Zacisnęłam dłonie w pieści, odwracając się do niej przodem. Tym razem nie będę milusia i spłukam jej ten durny łeb tak, że już nigdy więcej nie zaczerpnie powietrza.

- Nie ty pierwsza – zakpiłam od razu. Ruszyłam w jej kierunku, jednak nie zdążyłam przejść zbyt daleko, ponieważ zatrzymał mnie dziwnie opanowany głos chłopaka. Zerknęłam na niego kątem oka.

- To ona? – zapytał Tommo, a ja dobrze wiedziałam, o co chodzi. Otworzyłam usta, chcąc zaprzeczyć, ale tym razem również nie byłam wystarczająco szybka.

- Tak – odpowiedziała gładko Alex. Popatrzyłam na nią zdziwiona. Nie o to prosiła Charlotte. Ta w odpowiedzi tylko wzruszyła ramionami i z wysoko uniesioną głową poszła za Malikiem

- Teraz zapłacisz za to, co zrobiłaś mojej siostrze – słysząc te słowa natychmiast odwróciłam się w stronę wściekłego Louisa, który zmierzał dość szybko w stronę przerażonej dziewczyny. Niewiele myśląc rzuciłam w kierunku przyjaciółki torebkę, zanim zdążyła się za bardzo oddalić i podbiegłam do chłopaka, stając przed nim. Nie pozwoliłam mu się przesunąć na bok, kładąc mu dłonie na brzuchu.

- Louis zostaw ją, dostała już za swoje – powiedziałam cicho. Poczułam, jak jego wszystkie mięśnie się spinają, przez co trochę się przestraszyłam. Po kilkunastu sekundach, które wydawały się być wiecznością uspokoił się i objął mnie ramionami w pasie, przysuwając do siebie nieznacznie. Musiało jeszcze trochę minąć, zanim całkowicie emocje w nim opadły, ale przynajmniej uratowałam tą ździrę od śmierci. Nie wiem, czy było warto, ale mówi się trudno. Zdziwiłam się, czując usta szatyna na czubku głowy, postanowiłam jednak w żaden sposób tego nie komentować, bo i po co?

            Złapałam jego dłoń i pociągnęłam w kierunku wyjścia ze szkoły. Zawsze wiedziałam, że to miejsce jest cholernie pechowe, ale nigdy nie podejrzewałabym, że aż tak bardzo. Stanęliśmy przed samochodem Tomlinsona, a Malik natychmiast z niego wysiadł i podszedł do nas. Odebrałam od Sorex moją własność i już chciałam odejść, ale szatyn mocniej ścisnął moją dłoń. Syknęłam cicho, ponieważ zadrapania trochę mnie zapiekły. Chłopak, zdając się w ogóle nie zauważyć mojej reakcji na jego nieprzyjemny dotyk, przyciągnął mnie mocno do siebie.

- Dziękuję za Charlotte – powiedział cicho, na co ja tylko przytaknęłam i odeszłam w stronę swojego samochodu, korzystając . Usiadłam za kółkiem, czekając chwilę na przyjaciółkę.

- Jesteś pewna, że chcemy jechać do domu? – zapytałam, kiedy już zajęła miejsce obok mnie. Pokiwała przecząco głową, poprawiając włosy.

- Jedź do jakiegoś baru. Potrzebuję czegoś mocniejszego – mruknęła, na co ja na nic więcej nie czekając pojechałam we wskazane miejsce.

~*~

            Siedzimy sobie na krzesłach barowych. Alex pije coś mocniejszego, a ja zadowalam się soczkiem pomarańczowym. Mimo wszystko nie chcę mieć spięć z policją w dziennym życiu, żeby nie mieć problemów z rodzicami. Naprawdę mam tego wszystkiego dość, ale pocieszam się myślą, że zostało nam tylko dwa lata tych cholernych katuszy i ten cały cyrk w końcu skończy się na dobre.

- Czemu byłaś zazdrosna o to, że Malik wziął na ręce Charlotte? – zapytałam nagle, przypominając sobie sytuację z korytarza. Jeszcze nie rozmawiałyśmy ze sobą . Blondynka westchnęła cicho i zaczęła mieszać rurką w szklance.

- Przez własną głupotę – oparła głowę na dłoni i zaczęła bawić się swoją szklanką. Spuściłam wzrok, odwracając go po chwili na swój napój. Dlaczego to zawsze ja muszę robić za cholernego kierowcę? – Wiesz tak właściwie, dlaczego Parker po raz kolejny chciała dopiec Charlotte? – zapytała nagle blondynka, przez co znów na nią popatrzyłam.

- Nie mam zielonego pojęcia – zmarszczyłam mocno brwi.

- Tomlinson powiedziała jej, że Louis zdecydowanie woli dziewczyny takie, jak Hostem i ona nie ma u niego najmniejszych szans – mruknęła, pociągając spory łyk alkoholu. Podrzuciłam brwiami, robiąc to samo z moim soczkiem. Boże, czuję się jak małe dziecko.

- Ale przecież musiała mieć jakiś powód, żeby tak powiedzieć – mruknęłam bardziej do siebie, niż do przyjaciółki. – Mógłby pan przynieś trochę lodu w woreczku? – uśmiechnęłam się blado do kelner, który odwdzięczył mi się tym samym i po kilku sekundach zniknął na zapleczu.

- Ta zdzira przyszła do niej i stwierdziła, że teraz będą widywać się częściej, bo Louis na pewno zostanie jej chłopakiem i zamieszkają razem w ich ogromnym domu – mruknęła blondynka, dokańczając drinka i prosząc o to samo, co mam ja.

- Dziękuję – odebrałam od barmana to, o co go poprosiłam i od razu przyłożyłam woreczek do wargi Stane. Już wygląda pięknie, więc można sobie wyobrażać, co będzie jutro rano.

- Kiedyś wyrwę wszystkie kłaki ze łba Amandy – warknęła, przytrzymując lód, dzięki czemu ja mogłam zabrać dłoń.

- Ona ci to zrobiła? – podniosłam wysoko jedną brew, przyglądając się uważnie przyjaciółce. Ta w odpowiedzi jedynie podniosła dłoń, informując mnie tym samym, że nie chce o tym mówić, bo uważa to za swoją własną, osobistą porażkę. – Chyba powinnyśmy wracać do domu – mruknęłam, wyciągając portfel z torebki i płacąc za nas obie. Niech będzie moja strata.

            Dopiłyśmy nasze soczki za jednym razem i od razu wyszłyśmy z baru. Po Lex nie było nawet widać, że cokolwiek wypiła. Szła prosto, pewnym siebie krokiem i z wysoko uniesioną głową. Już raz mi tłumaczyła, jak to robi, ale kiedy sama spróbowałam, to i tak ledwo trzymałam się na nogach, wychodząc z imprezy. Otworzyłam drzwi do samochodu, po czym wrzuciłam torebkę na tylne siedzenie. Wzdrygnęłam się, kiedy pasek przejechał po mojej poranionej dłoni. Nie, żeby coś, ale to cholernie piecze. Usiadłam za kierownicą i poczekałam, aż Lex zapnie pasy, po czym zrobiłam to samo i ruszyłam, wyjeżdżając na główną ulicę Londynu.

            Po godzinie stania w korku miałam już tego wszystkiego serdecznie dość. Rozumiem, wszyscy wyszli z pracy, chcą jak najszybciej dostać się do domu, ale do jasnej cholery, jak można było w godzinach szczytu spowodować wypadek?! Cała ulica jest kompletnie zablokowana i teraz wszyscy kierowcy czekają, aż odpowiednie służby w końcu sprzątną ten cały bałagan. Na moje zajebiste szczęście stoję gdzieś po środku tej całej chmary, więc nie mogę pojechać ani do przodu, ani wycofać, żeby skorzystać z jakiejś bocznej, albo osiedlowej uliczki. Oparłam głowę na dłoni, a łokieć na drzwiach i popatrzyłam na przysypiającą Alex. Tej to dobrze. Nie musi pilnować niczego, co związane jest z ruchem ulicznym, a co za tym idzie ma święty spokój. Nienawidzę jeździć samochodem! Chociaż nie, to jest źle powiedziane. Uwielbiam prowadzić, ale tylko w momentach, kiedy średnia prędkość przekracza pięć kilometrów na godzinę. Westchnęłam cicho, przesuwając się o kolejne kilka metrów, po czym chwyciłam torebkę, układając ją sobie na kolanach i odszukałam w niej telefon, który poinformował mnie o przychodzącej wiadomości. Otworzyłam ją, podnosząc wysoko brew, kiedy tylko przeczytałam jej treść.
TommoWrednyDziad: Odwróć głowę w prawo.

            Nie wiem dlaczego, ale zrobiłam to, co było napisane w smsie. Podskoczyłam, widząc Louisa. Coś mi jednak mówiło, że cały czas jest zdenerwowany, więc kiedy tylko pokazał mi dłonią, żebym opuściła szybę – zrobiłam to. Popatrzyłam na niego pytająco. Wolałam nie ryzykować kolejnych wgnieceń w moim biednym skarbie.

- Masz ze mną porozmawiać, teraz – warknął, patrząc prosto w moje oczy. Podniosłam wysoko jedną brew. Powinien przyhamować z wydawaniem rozkazów, bo może się to dla niego naprawdę bardzo źle skończyć.

- Nie uważasz, że środek ulicy nie jest do tego najodpowiedniejszym miejscem? – zapytałam, starając się uniknąć jakiegokolwiek sarkazmu w głosie. Chyba mi się nie udało, bo oczy Tommo pociemniały niebezpiecznie.

- Powiedziałem, że chcę porozmawiać teraz i ty masz się do tego dostosować – ton jego głosu stał się jeszcze ostrzejszy, niż poprzednio. Spięłam się w sobie, ale nie zareagowałam, nie wiedząc co mogłabym zrobić.

            Chyba zdenerwował się tym jeszcze bardziej, o ile to w ogóle możliwe. Wyszedł z samochodu, podszedł do drzwi Alex, otworzył je i przeniósł moją, śpiącą od jakiegoś czasu, przyjaciółkę na swoje dawne miejsce. Chwilę potem wejście obok mnie również zostało przez niego otwarte, a ja sama przeniesiona na fotel pasażera. Tomlinson usiadł za kierownicą i jak gdyby nigdy nic, zaczął przeciskać się między samochodami. Co zrobiłam ja? Po prostu mu się przyglądałam i czekałam na Bóg jeden wie co.

- Musisz mi wyjaśnić kilka bardzo ważnych spaw – mruknął, kierując się prosto to swojego domu. Hamując w sobie agresywne zapędy Hostem, po prostu wbiłam się w siedzenie i przyglądałam drodze. Może uda mi się jakoś przeżyć. Chociaż… Mam na to bardzo marne szanse.

17 komentarzy:

  1. Nie mogę się doczekać by dowiedziec się o jakie sprawy chodzi Louisowi, pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Genialny! Już nie mogę doczeakć się następnego! :) @xxhemmins69

    OdpowiedzUsuń
  3. zajebiste to :) hahahahh wysiadł se na środku drogi... Dobre ! :D Ciekawe o jakie sprawy mu chodzi xddd tak tak ja chcem rozdział w piątek :3

    a i zapraszam do mnie xdd

    OdpowiedzUsuń
  4. wow , fajny , jestem ciekawa co będzie dalej ... czekam :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Nie rozumiem o co ci chodzi wszystko jest jasne no bynajmniej ja wszystko rozumiem ;) rozdział świetny nie mogę się tylko doczekać aż Madi rzuci Louis'owi jakimś tekstem Hostem :D

    OdpowiedzUsuń
  6. omomomom :P
    Chcę rozdział w piątek, bo kocham ten blog.
    Rozdział śliczny...
    Ciekawe co on od niej chce, pewnie Charlott wygadała się przez przypadek.
    Czekam...

    OdpowiedzUsuń
  7. świetny świetny świetny! Uwielbiam <3 czekam na nn ;))

    OdpowiedzUsuń
  8. Jej! Rozdział w piątek!
    Mi się wydaje, że Tommo wie kim jest Madi i o tym chciał z nią porozmawiać.

    OdpowiedzUsuń
  9. Rozdział w piątek? Nie mogę się już doczekać. ;D
    Jestem strasznie ciekawe o czym Louis chce pogadać z Madi....to że wie, że ona jest Hostem to raczej wykluczam.! No bo jak? Skąd?
    No ale to ty wymyślasz tą historię...więc wszystko jest możliwe <3

    OdpowiedzUsuń
  10. Rozdział cudownny *.* czekam na następny ♥

    OdpowiedzUsuń
  11. Napiasalam kom, po czym ku nojej uiciesze padl mi tel, to wlaczylam go z powrotem. Wchodze w neta i robie oczy, bo sie nie usunal. Ucieszona dodaje go, a mi sie tylko odnawia strona... a pierdolw to juz

    ---Rozdzial mi sie bardzo podobal i czekam na nn.---
    /Smite

    OdpowiedzUsuń